Rozdzial piąty

Dzień po balu, tak jak przypuszczała, księżna Baker postanowiła ich odwiedzić. Zazwyczaj, wylewna w swoich uczuciach hrabina, tym razem była oziębła. Doskonale rozumiała, że Kathryn, mogła stać na przeszkodzie jej planom. Nie chciała by Winchester znowu zainteresował się wdową.
– Droga hrabino, tak bardzo się cieszę, że zechciałaś mnie przyjąć. Dopiero co wróciłam do stolicy i czuję się bardzo samotna. Tak myślałam, czy Twoja córka nie mogłaby zostać moją towarzyszką. Wprowadzić mnie w życie towarzyskie.
– Obawiam się, że jest to niemożliwe. Sara dopiero debiutuje, wszędzie pojawia się razem ze mną. Nie przystoi, by młoda panna, pokazywała się sama w towarzystwie. Niestety muszę odmówić. – Księżna nie wyglądała na zadowoloną.
– Mam nadzieję, że w takim razie mogę liczyć na pani pomoc?
– Oczywiście moja droga.
– Nie jest to główny powód, dlaczego tu przybyłam. Bardzo ciężko mi o tym mówić. Jednak Sara jest jeszcze taka młodziutka, nie chciałabym, by cierpiała tak jak ja. Muszę ostrzec Twoją córkę, hrabino, przed księciem Winchester. Nie wydaje mi się, by był, najlepszym towarzystwem dla debiutantki, wszakże ma bardzo złą opinię.
– Obawiam się droga Kathryn, pozwolisz, że będę tak do Ciebie mówić, że nie mamy powodów, by się zamartwiać. James jest bardzo dobrym przyjacielem mojego syna, zna Sarę od małego. Oczywiście dziękujemy za troskę. Może spróbuje pani ciasta?
Matka poradziła sobie wyśmienicie. Księżna Baker była niemile zdziwiona, po raz pierwszy w życiu była wdzięczna matce za pomoc.

Podczas obiadu, rozmawiali o balu maskowym. Matka uważała, że w tym roku, był wyjątkowo udany, i bardzo trudno było zgadnąć, kto kryje się pod przebraniem.
– A które stroje najbardziej wam się podobały?
– Gdybyśmy byli w towarzystwie odpowiedziałabym, że królewskiej pary. Jednakże uważam Saro, że Twoje przebranie było najlepsze, nie poznałam Cię.
– Dziękuje matko. Mnie się podobało przebranie Belli — popatrzyła na brata — niestety nie potrafiłam jej odnaleźć w tłumie gości. Uśmiechnęła się.
– Winchester. Jego przebranie było najlepsze — uśmiechnął się do niej — nie uważasz siostrzyczko.
– Całkowicie się zawiodłam na księciu, nawet bym powiedziała, że wyglądał tak jak zawsze. - Wtrąciła Hrabina.
– Mówiłem o jego pierwszym przebraniu, zanim je zmienił. – Jej serce przyspieszyło, nie mogła to być prawda.
– Był przebrany za mnicha. – Kontynuował Fort — Wielka szkoda, że nie miałyście okazji go zobaczyć.
– Dlaczego się przebrał? – Spytała.
– Dokładnie nie wiem, chyba miał małe problemy ze strojem. Przestała słuchać, o czym rozmawiają, nie mogła w to uwierzyć. Tak, jak tego pragnęła, jej pierwszy pocałunek należał do księcia. Był to, kolejny dowód na to, że są sobie przeznaczeni. Och nie, co James musiał sobie o niej pomyśleć. Pocałowała obcego mężczyznę na balkonie, a potem bawiła się w jego towarzystwie. Było jej wstyd, za to, że tak szybko mu się poddała, lecz teraz rozumiała. Jej ciało i dusza wiedziały, co robią. Ciągnęła ją do niego niewidzialna siła, nawet gdy był w przebraniu. Cała sytuacja dodała jej odwagi, skoro książę wiedział, kogo całuje, to musiała zacząć działać. Jutro ponownie wybierze się na poranną przejażdżkę, musiała jeszcze tylko wydać polecenia Samuelowi. Zamierzała zostać z księciem sama, tak żeby nikt im nie przeszkadzał.

Przez całą noc nie potrafiła zmrużyć oka, nadal nie wiedziała jak zacząć rozmowę z księciem. Czy powinna mu powiedzieć, że wie o wszystkim? Czy może powinna być bardziej śmiała? Zacząć flirtować, może nawet go uwieść?
Stajenny już na nią czekał, gdy wychodziła z domu.
– Sam, pamiętasz, co wczoraj ustaliliśmy?
– Tak panienko, mam tylko nadzieję, że nie przysporzy to panience problemu.
– Proszę się o mnie nie martwić. Całe spotkanie nie zajmie mi dużo czasu.
Stanęła przy bramie wjazdowej. Czas mijał, bała się, że książę się nie pojawi. Nagle, usłyszała tętent kopyt. James był zaskoczony jej obecnością.
– Moja droga, już myślałem, że nigdy więcej nie będziesz mi towarzyszyć. –  Rozejrzał się. – Gdzie jest stajenny?
– Czeka na moje każde wezwanie — wskazała głową Samuela.
– Doskonale, służę moim towarzystwem.
Z każdą chwilą była coraz bardziej zdenerwowana. Nie mogła uwierzyć, że wpadła, na aż tak głupi pomysł. Po chwili jej koń poniósł, galopując prosto przed siebie, wszystko dzięki działaniom stajennego, wprost do miejsca przeznaczenia. Tak jak planowała.

Aisza uspokoiła się, widząc mały staw, doskonale wiedziała, że tak będzie. Po chwili, na polanę dotarł James, zeskoczył z konia i wyciągnął do niej ręce. Pozwoliła sobie pomóc.
– Nic ci nie jest?
– Nie... tak. – Spojrzał na nią z troską.
– Znaczy się... Chciałam z Tobą porozmawiać i widocznie musiałam spłoszyć konia. – Jego wzrok się wyostrzył, wyglądał jak jastrząb gotowy do ataku. Nie zważając na jego milczenie, powiedziała:
– Szukam kogoś, dżentelmena. – Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– Rozumiem, że muszę go znać, skoro postanowiłaś mi to wyznać.
– Nie sądzę, wasza wysokość. Muszę to komuś wyznać, a boję się, że Fort mnie nie zrozumie. Spotkałam kogoś, kto odmienił moje życie. Najgorsze, jest jednak to, że nie wiem, kim jest. Tylko Ty, możesz mi pomóc. – Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
– Jestem ciekaw, jak miałbym to zrobić?
– Poznałeś panie listę gości na balu maskowym? Szukam jednego z nich. Miał na sobie strój mnicha.
– Skąd pewność, że wiem, kto się za nim krył? Dostałem listę gości, a nie kostiumów.
– Och, to znaczy, że już nigdy go nie odnajdę? Jestem taka niepocieszona. – Postawiła wszystko na jedną kartę i rzuciła się w jego ramiona. Były tak samo silne, jak zapamiętała. Czuła bicie jego serca, wdychała jego zapach. James, nie odsunął jej od siebie, trzymał ją tak jak w jej marzeniach. Cokolwiek by się nie wydarzyło, warto było zaryzykować, dla tej właśnie chwili.

Obecność Sary zaskoczyła go, uważał, że już nigdy nie będzie mu towarzyszyć. Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, gdy nagle straciła panowanie nad koniem. Mógłby przysiąść, że brał w tym udział ktoś trzeci. Pogoń za nią, doprowadziła go nad polanę. Cała ta sytuacja wydawała się dziwnym zbiegiem okoliczności, aż za bardzo dziwnym. Gdy Sara rozpoczęła swoją opowieść, od razu wiedział, że nie mówi całej prawdy, każdy najmniejszy gest świadczył o tym, że nie jest z nim tak do końca szczera. Słuchał o tajemniczym mnichu i wiedział, że obydwoje doskonale zdają sobie sprawę, kto nim był. Prowadziła z nim grę, nie był zbytnio zdziwiony, gdy rzuciła się wprost w jego objęcia. Postanowił dać jej nauczkę, taką, której nigdy nie zapomni. Przyparł ją do drzewa i zawładnął jej ustami. Jęknęła cicho, na pewno nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Jego ręce, sprawnie odnalazły wstążki sukni, dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, że igra z samym diabłem. Kiedy dotknął jej piersi, poczuł pierwszy opór z jej strony, wiedział jednak jak sobie z nim poradzić. Umiał dawać rozkosz, a Lady Sara miała się wkrótce o tym przekonać.

Całował ją z całą wściekłością, jaką czuł, najbardziej na świecie nienawidził tanich sztuczek. Wypadek z koniem, ckliwa historyjka, myślał, że Sara jest zupełnie inna, teraz wiedział, że jest tak samo niebezpieczna, jak każda kobieta. W tej chwili nie różniła się zbytnio od Kathryn, każda z nich próbowała go zmanipulować. Wsunął swoje kolano pomiędzy jej nogi, oderwał się od jej ust, kierując swoje pocałunki na szyję, a z niej wprost do jej piersi. Gdy tylko zamknął usta na czekającym na niego sutku, poczuł kolejną próbę uwolnienia się. Przytrzymał ją jeszcze mocniej. Delikatnie drażnił się z nią, żeby po chwili przyspieszyć tempo. Poczuł jej urywany oddech, z ust zaczęły wydobywać się jęki. Tego właśnie pragnął, by całkowicie zatraciła się pod jego dotykiem. Usłyszał głosy i stukot kopyt.
– Ubierz się. – Puścił ją wolno. – Będziemy mieć towarzystwo. Zniknęła za drzewem.
– Książę, czy mogę prosić o pomoc. Nie poradzę sobie sama.
– Odwróć się. – Rozkazał. Udało mu się doprowadzić suknie do porządku, gdy na polanę wjechał jej stajenny, wyglądał na zaniepokojonego.
– Na mnie już pora, jest już Pani pod opieką. Żegnam. – Odwrócił się i zniknął między drzewami. Był zły sam na siebie, został sprowokowany. Był ciekaw, czy wiedziała od samego początku już na balkonie, czy dowiedziała się od kogoś innego. Jednego był pewien Sara dostała dzisiaj bolesną nauczkę, wszakże nie ma nic gorszego niż pozostawienie kogoś tuż nad krawędzią. W tym przypadku, rozkoszy.

Była wstrząśnięta, nie tak wyobrażała sobie ich spotkanie, dotąd czuła dotyk jego rąk, jego ust. Gdyby ktoś ich nakrył, byłaby całkowicie skompromitowana, dobrze, że Samuel zdążył. Zza drzew wyłoniła się grupka dam i dżentelmenów, zauważyła wśród nich zarówno Kathryn, jak i księżnę Berkley. Spojrzała na stajennego, był przerażony, miała tylko nadzieję, że nie wspomni o tym incydencie nikomu, a zwłaszcza Fortowi. Wybrała okrężną drogę do domu, nie chciała się spotkać z nowo przybyłym towarzystwem. Zsiadając z konia, zauważyła brata, tylko spotkania z nim jej brakowało.
– Widzę, że jazda konno się udała?
– Słucham?
– Jesteś cała zaróżowiona, spotkałaś Jamesa?
– Nie! Tak, to znaczy wpadliśmy na siebie, ale nie rozmawialiśmy za dużo. – Spojrzała na stajennego. – Wybacz, idę na śniadanie. Przyłączysz się?
– Niestety nie, muszę załatwić parę spraw. Zobaczymy się wieczorem, na balu.
Wcale nie była głodna, miała nadzieję, że brat jest zajęty i zostawi ją w spokoju. Bardzo nie chciała iść na dzisiejszy bal, matka na pewno nie zrozumie, było jej tak wstyd. Nie wiedziała, jak ma spojrzeć księciu prosto w oczy, popełniła błąd. Jedyne, co jej przynosiło ukojenie, była myśl, że już wkrótce koniec sezonu. Musiała przetrwać jeszcze tylko parę tygodni. I unikać księcia.
– Matko — zaczęła podczas obiadu — uważam, że, opieka Forta, jest już zbędna. Nie musi nam towarzyszyć podczas wszystkich przyjęć.
– Przecież to dla mnie żaden problem. Nawet odnajduje w nich pewną przyjemność.
Ach, zapomniała o potajemnych spotkaniach jej brata. Oczywiste, że będzie chciał być tam, gdzie ona i Bella.
– Mam dla was wspaniałą wiadomość, zostaliśmy zaproszeni do królowej. Wybieramy się jutro, mam nadzieję, że każde z was wie jak się zachować.

W drodze do pałacu rozmyślała nad wczorajszym wieczorem. Bella i Fort w dziwnych okolicznościach zniknęli, zapewne byli razem. Książę się nie pojawił. Za to zbyt dużo uwagi poświęcała jej księżna Baker. Po każdym tańcu wracała do jej boku, przyjęła propozycję matki i trzymała się blisko. Wypadała przy niej blado, Kathryn była nowym objawieniem sezonu. Każdy chciał się ogrzać w jej blasku, oprócz niej. Nigdy wcześniej nie była w pałacu. Przepych i jego rozmiar peszyły ją. Zostali zaanonsowani, sala była pełna dam dworów i ministrów. Oprócz nich przebywali także zaproszeni na audiencje goście. Ukłonili się królowej, po czym dyplomatycznie odsunęli się na bok. To Wiktoria, wzywała do siebie poddanych.
– Saro, podejdź do mnie. – Usłyszała, gdy spojrzała w kierunku królowej przeraziła się. Obok jej tronu stał Książę Winchester. Nie miała wyboru, musiała podejść, ukłoniła się i czekała na dalsze polecenia.
– Podejdź bliżej moje dziecko. – Zrobiła dwa kroki do przodu. – Jeszcze bliżej.
Wtedy zrozumiała, że królowa oczekiwała jej w tym samym miejscu co księcia. Stała przy nim, wpatrując się w czerwony dywan. Musiała przyznać, że był​ okazały.
– Proszę zachowywać się naturalnie. – Powiedział zniecierpliwiony James.
Podniosła oczy i spojrzała prosto w oczy królowej. Uśmiechała się, mogłaby nawet rzecz, że śmiała się z niej.
– Saro, nie bez powodu wezwałam tu Ciebie i Winchestera. Czasem lubię zajmować się sprawami poddanych. Książę niejednokrotnie bardzo mi pomógł, rozumiem, że mogę liczyć także na Ciebie.
– Tak jest wasza wysokość.
– Wspaniale. Chciałabym z wami porozmawiać na osobności, tylko tak by nie wzbudzić podejrzeń. Najpierw Ty, Saro, udasz się do pokoju dla dam. Jednak tuż za salą będzie czekał na Ciebie służący, masz pójść za nim. Będziesz tam czekać na nasze towarzystwo.
– Jak rozkazujesz, Pani.
Była przerażona tym, czego oczekiwała od niej królowa, a obecność księcia wcale nie dodawała jej otuchy. Po określonym czasie udała się do pokoju dam, matka nie była zadowolona. Nie rozumiała, jak może opuszczać salę, na której znajdowała się królowa. Tak jak została poinformowana, służący już czekał. Została poprowadzona krętymi schodami do niewielkiego pokoju, był on zupełnie pusty. Po pewnym czasie usłyszała kroki. Królowa zaczęła swoją przemowę:
– Jesteś wśród arystokracji osoba, której nie ufam, wiem, że ma pewien słaby punkt i znajduje się w tym pokoju. Jest nim Winchester. Książę już zna cały plan, zostajesz tylko Ty, moja droga. Musisz pozwolić na adorację, niewinny flirt i czynnie brać w nim udział. Rozmawiać bardzo dużo na temat księcia. Każdy ma o tym wiedzieć. To wszystko, co powinnaś wiedzieć. Książę podpowie Ci jak działać. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.
– Dobrze wasza królewska mość.
Była przerażona, nie tego oczekiwała, nie wiedziała, jak ma się zachować. Miała udawać zainteresowanie księciem, gdy był jedyną osobą, która tak naprawdę pragnęła.

– Nie wydaje mi się, królowo, by był to najlepszy wybór. Obawiam się, że Kathryn nie będzie w niej widzieć najmniejszego zagrożenia.
– Widać, mój drogi, jak mało wiesz o kobietach. Każdy, kto nie jest ślepy, wie jak zmiana uczesania czy garderoby odmieniłaby Lady Sarę. Kathryn też to wie. Moje źródła podają, że wasze zachowanie na balu maskowym, nie uszły jej uwadze. Mało tego, zdążyła już odwiedzić hrabinę w domu. Przy każdej sposobności, nie odstępuje Lady Sary ani na krok. Jest ona idealną kandydatką.
– Twój wybór, Pani, jest moim rozkazem.

Jeszcze przed dzisiejszym balem musiał pomówić z Sarą. Prosto od królowej zajechał do hrabiego. Cała rodzina przebywała w ogrodzie. Ukłonił się przed hrabiną, porozmawiał chwilę z jej mężem.
– Fort, chciałbym z Tobą porozmawiać. – Gdy tylko oddalili się, powiedział:
– Chciałbym porozmawiać z Twoją siostrą.
– Miałem się nie wtrącać, ale w co ty pogrywasz?
– Mam rozkaz samej królowej, Fort wyjaśnię Ci później. Teraz muszę porozmawiać z Twoją siostrą. Sami, bez świadków. Jesteś w stanie mi to zagwarantować?
Nic nie odpowiedział, odwołał służbę, po czym wskazał miejsce pobytu siostry. Zajmowała się swoim koniem. Miała na sobie prostą sukienkę, wyglądała tak różnie od dziewczyny z sali balowej. Stał i się jej przyglądał. Nie był zbytnio przekonany co do planu Wiktorii, tym bardziej że królowa w ogóle nie wzięła pod uwagę uczuć młodej dziewczyny. Nie chciał by się w nim zakochała. Doskonale wiedział, co musi uczynić, jeszcze przed końcem tego sezonu Lady Sara go znienawidzi. Podszedł bliżej, odwróciła się. Wpatrywała się w niego.
– Książę...
– Saro... – Otworzyła szerzej oczy.
– Może, wyjdziemy do ogrodu — przesunęła się w stronę wyjścia — tam porozmawiamy.
– Potem. – Uśmiechnął się. – Jak dobrze, że jesteśmy tu sami. Nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Podszedł bliżej. Próbowała uciec, nie dał jej tej możliwości.
–Jak pamięć mnie nie myli, mamy sprawę do skończenia. – Wyszeptał do jej ucha.
–Proszę...
– Spełnię Twoje wszystkie prośby, jeszcze dzisiaj. – Delikatnie ugryzł ją w ucho. – Teraz.
Zaczął całować jej szyję, delikatnie nie spieszył się nigdzie. Jego ręce powoli rozpinały sukienkę, usta schodziły coraz niżej. Uwolnił jej piersi, drażnił je ustami, przygryzał. Wszedł między jej uda, ubrania w niczym mu nie przeszkadzały. Delikatnie naparł biodrami, jego palce kreśliły kółka, delikatnie drażniąc sutki. Całował ją, z każdym ruchem języka, przyspieszał tempa. Jego ręka oderwała się od piersi i odnalazła najbardziej czułe miejsce. Rozpoczął ostatnią drogę ku jej rozkoszy, była cudownie miękka. Wsunął w nią jeden palec, nie przestawał pieścić jej kobiecości. Wiedział, że niewiele brakuje jej do spełnienia.
– Proszę. –  Wyszeptała.
– Powtórz. – Spowalniał swoje ruchy.
–Proszę. – Należała do niego.
– Czego pragniesz?
– Wszystkiego. Proszę. – Jęknęła.
– Grzeczna dziewczynka. – Zabrał ją na samo dno rozkoszy, gdy rozbrzmiał ostatni krzyk, przytrzymał ją. Oparła się na nim, gładził jej włosy, nagle usłyszał podniesiony głosy. Jeden z nich należał do Forta, drugi do hrabiego. Pociągnął Sarę na ziemię. Po chwili do stajni weszło dwóch mężczyzn.
– Nie ma ich tu.
– Przed chwilą byli, może spacerują po ogrodzie. – Odpowiedział Fort.
– Jak mogłeś zostawić własną siostrę z księciem. Znasz jego reputację, wiem, że wasza matka, pragnie, by wszedł do rodziny. Jednak do nas należy, by ją chronić przed takimi ludźmi. Nie zrozum mnie źle, lubię Winchestera, ale nie wiem, czy nadaje się na męża dla Sary.
– Nic między nimi nie ma. Ręczę za Jamesa.
– Obyś miał rację. – Opuścili stajnie.
Spojrzał na Sarę, wyglądała strasznie. Niekompletnie ubrana, zaróżowione policzki, słoma we włosach.
–Wstań, doprowadzę Cię do porządku. Królowa oczekuje od nas takiej właśnie zażyłości.
– Wiem. – Odpowiedziała. Spojrzał na nią, wyglądała zdecydowanie lepiej.
– Do zobaczenia na balu, milady. – Zniknął, zostawiając ją samą.

Ledwo przybył do domu, gdy odwiedził go Fort. Wolałby nikomu nic nie wyjawiać, królowa liczyła na niego, jednak wzrok przyjaciela zmusił go do wyznania.
–Będę zalecał się do niej. – Rzekł, patrząc mu prosto w oczy. – Każdy będzie to widzieć. Od dzisiaj dostarczymy rozrywki arystokracji. Będą o nas plotkować, przyjmować zakłady.
– Nie wyrażam zgody. – Był niewzruszony
– Rozkaz królowej. Twoja siostra ma misję do wypełnienia.
– W Twoim łożu? Czy nadal twierdzisz, że zachowasz się, jak nakazuje honor? Ożenisz się z nią?
–Nigdy nie dojdzie do kompromitacji, możesz spać spokojnie. Kiedy można spodziewać się zaręczyn? – zmienił temat.
– Nie rozmawiamy o mnie. Masz wpływy u królowej, możesz jej podsunąć inną kandydatkę. Twoje zdanie się liczy. -Spojrzał na niego z nienawiścią. – Ty nie chcesz innej, prawda? Możesz zrobić z nią, co tylko zechcesz, w końcu masz na to przyzwolenie. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
– Uspokój się. Próbowałem przekonać Wiktorię, na nic się to zdało.
– Widocznie za słabo. Niedobrze mi się robi, kiedy na Ciebie patrzę.
Cholera jasna — pomyślał. Nie tego chciał. Zamknął oczy, mógłby się z nią ożenić. I tak kiedyś musiał, więc dlaczego miałaby to nie być Sara. Była zabawna, ulegała namiętności. Tylko, czy zgodziłaby się na życie bez miłości?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top