Rozdział siódmy

Następnego dnia zjawiła się punktualnie w parku, książę już na nią czekał. Miał zamknięte oczy i słuchał. Przypomniał jej się sam początek znajomości, gdy to ona kazała mu wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Nie wiedziała, co się wydarzyło na balu, co sprawiło koniec misji, a przynajmniej koniec jej udziału. Wiedziała, że celem była kobieta, niebezpieczna kobieta.


– ...dlatego nalegałem na spotkanie. – usłyszała głos księcia. Była tak pogrążona w swoich myślach, nie zauważając Jamesa, że teraz nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

– Możesz, panie powtórzyć?

– Myślisz, że to, co mówię, jest tak mało istotne? Każdy wróg królowej oddałby wszystko by usłyszeć te słowa. Myślałem, że jesteś inna. Mądrzejsza, masz co niecoś w głowie w porównaniu do pozostałych debiutantek. Widocznie się pomyliłem.

– Najwidoczniej.

– Widzę, że nic do Ciebie nie trafia. Spotkałem się z Tobą, by wszystko wyjaśnić, jednak Twoje dziecinne zachowanie pokazuje, że tylko zmarnowałaś mój czas.

– Skończyłeś książę? Mogę już odejść?

– Żałuje, że nikt nie potrafił Cię wychować twardą ręką. Hrabina się starała, jednak brak konsekwencji ze strony hrabiego i Forta doprowadziły do Twojej zuchwałości.

– Gdyby nie moja zuchwałość, nigdy byś panie nie zwrócił na mnie uwagi. Nie wykonałbyś swojej misji.

– Myślisz, że jesteś niezastąpiona? Zamiast Ciebie mógłbym użyć każdej innej debiutantki, żadna by nie odmówiła Wiktorii. Żegnam Lady Saro.

Ruszył koniem przed siebie, nie mógł tak po prostu odjechać, chciała mu zadać jeszcze jedno pytanie. Ruszyła galopem prosto za księciem, gdy tylko usłyszał tętent kopyta, zatrzymał konia.

– Mogę w czymś jeszcze pomóc?

– Dlaczego zniknąłeś podczas balu zaręczynowego mojego brata?

– Nie Twój interes. Nie dość, że zuchwała to jeszcze ciekawska. Czyżbyś była zazdrosna? Kto wie, co robiłem? Kogo tej nocy uszczęśliwiłem?

Wpatrywali się w siebie nawzajem. Chciała wiedzieć, co robił, z kim się spotkał. Czy to była kobieta?

– Słucham. Chcesz znać jej nazwisko?

– Idź do diabła. – Zawróciła konia. Wiedziała, że chciał ją upokorzyć. Widziała to w jego oczach i mogła iść o zakład, że wymieniłby Kathryn. Nie, nie spotkałby się z nią. Złamała mu serce, a książę nigdy nie wybacza, nawet takim pięknością jak księżna Baker.

Skierował swoje kroki prosto do klubu. Miał​ nadzieję nie spotkać tam żadnego ze swoich przyjaciół. Chciał pobyć sam. Marzył o czasach, zanim poznał Sarę. Cholera, gdyby nie jego konna jazda, nigdy by jej nie poznał. A przynajmniej w tej impertynenckiej wersji. Zostałaby mu przedstawiona na balu, w tej swojej szarej i nieciekawej sukience. Nie poświęciłby jej ani minuty dłużej niż byłoby to koniecznie. Może z litości do przyjaciela zatańczyłyby z nią jeden taniec. Na tym ich znajomość by się zakończyła. Zastanawiał się, czy wtedy też użyłaby tego samego przebrania na bal maskowy. No cóż, wtedy na pewno nie uszłaby jego uwadze. Dalej mógłby prowadzić swój rozpustny żywot, gdzieniegdzie spotykając Sarę, choćby z okazji zaręczyn. Cholera jasna. Ślub. Całkowicie o tym zapomniał. Najwidoczniej los chce, by jeszcze mieli okazję do wspólnie spędzonych chwil.

– Winchester.

Spojrzał do góry. Fort wpatrywał się w niego, nie czekając na zaproszenie, dosiadł się do stolika.

– Chciałbym z Tobą porozmawiać.

Jaka siostra, taki brat. – Pomyślał. Milczał, dając mu znak, by mówił.

– Isabella i ja planujemy ślub zaraz po zakończeniu sezonu w mojej posiadłości. Aktualnie trwają tam prace, ale na ślub wszystko powinno być gotowe. Ku załamaniu matki postanowiliśmy mieć cichy ślub poza Londynem. Zarówno Ty, jak i Aleks jesteście oczywiście zaproszeni. Tak się składa, że brakuje mi świadka. Wiem, że ostatnio mieliśmy parę nieporozumień. Może rzeczywiście Ciebie i Sarę nic nie łączy. A przynajmniej mam taką nadzieję.

– Bez obaw. Nic nas nie łączy i nie będzie. Zadanie, jakie miała twoja siostra, zostało wykonane. Nasze częste spotkania to już przeszłość.

– Matka się wścieknie... lecz bardzo mnie to cieszy. Niezmiennie jaki jest stosunek między wami, chciałbym, żebyś został moim świadkiem.

– Będzie to dla mnie prawdziwy zaszczyt. Jesteś dla mnie jak brat. Jesteś moją rodziną.

– Hmm, odnośnie do rodziny. Księżna Berkley wypytuje matkę, jeżeli jesteś tak blisko związany z rodziną, to czy będziesz spędzał z nami święta Bożego Narodzenia. Matka wyśle Ci zaproszenie. Jaka jest Twoja odpowiedź?

– Jakiej oczekujesz?

– To zależy od Ciebie... byłoby miło, gdybyś​ się pojawił. Nie zamierzam Cię jednak do niczego zmuszać.

– Zaproszenie przyjęte. – Uśmiechnął się. W tym roku może znowu poczuje magię świąt? - Pomyślał.

Miał jeszcze parę spraw do załatwienia, gdy wrócił do domu, zauważył wśród stosu zaproszeń pismo Kathryn. Wszystko szło po jego myśli, przynęta chwyciła za haczyk. Miał mieć na oku księżną, a ona miała mu ufać bezgranicznie. Po ostatnim spotkaniu nie miał najmniejszych wątpliwości. Misterny plan królowej zakończył się sukcesem.



Dzisiaj po raz pierwszy miał towarzyszyć Kathryn publicznie. Doskonale wiedział, że najlepszym miejscem będzie do tego teatr. Tak naprawdę mało kto zwracał uwagę na przedstawienie, czy też aktorów. Była to idealna okazja, by dać ludziom powód do plotek. Kathryn liczyła na wielkie wejście, kiedy to wszyscy zwrócą uwagę tylko na ich dwójkę. Stąd zapewne, kazała tyle na siebie czekać. Sprawdził godzinę, przedstawienie właśnie miało się rozpocząć, zaczął niecierpliwie krążyć po salonie. Najbardziej nie lubił spóźnień,Kathryn powinna być już na dole. Rozejrzał się po salonie, odnalazł karafkę z whisky, poczuł jak pali jego przełyk. Ponownie napełnił naczynie, rozsiadł się na skórzanej kanapie, nagle coś zwróciło jego uwagę. Podszedł do kominka, na półce leżał dziennik. Cholera! — zaklął w duchu. Zmarnował tyle czasu na bezsensowne oczekiwania, zamiast sprawdzić zawartość książki. Nasłuchując czy nikt nie zamierza mu przeszkadzać, delikatnie wziął dziennik do ręki. Ostatnia strona zawierała listę osób. Wśród zapisanych nazwisk zauważył także swoje i Sary. Czterdzieści nazwisk, próbował zapamiętać chociaż połowę. Szybkim ruchem przewrócił dziennik na pierwszą stronę, była na niej mapa Londynu z zaznaczonymi miejscami. Usłyszał poruszenie na zewnątrz, odłożył dziennik na swoje miejsce. Dzisiejszej nocy spełnią się wszystkie życzenia Kathryn, tylko po to, by mógł bliżej zapoznać się z dziennikiem.

Nie było ani jednej osoby, która by nie zwróciła uwagi na ich spóźnione wejście. Cichy szmer dało się słyszeć z każdej strony, Kathryn wyglądała na zadowoloną. Przynajmniej, tak było, dopóki nie spojrzała wprost na loże należąca do rodziny Forta. Grymas niezadowolenia, ledwo dostrzegalny, zagościł na jej twarzy. Wiedział, że zamierzała pochwalić się nim — swoją najnowszą zdobyczą — wśród całej śmietanki towarzyskiej. Zapewne jutro ich romans wstrząśnie opinią publiczną. Wszakże mieli kiedyś wziąć ślub i chociaż minęło tyle czasu, każdy pamiętał o tych wydarzeniach. W takich chwilach był bardzo ciekawy, jak zareagowaliby jego rodzice. Czy matka byłaby zadowolona? Wierzyła w miłość, była niepoprawną romantyczką. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, nigdy nie zapomni, jak ojciec się w nią wpatrywał. Doskonale rozumiał, jak powinna wyglądać prawdziwa miłość. Czasami myślał, że istnieje dla niego szansa, że jeszcze pokocha kogoś tak jak jego ojciec matkę. Kto wie, może gdyby niepojawienie się Kathryn, wszystko potoczyłby się inaczej. Zazdrościł Fortowi. Miał rodzinę, był zakochany. Spojrzał na tłum ludzi, trudno było znaleźć małżeństwa zawarte z miłości. Nikogo nie dziwił fakt posiadania kochanek, oczywiście to głównie dżentelmeni je posiadali, ale znał także dużo dam, które lubiły dobrze się zabawić. Sam nie raz skorzystał z takiej propozycji. Spojrzał na Kathryn, wystarczająco długo zaszczycili teatr swoją obecnością, musiał wykonać zadanie.

Wchodząc po schodach z księżną, starał się dokładnie zapamiętać drogę powrotną. Słyszał, jak odwołuje służbę, bardziej nie mogła mu ułatwić zadania. Buduar był przygotowany na ich spotkanie. Butelka szampana czekała na otwarcie. Uśmiechnął się, jak dobrze pamiętał, Kathryn miała słabą głowę. Bogowie dzisiaj mu sprzyjali. Uważnie przyglądał się opadającym na ziemię ubraniom. Gdy została tylko halka, nakazał jej pozostać w tym stroju. Wyglądała jak ucieleśnienie jego marzeń. Delikatna, drobna, całkowite przeciwieństwo Sary. Zadziwił go tor, po którym biegły jego myśli. Skupił całą swoją uwagę na Kathryn, patrzył, jak napełnia kieliszki szampanem. O tak, moja droga, dzisiaj ta butelka będzie pusta.

– Chciałbym z Tobą porozmawiać, nie chcę Cię oszukiwać. Nie wiem, gdzie nas zaprowadzi ta sytuacja. Nie zamierzam nic obiecywać.

– A ja niczego nie oczekuję. Uwielbiam niezależność, jaką daje mi status wdowy. Nie jestem od nikogo zależna, mogę robić to, co chcę i z kim chce.

Zarzuciła mu ręce na szyję. Wpatrywał się w jej niebieskie oczy, jej usta go zapraszały. Nigdy nie zdarzyło się, by odmówił kobiecie. Zawsze czerpał z życia pełnymi garściami. Całował ją, jego ręce dokładnie sprawdzały każdą krągłość na jej ciele. Czuł, jak poddaje się namiętności, odsunął ją delikatnie od siebie.

– Chciałbym rozkoszować się tą chwilą, mamy dla siebie całą noc.

– Tylko noc? – Zapytała zalotnie. – Mam zamiar nie wypuszczać Cię z mojego łoża przez następny tydzień.

Zaśmiał się, nigdy nie zostawał dłużej, niż było to potrzebne. Kathryn opowiadała mu o Francji, nie zważając na pełny kieliszek. James uważnie pilnował, żeby nigdy nie był pusty, widząc zmianę zachowania księżnej, poprowadził ją ku łóżku. Zrzucił z siebie ubranie, gotowy do działania, gdy usłyszał cichy jęk. Kathryn spała, upojona szampanem. Tak, zdecydowanie nie powinna pić.

Po cichu skierował się na dół do salonu, cisza była wręcz namacalna. Odnalazł dziennik i skrupulatnie rozpoczął przepisywanie ważniejszych kartek. Skończywszy pracę, udał się do sypialni, Kathryn nadal spała. Wychodząc, zostawił list.

Następnego dnia nie było osoby czy gazety, która nie mówiłaby o najświeższym romansie. Powinno ja zdziwić, że matka wyjątkowo podczas śniadania nie zamęczała ich plotkami z rubryki towarzyskiej. Zapewne żyłaby w słodkiej niewiedzy, gdyby niespotkanie z Bellą. To ona rzuciła się jej na szyję, mówiąc jak jej przykro.

– Naprawdę, nie mam pojęcia, jak musisz się teraz czuć. Przecież to straszne, zawsze wiedziałam, że istny łajdak z niego. Dobrze robisz, że nie wylewasz łez za nim. Naprawdę nie warto.

– Co? Bella, nie rozumiem, o czym Ty mówisz? Dlaczego miałabym płakać?

– Nie czytałaś dzisiejszej prasy?

– Nie, nigdy nie czytam. Nienawidzę plotek.

– A hrabina? Nic Ci nie mówiła?

– Powiesz mi w końcu, o co Ci chodzi? – Była coraz bardziej zdenerwowana.

– Sara...Ja nie wiem, od czego mam zacząć... tak mi przykro. Wczoraj widziano księcia Winchester w teatrze z kobietą. Zaliczyli spore spóźnienie i wyszli jeszcze przed przerwą. Prawdopodobnie książę został u niej na noc. Nazwali ich romansem tego sezonu.

– Ich?Kogo? Kim jest ta kobieta?

– Księżna Baker. Sara... James ma romans z Kathryn. Podobno już przyjmują zakłady czy skończy się to ślubem. Tajemnicą poliszynela jest, że książę był bardzo zakochany, twierdzą, że stara miłość nie rdzewieje. Sara?

Musiała opanować łzy, które spływały po jej twarzy. Nie mogła uwierzyć, w to, co się wydarzyło. Przecież on jej nie kochał, wiedziała o tym. Misja?! Tak to na pewno była część zadania do wykonania. Po raz kolejny królowa nie miała litości dla swoich poddanych. Przestała płakać, spojrzała na przyjaciółkę i ją uścisnęła.

– Książę to już przeszłość. Nigdy nie bylibyśmy udanym małżeństwem. Nie musisz się o mnie martwić. Powinniśmy się zająć Twoimi przygotowaniami do ślubu.

– Nawet mi nie mów, matka oszalała. Nie mówi się u nas w domu o niczym innym. Cieszę się, że ślub będzie poza sezonem. Nigdy nie lubiłam tych tłumów. Sara, chciałabym, byś została moim świadkiem, tylko... nie wiem jak mam Ci to powiedzieć. — westchnęła ciężko — Fort poprosił Winchestera. W zaistniałej sytuacji zrozumiem, gdy odmówisz.

– Chyba oszalałaś! Oczywiście, że będę twoim świadkiem. Kocham Cię jak siostrę, a teraz będziemy rodziną. Tak się cieszę, że wam się udało. Gdzie zamieszkacie po ślubie?

– Planujemy zamieszkać w sąsiedztwie, także będziemy blisko siebie. Fort już rozpoczął wszystkie niezbędne naprawy. Zaraz po ślubie wyruszamy w podróż poślubną, Fort chce zobaczyć stan naszych ziemi w Szkocji, przy okazji odwiedzimy jego kolegę w Edynburgu. Wracamy do was na święta Bożego Narodzenia.

– Będę tęsknić, wiesz?

– Wiem. – Przytuliły się. – Będę pisać. Obiecuję.

Wchodząc, do sali balowej czuła niepokój. Obawiała się spotkania zarówno z Kathryn, jak i z księciem. Rozglądała się nerwowo po sali, nigdzie ich nie było. Może wybrali inne przyjęcie? Przywitali się z gospodarzami, konwenanse wymagały przywitania się z większością elity. Tym bardziej dziękowała, że nie było księcia i jego najnowszej kochanki. Rozmawiała z innymi debiutantka mi, gdy sala zamarła w ciszy. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, kto się pojawił. Miała ochotę uciec. Poczuła czyjąś rękę, odwróciła się. To była Bella, chciała dodać jej otuchy. Spojrzała przelotnie na Kathryn. Wyglądała olśniewająco, po raz kolejny żałowała swoich strojów. Rozpoczęły się tańce.

– Idą tu. – Usłyszała głos Belli. Starała się utrzymać swoje nerwy na wodzy. Nie chciała pokazać, jak bardzo dotknęła ją ta sytuacja.Niespodziewanie z opresji uratował ją Fort, prowadząc prosto na parkiet. Nigdy w życiu nie była nikomu tak wdzięczna, jak w tej chwili bratu.

– Dziękuje.– Szepnęła.

– Od czego ma się starszych braci? – Puścił do niej oko. Taniec z bratem oddalił tylko konfrontację na później. Po skończonym tańcu, gdy była gotowa spojrzeć im prosto w twarz, do karnetu zaczęli się wpisywać dżentelmeni. Została uratowana. Do czasu poczęstunku miała co robić. Bez wątpienia, była to sprawka Forta. Cieszyła się, że o wszystkim pomyślał. Jednym z jej kolejnych tancerzy był AdamLandsdale — Lord Walsingham. Zauważyła, że książę poprosił Kathryn do tańca. Ustawili się dwie pary za nimi. Z przykrością stwierdziła, że podczas figur jej partnerem zostanie James.

– Miło mi znowu, panią zobaczyć Lady Saro... – Zamilkł, po czym dodał. – Jeśli wolisz, możemy przerwać ten taniec. Widziałem, jak Fort wychodzi na balkon, możemy do niego dołączyć.

– Dziękuje za propozycje. Tylko... jak długo uda mi się uniknąć spotkania? Jeżeli nie dzisiaj, nie teraz, to przy kolejnej nadążającej się okazji na pewno dojdzie do konfrontacji.

– Odważna kobieta z Ciebie, moja droga. – Uśmiechnął się.

Pierwsza wymiana partnerów trwała zaledwie chwilę, dla niej całą wieczność. Była szczęśliwa, że ma na sobie rękawiczki, najbardziej jednak obawiała się kolejnej figury. Tym razem James przyciągnął ją do siebie, patrzyła mu prosto w oczy. Żadne z nich nic nie mówiło. Miała wrażenie, że cała sala balowa przestała istnieć, nienawidziła siebie, za to, że tak na niego reagowała.

– Spotkajmy się. – Wyszeptał.

– Znowu rozkaz, mój panie?

– Jeżeli, nie zamierzasz przystać na moją propozycję, to tak jest to rozkaz.

– Nie masz nade mną takiej władzy. Dziękuję za propozycję, nie skorzystam.

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, właśnie wywołałaby histerię, osuwając się nieżywa na posadzkę. Bóg wysłuchał jej niemych próśb i mogła powrócić do Lorda Walsingham. Zajęta tańcami, przeoczyła moment wyjścia Jamesa i Kathryn. Po zakończonych tańcach zajęła miejsce wśród innych debiutantek, widziała ich współczujące spojrzenia, choć zdarzyło się także parę uśmiechów pełnych złośliwości. Wszyscy oczekiwali zaręczyn, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by Książę poświęcał komuś tyle uwagi. Spojrzała na lady Dianę, uśmiechała się do niej.Odwzajemniła uśmiech. Nigdy nie miały okazji do bliższej znajomości, była ona córka baroneta. Nie obracali się w tych samych kręgach, co skutkowało mniejszą ilością zaproszeń.Wydawała się miła, może mogłaby zostać jej towarzyszką na kolejny sezon. Podeszła bliżej.

– Lady Diano, jak się podoba bal?

– Naprawdę jest cudownie. – Uśmiechnęła się. – Dostajemy tak mało zaproszeń, a ja uwielbiam bale.

– Ja także. Może pójdziemy na spacer?

– Bardzo chętnie.

– Wiem, że nie wypada, ale może będziemy mówić sobie po imieniu? – Zapytała.

– Bardzo się cieszę, Diano. Ja też nie lubię oficjalnego tonu. Opowiedz mi o swojej rodzinie. - Poprosiła.

– Wychowuje nas ojciec, mnie i mojego brata, matka zmarła przy porodzie.

– Tak mi przykro. – Ścisnęła ją za rękę. Zobaczyła łzy w jej oczach.Nie chciałaby się wychowywać bez matki. Hrabina była chłodna, dbała jednak o swoje dzieci.

– Ojciec zamknął się w sobie, zaczął unikać ludzi. Przypomniał sobie dopiero w momencie mojego debiutu, gdy nie zalał nas stos zaproszeń. Próbuje odbudować swoje stare znajomości, liczył na pomoc mojego brata. Niestety jedyne, o czym myśli to hazard i dobra zabawa. Saro, mogę o coś zapytać?

– Słucham. Możesz pytać o wszystko.

– Książę Winchester był Tobą zainteresowany, każdy to widział. Musisz być zrozpaczona jego romansem.

– Nie, nie jestem. – Roześmiała się. – James to przyjaciel rodziny, znamy się od dziecka. Chciał dotrzymać mi towarzystwa w zastępstwie mojego brata. Tym bardziej, gdy był zajęty swoją narzeczoną. Niestety, przez plotki musieliśmy ograniczyć nasze kontakty. Zarówno książę, jak i mój brat obawiali się, że towarzystwo mnie odrzuci.

– Mój ojciec zawsze mi powtarza, by nie słuchać plotek. Wszystkie debiutantki mówią tylko o Tobie.

– Domyśliłam się. Chciałabyś się może wybrać jutro na konną przejażdżkę?

– Naprawdę? Zapraszasz mnie? – Jej twarz się rozjaśniła w uśmiechu.

– Oczywiście. Myślę, że mamy szansę zostać przyjaciółkami. –  Odwzajemniła uśmiech.

Wracając do domu, w powozie panowała grobowa cisza. Wiedziała, że matka nie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy. Już widziała swoją córkę jako duchessę, nie została również damą dworu. Hrabina musiała przełknąć gorzką prawdę. Postawa matki nie była jej na rękę, chciała poprosić o pomoc dla Diany i jej ojca, może powinna poprosić Forta? Matka na pewno mu nie odmówi.

– Saro — zabrzmiał głos hrabiny — po powrocie proszę, byś udała się do gabinetu, chciałam z Tobą porozmawiać.

– Dobrze matko. – Chciała w tej chwili zniknąć. Zapewne obwiniała ją za zaistniałą sytuację, powinna była dać się skompromitować. Wtedy nie byłoby wyjścia i zostałaby Księżną Winchester.

Po dotarciu do domu ojciec wyszedł do ogrodu, matka podążyła za nim.Czekając, próbowała znaleźć słowa wyjaśnienia, nic nie przychodziło jej do głowy. Usłyszała kroki w holu, wyprostowała się i podniosła głowę do góry, przynajmniej zachowa prawidłową postawę.

– Sara... – zaczęła hrabina.

– Matko, to nie moja wina. Książę nigdy nie mówił nic na temat ślubu, nie robił mi żadnych nadziei. Przepraszam, że Cię zawiodłam.-Spuściła głowę, musiała okazać skruchę.

– Dziecko drogie! W życiu bym Cię nie obwiniała. To wszystko wina tej podłej żmii, czarna wdowa tak się powinna nazywać. Od początku wiedziałam, że nic dobrego nie wróży jej powrót, a książę sam nie wie, co właśnie stracił.

– Mogę mieć do Ciebie prośbę, matko? Poznałam dzisiaj bliżej Lady Dianę, córkę baroneta Hartfield. Wiesz, że jej matka umarła przy porodzie? Chciałabym, byś ich do nas zaprosiła i objęła Dianę swoją opieką. Dostają niewiele zaproszeń i...

– Dobrze.

– Naprawdę?Tak bardzo Ci dziękuję! Myślę, że możemy zostać przyjaciółkami. – Uśmiechnęła się.

– Kiedyś przyjaźniłam się z jej matką, Diana jest bardzo do niej podobna. Po śmierci Oliwii, Hartfield zamknął się w sobie, wyprowadził na wieś. Bardzo się cieszę, że będę mogła jej pomóc.

Wyciągnęła papeterie, zapewne pisała zaproszenie.

– Przekaże służbie, by dostarczyli zaproszenie z samego rana.

– Tak bardzo Ci dziękuję. – Ziewnęła. – Jestem już zmęczona, pójdę się położyć.

– Sara, jeszcze jedno pytanie?

– Dlaczego już nie jeździsz konno o poranku? Czy ma to coś wspólnego z Winchesterem?

– Nie, po prostu ostatnio byłam bardzo zmęczona, myślę, że niedługo do nich powrócę. – Cieszy mnie Twoja odpowiedź, wiem, że dawało Ci to mnóstwo radości. Wkrótce wrócimy na wieś. Szczerze nie mogę już się doczekać, to był bardzo wyczerpujący sezon.

Zanim udasz się na wypoczynek, jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa.Księżna Berkley uważa Jamesa za przyjaciela rodziny, jestem zmuszona wysłać mu teraz zaproszenie na święta. Twój brat z nim rozmawiał, książę przyjmie zaproszenie. Fort się naprawdę ucieszył, mam nadzieję, że nie będzie to dla Ciebie zbyt duży ciężar?

– Fort i książę są jak bracia, będzie jego świadkiem, to oczywiste, że jesteśmy skazani na swoje towarzystwo. Czy mogę już odejść?

– Tak, śpij dobrze.

Następnego dnia z niecierpliwością oczekiwała wizyty Diany, wszystko było przygotowane na wizytę gości. Pojawili się w trójkę, nie miała jeszcze okazji poznać jej brata. Gregory był wysokim młodzieńcem o rudych włosach. Popijając herbatę, rozmawiała z Dianą.

– Dziękuje Ci. Naprawdę, nie musiałaś, tego dla mnie robić. – Wyszeptała.

– Cieszę się, że mogłam Ci pomóc. Już nie mogę się doczekać następnego sezonu, obiecuję, że będziemy się świetnie bawić.

– Ojciec powiedział, że będzie chciał was odwiedzić, podobno stosujecie najlepsze metody uprawy.

– To wszystko zasługa Forta. Będziesz dzisiaj na podwieczorku muzycznym u hrabiny Foley?

– Tak, dostaliśmy zaproszenie.

– Chciałbym, byś poznała Belle, na pewno się polubicie.

Po wyjściu gości, rozsiadła się w salonie.

– Często widujesz Gregory'ego?

– Co? Nie, pierwszy raz go zobaczyłam. – Spojrzała na brata.

– Pamiętasz, jak rozmawialiśmy na temat Jamesa? Kazałem Ci uważać? Nie posłuchałaś mnie... Sara, uważaj na niego. Nie ufam mu, zachowywał się bardzo dziwnie. Wolałbym, byś nie przebywała w jego towarzystwie.

– Czy zawsze będziesz to mówił? Za każdym razem, nieważne kogo bym nie poznała, starasz się mnie odseparować od tej osoby. Uważasz, że sama nie jestem w stanie wyrobić sobie opinii? - Krzyknęła wzburzona.

– Nie rozumiesz mnie, zależy mi na Twoim szczęściu...

– Na szczęściu? Dlatego tak chodzę ubrana? Nigdy ani Ty, ani ojciec nie stanęliście po mojej stronie. Wyglądam koszmarnie, nie mogę patrzeć na swoje odbicie. Nie jestem w stanie popełnić błędu, bo nikt nawet na mnie nie spojrzy. Nikt mnie nie zechce...

– Jamesa Twój wygląd nie zniechęcił. – Powiedział z niesmakiem.

– Uwierz mi, że gdyby nie spotkanie w parku, nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi.

– Widocznie za słabo się cenisz. – Wycedził przez zęby.

– Widocznie nie zależy wam na moim szczęściu.

– Chyba postradałaś zmysły. – Krzyknął.

– Masz rację, od teraz będę robić to, na co mam ochotę. – Odwróciła się i wyszła.

Była tak bardzo zła, że dopiero w ostatniej chwili zauważyła księcia.

– Lady Saro, czyżby miała pani problem z równowagą? – Kpiący ton jego głosu, jeszcze bardziej ją rozzłościł.

– Absolutnie, wasza książęca mość. To pan się rozpycha w nie swoim domu. – Wyminęła go i uciekła na górę.

Cholera, chciał rozładować atmosferę, a nie się kłócić.

– Właśnie widziałem się z Twoją siostrą, nie była szczęśliwa.

– Mieliśmy małą sprzeczkę, przejdzie jej. James? Znasz może Gregory'ego? Syna baroneta Hartfield?

– Nie przypominam sobie.

– Hmm. Chciałbym wiedzieć o nim wszystko. Z kim się spotyka? Co robi w wolnym czasie? Jaki ma majątek? Czy nie szuka bogatej dziedziczki...

– Sary?

– Zachowywał się, jakby zobaczył najpiękniejszą damę w Anglii. Słodkie słówka, maślane oczy. Nie ufam mu, nikt tak się nigdy wcześniej wobec niej nie zachowywał. Nie licząc Ciebie. – Dodał kwaśno.

– Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy.

– Też tak myślałem, dopóki nie wskoczyłeś do łóżka Kathryn.

– Psiakrew! To moja sprawa z kim sypiam.

– Doprawdy? Myślałem, że całej socjety – Warknął.

– Wychodzę, nie da się dzisiaj z wami porozumieć.








– Oczekuję raportu jak najszybciej. Chcę wiedzieć wszystko. —Detektyw spojrzał na niego. — Jeszcze dzisiaj moi ludzie się tym zajmą. Czy życzy sobie jego książęca mość, by sprawdzić całą rodzinę?

– Tak. Chcę, też wiedzieć kim są ludzie, z którymi się spotyka.Chciałbym też, by jeden z pana ludzi nie odstępował na krok pewnej damy.

– Czy mamy też sprawdzić ludzi, z którymi się spotyka?

– Nie, chcę tylko wiedzieć, co robi w danej chwili.

– Proszę oczekiwać pierwszych raportów jeszcze dzisiaj.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top