Rozdział X
Dziewczyny wpadły do zamku, Sekki pobiegła na pierwsze piętro wprost do sypialni Cannahari. Ilaya dogoniła ją, gdy ta już rozmawiała ze strażą.
-Muszę natychmiast zobaczyć się z Cannahari! Otwórzcie drzwi! -Krzyczała rozdrażniona różowo włosa.
Jeden ze strażników zawahał się i odpowiedział -Pani kazała nikogo nie wpuszczać. -Po czym ze swoim druhem skrzyżowali włócznie.
-Z drogi! -Sekki złapała za ich oręż i starała się je rozłączyć. Nagle rozległo się ciche skrzypienie drzwi, a na korytarz wyszła kobieta. Mężczyźni natychmiast się wyprostowali i postawili oręż prosto.
-Co tu się dzieje? -Po korytarzu rozniósł się donośny głos kobiety. Sekki spuściła głowę i chwilę milczała.
-Przepraszam za to najście, ale mam coś co może Panią zainteresować. -Cannahari spojrzała na różowo włosą, wiedziała, że nie przyszła by tu gdyby to nie było ważne. -Wejdźcie. -Powiedziała, po czym posłała straży zirytowane spojrzenie.
W środku pomieszczenia, panowała jasność. Kolor krwistej czerwieni mieszał się z delikatną, aksamitną bielą. Przez ogromne okno wpadło światło, podkreślając dominujące barwy w pocieszczeniu.
Cannahari stanęła obok kominka, jej figowa suknia była gdzieniegdzie pomięta, a gorset nie zasupłany tak jak powinien. Ilaya stwierdziła, że kobieta w pośpiechu narzuciła na siebie suknię. Blond włosy z delikatnymi siwymi kosmykami, opadały kaskadą na jej ramiona. Czarnowłosa przyglądała się również, widocznym już zmarszczkom w kącikach ust i oczu. -Ciekawe ile ma lat? -Pomyślała.
-Więc o co chodzi? -Cannahari wyrwała Ilayę z zamyślenia.
-Pani, nie uwierzysz. -Sekki podeszła do kobiety z pełną ekscytacji- i jednocześnie przerażenia- miną.
-A więc mnie zadziw. -Cannahari spojrzała na kopertę trzymaną przez różowo włosą.
-Dręczycielka. -Dziewczyna patrzyła władczyni prosto w oczy.
-Nie możliwe! Przecież jest zwykłą kobietą. Nigdy. Żadna kobieta nie urodziła się z takim przeznaczeniem. -Kobieta spoglądała nerwowo na obie dziewczyny.
-Może Aria się pomyliła? -Zapytała Ilaya.
-Ta stara wiedźma nigdy się nie myli. -Wypaliła Cannahari, uświadamiając sobie obecność rozmówczyń. -Znaczy... Moja kuzynka. Ona nigdy się nie myli. -Zmarszczyła brwi. -Zapomnijcie, poniosły mnie emocję. -Usiadła na mały fotel stojący tuż za nią. -W końcu jestem tylko człowiekiem.
-A więc, wyjaśni mi ktoś czym zajmuje się dręczyciel? -Sekki oraz Cannahari spojrzały na siebie. Starsza kobieta najwyraźniej nie miała ochoty nic tłumaczyć.
-Edan ci to wyjaśni -powiedziała Sekki –jest również jest dręczycielem. -Spojrzała na dziewczynę z politowaniem.
-Najpierw musisz zdobyć Morebi. -Stwierdziła Cannahari.
-Morebi? Co to? -Zapytała zdziwiona.
-Odprowadź ją do Eliota, niech zajmie się jej nauką. Ty będziesz uczyć ją jutro. Na razie poinformuj Edana i starszyznę. Nie czuję się dziś na siłach. -Wstała i podeszła do stolika, na którym stał dzbanek i mały pucharek. Łapczywie łykała wodę.
Ilaya i Sekkki wyszły z pomieszczenia i podążały w stronę biblioteki. Dziewczyny weszły do pomieszczenia, a różowo włosa podbiegła do Eliota i jednym słowem wprowadziła go w konsternację.
-Że co?! Nie możliwe! -Wykrzyczał, a echo jego słów rozniosło między regałami. Odwrócił się w stronę Ilayii –ona żartuje tak?
-Właśnie, że nie. -Spojrzeli sobie w oczy, a Eliot wiedział, że to nie żaden żart.
Chwilę stali tak i spoglądali na siebie. W końcu Sekki stwierdziła, że musi już iść, a Ilaya zostaje z Eliotem. Chłopak zaprosił Ilayę za biurko i postawił przed nią stos ksiąg. -No to zaczynamy? -Zapytał.
-Tak, jasne. -Dziewczyna uśmiechnęła się i odgarnęła kucyka z prawego na lewe ramię.
Chłopak wytłumaczył dziewczynie kim są Setherni, oraz Cennahari.
-Czyli jest tu królową? -Zapytała czarnowłosa.
-Tak... Jednak nie ma władzy absolutnej, większości decyzji podejmuje sama, jednak w ważniejszych sprawach musi zebrać starszyznę. Chociaż inni twierdzą, że ich się nie słucha. Radzę ci się nie wypowiadać na temat polityki. -Uśmiechnął się, a dziewczyna sprzedała mu kuksańca w ramię.
Przez resztę dnia uczyli się historii, zmierzchało, a zmęczona Ilaya, poprosiła o chwilę przerwy. -Zmęczona -wymamrotała sama do siebie i położyła głowę na otwartej książce. Zasnęła.
-Coś ty jej zrobił? -Do biblioteki weszła Sekki, śmiejąc się z widoku śpiącej przyjaciółki.
-Nic, poprosiła o chwilę przerwy i położyła głowę na książce. Nie moja wina, że zasnęła.
-Jesteś nie możliwy. -Sekki założyła dłonie na pierś i ponownie, spojrzała na Ilayę.
-Szczerze? Nie sądziłem, że tyle wytrzyma. W sumie dość szybko zapamiętuje, ale ilość kawy jaką pochłonęła jest nie samowita.- Również skierował swój wzrok na czarnowłosą.
-No nie gap się tak, tylko bierz ją i zanieś do komnaty. -Dziewczyna zgarnęła z biurka kałamarz oraz zapisane stronice i ruszyła w stronę drzwi.
-Czekaj, nie mam tyle siły -stęknął - co Edan. -Podniósł dziewczynę i wyszedł przez otwarte drzwi.
Szli przez korytarze w stronę pokoju Ilayii. Nagle dziewczyna przebudziła się i wtuliła w Eliota, nie otwierała oczu, nie chciała iść. -Jestem zbyt wygodna -Pomyślała i uśmiechnęła się delikatnie. Słuchała ich rozmowy.
-Jak myślisz da radę? -Wysapał Eliot.
-Ja w nią wierzę. -Sekki delikatnie załamał się głos i wzięła głęboki wdech.
-Dlaczego powiedziałaś to w taki sposób, jakbyś chciała przekonać samą siebie? -Powiedział Eliot i zmarszczył brwi.
-Jest kobietą, jest zbyt delikatna...- Sekki spojrzała na przyjaciółkę.
-Nie martw się, swoje waży. -Odparł Eliot i oboje się roześmiali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top