Rozdział dziewiąty
Próbowała spać jak najdłużej. Nie zamierzała tłumaczyć się przed bratem, a tym bardziej przed matką. Fort, ulubieniec matki, zawsze ją o wszystkim informował. Ze smutkiem, przypomniała sobie, że czeka ją niedzielne nabożeństwo. Postanowiła się wymówić bólem głowy, rzadko kiedy chorowała. Liczyła jednak, że matka pozwoli jej pozostać w domu. Wezwała swoją pokojówkę.
– Panienka wzywała? – Tessa, była z nią odkąd pamiętała. Nie raz, pomagała ukryć jej niemądre wybryki przed resztą domowników, szczególnie przed matką.
– Bardzo źle się czuję. Boli mnie głowa, moje ręce są takie ciężkie, nie dam rady się wybrać na mszę.
– O rety! Panienko! Proszę leżeć i odpoczywać. Przyniosę dodatkowe koce, zaparze naparu ziołowowego, i powiadomię matkę panienki.
– Dziękuję, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. – Osunęła się na poduszki. Wiedziała że nie powinna nikogo oszukiwać, ale całe jej życie się skończyło.
Po chwili usłyszała kroki, drzwi się otworzyły. Hrabina i jej brat wkroczyli do sypialni.
– Słyszałam, że źle się czujesz?
– Tak, matko. – Jęknęła. – Wolałabym zostać w domu.
– Naturalnie. Jak tylko wrócę, zajrzę do Ciebie. – Uśmiechnęła się wychodząc.
Fort czekał aż zamkną się drzwi.
– Nie myśl, że nie wiem po co ta cała mistyfikacja. Możesz być z siebie dumna, po tym wszystkim co zrobiłaś, powinnaś mi dziękować. – Spojrzała na niego pytająco.
– Nie zamierzam informować matki. Wiem,że przyjęła pod swoją opiekę siostrę Hartfielda. Cała ta sytuacja mogłaby spowodować zmianę decyzji i pozostawienie jej na pastwę brata. Nawet ja nie jestem tak okrutny. Wiesz? Masz niesamowite szczęście. Nie zastanawiało Ciebie skąd James się tam pojawił? Kim byli jego ludzie? – Odwrócił się i wyszedł, zostawiając ją z pytaniami na które nie znała odpowiedzi. Tak naprawdę, nie miała czasu by zastanowić się co książę robił na zakazanych alejkach. Nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa, jak w tamtym momencie, gdy usłyszała jego głos. Poczuła się bezpieczna, uratowana. A później ją upokorzył. Wstała z łóżka i podeszła do okna. Mieszkali niedaleko opactwa, spokojnie mogli się tam dostać na pieszo. Etykieta wymagała, poruszania się powozem. Patrzyła jak cała jej rodzina wyrusza w drogę, cieszyła się że może pobyć sama. Położyła się z powrotem do łóżka, może uda jej się jeszcze zasnąć. Na wspomnienie nocy, robiło jej się słabo. Nie mogła uwierzyć, że Gregory to wszystko zorganizował. Dlaczego miałby to zrobić? Jaki chciał osiągnąć cel? Nie podejrzewałaby go nawet w tej chwili, gdyby nie książę. To on, w dość brutalny sposób, uzmysłowił jej co tak naprawdę się wydarzyło. Oblała się rumieńcem. Była oburzona, że ośmielił się wymierzyć jej karę. Początkowo, myślała że James żartuje. Dopóki nie poczuła jego ręki. Uderzenia były mocne, przy trzecim popłynęły jej łzy, głównie dlatego że ucierpiała jej duma. Miała nadzieję, że łzy wywołają w nim wyrzuty sumienia. Przypomniała sobie jego dotyk, pieszczotliwy. Tak bardzo tęskniła za jego pocałunkami. Przez chwilę, miała wrażenie że ją pocałuje. Nic takiego się nie wydarzyło. Nienawidziła go i kochała. Mogła oszukiwać matkę, przyjaciółkę i brata. Wmawiać sobie, że nic do niego czuje. Tylko jej serce nie chciało słuchać. Za każdym razem wyrywało się do niego. Nie tylko myślami czy gestami, biło już tylko dla niego. Nigdy nikogo tak nie pokocha.
Widziała swoją przyszłość w ciemnych barwach. Jako stara panna, odda całą swoją miłość dzieciom brata. Miała nadzieję, że będzie jedną z tych ekscentrycznych ciotek a nie zgorzkniałą kobietą, która straciła swoją szanse na szczęście. Poczuła się senna, już prawie zasypiała, gdy usłyszała krzyk tłumu. Wyskoczyła z łóżka, zobaczyła przerażający widok. Ludzie biegali w różnych kierunkach, straż królowej przeszukiwała tłum. Powóz królowej pędził z powrotem do pałacu, musiało stać się coś złego. Pośpiesznie się ubrała, zeszła do holu, czekając na powrót rodziny. Miała wrażenie że każda minuta, trwa w nieskończoność, wreszcie otworzyły się drzwi wejściowe. Hrabina była wyraźnie blada, brat i ojciec wstrząśnięci.
– Co się stało? Matko? – Odwróciła, się do Forta. – Widziałam jak królewska para wraca do pałacu...
– Był kolejny zamach. – Ojciec opierał się o kominek. – Królowej nic się nie stało, na nieszczęście zabójca rozproszył się w tłumie.
Kolejny zamach, jak to jest możliwe? Myślała, że spiskowcy zostali już ujęci. Jej rozmyślania przerwał odgłos butów brata, który kierował się w stronę wyjścia, pobiegła za nim.
– Saro, dokąd się wybierasz? Fort zapewne chce się udać do klubu, co jest zrozumiałe w tej sytuacji.
– Chciałam pojeździć konno, pomyśleć nad losem królowej...
– Nigdzie nie wyjdziesz. Nie słyszałaś co ojciec mówił? Zabójca przyczaił się na ulicach Londynu. Dopóki go nie złapią, możesz zapomniećo koniu.
– Ależ matko! Na pewno nie będzie się ukrywał w parku, Sam pojedzie ze mną. Będę bezpieczna.
– Nie zgadzam się, pozostaniesz w domu. Myślisz, że nie zauważyłam Twoich ostatnich powrotów? Żadna, młoda dama nie wraca o tak nieprzyzwoitych porach, a wczorajszej nocy przekroczyłaś wszelkie granice przyzwoitości.
– Była ze mną. To ja odprowadziłem ją do domu.
– A nie miałeś przypadkiem grać w karty z lordem Walsingham?
– Graliśmy w późniejszych godzinach, matko. Pozwolisz, że potowarzyszę jej podczas dzisiejszej jazdy. – Nie wiedziała, jak ma podziękować bratu za te słowa. – Ze mną będzie bezpieczna.
Obserwowała jak oczy jej matki zwężają się.
– Mogłam się tego spodziewać po Tobie, zawsze dawałeś się namówić na jej szalone pomysły. Będę najszczęśliwsza, gdy Twoja siostra wyjdzie za mąż. Już nie mam siły, głowa mnie boli.
Obserwowali jak matka opuszcza pokój, trzymając się za głowę. Już miała wyjść się przebrać, gdy usłyszała słowa ojca:
– Grałeś w karty przed czy po tym jak wyzwałeś na pojedynek młodego Hartfielda?
-Skąd o tym wiesz?
– Dzisiaj rano był umnie baronet. Przepraszał za syna, błagał byśmy im wybaczyli. Zdaje sobie sprawę, że bez protekcji, jego córka nie ma żadnych szans na zamążpójście. Powinieniem poinformować waszą matkę, wierzę jednak, że jesteś w stanie dbać o dobre imię siostry. Nie chciałbym aby kiedykolwiek została skompromitowana. Nawet, przez księcia Winchester. O co, wiem, wasza matka codziennie prosi Boga. Możecie już odejść. - Skierował swoje kroki do gabinetu.
Była na siebie zła. Jak mogła nie zauważyć wszystkich znaków, na niebie i ziemi. Gregory od samego początku miał jeden plan, a była nim ona. Gdyby tylko powiedziała bratu co się dzieje w jej życiu, nie byłoby tej całej sytuacji. Martwił ją zamach na królową. Jej misja, razem z księciem miała na celu, nie doprowadzenie do takiej sytuacji. Tymczasem zabójca nie spoczął na laurach. Czuła, że całe jej życie to jeden wielki koszmar, z którego nie potrafi się obudzić. Pragnęła być tylko szczęśliwa, i kochana. Być dla kogoś całym światem, może rzeczywiście powinna całkowicie zapomnieć o księciu.
Tym razem nawet park Królów był pełen ludzi, szczególnie żołnierzy. Każdy chciał odnaleźć zamachowca, wkupić się w łaski królowej. Spojrzała na brata, odkąd opuścili dom, milczał. W tej chwili zrozumiała, co powinna zrobić.
– Chciałabym pojechać do pałacu. Do królowej.
– Oszalałaś? Bez zaproszenia, nikt tam się nie dostanie. Wszystkich sprawdzają z tak naprawdę każdy może być podejrzany.
– Wiem, znam przecież etykietę. – Zamkneła oczy, była zmęczona natłokiem myśli w jej głowie. – Myślę, że królowej byłoby miło, gdybyśmy oddali jej cześć. – Wyprostowała się. – Nie, zapomnij co mówiłam. Wracajmy do domu.
Zawróciła konia, Fort stał w miejscu, wpatrywał się w widniejący na horyzoncie pałac.
– Wiesz, może maszbrację. Matka by się ucieszyła z Twojego pomysłu, wreszcie postępowanie godne młodej damy. Oddając honory, zapewne nie wystawiała byś się na utratę godności i cnoty. U królowej nie będzie nikogo reputacji Gregorego. – Spojrzał na nią. – Zastanawia mnie, jak będzie wyglądał Twój kolejny sezon. Kto będzię pilnował byś nie popełniała głupot? Muszę powiedzieć matce, by jak najszybciej wydała Cię za mąż. Zgłosiło się paru kandydatów...
– Żaden z nich nigdy nie będzie...
– Kim? Jamesem?
– Fort, proszę Cię...
– Nadal nic nie rozumiesz? – Westchnął. – Kathryn była, jest i zawsze będzie jego największą miłością. Jego jedyną miłością. Tak, złamała mu serce, wyszła za innego, ale to nic nie zmienia. Uczuć nie da się wyłączyć. Jesteś jeszcze młodziutka, kiedyś spotkasz tego jedynego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top