..trzeci..
Ludzie boją się tego, czego nie znają, nie ważne, ile mają lat. Coś nowego zawsze wzbudza strach, ale też ciekawość. Kolejne działania zależą od charakteru: człowiek będzie chciał poznać nowe zjawisko lub zapragnie je zniszczyć. Wiele razy tak się działo i nadal działa według jednego z tych schematów.
Ale mała dziewczynka nie ma wyboru. Skoro nie wie, czym jest cień, który nadal siedzi w jej pokoju, nie będzie w stanie zrozumieć. Pozostanie tylko strach przed nieznanym i pragnienie pozbycia się tego, by wrócić do codzienności.
Mówiła mamie, że coś jest w jej pokoju i nie pozwala jej spać. Rodzicielka starała się ją uspokoić i wytłumaczyć, że potwory spod łóżka nie istnieją. Najwyraźniej te czuwające w kącie pokoju już tak.
Pierwsza noc po zgubieniu mamy w sklepie, a dziecko nadal widzi stwora, który przyszedł za nimi do domu. Towarzyszył przy kolacji, teraz także pilnuje przed snem. Czerwone oczy przerażają dziewczynkę za każdym razem, gdy widzi je pośród ciemności pokoju; nie pasują tam, są obce, ale nie chcą zniknąć.
Krzyczy, gdy stwór ukazuje ostre zębiska. Zdziera gardło, pragnąc znaleźć się przy mamie. Ona jednak nie nadchodzi, jakby potwór pochłonął jej krzyk. Łzy ciekną po jej policzkach, kiedy odsuwa się pod samą ścianę. W swoich rączkach kurczowo ściska kołdrę, jakby mogła ją ochronić przed całym złem tego świata.
Jej drobne ciałko wstrząsa szloch, drży z przerażenia, aż wreszcie coś zaczyna się dziać. Słyszy coś na korytarzu. To mama? Zabawki spadają z półek. Jedna po drugiej lądują ze stukotem na podłodze. Łóżko zaczyna się trząść, pozostałe meble również. Mała nic nie rozumie, wie tylko tyle, że jest śmiertelnie przestraszona.
~•●☆●•~
Mój sen nigdy nie był spokojny ani głęboki. Zawsze budziłam się przez byle stuknięcie i tak pozostało mi do tej pory. Właśnie z tego powodu noce w ośrodku są ciężkie; czasami stan niektórych pacjentów się pogarsza, słychać krzyki, płacz...
Z dwojga złego wolę odchylenia ludzi niż wizje, które dawniej zsyłał na mnie Demon.
Każdy dzień rozpoczynam dość wcześnie. Mycie zębów i zażywanie leków w obecności pielęgniarki weszło mi w nawyk, ale dzisiejszego ranka, dzień po rozmowie z mamą, przerywam rutynę. Już ubrana patrzę w lustro i nie wierzę własnym oczom. To w ogóle możliwe?
– Selene? – woła pielęgniarka, która przyszła z tabletkami.
– Zaraz wyjdę – odpowiadam, nadal gapiąc się na dziwną anomalię.
Lustra skonstruowano tak, by odbijały światło, a co za tym idzie – obraz. To, co widzę, jest po prostu niemożliwe. Tuż za mną stoi Demon, czuję go, ale jego odbicie jest całkowicie inne. Nie przypomina mrocznej istoty, która normalnie mi towarzyszy i którą widziałam jeszcze niedawno. Teraz patrzy na mnie młody mężczyzna z czarnymi smugami na twarzy i złotem błyszczącym w oczach.
Wyciąga w moją stronę rękę i kiedy myślę, że nic mnie już nie zdziwi, dłoń wyłania się z tafli lustra. Czuję, jak Demon napiera na moje plecy, jakby próbował popchnąć mnie wprzód.
Nie poddaję się jego sile, nawet gdy słyszę szmer przypominający moje imię. Nie to prawdziwe, a przybrane. Nawet nie wiem, czy dźwięk wydaje Demon, jego odbicie, czy zwyczajnie słyszę go w głowie. Panikuję, przyglądając się gładkiej powierzchni lustra. Jakim cudem to może się dziać?!
Już dawno się tak nie bałam. Z każdą kolejną sekundą twarz młodego mężczyzny ciemnieje, ciemne plamy zalewają jego skórę, pochłaniając kolejne jej centymetry. Złote oczy, które do tej pory jaśniały, przybierają barwę krwi.
– Selene! – Łomot w drzwi łazienki przywraca mnie do rzeczywistości i odpędza Demona z lustra. Po chwili orientuję się, że ten prawdziwy też zniknął.
Jakimś cudem pielęgniarce udało się to, czego nie dokonała moja mama wiele lat temu.
Spłukuję wodę w toalecie, a chwilę później myję ręce, żeby sanitariuszka uwierzyła w to niewypowiedziane przeze mnie tłumaczenie. Wychodzę z łazienki i napotykam natarczywe spojrzenie kobiety, która przyszła z lekami.
– Wszystko w porządku? – pyta podejrzliwie i przygląda mi się jeszcze dokładniej o ile to możliwe.
Kiwam głową z lekkim uśmiechem i odbieram od niej pojemniczek z trzema okrągłymi tabletkami w różnych kolorach. Połykam wszystkie razem i popijam kilkoma łykami wody.
Pielęgniarka spogląda na mnie z nieufnością nawet wtedy, gdy już opuszcza mój pokój, ale mimo to staram się zrobić na niej wrażenie niewzruszonej. Nie wiem, czy mi się to udało. Tej kobiety nie sposób rozgryźć. Widuję ją codziennie od kilku miesięcy, jednak wiem o niej bardzo mało, a jej Demon przypomina niewyraźną mgiełkę.
Nagle rozmyślania na jej temat wypadają mi z głowy, kiedy przede mną pojawiają się czerwone ślepia. Nie dałam mu satysfakcji i nie drgnęłam, chociaż próbował mnie przestraszyć. Wiem, że na mnie patrzy, nawet jeśli jego oczy nie mają źrenic.
Wyczuwam w nim coś niepokojącego, a kiedy łączę to z szerokim uśmiechem ostrych jak u rekina zębów, jestem pewna, że cokolwiek się stało, Demon jest sprawcą. Wiem to, zanim słyszę przeraźliwy krzyk dudniący w całym szpitalu. Żołądek skręca mi się w supeł. Uderza we mnie obraz gabinetu z książkami. Widzę Jego oczami; nienawidzę tego i całe szczęście zdarza się to rzadko, tylko wtedy, gdy patrzę bezpośrednio w czerwone ślepia. Właśnie teraz. Wyraźnie dostrzegam doktora Brooka ze szponami zaciśniętymi wokół szyi i przerażenie w jego oczach. Właściwie to w pewnym stopniu czuję satysfakcję z tego, że w ostatnich chwilach życia zobaczył istotę, o której mu opowiadałam.
Wizja znika, na korytarzu wciąż rozbrzmiewa krzyk, a uśmiech nie znika z pyska Demona.
Jeszcze tego samego dnia przekraczam próg mojego domu i przywracam sobie choć cząstkę normalności, której pragnę od trzech lat.
~~~~~~~~~~
Znów spóźniona, ale skleroza nie boli, prawda?
Kolejny rozdział 14 października
Pozdrawiam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top