17
Gretna Green
Ojciec Kathy
Przybyłem za późno, znacznie później niż planowałem i nie zdążyłem przeszkodzić Edvardovi Surrey' owi w ożenku z tą przybłędą i służącą w jednej osobie, Anną Orsay! A to moje opóźnienie w podróży do Gretna Green wynikło z tego, że McDonald, przeklęty prawnik równie paskudnego hrabiego, nachachmęcił tyle, że nie od razu pojąłem dokąd udał się wstrętny i dwulicowy oszust, hrabią Surrey'em zwanym. A niech ich obu szlag by trafił!
Jeszcze, jakby tego było mało, druga z niewiast, która podróżowała z młodymi, odważyła się na to, by roześmiać mi się prosto w twarz!
– Nic nie może pan im zrobić, bo są małżeństwem. – Szydziła jawnie z mego gniewu. – A pańskie zamierzenia co do oplotkowania i oczernienia osoby szanownego hrabiego Surrey są wprost karygodne! Taka idealna przykrywka do nielegalnego handlu bimbrem, co?
– Nic mi nie udowodnisz, dziewczyno! – Jej słowa bardzo mnie wzburzyły, zwłaszcza, że nie odbiegały zbyt daleko od prawdy.
Oczywiście, Surrey musiał to zauważyć, jak też fakt, że zmilczałem jak ostatni głupiec uwagę dziewczyniska dotyczącą mego karygodnego zachowania odnośnie oszusta - Edvarda.
– Wiedziałem, żeś pan masz jednak coś za uszami! – Kpił w żywe oczy.
Jakby sam zdobył uczciwie i tytuł hrabiego i ojcowski majątek! Stary William nigdy dobrowolnie niczego swojego by mu nie oddał! Coś tu śmierdziało i to samo mu powiedziałem. Jak mogłem przypuszczać, wściekł się. Ale postąpił zupełnie inaczej niż czyni zdenerwowany człek.
– Miarkujcie się w słowach, panie hrabio! – Uznałem za stosowne, żeby go ostrzec przed popełnieniem błędu jakim było zadarcie ze mną.
– Ze skargami proszę się wstrzymać. Ja nie mam niczego do ukrycia, zgodnie z prawem zostałem nowym hrabią i zawsze płaciłem należne państwu podatki w przeciwieństwie do szanownego pana. Niejeden został przez niego oszukany, że o bezprawnym bimbrownictwie nie wspomnę! W papierach po mym ojcu, który dokonał swego żywota, znalazło się to i owo, co niepochlebnie świadczy o uczciwości niedoszłego teścia mego. Jak mógłbym związać się z rodziną, która źle się prowadzi?!
– Grozi mi pan? – Nawet ja musiałem przyznać, że mój głos nie brzmiał już tak pewnie jak na początku naszej rozmowy.
– Przegrał pan i proszę się z tym pogodzić. – rzekł Surrey i odszedł, zostawiając mnie oniemiałego.
Zrozumiałem jego przekaz, brzmiał dosyć jasno - albo zostawię hrabiego w spokoju, albo on poruszy niebo i ziemię, żeby wtrącić mnie do więzienia za moje ciemne sprawki.
Nie miałem wyboru, pokonany wróciłem w domowe pielesze, bez zięcia i bez koneksji.
Druga Anna
Historia moich rodziców, Anny i Edvarda, skończyła się dla nich szczęśliwie. Zmieniłam bieg wydarzeń na tyle, że zaczęłam się martwić, czy aby na pewno wszystko będzie pasowało. Byłam jedynym elementem, który z deczka odstawał od otoczenia.
No, bo formalnie dopiero i miałam przyjść na świat, i już egzystowałam w tym miejscu i w tym czasie. Moje dwie "ja" nie mogły istnieć równocześnie obok siebie, ponieważ spowodowałoby to poważne zakłócenia w czasoprzestrzeni.
– Nic się nie troskaj, moja córko. – Edvard Surrey uśmiechał się szeroko, więc widocznie miał już pewien plan działania. – Będzie dobrze, ponieważ znalazł się ktoś, kto pomoże tobie w przejściu przez ...
– Przez co? – Nie mogłam wyjść ze zdumienia, że tata coś kombinował za moimi plecami.
– Przez czas, proszę Drugiej Anny. – Jakby podróże w czasie były na porządku dziennym. – Ale jedno muszę wiedzieć, więc rzeknij mi prawdę. Ile lat sobie liczysz, Anno?
Chyba zaczynałam rozumieć, do czego tatko zmierzał i co chciał zrobić, ale nie miałam pojęcia, kto mu pomoże.
– Osiemnaście. – Tak było w istocie.
– Zatem tysiąc siedemset dwudziesty drugi lub dwudziesty trzeci ... – wymruczał hrabia w zamyśleniu. – Walia czy Szkocja?
– Dom. – Tylko to przyszło mi do głowy jako jedyna opcja słusznego wyboru.
– A więc Surrey Hall. – Sir Edvard zmarszczył brwi jakby nad czymś usilnie myślał i deliberował, czy się mu ryzyko i zysk wyrównuje w ogólnym rozrachunku. – Trudne, ale nie niemożliwe.
Zastanawiałam się, co konkretnie planuje mój tatko, oprócz podstawowej kwestii wysyłki jedynej córki przez czas. No i jak tego zamierzał dokonać, nie mając na podorędziu Connora Doyle'a i jego zespołu badawczego.
Nie pozostało mi nic innego jak wiara i zaufanie pokładane w umiejętności przewidywania wypadków i różnych innych zdarzeń losowych przez hrabiego. Rozmyślania na temat tego, co dopiero miało nadejść, przerwało natrętne pukanie do drzwi biblioteki, w której mieściło się "centrum dowodzenia" taty w Surrey Hall.
– Wejdź, proszę, Eduardo! Jest otwarte! – Ojciec wpatrzył się w te drzwi jakby miała przez nie przejść królowa angielska albo prezydent Stanów Zjednoczonych.
No, tyle, że w tym przypadku był to kolejny Edvard, jeno po inszemu! Też byłam, nie powiem, ciekawa gościa mającego eskortować mnie przez zakichany czas przez następne osiemnaście lat łączące "teraz" i "później".
Czekała mnie totalna zagwozdka, bo do biblioteki wtarabanił się młody brunet o włosach jeszcze czarniejszych niż grzywa mego ojca i na pewno nie znów taki stary. Nie umiałam określić dokładnie jego wieku, lecz można było przypuszczać, że jest mniej więcej moim rówieśnikiem.
– To właśnie Eduardo. – Tatko uśmiechał się szelmowsko, spoglądając równocześnie i na przybysza, i na mnie. – Eduardo, to moje jedyne dziecię, Druga Anna. Powierzam tobie skarb, dbaj o narzeczoną.
– Co znowu?! – wykrzyknęłam, zdumiona, że tata nie dość, że nie ustalił ze mną moich planów na przyszłość, to i jeszcze nie uzgodnił, czy ja rzeczywiście zamierzałam spędzić z obcym facetem ( i co z tego, że całkiem możliwie wyglądającym) resztę swego żywota.
Ciemnowłosy wymruczał coś niewyraźne pod nosem, nieziemsko zniecierpliwiony.
– Idziemy już? – Patrzył na mnie z mieszanymi uczuciami wypisanymi na swej śniadej twarzy. – Czas nas nagli, panno Surrey!
– Ano tak, czas nagli, proszę was, młodych. – Hrabia Edvard przytaknął, unosząc siedzenie z fotela, który zajmował. – Do zobaczenia, spotkamy się za osiemnaście lat, kochani.
Nim zdążyłam powiedzieć, co sądzę o dogadywaniu się za moimi plecami, Eduardo złapał mnie za rękę i pociągnął niecierpliwie za sobą, zmuszając niemal do biegu za nimże.
Dopiero wówczas zauważyłam w jego dłoni złoty kluczyk. Widziałam ten przedmiot, znaczy się kluczyk, ale gdzie i kiedy, musiałam poszperać w pamięci, żeby ją odświeżyć. Connor Doyle. Projekt Time Machine. I kluczyk, spajający ze sobą te dwa elementy bardziej niż żywica kauczukowa. Przez ten przedmiot Connor niemal oszalał, Nancy zastrzeliła Kevina, a ja wpadłam z wizytą na początek osiemnastego wieku, by tatko nie stracił swojej szansy na ułożenie sobie życia!
Coś błysnęło, potem trzasnęło jak złamana na wietrze gałąź uschłego drzewa i zaszumiało jak ta puszcza.
– Otwórz oczy, a zobaczysz więcej niż mając je zamknięte! – Eduardo, ta czarna cholera, wyraźnie się ze mnie nabijał.
Ale i tak powodowała mną ciekawość, czy tata wysługując się Ciemnowłosym dotrzymał swych obietnic albo - odwracając kota ogonem - czy Eduardo nie oszukał nas dwojga.
Moim oczom ukazał się znajomy widok, a jednocześnie inny niż ten zapamiętany przeze mnie. Rozległe wrzosowiska. Chaty dzierżawców. Młyn gdzieś w oddali i ... Tak, Surrey Hall!
– Przygotuj się na zmiany, droga Anno! – Wielce irytujący osobnik płci męskiej, imieniem Czarna Cholera, ruszył przodem i jedyne co to oglądał się po paru minutach, czy nadążam za nim.
Bóg chcąc nas ukarać, spełnia niekiedy nasze marzenia, toteż uważaj, o czym śnisz!
Co za mądre słowa, szkoda, że tak późno je pojęłam! Pozostawało wierzyć, że tata wiedział, kogo poprosił o pomoc i że tym razem również historia zakończy się szczęśliwie dla głównych zainteresowanych. Co miało przyjść, dopiero czas pokaże.
Koniec części II
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top