Rozdział szósty
Dzisiejszy bal miał być początkiem jej końca. Przeczuwała, że pomysł królowej nie skończy się dobrze. Wszakże, Wiktoria, nie wiedząc, jak bardzo kocha księcia, oczekiwała jej pomocy. Na pewno jej rodzina zostanie uhonorowana za jej czyn. Matka będzie zadowolona, już widziała jej radość. Czekała z niecierpliwością na pojawienie się Winchestera. Nie wiedziała, jak mają wyglądać jego zaloty. Kathryn już stała u jej boku, jak zwykle dawała jej dobre rady jak wzbudzić zainteresowanie dżentelmenów.
– Dlatego moja droga zawsze powinnaś trzymać ich na dystans. Niech wie, że możesz mieć każdego. – Umilkła, gdy pojawił się James. Spojrzał w ich kierunku, cyniczny uśmiech dodawał mu tylko uroku. Skierował swe kroki w ich stronę.
– Księżno, lady. – Przywitał się.
– Możemy zrezygnować z oficjalnego tonu, przecież znamy się od bardzo dawna. – Zmrużył oczy.
– Dobrze, Kathryn. – Odwrócił się od niej. Wpatrywał się prosto w moje oczy, widziałam w nich pojawiające się pożądanie.
– Saro, karnet. – Podała mu go bez żadnego słowa. Wpisał siebie na dwa tańce, a to świadczyło o poważnych zamiarach względem damy. Pierwszy i ostatni. Jeszcze dzisiaj wzbudzą zainteresowanie wszystkich przybyłych. Kathryn czekała, lecz James nie poświęcił jej najmniejszej uwagi. Była delikatnie mówiąc poirytowana, lekki rumieniec zabarwił jej porcelanową cerę, a oczy były pełne nienawiści. Gdy wychodzili na parkiet, miała wrażenie, że wszyscy się im przyglądają.
– Ignorowanie księżnej nie było w dobrym tonie.
– Było, jeżeli skupimy się na zadaniu.
– Przecież...
– Cii, czy to jest ważne?
– Tak, chyba. A nie jest?
– Teraz nie. – Spojrzał jej prosto w oczy.
– Mam ciekawsze myśli. – Spojrzał na jej usta, podniósł oczy, jego demoniczny uśmiech mówił jej wszystko. Przez chwilę wystraszyła się, że pocałuje ją na samym środku sali balowej. Poczuła strach i nadzieję. Zamknęła oczy, jego pocałunki były jak ciepły letni deszcz. Wpierw przeszywa Cię zimny dreszcz, jesteś zaskoczona, nie rozumiesz, co się właśnie stało, gdy nagle zalewa Cię fala ciepła i marzysz, by to uczucie nigdy nie zniknęło. Otworzyła oczy, książę się jej przyglądał. Spojrzała na jego usta, zapraszały ją, wystarczyło tylko przyjąć zaproszenie. Mogliby wyjść do ogrodu, mogła pozwolić ponieść się emocjom, mogła dać się skompromitować. Westchnęła, nie była taka, marzyła o miłości. Po raz kolejny jej serce przeszył dreszcz, jej złe przeczucia nabierały na sile. Odnalazła wzrok księcia, podniósł pytająco brew do góry. Gdy schodzili z parkietu, szukała wzrokiem bezpiecznej przystani. Jej matka stała z księżną Barkley.
– Proszę o odprowadzenie do matki.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Odpowiedział.
Tym razem Kathryn nie pojawiła się, by jej towarzyszyć, odetchnęła z ulgą. Po przeciwnej stronie sali zauważyła Belle. Nareszcie — pomyślała — będą mogły spokojnie porozmawiać.
Nie tak wszystko planował, miał jej towarzyszyć przez prawie cały wieczór. Tak jak się obawiał, Lady Sara, nie była idealną kandydatką, by wprowadzić plan w życie. Niestety, nie miał wyjścia, poszukał wzrokiem Forta, musiał mu pomóc. Wiedział, że ostatnio, mieli zupełnie odmienne zdanie. W końcu chodziło, o jego siostrę. Szczęśliwy zbieg okoliczności tylko mu pomógł.
– James, mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? Chcę zabrać Belle do ogrodu, mam nawet przyzwoitkę, zależy mi jednak na odrobinie prywatności. Nie jesteś najlepszym wyborem, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, mam jednak nadzieję, że zachowasz się, jak przystało na dżentelmena.
– Oczywiście.
– Mam pewien pomysł.
Ruszył za przyjacielem. Sara nie wyglądała na zadowoloną, tymczasem Bella była chodzącą miłością.
– Może chcielibyście dołączyć do nas? Wybieramy się do ogrodu, zobaczyć najnowsze rzeźby gospodarzy. – Zapytał Fort.
– Bardzo chętnie. – Tak, definitywnie, dziewczyna promieniowała miłością.
Spojrzał na Sarę, ruszyła za bratem, niepewnym krokiem.
Początkowo każde z nich milczało.
– Lady — zwrócił się do Sary — widziała już Pani nowy nabytek lady Ashware?
– Nie miałam okazji...
Pociągnął ją w kierunku drzew, chwila zaskoczenia spowodowała utratę równowagi i wylądowali na ziemi. Sara leżała na nim.
– Przepraszam, ja nie chciałam... już wstaję...
– Nie wydaje mi się. – Przewrócił ją na plecy, teraz to on był na górze. Delikatnie dotknął jej ust palcem, miękkie zapraszały go, kusiły. Ugryzła go, poczuł jej język ciepły i wilgotny.
– Niegrzeczna dziewczynka. – Wyciągnął palec, zaznaczył mokrą ścieżkę wzdłuż jej szyi prosto do zagłębienia między piersiami. Wstrzymała oddech, jednak jego ręce przesunęły się wzdłuż jej ciała. Poczuła dotyk na swoich udach, jego ręce delikatnie gładziły jej skórę, przesuwając się powoli ku górze. Czuła narastające napięcie, jej ciało błagało o więcej. Z miłosnego letargu obudziły ją dobiegające z oddali odgłosy. Bez wątpienia ktoś zbliżał się w ich kierunku, książę nawet nie zauważył nadchodzącego niebezpieczeństwa.
– Proszę przestać!
– Nie bój się, nie zrobię nic, czego byś nie pragnęła...
– Mamy towarzystwo, proszę mnie puścić. Ktoś zmierza w naszym kierunku.
– Nic nie słyszę... – zerwał się na równe nogi. – Szybciej, musimy odnaleźć Forta. -Powiedział, podając jej dłoń.
– Czy wyglądam korzystnie?
– Odwróć się. – Polecił.
Pociągnął ją między ścieżkami wprost pod stopy Księżny Berkley. Stało się nieuniknione, została skompromitowana. Czuła uderzenia serca, coraz szybsze, gdy nagle dotarła do niej nienaturalna cisza, miała wrażenie, że przestała oddychać. Księżna w towarzystwie największych plotkar przyglądała się im w ciszy, oczy wyrażały triumfalne zwycięstwo. Oto udało się jej przyłapać ich na gorącym uczynku. Nagle niebiosa wysłuchały jej niemych próśb i zza zakrętu wyszedł Fort razem z Bellą. Od razu połapał się w sytuacji, uśmiechnął się szeroko i zapytał:
– Księżno Berkley, widzę, że już zna Pani radosne nowiny? Jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
– Przepraszam, chyba nie rozumiem. – Wpatrywała się uważnie, uśmiechając lekko.
– Ach, myślałem, że moja siostra przekazała już pani najświeższą plotkę. W obecności mojego najlepszego przyjaciela i mojej siostry poprosiłem tę oto damę o rękę, a ona mnie przyjęła.
– Proszę przyjąć moje gratulacje, cóż to za wspaniała nowina. Wasi, rodzice muszą być zadowoleni takim obrotem sprawy, a Ty mój drogi, kiedy i Tobie będę mogła pogratulować? –Zwróciła się do Jamesa.
– Zapewniam Cię, moja Pani, że na pewno nie ujdzie to księżnej uwagi. Tymczasem musimy przeprosić, mamy ważną nowinę do przekazania. – Ukłonił się nisko.
Po ogłoszeniu radosnej nowiny, na balu nikt nie mówił o niczym innym. Przyszła małżonka Forta promieniała miłością, on sam wpatrywał się w ukochaną, niczym zakochany szczeniak. Widział pełne zadowolenie na twarzy hrabiego i hrabiny. Nic w tym dziwnego, rodzina Isabelli była jedną z najstarszych, a z racji braku męskiego potomka, Fort tylko powiększy swój majątek. Naprawdę chciał by się między nimi ułożyło. Jego wzrok padł na Kathryn, jej piękną twarz wykrzywiał złośliwy uśmiech. Podążył za jej wzrokiem i zobaczył Sarę. Nie wyglądała na zbytnio szczęśliwą, myślał, że się ucieszy ze ślubu przyjaciółki i brata.
Wyglądała tak niewinnie, że na wspomnienie chwil w ogrodzie poczuł wyrzuty sumienia. Fort miał rację, musiał przekonać królową, by wybrała inną kandydatkę. Przyjaźń była dla niego ważniejsza, nawet niż misja Wiktorii. Tym bardziej że Sara nie potrafiła flirtować. Nie podejmowała jego gry. Poczuł dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się i spojrzał prosto w twarz Kathryn.
– Chciałabym z Tobą porozmawiać, na osobności. Może przejdziemy się po ogrodzie?
– Obawiam się, że nie mamy o czym.
– James, wiem, że bardzo Cię zraniłam. Nie miałam nigdy okazji, by wyjaśnić Ci, dlaczego tak się stało. Chcę zrzucić z siebie ten ciężar. Może to nie jest najlepsze miejsce, zapewne przejażdżka konno byłaby lepszym wyborem. Jednakże proszę o krótki spacer.
Zacisnął zęby, podał jej dłoń i poprowadził na balkon, a z niego wprost do ogrodu. Cała sytuacja wywołała w nim wspomnienia. Te samo miejsce, ten sam czas, i tylko oni, młodzi i zakochani. Uwielbiali spacerować po ogrodzie. Pamiętał jej śmiech, rozmowy o planach na przyszłość, i delikatne pocałunki. Był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wpatrywał się w jej oczy i widział w nich miłość, ufał jej bezgranicznie. Zawsze w Kathryn intrygowała go jej inteligencja, gdy rodzice nie widzieli, czytała niepoprawne książki. Doskonale rozumiała, jak działa Izba lordów, znała się na uprawie ziemi. Była idealną kandydatką na żonę. Do tego zawsze miała swoje zdanie, wiedział, że życie z nią będzie pełne niespodzianek. Tak, naprawdę ją kochał. Rozejrzał się po ogrodzie, Kathryn prowadziła ich wprost do małej ukrytej fontanny, ich fontanny. Spojrzał na nią pytająco, odpowiedziała uśmiechem, i chwyciła jego rękę.
– Pamiętasz? Uwielbialiśmy to miejsce, należało tylko do nas. Tu miał miejsce nasz pierwszy pocałunek.
– Kathryn...– zaczął.
– Ci...- zbliżyła się do niego — daj się porwać magii tego miejsca.
Delikatnie nachyliła się, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała. Przyciągnął ją bliżej, jej ciało idealnie pasowało do niego. Poczuł znajomy zapach, smakowała tak samo, jak zapamiętał. Wszystkie wspomnienia do niego wróciły, znowu miał dwadzieścia lat.
Jeszcze tej samej nocy spotkał się z doradcą królewskim. Wszystko odbyło się bez potrzebnych słów. Musiał przyznać, że królowa dokonała idealnego wyboru. Umiejętnie wybierała ludzi, których mogła obdarzyć najwyższym zaufaniem, a Ci byli gotowi oddać za nią życie.
Przekazał list do jej królewskich mości. Poczuł, że wyrzuty sumienia go opuszczają. Koniec maskarady z udziałem Sary odzyska przyjaciela.
Wśród zamieszania wywołanego zaręczynami jej brata, zupełnie zapomniała o ostatnim tańcu, na który nie miała ochoty. Zastanawiała się, jak będzie wyglądać jej życie po ślubie. Zawsze mogła liczyć na przyjaciółkę. Uwielbiała spędzać z nią czas, nigdy nie czuła się samotna. Tymczasem czekała ją wizja samotnych bali, jazdy konnej tylko ze stajennym. Absolutnie nigdy więcej z księciem, czuła, że nic dobrego nie wyniknie z tej znajomości. Nie nadawała się na księżnę, choć to było jej największym marzeniem. Miała nadzieję, że misja szybko się zakończy, a przynajmniej część, w której brała udział. Nie zdążyła jeszcze wstać z łóżka, gdy weszła jej matka. Wiedziała, że jest zadowolona ze zbliżającego się ślubu. Tym razem trzymała w ręce list.
– Dostaliśmy zaproszenie do królowej. Pokojówka zaraz przyszykuje Ci suknię, nie możemy się spóźnić.
– Audiencja jest dzisiaj?
– Widocznie królowa lubi Twoje towarzystwo, może chcę, abyś została jej damą dworu? Byłby to dla nas prawdziwy zaszczyt.
Wiedziała, że matka będzie niepocieszona, zapewne została wezwana w związku z zadaniem, które zostało jej powierzone. Bardzo obawiała się tego spotkania, wiedziała, że nie nadawała się do tej całej maskarady.
Tak samo, jak ostatnim razem wyszła do pokoju dla dam, a za drzwiami sali tronowej już czekał na nią służący. Czy książę też tam będzie? Czy będą musieli bardziej się postarać? Tak bardzo żałowała tego spotkania w parku. Tak bardzo... Nie! Nie będzie się nad sobą użalać. Doskonale wiedziała, co może się wydarzyć. Sama podjęła decyzję i będzie musiała ponieść wszystkie jej konsekwencje. Drzwi komnaty otworzyły się, w środku była sama królowa.
– Moja droga, nadszedł koniec Twojego udziału. Jesteśmy Ci bardzo wdzięczni za pomoc...
Otworzyły się drzwi, książę dołączył do nich.
– Wasza wysokość. – Ukłonił się nisko.
– James, rozumiem, że nie będzie Ci już potrzebna pomoc Lady Sary?
– Nie, Pani.
– Cudownie. – Odwróciła się i wyszła z komnaty. Był to przywilej Królowej, móc odejść w każdej chwili, bez zbędnych pożegnań, i wyjaśnień. Zostali sami, otoczeni nienaturalną ciszą, w tej jednej chwili pragnęła tak samo, jak królowa odejść. Bez zbędnych słów wrócić do sali tronowej.
Spojrzała na księcia. Wpatrywał się w nią, niebieskie oczy nie wyrażały żadnych uczuć, nie wiedziała, co ma powiedzieć, ani czy to do niej należało, by podjąć rozmowę.
– Chyba mogę już odejść?
– Nie jesteś ciekawa, co się wydarzyło?
– Nie.
– Pojawisz się rano w parku?
– Nie mam takich planów.
– A jeżeli to jest zaproszenie?
– Dziękuje, zmuszona jestem odmówić.
– Hmm, to jest polecenie jej królewskiej mości.
– Czyli rozkaz?
Zacisnął zęby, widziała, jak jego twarz przybiera maskę pełną gniewu. Ich spotkanie na pewno nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Niedługo koniec sezonu, ta myśl dodawała jej otuchy. Nie licząc ślubu brata, nie będzie go widywać. Poczuła ukłucie w sercu. Nie była tak do końca pewna, czy serce jej nie pęknie z tęsknoty. Kiedyś kochała swoje wyobrażenie o mężczyźnie, dzisiaj kochała człowieka z krwi i kości. Doskonale go znała, pamiętała wszystkie pocałunki. Nawet gdyby nie było dane im być razem, już na zawsze te chwile pozostaną w jej pamięci. Będzie pielęgnować te wspomnienia, jak najcenniejszy kwiat, który leżał bezpiecznie schowany w jej pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top