Rozdział czterdziesty - DUCH na świeczniku
Akuku! Tak na dobry sen, na szybko napisałam Wam jeszcze jeden rozdział😁
______________________
DUCH, czyli ktoś kto ma status incognito
Dziś z pełnym rozbawieniem przyglądam się osobie, która z jakiegoś powodu uznała, że jej misją życiową jest zrujnowanie reputacji Dallasa Allena. Tak, mowa o tajemniczym DUCHU, który, niczym super bohater bez peleryny, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Ale cóż, w jego przypadku ręce są przynajmniej tak samo niewidoczne, jak jego osobowość. Ktoś, kto ukrywa się za zasłoną anonimowości, ma czelność twierdzić, że może podważyć autorytet człowieka, który jest na ustach wszystkich – przecież to MOJE zadanie! Jak to możliwe, że mam konkurencję, której świat nigdy nie widział na oczy?
Duch ten, niczym najprawdziwszy wampir z powieści grozy, wydaje się być przerażony samym Dallasem Allenem. Zastanawiam się, co takiego ma w sobie Dallas Allen, że DUCH aż tak się go boi? Czyżby to jego niezachwiana reputacja przyciągała uwagę? Może DUCH po prostu nie może znieść myśli, że ktoś mógłby być lepszy od niego, więc postanowił rzucić wyzwanie w stylu „kto się boi Ducha?" Cóż, DUCH wydaje się być bardziej przerażony niż ktokolwiek inny, skoro ukrywa się w cieniu, zamiast stawić czoła swoim rzekomym wrogom. Może to dlatego, że jego metody działania przypominają bardziej krzykliwe artykuły w tabloidach niż jakiekolwiek sensowne argumenty. Kto w ogóle myśli, że kilka głupich tekstów w gazecie zdoła zniszczyć reputację kogoś, kto ma solidne zaplecze w świecie PR-u i ogromne wsparcie wśród polityków? Nawet ja wiem, że jego immunitet sprawia, że jego przeszłość nie ma żadnego znaczenia dla prokuratury. Jego przeszłość, którą przedstawiłem w poprzednim felietonie, nie ma też żadnego znaczenia dla naszego ukochanego premiera, który uwielbia, jak tureccy chłopcy obciągają mu fiuta.
Swoje „odkrycia" DUCH postanowił publikować w gazetach, myśląc, że kilka głupich artykułów wystarczy, by zniszczyć reputację Dallasa i jego kolegów. Ach, jakże to jest urocze! Przypomina mi to dziecięce próby zniszczenia wieży z klocków - wystarczy jeden nieostrożny ruch, a wszystko się wali. Ale kto by się przejmował faktami, prawda? W końcu lepiej jest być anonimowym krytykiem niż spojrzeć prawdzie w oczy – DUCH obawia się swojej konkurencji, a może jest tak brzydki, że boi się spojrzeć na światło słoneczne? Dam ci radę, kochany DUCHU – wamipiry żyją nocami w Transylwanii. Może do nich dołączysz, zamiast bruździć w moim prywatnym dochodzeniu?
Nie mogę nie wspomnieć o aresztowaniu Gordona Woodsa. Zdecydowanie coś tu śmierdzi! Ktoś mógłby pomyśleć, że narkotyki w jego kasynie zostały podrzucone przez DUCHA. Może to on próbował pozbyć się swojej działki? Może FBI siadło na jego konto, szukając przelewów za śmierdzące i zielone trawsko? Cóż za genialny plan! Użyj zastraszającej mocy anonimowości, by oskarżyć innych, a samemu pozostać w ukryciu. Geniusz, prawda?
I jak tu nie wspomnieć o nagłym zawale serca Nathaniela Hayesa? Czyżby wystraszył się DUCHA i jego brzydkiej twarzy? W końcu każdy z nas ma prawo wystraszyć się potwora, nawet za dnia! A może DUCH ma jakieś super moce, o których nie wiemy, i potrafi wywoływać ataki serca na odległość? Jakie to niesamowite i zarazem przerażające! Mówiąc szczerze, jeśli kiedykolwiek miałbym podejrzewać, że ktoś stoi za czyimś zdrowiem, to DUCH byłby na mojej liście.
Wszystko to prowadzi do refleksji nad tym, jakie przedsiębiorstwo może mieć prezesa DUCHA. Czy to Otzen, Miller, czy może Ross? Cokolwiek by to było, jedno jest pewne – ten człowiek jest konkurencją, która najwyraźniej stara się zniszczyć życie innym, nie mając ku temu żadnych podstaw. Hipokryzja w czystej postaci – jak można niszczyć reputację innych, nie mając odwagi pokazać swojej twarzy?
Ja piszę swoje felietony pod własnym imieniem i nazwiskiem, a DUCH? Cóż, on woli pozostawać w cieniu, niczym Allen, który nie ma nic wartościowego do powiedzenia. I tak, DUCHU, jeśli naprawdę chcesz namieszać w moim śledztwie, lepiej się zastanów. Twoje „materiały", które wypuściłeś do gazet, zostały skradzione z mojego prywatnego śledztwa. Tak, tak, oddaj mi moje pomysły!
Drodzy czytelnicy, nie dajcie się zwieść tym anonimowym oskarżeniom. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, a ja, jako wasz dumny felietonista, obiecuję, że będę ją odkrywać na każdym kroku. DUCHU, niech to będzie dla ciebie przestroga – zbyt długo grasz w tę grę, a ja mam zamiar pokazać światu, kim naprawdę jesteś – zwykłym tchórzem i złodziejem.
Felieton stworzony przez Gregory'ego Atkinsona
Pochodzenie: Blog osobisty
Właśnie przestałam być fanką pana Gregory'ego. Co gorsza, pan Atkinson właśnie zyskał nowego wroga, a kiedy ktoś miesza w moim życiu, spotyka go dotkliwa nauczka. Najwidoczniej mam do czynienia z człowiekiem, który ma ogromne parcie na szkło, a kiedy zauważył, że jego felieton na temat Dallasa Allena przyniósł mu rozpoznawalność i spore zyski, postanowił napisać o największym problemie Allena – o mnie.
Wielka szkoda, że popełnił ten ogromny błąd. Mógł zyskać pieniądze i rzetelne dowody na przestępstwa katów Hadesu, ale wybrał inną ścieżkę, która może mi zaszkodzić. Niemniej jednak pan Atkinson trafnie ocenia sytuacje i ma bystre spostrzeżenia, choć nie posiada żadnych dowód na mój udział w śmierci Hayesa bądź podrzucenia narkotyków do kasyna Gordona. Jego przypuszczenia zawsze pozostaną jedynie przypuszczeniami, a kiedy zobaczy DUCHA na własne oczy, cofnie wszystko, co napisał na jego temat.
Gregory Atkinson to tęgi mężczyzna, co wyjaśnia jego kąśliwe poczucie humoru. Mężczyzna wygląda mi na sfrustrowanego młodego faceta, który przez swoją ogromną wagę nie może poczuć się pewnie w realnym świecie. Jego okulary i ulizane włosy przywodzą mi na myśl wszystkich nerdów i kujonów z liceum.
Wiem, że mnie widzi. Spogląda w moim kierunku, co najmniej kilka razy na minutę. Uparcie udaję, że nie obserwuję, jak jego spojrzenie omiata moją twarz, włosy i ciało. W przerwach między gapieniem się na mnie, zapisuje swoje myśli na laptopie. Zapewne tworzy kolejny felieton na mój temat, choć nie ma zielonego pojęcia, że DUCH właśnie siedzi dwa stoliki dalej w niewielkiej kawiarni i obserwuje każdy jego krok.
Następne spojrzenie, jakie Gregory mi posyła, łapię i posyłam mu przesłodzony uśmiech. No dalej, idioto. Uznaj, że z tobą flirtuję i podejdź do mnie. Zadarłeś z niewłaściwą osobą i gwarantuję ci, że twój następny felieton nie napisze ani jednego słowa na mój temat...
Mężczyzna przełyka ślinę, a jego policzki, przypominające magazyn na żywność, rumienią się. Nawet stąd dostrzegam jak kropelki potu spływają po jego czole. Po kilku długich sekundach, Atkinson otrząsa się i powraca spojrzeniem na ekran swojego komputera, dlatego wstaję ze swojego miejsca po cichu, robiąc kilka kroków w stronę toalety. Wyczuwam jego spojrzenie, wywiercające mi dziurę w plecach. Uśmiecham się sama do siebie, bo wiem, że to jest kolejna bitwa, którą wygram.
Wchodzę do toalety na ułamek sekundy, aby wyczuć moment, w którym Atkinson całe swoje skupienie skieruje na swój nowy tekst, a kiedy wychodzę z powrotem na salę, zachodzę go od tyłu, opierając się o ścianę za jego plecami. Dzięki temu mam idealny widok na to, co tworzą jego palce, stukające po klawiaturze.
Gregory w notatniku zapisuje przeróżne hasła, z których zapewne stworzy kolejny swój felieton.
DUCH to kobieta czy mężczyzna?
Dlaczego DUCH odkopuje stare brudy na Allena, Wooda, Howee, Connolliego i Waltona?
Czy DUCH ma kompleks niższości?
Jak odkryć jego tożsamość i zniszczyć jego działalność, tak, aby to mnie okrzyknięto bohaterem?
Nachylam się nad Atkinsonem i szepczę mu do ucha zdanie:
- Chcesz być bohaterem, kochanie? – po ciele Gregory'ego przechodzi dreszcz. – Każdy bohater w świecie Marvela nosi pelerynę i maskę, ale mnie nie można ukrywać się pod postacią niewidzialnego DUCHA? Kto tu jest hipokrytą? Pozwól, że odpowiem na twoje pytania. – prostuję się, a następnie zajmuję wolne miejsce naprzeciwko niego. Kiedy jego wzrok wyostrza się, a do umysłu dociera informacja, że wgapiał się we mnie przez godzinę, otwiera szeroko usta. Jego oddech przyśpiesza, a pot na czole spływa coraz szybciej. – Jestem kobietą. Mściwą, wściekłą i nie posiadającą sumienia. – unoszę kąciki swoich ust. Tuż za Atkinsonem ustawia się Hunter, ale jego obecność nie została zarejestrowana przez tego przeklętego felietonistę.
- Ty jesteś DUCHEM? -jąka się. Co jest? Czyżbyś się mnie bał?
- We własnej osobie. – zaplatam ręce na swojej piersi. – I wiesz co? Rozwścieczyłeś moją duszę, która jest rządna twojej krwi. – Hunter chwyta Atkinsona za ramiona, na co ten podskakuje ze strachu. – Poznaj mojego przyjaciela. – posyłam mu przesłodzony uśmiech. – On wykona za mnie całą brudną robotę. Twoja krew nie będzie dobrze wyglądać na moim białym garniturze, nie sądzisz?
- Moo...oo..ja krew? – duka.
- Naprawdę sądziłeś, że napisanie o mnie to dobry pomysł? O mnie nie można pisać ani dobrze ani źle. – nachylam się nad stolikiem. – O mnie w ogóle nie można pisać. – powracam do poprzedniej pozycji, opierając swoje plecy o oparcie krzesła. – Ale wiesz, co? Nie zabiję cię. – Atkinson przełyka głośno ślinę, a Hunter mocniej zaciska dłonie na jego ramionach, pilnując go, aby ten nie uciekł. – Jeszcze. – dodaję po chwili.
- Nigdy więcej o tobie nie napiszę!
- Wiem. – szepczę. – Dopilnuję tego. Powiedzmy, że mam bardzo wpływowych znajomych, a twoja rodzina ma bardzo duże problemy finansowe. – sugeruję. – Myślisz, że twoja mama ucieszyłaby się z utraty pracy? A może powiem twojemu bratu, że jego własny brat onanizuje się do zdjęć jego żony? – szeroko otwarte oczy Atkinsona są dla mnie satysfakcjonujące. – A może chcesz, aby twój ojciec dowiedział się, że wychował dzieci, które nie są jego? Wiem, że o tym wiesz...
- Skąd...
- Ja to wszystko wiem? – prycham. – A podobno to ja przeszkadzam ci w twoim śledztwie? Naprawdę uważasz, że ktoś taki jak ja, nie sprawdzi, jaką miernotą jest żałosny felietonista o zaburzonym ego? Próbujesz leczyć swoje kompleksy mną, twierdząc, że DUCH jest potworem. Jeszcze nie wiesz, kto w tej historii jest tym strasznym smokiem z bajek, ale dziś to ja będę ci się śnić po nocach. W twoim przypadku milczenie jest złotem, a gadulstwo twoim końcem. – podsuwam mu pod nos umowę tajności i spoglądam na Huntera. – Niech to podpisze. – mówię wprost do niego. – A kiedy złamie choć jeden postulat umowy, jego rodzina popełni finansowe samobójstwo. – powracam spojrzeniem do przestraszonej twarzy idioty, który sprowadził na siebie problemy. – Wierz bądź nie, ale zabiorę z ciebie każdego dolara, jeśli napiszesz o mnie choć jedno słowo. Takich pieniędzy nie posiada na swoim koncie nikt. – wskazuję mu na kwotę zawartą w umowie. – Nikt nie jest w stanie zapłacić tej kary, dlatego powinieneś wybrać opcję milczenia.
- Niczego nie podpiszę! – wypowiada pod wpływem nagłej odwagi.
- Ależ podpiszesz. – śmieję się prosto w jego twarz. – Chyba, że mam wybrać numer do twojego brata?
- Twoje gadanie nic nie znaczy! Rób, co chcesz! Nie mam nic do ukrycia.
Dlaczego ci nie wierzę?
Hunter podaje Atkinsonowi tablet, na którym znajduje się zawartość jego pamięci w chmurze. Są tam nagrania zarejestrowane ukrytą kamerą z sypialni jego brata. Widać na nich nagą kobietę, która jest bratową Gregory'ego oraz akty seksualne małżeństwa. Dodatkowo w tej kolekcji znajdują się jego prywatne nagrania, gdy ten onanizuje się do tych nagrań, a nawet wącha ukradzioną bieliznę tej biednej kobiety. Co więcej, kradzież tej bielizny zarejestrowała ta sama kamera w tej samej sypialni.
- Jesteś pewien, że nie masz niczego do ukrycia!
- Tak! – wypowiada, choć głos mu drży. – Nie uciszysz mnie!
- Wyślij to. – rozkazuję Hunterowi, na co ten reaguje od razu i klika ikonę: „wyślij".
- Nie! – krzyczy Atkinson. – Ja żartowałem! – niemal rzuca się na umowę, którą podsunęłam mu pod nos i składa na niej podpis, choć i tak już jest za późno.
- Brawura nie popłaca. – śmieję się. – Przykro mi, ale twój brat właśnie otrzymał całą zawartość twojej pamięci podręcznej.
- Jak mogłaś!? On mnie zniszczy!
- Miałeś wybór, ale postanowiłeś ze mną walczyć. – wstaję z miejsca, aby górować nad jego skuloną sylwetką. – Jeszcze nikt nigdy nie wygrał ze mną wojny i nawet taki bohater jak ty, poniósł klęskę. – podchodzę bliżej i nachylam się wprost do jego ucha. – Jeśli komukolwiek piśniesz słowo na mój temat, zapadniesz w sen wieczny. Potrafię zabijać, nie pozostawiając śladów. – słyszę jak jego krtań głośno przełyka ślinę. – A twoja rodzina będzie musiała spłacić mnie co do dolara. Jeśli tego nie zrobią, podzielą twój los, ale zabawi się z nimi jakiś psychopata. Rozczłonkuje ich ciało, żywcem. – podobno kłamstwo ma krótkie nogi, a ja nie zamierzam nikogo krzywdzić, ale na kogoś takiego jak Atkinson, zadziała jedynie potężna groźba. – Masz wybór. Tym razem wybierz mądrze. – składam pocałunek na jego policzku, tak aby kelnerka obsługująca w kawiarnia myślała, że żegnam się z najsłodszym człowiekiem na ziemi. Pieprz się, palancie. – Hunter dopilnuje, abyś zamilkł na dobre...
Wychodząc z kawiarni czuję ulgę, jakby zabrano z mojej piersi pewien ciężar, ale po chwili przychodzi do mnie wiadomość od Chasea.
Chase: Sebastian nie żyje. Carlos zapłaci mi za to swoją własną krwią.
Valerie: Obiecałeś mi, że do mnie wrócisz.
Chase: Nie zamierzam złamać tej obietnicy.
______
Dobranoc 😴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top