Rozdział trzydziesty - katastrofa budowlana
Katastrofa Budowlana w Baltimore: Mroczne Sekrety C&J Development Services
Baltimore, 15 października 2016 r. – Osiem lat temu, w tragicznym wypadku, który wstrząsnął całym miastem, doszło do katastrofy budowlanej, która pochłonęła życie czterdziestu ośmiu osób i raniła siedemdziesiąt dwie. Runęła nowo otwarta konstrukcja hotelu „Manhattan Hotel", a wśród ofiar znaleźli się zarówno goście, jak i pracownicy. Dziś, po latach milczenia i domysłów, na jaw wychodzą niepokojące informacje dotyczące odpowiedzialności za tę katastrofę.
Tajemniczy informator, który zgłosił się do redakcji lokalnych mediów, dostarczył niezbitych dowodów na to, że spółka C&J Development Services, kierowana przez Corey'a Waltona i Jonasa Connolly, była w dużej mierze odpowiedzialna za tę tragedię. Przesłane dokumenty ujawniają serię błędnych decyzji podjętych przez kierownictwo firmy, które mogły przyczynić się do strukturalnych wad budynku.
Według uzyskanych informacji, C&J Development Services zlekceważyło liczne ostrzeżenia dotyczące jakości materiałów budowlanych oraz nieprawidłowości w procesie budowy. Co więcej, istnieją dowody na to, że spółka manipulowała danymi, aby ukryć swój udział w procesie decyzyjnym i projektowym hotelu Manhattan.
W obliczu rosnącej presji społecznej i medialnej, odpowiedzialność za katastrofę zrzucono na niezależną firmę budowlaną, która miała zrealizować projekt. Osoby z tej firmy, które w obliczu groźby bankructwa, zgodziły się przyjąć winę na siebie, zostały rzekomo przekupione przez C&J Development Services. Informator ujawnia, że kluczowe dowody zostały zniszczone lub ukryte, aby zminimalizować odpowiedzialność spółki.
„To było brutalne oszustwo, które kosztowało życie niewinnych ludzi. Mamy dowody, które potwierdzają, że C&J Development Services zrobiło wszystko, aby ochronić swoje interesy kosztem bezpieczeństwa mieszkańców Baltimore" – mówi prokurator Joshua King z głównej prokuratury w Baltimore.
Społeczność Baltimore wciąż żyje w cieniu tej tragedii, a rodziny ofiar domagają się sprawiedliwości. W miarę jak nowe informacje wychodzą na jaw, lokalne władze oraz prokuratura zaczynają badać sprawę na nowo, a społeczność domaga się ukarania odpowiedzialnych za to niewyobrażalne nieszczęście. Baltimore stoi w obliczu kolejnego kryzysu, ale tym razem nie tylko z powodu katastrofy, lecz także z powodu braku transparentności i odpowiedzialności w branży budowlanej. W miarę jak śledztwo się rozwija, przyszłość C&J Development Services i jej kierownictwa wydaje się być coraz bardziej niepewna. Społeczność czeka na prawdę, a sprawiedliwość musi być wymierzona.
Czy jutro jest konferencja prasowa Dallasa Allena? TAK.
Czy właśnie pojawił się artykuł, który szkodzi jego kolegom? TAK.
Czy czuję z tego powodu satysfakcję? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
To kolejna niefortunna sytuacja, która w krótkim odstępie czasowym pojawiła się w mediach. W komentarzach pod artykułem wrze, a niektórzy użytkownicy portalu plotkarskiego, wyciągają coraz śmielsze wnioski, które w zasadzie nie mijają się z prawdą.
SłodkaSissy12: Czy to nie dziwne, że w przeciągu miesiąca wychodzą na jaw mroczne sekrety świętej piątki? Na początku uderzono w premiera Hendersona, ale nie sądzę, aby to o niego chodziło. W końcu z całej tej afery tłumaczył się ten nie przyjemniaczek w garniturze za tysiące dolarów. Potem zatrzymano Woodsa i polityków za narkotyki w kasynie, a przecież Woods i Allen są przyjaciółmi, a przynajmniej tak wynika z ich zdjęć w mediach społecznościowych. Stąd wiem, że przyjaźnią się również z Howee (ten, co zamordował żonę) oraz z Connolly i Waltonem, o których czytamy w tym artykule. Ktoś bardzo mocno ich nienawidzi.
PowalonyJohnny8 odpowiedział SłodkaSissy12: To ciekawa teoria. Przyznam szczerze, że znałem jedynie gębę Allena, a o istnieniu pozostałych nie miałem pojęcia. Po twoim komentarzu sprawdziłem ich profile społecznościowe i muszę się z tobą zgodzić. To naprawdę pojebana sytuacja, jakby ktoś urządził im prywatną wendetę.
SłodkaSissy12 odpowiedziała PowalonyJohnny8: Też o tym pomyślałam. Uwielbiam teorie spiskowe, dlatego z chęcią przyjrzę się tej sprawie bliżej.
PowalonyJohnny8 odpowiedział SłodkaSissy12: Z chęcią dołączę się do zbadania tej sprawy. Jestem ogromnym fanem Scooby doo i brygady detektywów HA HA.
- Nie masz kręgosłupa moralnego! – głos Amandy odrywa mnie od czytania sekcji komentarzy. Dziewczyna idzie w moim kierunku szybkim krokiem, a jej mina wskazuje na wzburzenie. Co tym razem? Ukradłam jej faceta czy mój odkurzać wciągnął jej chomika? – Moja matka powiedziała mi, że maczałaś swoje brudne paluchy w śmierci Hayesa! - Ja pierdole! To dopiero mocne uderzenie w policzek. Valerie, gra aktorka potrzebna na już!
- Skąd ten niedorzeczny wniosek? – pytam opanowanym tonem i przebieram spokojny wyraz twarzy, który nie zdradzi moich prawdziwych myśli. Nie mogę jej otwarcie powiedzieć prawdy, ponieważ plan „L" posiada klauzurę tajności ekstra plus, co ma na celu zminimalizowanie ewentualnych strat i ograniczenie wiedzy dla osób wtajemniczonych. Plan likwidacyjny jest znany jedynie Hunterowi i tak powinno pozostać.
Tak, Amando. Zleciłam Hunterowi zlikwidowanie niewygodnego świadka dla dobra mojej misji. Facet zginął poprzez otrucie go tojadem, ale kogo to obchodzi? W końcu zamordował własną córkę, aby chronić swoje własne, szemrane interesy.
- Według niej to oczywiste! Ty jesteś odpowiedzialna za artykuł w prasie na temat Titusa Howee.
- I to daje mi motyw zabójstwa? Wyjawiłam jedynie powiązania Nathaniela Hayes i Titusa Howee ze śmiercią Natalie Hayes. Nie miałam powodu, aby doprowadzać do śmierci Nathaniela.
- Jesteś nieobliczalna!
- Wolę określenie, nieprzewidywalna.
- Zabiłaś Hayesa? – pyta z naciskiem, co wzbudza moje podejrzenia. Czy moja siostra właśnie mnie nagrywa, przez co mogłabym utracić swoją pozycję w zarządzie firmy?
- Nie. – wypowiadam hardo. – Natomiast wiem, że Titus Howee groził Nathanielowi w dniu jego śmierci. W wiadomości esemesowej użył określenia: „zabiję cię". – posyłam jej przesłodzony uśmiech. – Naprawdę uważasz, że mogłabym posunąć się tak daleko? Zależy mi jedynie na sprawiedliwości, ale nie interesuje mnie motto: „wet za wet".
Piękne kłamstwo, Valerie. Doskonale wiesz, że mogłabyś zamordować ich gołymi rękami, ale nie każdy powinien mieć tego świadomość.
- Nie wierzę ci...
- Poproszę mojego człowieka, aby pokazał ci treść wiadomości Titusa, jeśli potrzebujesz dowodów. – wzruszam ramionami. – Dlaczego jesteś taka spięta? Masz może coś do ukrycia?
Amanda wygląda na zagubioną owieczkę, która znalazła się w kiepskim położeniu. Być może boi się wilka, którego próbuje oszukać, ale w przyrodzie zawsze wygrywa ten silniejszy. Dłonie chowa w kieszeniach swojego płaszcza w kolorze pudrowego różu, a jej spojrzenie błądzi po pomieszczeniu, ale nawet na moment nie zawiesza wzroku wprost na mnie.
- Boję się ciebie. – wyznaje po chwili zastanowienia.
- Jak każdy kto ma choć odrobinę rozumu. – przyznaję.
- Czyli przyznajesz, że zleciłaś zamordowanie Nathaniela Hayes?
- Nie. – kwituję.
- Czuję, że mnie okłamujesz!
- A ja mam bardzo przenikliwe spojrzenie. – wypowiadam ze stoickim spokojem. – Uciekasz wzrokiem, jakbyś obawiała się na mnie spojrzeć. Zaciskasz pięści, co uwydatnia materiał twojego płaszcza. Twoje ciało jej spięte i nerwowe, a w jednej z kieszeni trzymasz włączony dyktafon. – Amanda wzdryga się, na słowo: „dyktafon", dlatego bardzo powoli wstaję z krzesła i niemal w ślimaczym tempie zmniejszam dzielącą nas odległość. – Naprawdę sądziłaś, że nie domyślę się, że próbujesz mnie sprowokować do przyznania się do zbrodni, której nie popełniłam? Nagraniami można manipulować i zmieniać ich treść, tak aby pasowała ona planów nagrywającego. Jednak zapomniałaś, że znajdujesz się w biurze Valerie Ross, a tutaj są kamery, które rejestrują również dźwięki. – drobne kłamstwo nie zaszkodzi, prawda? To jedyne biuro w całym biurowcu, które nie posiada kamer, a te widoczne na ścianie to atrapy. – Kto poprosił cię o nagranie?
- Niczego nie nagrywam! – cofa się o dwa kroki.
- Pokaż mi swoje kieszenie. – Amanda wyjmuje dłonie z kieszeni płaszcza, a następnie pokazuje mi ich zawartość. Są puste. – Kieszenie jeansów. – dopowiadam z uśmiechem psychopaty, który poluje na swoją ofiarę. – moja siostra cofa się o kolejne dwa kroki. – Pokaż mi kieszenie swoich spodni. – powtarzam z naciskiem.
- Nie!
- Dlaczego?
- Bo...yyy...trzymam w nich...ee...PREZERWATYWY! – unoszę brew.
- Doprawdy? – parskam śmiechem, a Amanda kiwa potwierdzająco głową. – Z chęcią poznam smaki tych prezerwatyw, aby dowiedzieć się, jakie preferujesz. Smak kłamstwa, zdrady, czy siostrzanego skurwysyństwa?
- Jestem po twojej stronie!
- Obie wiemy, że to nie jest prawda. – Amanda cofa się o kolejne kroki, lecz tym razem dotyka plecami ściany, co oznacza, że zapędziłam ją w kozi róg, z którego nie ma już ucieczki. – Jeśli znajdę w twojej kieszeni dyktafon, odetnę ciebie i twoją matkę od zysków Ross Enterprise.
- Nie możesz tego zrobić! To jest nasza firma, pamiętasz? Sama to powiedziałaś.
- Kiedy ktoś próbuje mnie oszukać, zawsze ponosi tego konsekwencje. Nasz ojciec pozostawił całą firmę mnie, a tobie jedynie pozostawił kieszonkowe, które płyną z jego konta.
- Jesteś okrutna!
- Walczę o przetrwanie. Jeśli to czyni mnie okrutną to w porządku. Szkoda tylko, że nie doceniłaś mojej ochrony, lojalności i próby nawiązania siostrzanej więzi. W idealnej przyszłości, prowadziłybyśmy tą firmę razem, ale ty wybrałaś złą stronę. – robię ostatni krok, który dzieli naszą odległość, a następnie przez najmniejszego skrępowania, sięgam do tylnej kieszeni jej jeansów, gdzie namierzam niewielki dyktafon. – Czasem chciałabym się mylić. – wypowiadam posępnie.
- To nie jest tak jak myślisz. – szepcze. – Musiałam to zrobić.
- Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień.
- Valerie, ale to prawda.
- Nie sądzę...
- Odebrałaś mi mojego ochroniarza. – wypowiada z niezadowoleniem. – Odebrałaś mi moją ochronę.
Tylko ty tak myślisz... Twój ochroniarz zawsze był za tobą. Nawet w momencie, w którym powiedziałam, że tracisz moją ochronę. Mam ochotę splunąć jej prosto w twarz. Dlaczego chroniłam ją, wiedząc, że zdradzi mnie przy najbliżej okazji?
- To nagranie miało cię chronić?
- Gdyby zaatakował mnie Allen, musiałam mieć coś, co stanie się dla niego wartościową kartą przetargową.
- A wystarczyłoby zwykłe: „przepraszam". – stwierdzam. – Gdybyś potrafiła przyznać się do błędów i przeprosić za swoje słowa, nie musiałabyś szukać karty przetargowej. Nie musiałabyś mnie zdradzać. Naprawdę tak ci ciężko jest zaakceptować decyzję ojca?
- Tak. – przyznaje z bólem. – Nienawidzę tego, że jesteś ode mnie lepsza.
- Zabawne. – śmieję się bez krzty wesołości. -Uważasz kogoś, kto żyje żądzą zemsty za lepszego od siebie?
- Jesteś ładniejsza, mądrzejsza i stanowisz idealne trofeum dla naszego ojca.
- Moje ciało to trofeum na seryjnych morderców. – zaciskam zęby. – Dla nikogo innego nie stanowię trofeum. Wyjdź stąd.
- Valerie, ale...
- Wynoś się stąd! – unoszę ton swojego głosu. – Ale zanim to zrobisz, chciałabym, abyś wiedziała, że nie przestałam cię ochraniać. Nie potrzebowałaś karty przetargowej i nie musiałaś mnie zdradzać.
- Nie odebrałaś mi ochrony? – pyta szeptem. – Ale ja myślałam...
- Że jestem okrutna. – dokańczam za nią. – Wiem.
- Ja...
- Trafisz sama do wyjścia?
- Valerie...
- Amando, wypierdalaj z mojego życia! – furia wymalowana na mojej twarzy sprawia, że moja siostra wzdryga się, po czym bez zbędnych słów, ucieka. Kiedy znika za drzwiami, pojedyncza łza zaznacza mokry ślad na moim policzku. Każda zdrada człowieka, zaboli nawet najzimniejsze serce...
____
Dobranoc😴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top