Rozdział 2

Klasztor Eldath, bogini pokoju. Podobno dom jednych z najmilszych ludzi w Waterdeep. Nawet inni mnisi nie wyglądali na tak idealnych, może przez to, że brali tony złota za swoje usługi związana z czarami.

Grim Rainbow poprawił swoje bialutkie szaty z uśmiechem, podziękował bogini za kolejny dzień, po czym wyszedł z klasztoru na spacer.

Blondynek zamknął oczy odetchnął ciepłym, wiosennym powietrzem. Waterdeep powoli budziło się do życia po zimie, ach, do było piękne.

A wtedy otworzył oczy i przypomniał sobie, że są w dzielnicy portowej, pełnej nędzy, choroby i śmierci. Jednak uśmiech nie zszedł mu z twarzy, zrobił piruet w miejscu i poszedł dalej, błogosławiąc wszystkich dookoła.

-Na co się gapisz szczylu?

Grim zatrzymał się przy jednej z ciemniejszych alejek. Ciemnej, bo budynki były tu tak ciasno ustawione, że zostawiały uliczki w mroku. A niestety ludność miała zwyczaj zabierania świec z ulicznych lamp, więc już nawet nikt nie próbował radzić sobie z ciemnością w dzielnicy.

-J-ja się nie patrzę, ja tylko tu śpię!- Odpowiedział dziecięcy głos. Poprzedni głos, mężczyzna, parsknął śmiechem.

-Tak? A ja ci jakoś nie wierzę! Wstawaj i wyskakuj z wszystkiego co masz!

-Ale j-ja nic nie...- Zająkał się młody.

-Powiedziałem coś!- Warknął tamten. Grim westchnął. Jakim cudem ktoś mógł zostać aż tak obdarty z honoru, czy nawet po prostu uczuć?

-Spiritual Weapon.- Wyszeptał kleryk, a nad nim zalśnił lewitujący miecz, koloru różu.

Różowy blask oświetlił mężczyznę w średnim wieku, w obdartych ciuchach, z tatuażem oka na czole, oraz dziecko, prawdopodobnie bezdomne, jak wiele w okolicy.

-Poprosiłbym, abyś się oddalił. UwU.- Grzecznie poprosił Grim. Facet osłupiał na chwilę, po czym wybuchł śmiechem.

-Myślisz, że się ucieknę? Nie jestem debilem nie dam się nastraszyć kapłanowi wyznającemu dobro i szczęście! Nie skrzywidziłbyś muchy!

Blondynek wciągnął powietrze i uśmiechnął się. Jeszcze szerzej, przez co sprawiał wrażenie nieco mniej słodkiego.

-UwU. Słuchaj no.- Powiedział, wciąż radosnym tonem, podchodząc do tamtego po czym uderzył go w brzuch. Nie było to mocne uderzenie, ale dość, by nieco się zgiął. Dość, aby Grim złapał go drugą ręką za twarz. -Moja bogini nie jest boginią dobra i szczęścia. Moja bogini jest boginią pokoju. I ja będę zaprowadzał pokój.

Energia zaczęła się gromadzić wokół dłoni trzymającej twarz tamtego.

-Nawet jeśli to oznacza wyrżnięcie takich śmieci jak ty. Sacred Flame.

Dłoń wybuchnęła mu ogniem. Złodziej rzucił się do tyłu, krzycząc, zaskoczony nagłym bólem, nie wiedzący co właściwie się stało, i czemu nagle oślepł. Grim uniósł dłoń i skinął palcem w dół. Różowy miecz błyskawicznie wbił się w brzuch tamtego.

Po chwili miecz zniknął, a zaułek wypełnił się krwią. Blondynek spojrzał na dziecko. To nie czekało, w przerażeniu odbiegło, krzycząc "demon". "Diabeł".

Grim Rainbow po prostu się uśmiechnął i poszedł dalej dzielić się swoim szczęściem z mieszkańcami Waterdeep. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top