Rozdział dwudziesty - mąż i ojciec

Mam za sobą nieprzespaną noc, ale nie ze względu na koszmary, lecz przez natłok myśli spowodowany słowami Amandy. Nie mogę pogodzić się z faktem, że uznała mnie za kobietę lekkich obyczajów tylko przez pryzmat mojej odważnej sukni, której zadaniem było dodanie mi pewności siebie. Zawsze podnoszę sobie swoją samoocenę i poprawiam swoje samopoczucie ubraniami. Ten mechanizm działa tak samo jak w przypadku ładnej bielizny, która ma spodobać się naszemu partnerowi i dodać nam poczucie kobiecości. Dobrze dobrane materiały, podkreślające figurę, urodę i dodają nam autorytet w zawodzie, który wykonujemy. Kobiecą bronią zawsze są ubrania.

- Pani Ross? – wypowiada moja asystentka zatroskanym tonem. – Czy mogę w czymś pomóc?

- To znaczy? – marszczę brwi.

- Wygląda pani na przybitą. Może zrobię herbatę owocową i zamówię obiad z ulubionej knajpki?

- Nie trzeba. – posyłam jej uśmiech. – Ale bardzo ci dziękuję.

- Ma pani gościa. – dodaje po chwili. – Wydaje mi się, że nie obowiązuje go umowa tajności, więc kazałam mu czekać na korytarzu.

- Kto to jest?

- Nathaniel Hayes.

Byłam pewna, że teść Titusa stanie przed drzwiami Ross Enterprise, ale nie sądziłam, że tak szybko.

- Poproś go o podpis na umowie tajności, którą wręczyłam mu wczoraj wieczorem, a kiedy podpisze przynieś mi ją do weryfikacji. Później może wejść.

Sądziłam, że pan Hayes będzie potrzebował kilku dni, aby otrząsnąć się z przekazanych wiadomości, ale najwidoczniej ma silniejszą psychikę niż zakładałam. W końcu ktoś kto zarządza złożami ropy naftowej powinien być twardy niczym stal, ale tutaj chodzi o jego córkę, bestialsko zamordowaną przez jej męża.

Jennifer powraca do mojego gabinetu po niespełna dwóch minutach, podając mi podpisaną umowę.

- Bardzo mu się spieszy. – wypowiada asystentka. – Wygląda żałośnie, jakby od wczoraj nie wziął prysznica.

Ach, czyli jednak jego stan psychiczny jest w opłakanym stanie.

- Wezwij go, a potem przynieść nam kawę i coś do jedzenia. Jeśli dobrze zakładam to Hayes od wczoraj nic nie jadł.

- Dobrze. – przytakuje, a po chwili sylwetka Nathaniela Hayesa pojawia się w drzwiach. Jennifer miała rację. Wygląda naprawdę źle, jakby postarzał się o dziesięć lat w jedną noc. Oczy ma podkrążone i czerwone, jak gdyby łzy wypalały mu tęczówki. Włosy ma w nieładzie, a strój wieczorowy wygląda na wymięty, jakby w drodze do mojej firmy zaatakowało go tornado.

- Witam. – wypowiadam, wstając od biurka. – Proszę usiąść. – wskazuję na jedną z kanap przy oknie. – Za moment moja asystentka poda nam kawę i coś do jedzenia.

- To pani jest tą złą osobą, która zatruwa życie Titusa? – wypowiada głosem pozbawionym energii. W odpowiedzi przytakuję. – Zła osoba. – parska śmiechem. – Co za kuriozalna sytuacja. Zła osoba zatruwa życie mojego zięcia. Ha! – Valerie, czy on zwariował? Zachowuje się jak Joker, chory psychicznie. – To pani jest tą niezidentyfikowaną osobą, która rzekomo wyniszcza swoją konkurencję! Niebywałe! Mój kochany zięć tak bardzo boi się tej niszczycielskiej siły, ale do wczoraj nie potrafiłem tego zrozumieć. Jak taki dobry, towarzyski i osiągający sukcesy biznesowe facet, może obawiać się DUCHA? Ha! Ha! Teraz już wszystko rozumiem. Już wiem, co go przerażało. Zamordował moją córkę za pomocą młotka! Rozumiesz to!? Młotkiem! To dlatego nie mogłem pożegnać jej ciała przed kremacją! Zauważyłbym, że nie wygląda jak ktoś, kogo uśmiercił rak!

- Panie Hayes – wypowiadam powoli. – Może usiądziemy? Na pewno jest pan zmęczony. – pozwalam sobie na dotknięcie jego ramienia, co wybudza go z letargu własnych myśli. Mam wrażenie, że dopiero teraz chwyta ostrość widzenia i dostrzega osobę, z którą rozmawia.

- Dobry Boże. – kwituje z zachwytem. – Dlaczego taki anioł jak pani, brudzi sobie ręce w tym bagnie?

- Niech mój wygląd pana nie zmyli. – stwierdzam. – Żyję po to, aby wymierzyć sprawiedliwość za tych, którzy już nie mogą tego dokonać. W rzeczy samej wyglądam jak anioł, ale w tej historii pełnię rolę diabła.

- Moja Natalie. – głos mu się załamuje, a cała jego postawa kurczy się, jakby zapadał się sam w sobie. – Ten skurwysyn zamordował moją małą córeczkę! Mam nadzieję, że spotka go coś gorszego niż nagła śmierć. Ona byłaby dla niego zbyt łaskawa.

- Obiecuję, że nie zamierzam nikogo mordować. To byłoby zbyt proste.

- Chcę wiedzieć wszystko. – wypowiada hardo. – Muszę poznać tego skurwysyna na nowo.

- Pańska córka nie była jego jedyną ofiarą.

Prawdopodobnie nie powinnam była tego mówić, ale jak już kiedyś wspomniałam, prawda musi zdetonować wszystkie kłamstwa.

- Słucham!? – otwiera szerzej oczy. – O czym pani mówi!?

- Proszę usiąść. – wypowiadam tonem rozkazującym, co przynosi zamierzony skutek. Hayes posłusznie zajmuje miejsce na kanapie, a w tym samym momencie Jennifer zostawia dla nas kawę i słone przekąski, po czym zostawia nas samych. Biorę głęboki wdech, dając sobie kilka sekund na przygotowanie odpowiedniej mowy, aby zachować przy tym delikatność. Nie chcę go mocniej zranić, ale powinien znać całą historię. Nie tylko wątek jego córki jest istotny, choć dla niego ten jest najważniejszy.

- Proszę mi powiedzieć, co się dzieje. – błaga. – Zaraz zwariuję!

- Titus Howee jest zamieszany w gwałt na dwudziestu trzech kobietach i w morderstwa na dwudziestu dwóch kobietach. – odpowiadam na jednym wdechu. – Tylko jedna ofiara przetrwała tą rzeź. Dodam tylko, ze pańska córka nie została przeze mnie wliczona do zamordowanych kobiet, ponieważ tej śmierci dopuścił się on sam. Natomiast zbiorowe gwałty i reszta morderstw są za sprawą Dallasa Allena, Gordona Woodsa, Titusa Howee, Jonasa Connolliego oraz Corey'a Waltona.

- Chcesz mi powiedzieć, że moja córka wyszła za mąż za psychopatę? – pyta, a ton jego głosu wyraźnie się zmienia.

- W rzeczy samej. – przysiadam obok niego na kanapie i dotykam jego drżących rąk, aby okazać mu odrobinę wsparcia.

- Moja córka mogła żyć, gdyby ten skurwysyn nie zatłukł jej na śmierć! Co powinienem zrobić oprócz usunięcia go z mojej rodziny, firmy i testamentu?

No nie wiem? Zabić? Zemścić się?

- Proszę zostawić to mnie.

- Dlaczego?

- Tylko jedna osoba przetrwała rzeź. – powtarzam.

- To ty... - szepcze, a jego usta tworzą literkę: „o". – To twoja zemsta? – przytakuję. Nie ma sensu unikać odpowiedzi, ponieważ ona perfekcyjne opisuje moje motywy. – W imieniu mojej córki, proszę cię o jedno.

- Tak?

- Moja żona nie może o niczym wiedzieć. – marszczę brwi. Dlaczego? – Dlatego proszę, aby te informacje nie trafiły do prasy, a przynajmniej nie do czasu, gdy nie dam na to pozwolenia.

- Nie bardzo rozumiem.

- Titus za dwa miesiące ma przejąć czterdzieści pięć procent moich udziałów w mojej firmie. – wyjaśnia. – Chcę, aby przez ten czas myślał, że DUCH nie zdołał się ze mną skontaktować, a ja nic nie wiem o Natalie. To zapewni bezpieczeństwo mojej rodzinie. W ciągu dwóch miesięcy zmienię zapisy w umowie i usunę go ze wszystkich naszych wspólnych spółek. Jeśli moja żona dowie się, że Titus zamordował naszą córkę, nie powstrzyma się przed użyciem młotka. Mariah nie potrafi kłamać, więc Titus prędko domyśli się, że jesteśmy w pełni świadomi okoliczności śmierci Natalie.

Nie kupuję tego...To nie ma sensu.

- Kawy? – wskazuję na filiżankę i napełniony dzbanek, a kiedy Nathaniel po niego sięga, ja piszę szybką wiadomość do Huntera.

Valerie: Sprawdź, czy Nathaniel Hayes był na ceremonii pożegnania ciała Natalie Hayes. To priorytet! Chcę wiedzieć, czy mógł wiedzieć o morderstwie jego córki.

- Czyli innymi słowy, powinnam wstrzymać się z bombą wymierzoną w Titusa? – kiedy Nathaniel sięga po ciastko, wysyłam jeszcze jedną wiadomość, ale tym razem do Chasea.

Valerie: Przyjedź do Ross Enterprise.

- Tylko na dwa miesiące.

- Prosi mnie pan o zbyt wiele. – przyznaję zgodnie z prawdą. – Moja zemsta składa się na kilka złożonych etapów, a zmiana jednego równa się z niepowodzeniem misji.

- Jest pani inteligentną kobietą, która z rozwagą dobiera sobie współpracowników i ustawia sobie jedynie realne cele. – To brzmi jak ułożona kwestia, ale jest niezbyt inteligenta. Taki wniosek może wysunąć każdy, kto widzi moje poczynania. – Dlatego rozumiem, że moja prośba jest dla pani kłopotliwa, ale proszę postawić się w mojej sytuacji. W mojej rodzinie jest morderca, który zakatował moją córkę. Jak pani sądzi, co mnie lepiej chroni. Wiedza, czy niewiedza?

- Zadziwia mnie pana reakcja. – przyznaję zgodnie z prawdą. – Dostarczyłam panu niezbite dowody na zabójstwo pana córki. – wstaję z kanapy, aby podejść do okna. – Na początku odegrał pan rolę zranionego ojca, który cierpi z powodu jej straty. – spoglądam na swoje paznokcie w zamyśleniu. – Natomiast teraz prosi mnie pan, abym przez dwa miesiące wstrzymała się ze swoimi działaniami, aby zapewnić panu bezpieczeństwo?

- Dokładnie. – odpowiada.

- A może przez dwa miesiące mam wstrzymać się ze zrzuceniem bomby nuklearnej na Titusa, po to aby wasze interesy nie ucierpiały, a kontrahenci nie zrezygnowali ze współpracy? Choć podejrzewam, że chce pan dać czas zięciowi na uporządkowanie wszystkich spraw i ucieczkę. – odwracam się w stronę mojego gościa, aby spojrzeć mu prosto w twarz. Obserwuje mnie z szeroko otwartymi oczami, jakby właśnie odkrył moją tajemną moc czytania ludziom w myślach. W gruncie rzeczy ta moc nazywa się intuicją i wnikliwą obserwacją ludzkich gestów i zachowań, ale dla obcych ludzi może wyglądać przerażająco.

- O czym pani mówi!? – pyta z oburzeniem, wstając prędko z kanapy. – To niedorzeczne! Pani przypuszczenia mijają się z prawdą!

- W takim razie proszę mi pozwolić na dalsze działania.

- To zbyt niebezpieczne dla mojej rodziny!

- Zapewnię jej bezpieczeństwo.

- W jaki sposób!?

- Nie zdradzę swoich sposób nikomu prócz mnie samej. – posyłam mu przesłodzony uśmiech. – To jak będzie?

- Potrzebuję czasu do namysłu. Skontaktuję się z panią jutro z samego rana.

Jestem pewna, że pojedziesz od razu do Titusa, aby opisać mu jak wygląda DUCH. Cóż, nie mogłam przewidzieć takiego scenariusza, ale to nie oznacza, że nie potrafię improwizować. Najwidoczniej od wczoraj improwizacja zagości w moim życiu na dłużej.

- W porządku. – odpowiadam. – Do zobaczenia.

Kiedy odprowadzam wzrokiem Nathaniela, mam w głowie tylko jedną myśl: „Sukinsyn".

Jednocześnie moja komórka daje mi znać o nadejściu nowej wiadomości.

Hunter: Nathaniel Hayes był obecny na pożegnaniu ciała. Jest widoczny na nagraniu z monitoringu z dnia 14.05.2021 r. Nagranie podesłałem na maila. Co do drugiej kwestii to istnieje takie prawdopodobieństwo, ale potrzebuję czasu, aby zdobyć niezbite dowody.

Niemal od razu wybieram jego numer.

- Tak, panno Ross?

- Niech opublikują artykuły na temat Titusa wszędzie, gdzie się da.

- Robi się.

- Jeśli Nathaniel Hayes uda się teraz do Titusa albo skontaktuje się z nim w jakikolwiek inny sposób, wdrażamy plan „L".

Liczyłam, że nigdy do tego nie dojdzie, ale obiecałam sobie, że ucierpi każdy, kto choć spojrzy na każdego z sukinsynów litościwym spojrzeniem. Nathaniel Hayes nie jest zranionym ojcem, a wspólnikiem, co szokuje nawet mnie. W życiu nawet nie pomyślałabym, że można zamordować własną córkę, albo raczej wiedzieć o jej zamordowaniu i nic z tym nie zrobić! Czy w tym wszystkim naprawdę chodzi o pieniądze i władzę? W takim razie o czym wiedziała Natalie Hayes, że zapłaciła za to życiem?

To wszystko jest mocno popierdolone i z każdym kolejnym dniem przekonuję się, że naprawdę igram z ogniem, a osoba, która na pozór wydaje się być ofiarą, staje się wspólnikiem zbrodni. Właśnie dlatego powinnam nauczyć się improwizować. Tak naprawdę bazuję na swoim przeczuciu i informacjach od Huntera, ale w tej bitwie muszą być ofiary. Poza tym Hayes skłamał, mówiąc, że nie widział ciała jego córki przed kremacją, a maska zranionego ojca prędko zniknęła.

- Jest pani pewna? Nie mamy żadnych dowodów!

- Hunter?

- Tak?

- Powiedziałam wyraźnie. Plan „L".

Likwidacja.

Chase: Będę za godzinę. 

_____
Dobranoc 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top