Rozdział ósmy - wyjaśnienia premiera Hendersona

Chase Lauer

Dallas zażyczył sobie spotkania podczas wystąpienia premiera, więc jak na potulnego pieska przystało, pojawiam się wśród słuchaczy i prasy, czekając aż pan i władca wyda rozkaz, abym do niego podszedł i zamienił słówko. Mam własne problemy na głowie i niemały spór między moimi dostawcami, więc w tej chwili marnuję czas na polityczne gówno. Całe szczęście mogę w pełni polegać na Alexandrze i Diego, którzy dziś zastępują mnie podczas negocjacji.

- Szanowni Państwo – wypowiada Henderson. W momencie, w którym jego sylwetka pojawiła się na mównicy, rozbłysnęły flesze aparatów, a dziennikarze zbiegli się jak najbliżej, żeby dostać jak najlepszy materiał dla swojej gazety bądź telewizji. Muszę przyznać, że premier wygląda na zawstydzonego i przybitego, jakby cała ta sytuacja była ponad jego nerwy. Ktoś kto wydał te zdjęcia do prasy, wiedział co robi. Tego jestem pewien. – Dziękuję za obecność oraz możliwość wyjaśnienia sytuacji, która ostatnio wzbudziła wiele emocji i nieporozumień. Rozumiem, że to, co się wydarzyło, dotknęło nie tylko moją rodzinę, ale również wiele osób w naszym społeczeństwie, zwłaszcza moich zwolenników i tych, którzy mi ufają. Zdaję sobie sprawę, jak istotne są wartości, jakie zawsze głosiłem i których nauki starałem się przestrzegać jako polityk oraz mąż i ojciec dwóch wspaniałych córek. Przede wszystkim pragnę pokreślić, że jest mi bardzo przykro z powodu mojego karygodnego zachowania. Zdrada, której się dopuściłem, była jednym z najgorszych błędów, które popełniłem w swoim życiu. Chciałbym z całego serca przeprosić moją żoną, rodzinę oraz wszystkich, którzy poczuli się rozczarowani. To, co zrobiłem, jest nieakceptowalne, zarówno w życiu osobistym, jak i publicznym. Moja postawa w ostatnim czasie odbiega od wartości, jakie głosiłem i które są fundamentem mojego życia. Zdarzenie to było wynikiem chwilowego zagubienia, a nie przemyślanej decyzji. Od teraz zamierzam podjąć odpowiednie kroki, które mają na celu naprawę stosunków z moją żoną i córkami oraz poprawę wizerunku w oczach opinii publicznej. Zobowiązuję się do pracy nad sobą, poprzez podjęcie terapii oraz pracy nad swoimi słabościami. Chociaż to, co się stało jest bolesne, jestem przekonany, że możemy to przezwyciężyć jako rodzina. Dodatkowo zdaję sobie sprawę, że jako polityk powinienem być wzorem do naśladowania, dlatego będę dążył do odbudowania zaufania, które straciłem. Bardzo proszę, aby po tym incydencie spojrzeć na mnie nie przez pryzmat mojej głupiej i spontanicznej decyzji, lecz przez pryzmat tego, co mogę jeszcze uczynić, aby rzeczywistość wokół nas była lepsza. Na sam koniec, chciałbym prosić o zrozumienie i szacunek dla mojej rodziny w tym trudnym dla nas czasie. Wszyscy potrzebujemy prywatności, aby móc odbudować nasze relacje. Dziękuję Państwu za wyrozumiałość i zrozumienie. Liczę, że właśnie zaczynam nowy etap w moim życiu, a za swój błąd jeszcze raz chciałbym szczerze przeprosić.

Mam wrażenie, że wysłuchuję samych bzdur, które zostały na szybko napisane przez Dallasa, który wie, w jaki sposób dbać o swój wizerunek. Choć ten skandal ukazuje, że zaczyna tracić kontrolę nad życiem prywatnym premiera. W każdym razie jestem pełen podziwu, że nie zdołał zatrzymać dziennikarzy, który upublicznili kompromitujące fotografie. Czyżby ktoś zapłacił więcej niż rząd za udostępnienie tego artykułu?

- Panie premierze! – odzywa się pewien dziennikarz. – Nie odniósł się pan do zdjęć, jakie pojawiły się w mediach. Bardzo proszę o komentarz w tej sprawie!

- Odniosłem się do wszystkiego, co było istotne i wymagało komentarza. – odpowiada Henderson. – Bardzo dziękuję za przybycie.

- Panie premierze! – woła inny dziennikarz. – Zdjęcia przedstawiają pana i dwóch mężczyzn. Opinia publiczna uważa, że pańskie małżeństwo to jedynie przykrywka.

- Proszę pani – wypowiada premier, a na jego twarzy maluje się sztuczny uśmiech. Allen stojący za nim ma mord w oczach i chyba modli się, aby ta konferencja prasowała zakończyła się w tym momencie. – Preferencje seksualne w naszym kraju nie są tematem tabu, a moja orientacja seksualna jest moją osobistą sprawą. Niemniej jednak kocham swoją żonę, a mój błąd pokazał mi, jak bardzo jest dla mnie ważna. Mogę jedynie zasugerować, że doceniam piękno obu płci i nie czuję awersji do związków homoseksualnych ani biseksualnych.

- Czy to oznacza, że jest pan osobą biseksualną?

- Jak już wspomniałem, doceniam piękno obu płci.

Dlaczego według mnie to czyste kłamstwo? Zdjęcia, które pojawiły się w mediach równie dobrze mogą być fałszywe, ale oskarżenie dziennikarzy za fałsz wywoła bardziej negatywną reakcję społeczeństwa niż przyznanie się do bycia osobą biseksualną. Najwidoczniej Dallas wie co robi i niweluje straty, choć kosztem Hendersona, a nie swoim.

- Kiedy zaczyna pan rozpocząć terapię? – pada kolejne pytanie, a zaraz po nim jeszcze jedno. – W jaki sposób chce pan uratować własne małżeństwo?

- Czy pana córki akceptują pańską orientację? – pytanie pada z ust innego dziennikarza.

- Szanowni państwo – wtrąca Allen z wyuczonym opanowaniem. – Na wszelkie pytania odpowiemy drogą mailową. Konferencja prasowała właśnie się zakończyła. Dziękujemy za przybycie i skontaktujemy się z państwem w innym terminie. – kiedy jego wzrok kieruje się wprost na mnie, wiem, że nadszedł czas, w którym mam się z nim rozmówić.

- Pan pójdzie ze mną. – wypowiada jeden z ochroniarzy premiera, więc pozwalam prowadzić się w paszczę lwa, który stracił autorytet wśród drapieżników. Co za piękne uczucie. Jakby ktoś mu właśnie odgryzł kawałek pośladka. Kieruję się za Dallasem, który przemierza szeroki korytarz urzędu miasta, a kiedy skręca w prawo, znajdujemy się w nieużywanym pomieszczeniu, które służy za archiwum dokumentów.

- Ustaliłeś kto kurwa odpowiada ze ten jebany wyciek w prasie!? – wypowiada z furią w głosie, gdy tylko zamykają się za nami drzwi. – Kto podkopuje mój wizerunek!?

- Nie. – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Ten ktoś ma status incognito i nie chce, aby ktoś odkrył jego dane osobowe.

- Mam to w dupie, rozumiesz!? Miałeś prześwietlić trzy przedsiębiorstwa. Co ustaliłeś?

- Tyle, co ty. – zaciskam szczękę. – Dałeś mi tydzień na rozwiązanie zagadki, którą niektórzy próbują rozwiązać od paru lat.

- Zostały ci cztery dni. Jeśli nie dostarczysz mi wartościowych informacji, skończysz ze swoimi ludźmi w pierdlu.

- Tracisz kontrolę. – stwierdzam triumfująco. – Ten, kto ci niszczy reputację, wie jak to robić. Moja rada? Bądź czujny.

- To groźba?

- Nie. Widzę, co się dzieje i czuję, że idzie w twoim kierunku bomba nuklearna i mam nadzieję, że cię rozjebie od środka. – odpowiadam zjadliwie. – Mam dość ciebie i twoich zadań specjalnych, które zajmują mi czas, a nic nie wnoszą do moich biznesów.

- Twoja pomoc jest doceniana, dlatego jeszcze nie siedzisz za kratkami. Chcę wiedzieć, kto próbuje mnie zniszczyć.

- Nie masz żadnych wrogów? – sugeruję.

- Nie takich, o których nie wiem.

- Czyli trafił ci się przeciwnik, którego się boisz. – parskam śmiechem. – Może ja po prostu strzelę ci w łeb, co? Szybko i bezboleśnie pozbędę się twojego problemu i zmiotę cię z planszy. Może nawet ktoś to doceni. – dopowiadam z przesadną słodyczą.

- Przestań mnie wkurwiać! – syczy. – Ustal, kto stoi za tym incydentem, a potem strzel mu w łeb.

Wolę strzelić tobie sukinsynie. Diabli cię widzą, w co się wpakowałeś i za co ktoś wymierza ci karę. Nie jestem święty, ale w porównaniu z tobą to wrogów mam zdecydowanie mniej.

- Marnujesz mój czas. – kwituję. – Odezwę się.

- Masz cztery dni.

- Odezwę się, kiedy czegoś się dowiem. Ograniczenia czasowe możesz sobie wsadzić w dupę i nie dzwoń do mnie, kiedy znowu stracisz czujność. To twój problem.

- To ja tobą żądzę!

- Mam nadzieję, że w ciągu tych czterech dni, ktoś ci wsadzi twoją własną głowę w dupę. – kwituję ze złością. – Prawdopodobnie to będę ja. – dopowiadam do siebie, kiedy wychodzę z pomieszczenia, zostawiając go sam na sam z problemami. Mam swoje własne na głowie i są dla mnie priorytetem. Jeśli znajdę wolną chwilę, postaram się coś ustalić, ale ujrzenie DUCHA nie należy do prostych zadań. Być może będę musiał skorzystać z usług łowców zjawisk paranormalnych...

Kiedy wychodzę z urzędu miasta, wybieram numer Alexa, a ten odbiera po dwóch krótkich sygnałach.

- Jak tam? – pyta. – Zabiłeś Allena i mamy go z głowy?

- Marzenia ściętej głowy. – burczę. – Jak poszło spotkanie z dostawcami?

- Obiecująco. – odpowiada lakonicznie. – Wszystko ci opowiem, jak wrócisz.

- Spotkajmy się w pubie wieczorem, dobra?

- Nie wracasz jeszcze?

- Nie. Jadę zobaczyć czy nasza matka jeszcze żyje.

- Złego licho nie bierze. – burczy. – Pewnie i tak będzie pijana, a Amy po raz kolejny odmówi naszej pomocy.

- Jest naszą siostrą. Naprawdę jesteś zaskoczony, że jest uparta?

- Jest głupia, a nie uparta. To spora różnica.

- Mniejsza z tym. Do zobaczenia, wieczorem. 

____
Rozdział 2/2
Niestety nie jestem w stanie dziś dodać nic więcej, choć planowałam maraton. Prawdopodobnie dodam coś jeszcze jutro😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top