Rozdział pierwszy

Nienawidził wracać pamięcią do tamtego wydarzenia, do przeogromnej pustki i uczucia zmarnowania pracy jego rodziców. Właśnie podczas swoich oświadczyn, ojciec podarował matce niezwykle rzadki gatunek róży*, która kwitnie raz na sześć lat. Kwiat, którym Kathryn rzuciła w niego, mówiąc, że jeszcze jest zbyt młody i naiwny by mógł zostać jej mężem, wspomnienie to już nigdy nie opuści jego myśli. Gdy wściekły wrócił na salę, zastała go przejmująca cisza, oczy wszystkich były skierowane w jego stronę. Jedyne, o czym marzył to uciec jak najszybciej i wtedy właśnie poczuł, że w dłoni nadal trzyma różę, Tą samą, którą dosłownie parę chwil temu odrzuciła. Wypatrzył w tłumie gości miejsce, które zajmowały dziewczynki – przyszłe debiutantki. Podszedł do jednej z nich, chwycił za rękę i obdarował ją. Piwne oczy wpatrywały się w niego z największą uwagą, lecz on już był myślami w zupełnie innym miejscu i czasie. Jego publiczne oświadczyny i oczywiście tak jawne odrzucenie długo nie schodziły z ust największych plotkarek. Nie było dnia w którym, ktoś by o nim nie wspomniał. Tak samo, jak potem opisywano jego ekscesy. Poczuł znajome łaskotanie, nie potrafił zrozumieć, kto wywołuje u niego te odczucia. Spoglądał w okna naprzeciwko parku i był prawie pewny, że ktoś go obserwuje. Była to kolejna rzecz, która nie dawała mu spokoju, powodowała, że jedyne czego pragnął to jak najszybciej uciec od cichego obserwatora, od zaręczyn, od wypadku i wsłuchać się w błogą ciszę drzew. Dzisiaj otwarcie sezonu, nowe debiutantki będą chichotać na każde jego słowo, okrywać się rumieńcem i próbować złowić go na męża. Od pięciu lat wiedział, że prędzej piekło zamarznie, nim znowu pozwoli sobie na głębsze uczucie do jakiejkolwiek kobiety. Choćby nie wiadomo jak pięknej, zabawnej czy posłusznej. Jedyne co przynosi miłość to cierpienie. Oczywiste, że któregoś dnia się ożeni, potrzebował tego samego co każdy arystokrata – dziedzica. A mogła mu go dać tylko żona. Mijał właśnie wjazd do Parku Królów. Jak zwykle o tej porze, był jedyną osobą, która postanowiła wybrać się na przejażdżkę. Nienawidził tłumów i wymuszonych uśmiechów. Kłaniania się matronom i ich córkom, które jedyne co potrafiły to głupio chichotać na każde jego wypowiedziane słowo. Jeszcze gorsze były sawantki, te, które chciały mieć swoje słowo na każdy temat. Próbowały zawsze wyrazić swoje zdanie, czytały same bzdury i wierzyły w to, że mogą zmienić świat. Nagle poczuł się nieswojo, tak jakby ktoś naruszył jego prywatność. Zatrzymał konia i się rozejrzał. Miał wrażenie, jakby park spowiła mgła pełna ciszy i wtedy ją dojrzał. Samotnie tak jak on, galopowała między drzewami. Nie rozumiejąc swojego zachowania, skrył się za okolicznymi drzewami. Kobieta zatrzymała konia i się rozejrzała, miał wrażenie, że czegoś szuka albo kogoś. Jej zachowanie spowodowało, że poczuł dziwny niepokój. Nie miał pojęcia, czy za chwilę będzie świadkiem schadzki kochanków, czy cała sytuacja była tylko dziwnym zbiegiem okoliczności. Gdy tylko zniknęła z jego oczu, wyruszył w dalszą trasę, którą pokonywał w ten sam sposób od lat. Tajemnicza towarzyszka pojawiała się w zasięgu jego wzroku jeszcze parokrotnie. W pewnym momencie przeszedł go dreszcz. Czyżby ona mnie śledziła? – pomyślał książę Winchester. Nie zastanawiając się, postanowił złapać ją na gorącym uczynku. Gdy tylko tajemnicza kobieta minęła jego kryjówkę, ponaglił konia i parę chwil później zagrodził jej drogę.

– Kim jesteś? - Spytał. – I dlaczego mnie śledzisz.

– Musiało się Panu coś pomylić. – Piwne oczy spoglądały pełne rozbawienia. Śmiała się z niego i nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Była ubrana w beżowy strój do konnej jazdy. Niezbyt pasujący do jej czerwonych od zimna policzków i burzy czarnych jak smoła loków. Miał dziwne uczucie, że już gdzieś kiedyś widział identyczne oczy, lecz jego umysł odmawiał współpracy.

– Może wypadałoby się przedstawić? James Aldare, Książę Winchester. – Za każdy razem jego tytuł powodował, że ludzie nabierali pokory.

– Wiem. – Odpowiedziała burza loków. Tego już za wiele. Niewątpliwie była młoda, zapewne któraś z debiutantek. Skoro znała jego imię, znała także jego reputację, a tymczasem, zamiast uciekać w bezpieczne objęcia rodziców, śmiała rozmawiać z nim nie myśląc o żadnych konsekwencjach.

– Chyba nie wiesz. Jestem największym łajdakiem, awanturnikiem i...

– ...bezbożnikiem, jakiego Anglia jeszcze nie widziała? – Do tego była bardzo impertynencka. Musiał przyznać, że już od bardzo dawna nikt go tak nie rozwścieczył. Kiedy zastanawiał się, kim może być nieznajoma, zawróciła konia, i już po chwili nie było po niej żadnego śladu. Jednego był pewien, wyjątkowo od pięciu lat bardzo szczegółowo przyjrzy się tegorocznym debiutantkom, a gdy tylko wśród nich znajdzie się burza loków, nauczy ją szacunku, którym powinna była go obdarzyć. Ponieważ nikt nie będzie z niego drwił. Kathryn była pierwszą i ostatnią osobą, której pozwolił na takie traktowanie. Nigdy więcej nie upadnie tak nisko! Nigdy!

Nie tylko dziwne spotkanie, ale i myśli o nieszczęśliwej miłości sprawiła, że zawrócił konia, by wrócić do swojej posiadłości. Była ona jedną z największych w tej okolicy. Budziła zachwyt wśród elity towarzyskiej. Jego matka, wybrała to miejsce z myślą o dzieciach i wnukach. Tymczasem mieszkał tam zupełnie sam, nie licząc służby. Większość pokoi była niezamieszkana, a on sam używał swojego dawnego pokoju, z którego rozciągał się widok na ogród. Był on zadbany, ale brakowało mu duszy. Miał własny labirynt, fontanny, a nawet małe jezioro, czekające wraz z łódką na chętnych. Jednocześnie, kochał ten dom, i go nienawidził, kto wie, może by się doczekał rodzeństwa. Los wyrównał mu ten brak w postaci dwóch przyjaciół, którzy byli mu jak bracia; jednym z nich był Aleks Landsdale – Lord Walsingham – hulaka i hazardzista w jednym, uwielbiający ryzykowną zabawę. Byli sąsiadami i znali się od dziecka. Pierwsze psoty, które wyprawiali razem, pierwsze skradzione pocałunki wiejskim dziewczętom. Był jego bratem. Któregoś dnia poznali Forta, idealnie wpasował się do ich świata. Aleks tak jak on nie posiadał rodzeństwa, zawsze czuł z nim większą więź. Jego drugi przyjaciel posiadał nie tylko siostrę, ale i liczne kuzynostwo. Zawsze się śmiali z jego opowieści rodzinnych, choć mimo wszystko ogromnie mu zazdrościł. Klub White'a pojawił się przed nim, drugi dom jak zwykli mawiać, nawet sam nie wiedział, że zapuścił się w tę stronę Londynu. Gdy tylko przekroczył próg, od razu poczuł znany dym. Walsingham siedział w ich stałym miejscu, czytając gazetę. Widok przyjaciela wywołał uśmiech na jego twarzy, ten sam od kilkunastu lat. Razem dorastali, to on pokazał mu, że śmierć rodziców to nie koniec, nie pozwalał upijać do nieprzytomności po nieudanych zaręczynach, pokazał mu zupełnie nowy świat. James już nigdy nie był taki sam, nieudane zaręczyny bardzo zmieniły sposób jego bycia. Dał sobie czas na zabawę, hazard i liczne kochanki.

– Co słychać w wielkim świecie? – Zapytał.

– Jak zwykle, Ci biedni czekają na debiut, by złapać bogatą dziedziczkę. Poeci czekają na swoje nowe muzy, a ja czekam na dobre whisky. – Zawsze ten sam, odporny na zmiany przyjaciel.

– W takim razie brakuje Ci jednego, dobrego kompana. – Odpowiedział.

Rozmawiali o sytuacji w Anglii, o tym, kto jest na skraju bankructwa, o swoich interesach i oczywiście kobietach. James nie chciał nic mówić o tajemniczej towarzyszce, postanowił na razie to spotkanie zachować w tajemnicy. Sam nie rozumiał swojego zachowania, możliwe, że to przez zuchwałość dziewczyny. Jednego był pewien, dzisiaj na pewno ją spotka, a wtedy da jej nauczkę, którą zapamięta do końca swojego życia. Wieczorem, tak jak przystało, pojawili się na przyjęciu. Szatańska trójca, taki dostali przydomek, osobiście bardzo im to odpowiadało. Nikt ich nie zaczepiał ani nie próbował wkraść się w łaski. Od samego początku, uważnie przyglądał się tegorocznym debiutantkom. Na pewno tajemnicza towarzyszka się tu pojawi. Nie mógł się doczekać tego spotkania, czuł dreszczyk emocji, który nie tylko zadziwiał go, a wręcz niepokoił.

– Czyżbyś się rozglądał za żoną? – Spytał Adam. Sam nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Cała sytuacja wydawała się absurdalna, gdy nagle ją zobaczył, co prawda włosy miała ciasno splecione, lecz zdradziły ją oczy. Nigdy nie widział takich oczu. Nagle doznał szoku, obok niej był mężczyzna, którego nigdy nie spodziewałby się zobaczyć. Fort stał i właśnie szeptał jej coś na ucho, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.

– Kim jest dama, z którą rozmawia Blackwood? – Zapytał Adama.

– Gdzie? To Sara, jego młodsza siostra. Dzisiaj właśnie debiutuje, mówił, że zamierza dotrzymać jej towarzystwa. – Oczywiście, że pamiętał. Żadne słowa nie docierały już do niego, gdy spokojnym krokiem zmierzał przez salę balową.

Sala wyglądała przepięknie. Tak długo marzyła o tym dniu, odkąd tylko sięgała pamięcią. Damy w przepięknych sukniach, dżentelmeni czekający, by móc usługiwać paniom swego serca, pary wirujące w tańcu przy akompaniamencie muzyki. Była najszczęśliwszą debiutantką na tym przyjęciu. Jej karnet był już prawie cały zapełniony, można było to uznać za sukces, tym bardziej, gdy spoglądała na matkę, ewidentnie była z niej zadowolona. Niesforne włosy miała gładko zaczesane i upięte, do tego sukienka w jej ulubionym kolorze – bladoróżowym. Tak dzisiaj była idealną kandydatką na żonę. Odkąd pamiętała, mama zawsze załamywała ręce nad jej wybrykami, mówiąc, że prawdziwa dama tak się nie zachowuje. Niezaprzeczalnie winny wszystkiemu był jej brat. No i oczywiście ojciec. Pozwalali jej na wszystko. Bitwa na drewniane miecze? Czemu nie? Jazda konna bez siodła? Zawsze! Nie zliczyć ile sukienek potargała, wstążek zgubiła. W końcu matka zaczęła przymykać oko na jej pomysły, pod jednym warunkiem. Koniec tych dziwactw nastąpi wraz z debiutem. Głos Forta przerwał jej przemyślenia.

— Czarna wdowa atakuje — powiedział pokazując na markizę Sutton. – Zaledwie trzydziestoletnia, a już zdążyła pochować czterech mężów. Nowy sezon oznacza czas na łowy.

Zaśmiała się ze słów brata, a matka prychnęła z oburzeniem. Prawie wybuchła śmiechem, gdy zobaczyła ciemną postać zmierzającą w ich kierunku. Rano w parku będąc całkowicie anonimową, pozwoliła sobie na więcej niż kiedykolwiek, a teraz w sali pełnej ludzi, z każdym krokiem księcia czuła jak powoli ogarnia ją panika. Musiała zachować zimną krew nie chciała, by jej rodzina zauważyła jaki efekt wywołuje w niej choćby dźwięk jego imienia. Może nie idzie do nich, może szuka swoich przyjaciół. Uczepiła się tej myśli, która dawała jej choćby najmniejszy cień nadziei, gdy książę zatrzymał się tuż przy jej rodzicach.

– Lord Blackwood, cóż za miłe spotkanie. Lady Blackwood wygląda Pani dzisiaj olśniewająco. Fort – powiedział, kierując się w stronę jej brata. – Czy mógłbyś mnie przedstawić?

– Moja siostra – Sara – a to mój przyjaciel książę Winchester.

Spuściła głowę i dygnęła, wiedziała, że rodzice wpatrują się w każdy jej ruch.

– Poproszę karnet. – Brzmiało to, jak rozkaz, nie miała śmiałości, by powiedzieć chociaż jedno słowo. Gdyby byli sami, nigdy nie pozwoliłaby na taki władczy ton. Po wpisie, książę jakby nigdy nic, odwrócił się i zniknął w tłumie. Nie zdawała sobie sprawy, że cały czas wstrzymywała powietrze. Wiedziała, że będzie musiała w końcu spojrzeć na swoją rodzinę, zarówno matka, jak i ojciec sprawiali wrażenie zdumionych całą sytuacją. Za to Fort wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dosłownie w tym momencie zabrzmiały w jej myślach słowa brata: a to mój przyjaciel. Nigdy, nie wspominał, że zna księcia, a już, tym bardziej że jest jego przyjacielem. Znała jego przyjaciół, przynajmniej tak jej się wydawało. Kiedy spotkali się po raz pierwszy? Jak często się spotykają? Czy książę powie mu, że mieli już przyjemność lub też nieprzyjemność, by się poznać? Przecież jej matka dostanie ataku, gdy tylko się dowie, jak potraktowała go rano. Zanim pogrążyła się w najczarniejszych myślach, rozpoczęły się pierwsze dźwięki orkiestry, uwielbiała tańczyć, a gdy tylko partner okazał się dobrym tancerzem, mogła wirować w takt muzyki przez całą noc. Został już tylko jeden taniec. Ostatni krzyk mody – walc. Książę pojawił się niczym najgorszy koszmar, ukłonił się, a ona podała mu rękę. Nie miała żadnego wyjścia, musiała zmierzyć się z konsekwencjami swojego czynu.

Gdy tylko zabrzmiały pierwsze dźwięki, przyciągnął ją bliżej do siebie. W dziewczynie przed nim nie było nic z tajemniczej towarzyszki, którą poznał w parku. Mógłby nawet powiedzieć, że była jak wszystkie inne debiutantki, mdła, nienagannie ubrania i pełna skromności. Tymczasem wiedział, że prawda jest zupełnie inna, a on zamierzał się dowiedzieć, co kierowało jej zachowaniem. Czy był to po prostu kiepski żart, którym chwaliła się przed przyjaciółkami? Czy też miała wielki plan zostać duchessą? Nie byłaby ani pierwszą, ani ostatnią, która próbowała, dzisiejszej nocy porzuci jakiekolwiek plany małżeńskie. Jeszcze bardziej zmniejszył dystans między ich ciałami, poczuł lekki opór z jej strony. Posłał jej swój najbardziej demoniczny uśmiech.

– Książę się chyba zapomina.

– Książę nigdy się nie zapomina, to inni postępują wbrew jego woli. – Odpowiedział. Spojrzała na niego, piwne oczy wpatrywały się w niego z największą uwagą.

– Może, gdyby książę zachowywał się, jak przystoi, to nie byłoby żadnych niejasności.
– Jednak się pomylił, wyglądała jak każda debiutantka, ale żadna nigdy nie odważyłaby się odezwać do niego w ten sposób.

– W takim razie może porozmawiajmy o naszym poprzednim spotkaniu. Ewidentnie byłem śledziony, a w momencie, gdy została Pani nakryta, próbowała zrobić ze mnie głupka.

– Wypraszam sobie. Postanowiłam wybrać się na przejażdżkę, a to wasza książęca mość na mnie napadł. Rozumiem, że uważa pan park za swój własny?

– Rzadko kiedy mam towarzystwo o tak wczesnej porze. Wnioskując z naszej ostatniej rozmowy, bardzo dobrze mnie znasz.

– Kto by nie znał największego rozpustnika i hulaki w Londynie? Prasa w kółko opisuje każdy skandal, w którym bierze książę udział. – Zabrzmiały ostatnie takty walca. Zarówno taniec, jak i rozmowa zostały zakończone. Nie mógł uwierzyć, jak szybko siostra jego przyjaciela przejęła prowadzenie w ich słownej potyczce. Oczekiwał pełnej skruchy, błagania by nic nie mówił jej bratu, a tymczasem okazała się tak samo bezczelna. Na dzisiejszy dzień miał dosyć wrażeń. Pożegnał się z gospodarzami i udał do klubu. Niedługo musiał czekać, gdy pojawił się Fort, widział, jak walczy sam ze sobą, by zadać mu pytanie.

– Mów przyjacielu, bo widzę, że coś Cię gryzie. – Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek pojawił się na balu debiutantek, mało tego nigdy nie bierzesz udziału w tańcach. Dzisiaj także, oprócz tego jednego, z moją siostrą. Muszę przyznać, że jestem zdziwiony, a także moje obowiązki brata powodują, że muszę zadać Ci pytanie. Jakie masz plany wobec Sary? – James wybuchnął śmiechem. W takiej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak tylko opowiedzieć o ich spotkaniu. Fort słuchał i kiwał głową, nie wydawał się zaskoczony wybrykiem swojej siostry. Psiakrew, dopiero teraz zastanowił się, jak wyglądała cała sytuacja w oczach socjety. Zapewne każdy odebrał to jako zaloty. Mało tego, teraz wszystkie matki panien na wydaniu pomyślą, że szuka żony. Już widział te kolejki chętnych głupiutkich dziewczyn, które liczą na to, że złowią go na męża. Fort milczał jak zaklęty. Zmarszczył czoło i w końcu odpowiedział. – Sara od miesiąca błagała matkę, by pozwoliła jej na poranne przejażdżki. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego właśnie na tej godzinie jej zależy. Argumentowała to mniejszą ilością jeźdźców, że chce w spokoju pomyśleć, sam doradziłem by jej na to pozwolili, tym bardziej że mieszkamy naprzeciwko. Nic złego nie mogło jej się stać, a teraz już sam nie wiem. Może to naprawdę był tylko przypadek. Nigdy nic nie mówiła na Twój temat, doskonale wiesz, że moja matka uwielbia wszelkie plotki. Tyle razy czytała o Twoich wybrykach i nigdy, moja siostra nawet nie zareagowała na dźwięk Twojego imienia. Wiem jedno, Sara pragnie spędzić trochę czasu na balach, wieczorkach muzycznych czy też w teatrze. Nie w głowie jej zamążpójście. Także, nie masz się czego obawiać.

Sara bardzo bała się powrotu do domu, ciągle miała w pamięci wyraz twarzy brata, wiedziała, że będzie chciał z nią porozmawiać. Mało tego, jak tylko książę opuścił bal, Fort także się pożegnał i wyszedł, musi wrócić do domu przed bratem i jak najszybciej położyć się spać. Niestety, matka jak zwykle musiała ze wszystkimi szczegółami opisać gospodyni, jak wielkie wrażenie zrobiły na niej dekoracje i orkiestra. Bardzo żałowała, że Bella już opuściła bal ze swoimi rodzicami, mogłaby się zabrać razem z nimi. W końcu usadowili się w powozie.

– Devyn nie sądzisz, że książę zwrócił uwagę na naszą córkę? Nigdy nie pojawia się na balach, a tymczasem nawet z nią zatańczył. Jako jedyną. Myślę moja droga, że wywarłaś duże wrażenie na księciu, jak się postarasz, kto wie, może zostaniesz księżną.

– A ja uważam, że Fort go poprosił. Nie widzę powodu, dla którego miałby ze mną tańczyć. – Reszta podróży upłynęła na monologu matki i cichym pomrukiwaniom ojca. Jedyne, o czym marzyła to kąpiel i sen, rano musiała być w parku, tak jak zaplanowała. Nie był to koniec atrakcji tej nocy. W salonie czekał na nich Fort. Był bardzo przystojny, wiedziała, że nie jedna panna wzdycha do niego. On sam nie szukał żony, choć wiedziała, że ojciec czeka na kolejnych spadkobierców. Gdy tylko zostali sami, wpatrywał się w nią z napięciem, aż w końcu zadał pytanie, którego się bała.

– Czy pragniesz zostać duchessą Winchester? – Tak bardzo chciała mu powiedzieć, co czuje. Przecież tyle tajemnic mu powierzyła. Wiedziała, że może mu zaufać, jednak tym razem, gdy chodziło o miłość, czuła się niezdolna do wypowiedzenia chociaż jednego słowa.

– Sara, malutka to nie jest mężczyzna dla Ciebie. Uwierz mi, znam go od dawna, potrafi być zimny i ranić jak mało kto. On nie szuka żony, a gdy się ożeni, tylko dla dziedzica. Na pewno nie chciałbym dla Ciebie kogoś takiego, jeśli wyobrażasz go sobie jako romantycznego i kochającego męża, musisz jak najszybciej o nim zapomnieć. Obiecaj mi, że nie zrobisz żadnej głupoty. Obiecaj! – zakończył.

Siedząc samotnie w pokoju, wyciągnęła pamiętnik. Ten, kto liczył na kartki pełne tajemnic i zwierzeń, bardzo by się zdziwił. Strona po stronie była pełna tylko dwóch słów. Księżna Winchester. Gdzieniegdzie tytułowała siebie duchessą. Czy naprawdę oszalała? Nie potrafiła powiedzieć bratu prawdy, czuła gdzieś, wewnątrz siebie, że są sobie pisani. Wszystkie wcześniejsze spotkania nie były tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności, naprawdę wierzyła, że to jest przeznaczenie. Już dawno uknuła misterny plan, który teraz wprowadzała w życie. Po pierwsze, musiała się wyróżniać spośród innych debiutantek. Żadne niewłaściwe zachowanie nie było akceptowane przez towarzystwo, dlatego potrzebowała neutralnego gruntu i tu idealnie wpasował się park. Wszystko szło tak, jak miało być. Spotkanie i zainteresowanie sobą księcia to było najprostsze zadanie. Wystarczyło być trochę złośliwą, trochę bezczelną. Jednak najbardziej obawiała się spotkania na balu, lecz i tu, jej plan okazał się sukcesem. Kolejny krok był jednym z najtrudniejszych. Musi podtrzymać jego zainteresowanie. Bycie bezczelną na dłuższą metę nic jej nie da, postanowiła zostać jego przyjaciółką, a jak każdy wie, przyjaźń od miłości dzieli jeden mały krok.

Od autorki:

* Nie istnieje krzak róży, który zakwita raz na sześć lat. To tylko fikcja literacka autorki, na potrzebę książki. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top