Rozdział XXIII
Ilaya wpatrywała się w las. Argo gasił ognisko. Czekali na Eliota, który udał się do najbliższej wioski, aby znaleźć kogoś kto przekaże wieści Cannahari.
List był krótki, Ilaya uparła się, aby nie przekazywać, że jest ranna.
Jestem zmuszony poinformować, że w wyniku drobnych komplikacji nasza podróż się przedłuży.
Czekali już kilka godzin, aż Eliot powróci.
-Szybko chyba nie wróci, a ja potrzebuję kąpieli. -Wstała i udała się w kierunku lasu.
-Ej księżniczko! Nie powinnaś iść sama! -Argo wstał i pobiegł za nią.
Będąc nad rzeką, Ilaya ujrzała mały wodospad. Miał może kilka metrów wysokości. Większość głazów porastał tu gęsty mech. Ściągnęła buty i zanurzyła stopy w wodzie.
-Troche chłodna, ale nie mam zbyt dużego wyboru. Chyba również nie potrzebuję widowni. -Posłała mu zażenowane spojrzenie.
-Może też mam ochotę na kąpiel. -Uśmiechnął się i ściągnął koszulkę. -i chyba też, nie masz dużego wyboru. -Rozłożył dłonie w geście bezradności.
Czarnowłosa obserwowała, jak jego mięśnie przesuwają się pod skórą. Stała jak wryta, gdy ten rozebrał się do bielizny i uśmiechnął się szeroko.
Argo widział, dorodny rumieniec na twarzy dręczycielki i powiedział.
-Teraz ty. -Wyminął ją i wskoczył do wody. -Możesz się rozebrać, nie patrzę. - Odwrócił się plecami i zaczął ochlapywać swoje ciało.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że Argo nie ma zamiaru wyjść z wody. Zawstydzona co chwilę sprawdzała czy ten nie odwraca się, aby zerknąć.
Powoli ściągnęła spodnie i tunikę. Została w samej bieliźnie. Starała się delikatnie zdjąć opatrunki założone przez Eliota. Gdy to zrobiła, jej oczom ukazały się ogromne rany pozostawione po zębach zwierzęcia. Rany zostały zszyte, ale nadal były opuchnięte. Powoli weszła do wody i delikatnie przemywała szwy. Czuła ogromną ulgę, gdy tylko zanurzyła się w chłodnej wodzie. Jej mięśnie mogły odpocząć. Po chwili stwierdziła, że uda się pod wodospad. Spojrzała raz jeszcze na Argo, który unosił się na wodzie, burząc tym samym szklaną tafle wody.
-Nie sądzisz, że to dziwne?
-Co? -Mruknęła do niego, szukając wzrokiem zakamarka, gdzie Argo jej nie dojrzy.
-Samotny wilk? Zazwyczaj chodzą w stadzie. Może to jakiś znak? A może ktoś na nas poluje? -Nadal pływał na plecach, nie odwrócił się.
-Miał wiele blizn, może odłączył się od watahy? Próbował przejąć dowodzenie czy coś? -Stwierdziła.
-Możliwe. -Zamyślił się.
Pod wodospadem pozbyła się czarnej bielizny i położyła ją na głazie, za którym schowała się przed Argo. Czuła jak każda kropla spływa po jej ranie, czuła ulgę, gdy woda okazała się o wiele chłodniejsza niż jej się wydawało.
Spojrzała na dłonie, powoli zaczynały się marszczyć. Stwierdziła, że wyjdzie z wody zanim zmieni się w staruszkę. Sięgnęła po bieliznę, ale jej tam nie znalazła. Zanurzyła się w wodzie po samą szyję i wyszła zza głazu. Nikogo nie widziała, podpłynęła bliżej i zobaczyła jak Argo siedzi na brzegu i uśmiecha się do niej.
-Zgubiłaś coś? -Puścił jej oczko.
-To nie jest zabawne, oddaj mi to. -posłała mu groźne spojrzenie.
-Ale co mam ci oddać? -Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Swoją duszę, abym mogła ją przeżuć i wypluć. -Uśmiechnęła się groźnie.
-Oj no nie wiem, chyba będziesz musiała wyjść z wody i odebrać ją sobie. -Powoli zaczął ubierać czarną bluzę. -Wiesz powoli robi się chłodno, powinnaś wyjść jak najprędzej. Nie widomo jakie diabły wpełzają do tej wody po zmroku, a on już niebawem. -Rozłożył teatralnie dłonie.
Poczuła silny ucisk w głowie, jakby ktoś próbował ją zmiażdżyć. Twarz Argo się rozmazała, a przed nią pojawiła się pustka. W mroku stał mężczyzna, którego twarzy nie była w stanie rozpoznać, była zamazana. Ale po ubiorze stwierdziła, że wygląda jak mnich. Uklęknął, a na podłodze napisał słowo. Nie była w stanie go rozpoznać.
-Jestem w Te... - Nagle wizja się urwała.
ΔΔΔ
Argo wpatrywał się w Ilayę, ta powoli zanurzyła się cała w wodzie.
-Ej no wyjdź, pokaż się. -Krzyknął i się roześmiał. Jednak Ilaya nadal nie wypływała na powierzchnię. -To nie jest zabawne! Wyłaź już!
Nadal nic. Wystraszony wskoczył do wody i ku przerażeniu utwierdził się w przekonaniu, że to nie zabawa. Natychmiast złapał ją i wyciągnął na brzeg. Słuchał, czy oddycha.
Nic.
Ułożył dłonie na jej klatce piersiowej, zaczął masaż serca.
Nic.
Dwa wdechy.
Nic.
-Ej księżniczko nie rób mi tego! -Krzyczał, uciskał jej klatkę i ponownie krzyknął. -Proszę.
Z jej gardła wydobyła się woda, zachłannie łapała powietrze. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Spojrzała na Argo i na swoje ciało.
-Ratowałem ci życie!
-Zabije cię. Przysięgam. -Odpowiedziała zakrywając swoje ciało.
ΔΔΔ
Wrócili do obozowiska, Eliot już na nich czekał przy rozpalonym ognisku.
-Widzę, że dobrze się bawiliście. -Stwierdził i zmierzył zdenerwowaną Ilayę. -Co się...?
-Milcz i trzymaj go z dala ode mnie. Usiadła blisko ogniska i owinęła się płaszczem Argo.
-Ej, ale to mój płaszcz. -Zwrócił uwagę Ilayi. Nie było mu chłodno ani nie potrzebował go aktualnie do żadnego celu. Mimo to chciał ją podenerwować.
-W tej chwili nie jest twój.
-Przestań, miałem pozwolić ci się utopić? A może miałem cię ratować z zamkniętymi oczami? -Argo patrzył jej prosto w oczy.
-Gdybyś nie zabrał mi moich rzeczy to bym już dawno była na brzegu. -Krzyczała zdenerwowana, a ogień przy ognisku stał się czarny. Nie zwróciła na to uwagi. Wstała i dalej krzyczała na Argo.
Jednak Eliot wpatrywał się tylko i wyłącznie w ogień. Wydawało się, że topi nawet kamienie ułożone obok.
-Ej, spójrzcie na to! -Eliot nadal wpatrywał się jak zahipnotyzowany.
Ilaya nie mogła uwierzyć, czyżby to ona zrobiła? Ale jak? Wyciągnęła dłoń chciała dotknąć czarnego płomienia. Argo złapał za jej rękę. -Spali cię! Czy ty zawsze musisz robić sobie krzywdę?
Ta natychmiast wyszarpnęła swoją dłoń z jego uścisku.
-Ja? Ja robię sobie krzywdę? Kto zarządził wczoraj postój? Eliot. Kto dziś ukradł mi ubranie? Ty!
Ogień buchnął w górę. Ogniste, czarne języki buchały, za każdym razem, gdy Ilaya podnosiła głos.
-Ej uspokój się! -Krzyknął Eliot. Widzisz co robisz? Ruchem głowy wskazał ognisko. -Wydaje mi się, że to przez twoje zdenerwowanie. W jakiś sposób twoja magia działa pod wpływem emocji. Zobaczmy czy... -Urwał i wyciągnął bukłak wody i wlał jego zawartość do ogniska. Nadal nie gasło, mimo że pożarło całe drewno oraz kamienie znajdujące się wokół paleniska.
-------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie się zmobilizowałam i napisałam kolejny rozdział. xd
Trochę się u mnie dzieje, więc mam małe problemy z pisaniem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top