Rozdzial czwarty

Wyczekiwała wizyty księcia, obawiała się tego spotkania. Fort także nie potrafił znaleźć sobie miejsca, tylko matka wyglądała na szczęśliwą. Dokładnie o godzinie dwunastej, Winchester się pojawił. Z należytymi honorami powitał jej matkę, brata, a na koniec ujął jej dłoń i powiedział:
– Saro, jak zawsze wygląda pani olśniewająco.
– Postanowiłem złożyć państwu wizytę, ponieważ, księżna Berkley uważa, że traktuje was jak rodzinę. Dlatego, dla całego towarzystwa, moje kontakty z Sarą nie są niczym szczególnym, o ile posiadam aprobatę hrabiny. – Ukłonił się matce. – Chciałbym, by każdy odbierał naszą znajomość jako coś oczywistego. Absolutnie zamierzam przestrzegać etykiety i bardzo przepraszam za całą zaistniałą sytuację z Królową. Od siebie, mogę dodać tylko tyle, że Wiktoria jest zachwycona Sarą. Najprawdopodobniej, w najbliższych tygodniach, otrzymają państwo zaproszenie na audiencje do królowej. Pozwoli hrabina, że zabiorę lady Sarę na krótki spacer po ogrodzie? – Matka nie mogła pozwolić sobie na odmowę. Spacerując, pomiędzy rabatami, zastanawiała się, co książę ma jej do przekazania.
– Rozumiem moja droga, że moja wizyta była dzisiaj zupełnie niepotrzebna.
– Na jakiej podstawie książę tak uważa.
– James — poprawił ją — hrabina patrzyła na mnie przychylnym wzrokiem. Mało tego, wydaje mi się, że także Fort poszedł po rozum do głowy.
– Może zrozumieli, że tak naprawdę nic nas nie łączy. Poza tym wizyta na dworze królewskim jest w stanie wynagrodzić matce nawet największą plotkę na mój temat.
– Za niedługo odbędzie się bal maskowy, królewska para będzie na nim obecna. Możesz być pewna, że królowa będzie chciała byś jej potowarzyszyła.
– Dziękuję za ostrzeżenie. – Roześmiała się.
– Widzę, że humor Ci dzisiaj dopisuje.
Nie potrafiła go rozgryźć, może Fort miał rację i książę tylko bawił się jej uczuciami.
– Bardzo mi przykro, jednakże będę zmuszona się oddalić. Nie wypada, by tak długo przebywać samemu z dżentelmenem. Nawet z samym księciem.
Do końca dnia matka mówiła tylko o audiencji u królowej. Miała nadzieję, że książę nie pomylił się w swojej ocenie, i naprawdę dostaną zaproszenie.

Nadszedł tak długo wyczekiwany przez nią bal maskowy. Jej przepiękna suknia czekała na nią, dzisiaj będzie sobą, zawsze może uciec przed ściągnięciem masek. Przebrała się za Tytanie — królową elfów. Nie mogło być inaczej, uwielbiała Szekspira. Suknia była złota, zwiewna miała się układać jak pył na jej ciele. Postanowiła rozpuścić swoje loki. Maska także była koloru złotego, uważała, że jej strój jest przepiękny, a delikatne skrzydła tylko nadawały jej lekkości. Na bal, wybierała się z Bellą, rodzice mieli pojawić się wcześniej. Nie chciała, by ktokolwiek​ widział jej przebranie. Dzisiejszy bal będzie należał do niej.

Bardzo go zdziwił list od lady Ashware, prosiła o natychmiastowe przybycie. Taki list w dniu balu maskowego mógł zwiastować tylko kłopoty. Niezwłocznie udał się do jej rezydencji. Lady przyjęła go w swoim gabinecie, jej mina nie wróżyła nic dobrego.
– Wasza książęca mość, zaszły zmiany w liście gości. Musimy dopisać jeszcze jedną damę.
– Proszę​ kontynuować.
– Na dzisiejszy bal została również zaproszona księżna Baker. Dopiero powróciła do stolicy, markiz prosił o wpisanie na listę gości.
– Wydaje się to być oczywistością. – Zakończył.
Nie spodziewał się, że Kathryn tak szybko powróci. Widocznie próba ułaskawienia królowej, powiodła się. Dziękował opatrzności, że miał tę możliwość, by przygotować się na to spotkanie.

Uważnie obserwował, kto wchodzi do sali balowej. Widząc hrabiego z małżonką, szukał Sary, lecz nigdzie jej nie dostrzegł. Większość panien na wydaniu przybywała osobno, najwidoczniej chciały utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy. Nie przepadał za taką formą przyjęć. Skromne debiutantki rzadko kiedy postępowały zgodnie z panującymi zasadami. Była to dla nich idealna okazja, by złowić męża, kostiumy potęgowały wyobraźnię, panowie się zapominali. Był świadkiem zbyt wielu wymuszonych małżeństw. Musiał przyznać, że damy wyglądały zjawiskowo, krawcowe musiały mieć mnóstwo pracy. Sam długo się zastanawiał nad strojem. Ostatecznie został mnichem, była to postać tak różna od jego reputacji, że nikt by nawet nie pomyślał, kto kryje się za maską. Czarny, długi habit, okrywał całkowicie jego postać, i jego myśli. Właśnie wkroczyła Kathryn, księżna Baker. Musiał przyznać, że wyglądała niczym prawdziwa księżniczka. Różowa suknia, miękko opadała warstwami. Jasne włosy rozpuściła, przeplatając gdzieniegdzie małymi różyczkami. Dobrane szafiry, idealnie komponowały się z błękitem jej oczu. Nawet nie próbowała schować twarzy za pomocą maski, niewątpliwie pragnęła by każdy zauważył jej powrót. Zawsze uwielbiała być w centrum zainteresowania. Wybrała idealny moment, niedawno na bal przybyła królewska para. Teraz już nikt nie przyćmi jej blasku. Tak jak się spodziewał, nie trzeba było długo czekać, by zaczęła wirować w tańcu, a następni chętni oczekiwali już na swoją kolej. Ustawił się tuż przed nimi, gdy taniec się skończył, ukłonił się, i poprowadził ją na sam środek. Był ciekaw czy go rozpozna, wszakże minęło mnóstwo czasu. Tańczyli w milczeniu, czas nie wyrządził żadnych szkód jej urodzie.
– Wspaniale pan tańczy.
– Dziękuje.
– Czyż my się znamy, mam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy.
– Obawiam się, że nie mieliśmy jeszcze okazji.
Taniec zakończył się. Odprowadził ją do zalotników, a sam wyszedł na balkon. Potrzebował chwili, by ochłonąć, nie spodziewał się, że dotyk Kathryn wywoła w nim takie emocje. Początkowo, nie zauważył postaci również przebywającej na zewnątrz. Od razu rozpoznał Tytanie — Królową Elfów. Złota suknia i skrzydła dawały niesamowity efekty. Materiał uwodzicielsko opinał wszystkie krągłości damy. Podszedł bliżej by poznać właścicielkę tego stroju i ciała. Sara, wystarczyło jedno spojrzenie w jej oczy, by ją rozpoznał. Nie wiedział, czy to spotkanie z Kathryn, czy też może suknia spowodowały całkowity brak kontroli. Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Delikatnie by jej nie przestraszyć, żeby poddała się jego pieszczotom. Pogłębił pocałunek. Trzymając ją w ramionach, nie myślał o niczym innym.

Dlaczego nikt jej nie powiedział, że ona wróciła. Brat na pewno wiedział, matka była na bieżąco ze wszystkimi plotkami. Poczuła się jak kompletna idiotka. Myślała, że dzisiejszy wieczór będzie należeć do niej, tak długo czekała na ten dzień. A ona wszystko zepsuła, tak bardzo się bała, że James znowu ulegnie jej czarowi. Poczuła, że się dusi, musiała odetchnąć świeżym powietrzem. Na balkonie znalazła bezpiecznie schronienie. Marzyła by opuścić to miejsce, musiała powiadomić rodziców. Zamierzała już wrócić na salę, gdy niespodziewanie na balkon wyszedł mnich. Zatrzymała się, może zaraz sobie pójdzie, nie chciała by ktokolwiek ją widział, a potem świat się zatrzymał. Spojrzał w jej stronę, widziała, jak jego wzrok przesuwa się po jej ciele. Suknia już nie wydała jej się piękna, a zbyt frywolna. Nieśpiesznie podszedł do niej i wtedy wydarzyło się coś, co już na zawsze pozostanie w jej pamięci. Pocałował ją, a ona nie zareagowała. Nikt nigdy jej nie całował, marzyła by pierwszym był książę Winchester. Tymczasem całował ją mnich, poczuła, jak pocałunek rozpala jej zmysły. Przyciągnął ją mocniej do siebie, rozchyliła usta. Cały świat przestał istnieć. Odsunął ją od siebie. Próbowała zgadnąć, kim jest tajemniczy nieznajomy, przebranie całkowicie ukrywało jego tożsamość. Odwrócił się, zostawiając ją oszołomioną.

Mnich dodał jej pewności siebie, wróciła na salę. Prawie natychmiast szczupły dżentelmen w stroju z epoki Tudorów — w rajtuzach i bufiastych spodniach — poprosił Sarę do tańca. Chętnie wyraziła zgodę, po czym niemal cały czas poświęciła na ustalanie jego tożsamości, a partner rewanżował jej się tym samym. Odgrywanie ról należało do konwenansów na tego rodzaju spotkaniach. Mówiła zatem o elfach, Puku, oraz o tym, że szuka swego męża — Oberona. Taniec się zakończył. Postanowiła odszukać przyjaciółkę. Drogę zagrodził jej kolejny adorator. Miała już odmówić, gdy rozpoznała w nim Jamesa. Przyjęła jego dłoń, była ciekawa czy ją rozpoznał.
– Czy mi się wydaje pani, czy też uciekłaś z bezpiecznych ramion Oberona? Ja, Twój uniżony sługa, czekam, by spełnić każde Twe życzenie. Nawet te najbardziej grzeszne. – Nachylił się do niej.
– Dobrze, tylko proszę uważać. Mam bardzo wysokie wymagania.
– W to nie wątpię, Saro. – Rozpoznał ją.
– Co mnie zdradziło, wasza książęca mość.
– Niech to pozostanie moją tajemnicą. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz? – Teraz tak, pomyślała. Kathryn już dla niej nie istniała.
– Przyniosę nam coś do picia. Proszę tu na mnie poczekać. Patrzyła, jak się oddala w kierunku stołu.
– Wspaniały — usłyszała za swoimi plecami — proszę pozwolić, że się przedstawię. Kathryn — księżna Baker, proszę mówić mi po imieniu.
– Tytania, królowa elfów. Miło mi panią poznać. Nie wyglądała na zadowoloną. Niewątpliwie chciała poznać jej imię. Książę powrócił, ukłonił się przed Kathryn.
– Księżno, proszę o wybaczenie, ale mam zamówiony taniec. Ku jej największej uldze, chwycił ją za rękę, i poprowadził wzdłuż sali balowej. Odchodząc, zauważyła jak niezadowolenie rysuje się na pięknej twarzy Kathryn.
– Księżna nie była zadowolona. – Przerwała ciszę.
– Ja także, pięć lat temu. Zapraszam na spacer po ogrodzie — zmienił temat — wygląda jak zaczarowany nocą.
– Czyżby zamierzał mnie książę skompromitować?
– Obiecuję trzymać się najbardziej uczęszczanych alejek. Poza tym, widziałem, jak Fort tam zmierzał, i zdradzę, że nie był osamotniony. Myślę, że będziesz zaskoczona moja królowo.
Flirtował z nią, pierwszy raz była tego pewna. Coś w jego zachowaniu się zmieniło. Spojrzała ostatni raz na salę balową, lecz tajemniczego mnicha, poza spotkaniem na balkonie, więcej nie widziała. Była ciekawa z kim, jej brat się spotkał, miała wrażenie, że James doskonale wie, dokąd powinni pójść. Przystanął i nakazał by była cicho. Powoli, poprowadził ją wprost do altanki. Usłyszała śmiech Belli, śmiała się z czegoś, co mówił jej brat. Nie wiedziała, że przyjaciółce podoba się Fort, dopiero teraz zrozumiała, dlaczego tak dziwnie się zachowywała ostatnio.
– Skąd wiedziałeś?
– Miałem wcześniej pewne podejrzenia, podczas naszej ostatniej rozmowy w klubie, ton, w jakim o niej się wypowiadał, ostatecznie potwierdził moje przypuszczenia. Wrócili na salę, nadeszła chwila ściągnięcia masek. Czuła na sobie spojrzenie Kathryn, widząc jak rozmawia z księżna Berkley, zapewne już wiedziała, kim jest. Nagle oczy wszystkich skupiły się na jej osobie, gdy podeszła do niej królewska para.
– Moja droga, masz przepiękny strój. Jak podoba Ci się bal.
– Dziękuję, wasza wysokość. Przyjęcie jest wspaniałe. Bardzo się cieszę, że mogły jej królewskie mości w nim uczestniczyć.
– Wszystko dzięki księciu Winchester. Moje dziecko, chciałabym poznać Twoich rodziców.
Poprowadziła królową wprost do matki.
– Hrabino, liczę, że odwiedzi nas pani razem z córką w pałacu. Proszę oczekiwać na zaproszenie. – Zakończyła rozmowę Wiktoria.

Po zakończonym balu długo myślała, nad tajemniczym spotkaniem. Kim był ten mężczyzna z balkonu. Czy go znała? Czy jeszcze się spotkają? Dotąd czuła jego usta na swoich. Tak bardzo chciała by był nim książę, jednak wiedziała, że to nie jest niemożliwe.

Fort przypatrywał się przyjacielowi:
– Zmieniłeś strój, dlaczego nie zostałeś mnichem?
– Zatańczyłem z Kathryn, nie poznała mnie. Nie chciałem by o tym wiedziała.
– Co zamierzasz? Księżna wypytywała o moją siostrę, raczej nie była zadowolona.
–Fort, Kathryn jest przeszłością. Nie zamierzam więcej rozmawiać na jej temat. Dzisiaj popełnił dwa błędy. Pierwszym z nich był taniec z byłą ukochaną. Wróciły do niego wszystkie wspomnienia, ich pierwszy spacer, taniec. Przypomniał sobie ich pocałunki, był taki zakochany. Wszystkie te uczucia powróciły do niego. Znowu poczuł się zdradzony i odrzucony, gdy na balkonie zobaczył Sarę, wyglądała jakby czekała na kogoś. Jej oczy wpatrywały się w niego, miał wrażenie, że go zapraszają a on to zaproszenie przyjął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top