14
Hrabia Edvard Surrey
Ileż nieszczęść musiałoby spaść na głowę jednego jeno człeka, ileż cudacznych i dziwnych nowin dotrzeć jego uszu, by ten pojął, że są na świecie sprawy, o jakich filozofowie nie śnili?
Dowiedziałem się, iż zostanę ojcem dziecięcia, a to dziecko ni mniej ni więcej, Druga Anna! Niewiasta miłowana przeze mnie całym mym sercem przybyła z czasów mających dopiero nadejść, a jeśli poślubiłbym tę, która pragnęła zdobyć majętnego męża, to czekały mnie same zgryzoty! Głupiec by w to uwierzył, nie człek rozumny za jakiego się uważałem! Ale mimo rozumu uwierzyłem tym dwom niewiastom, co zmieniły bieg wydarzeń, ratując mój hrabiowski żywot! Krzyżyk po mej matuli jedyną mi będący pamiątką i wiele innych drobnych oraz z pozoru nie łączących się spraw pozwoliły, żebym przejrzał na oczy i rozważył, co się stało i co jeszcze może przyjść, jeślibym dalej wykazywał nadmierne przywiązanie do tytułu hrabiego i rzeczy doczesnych. Oczywiście, nie od razu doszedłem do przymierza ze samym sobą i nie od razu wiedziałem, co w życiu naprawdę się liczy, ale ważne, że to w końcu się stało. Lepiej późno niż wcale, jak głosiło ludowe porzekadło.
Tylko jak pozbyć się w legalny sposób nie chcianej kandydatki na żonę i przyszłego teścia, których szczerze nie znosiłem i nie zamierzałem nawet tolerować? Przecie ojciec tejże młódki zagroził zrujnowaniem mej reputacji oszczerstwami, jeżeli ślub nie doszedłby do skutku!
Zanosiło się na katastrofę, klęskę z każdej strony, czegokolwiek bym nie powziął! I tak źle, i tak niedobrze!
Ale Druga Anna miała pomysł, jak wybrnąć z beznadziejnego położenia, w którym znalazłem się z własnej winy, lecz nie zdradziła kluczowego konceptu natychmiast. Rzekła, że jeszcze to przemyśli i poprosiła Annę oraz mnie, swych rodzicieli o parę godzin na dopracowania konceptu.
– Nikogo nie minie to, co mu naznaczone. – Zachowałem daleko posuniętą ostrożność, lecz swą zgodę dałem na przemyślenia.
***
– Proszę wejść, otwarte! – powiedziałem, gdy Druga Anna zapukała do drzwi biblioteki w Surrey Hall równo trzy godziny później po daniu przez mą osobę przyzwolenia na realizację planu.
Coś w sercu podpowiadało mi, że dobrze uczyniłem dając wiarę jej słowom i gorącej prośbie względem Pierwszej Anny. To była trudna sprawa, lecz nie najtrudniejsza, jaką musiałem przebyć w swym życiu. Jeśli byłem człekiem szczerym oraz solidnym, jeśli pragnąłem szczęścia dla niewiasty noszącej pod swym sercem moje dziecię, musiałem uczynić wszystko, co tylko leżało w mej gestii, by stało się dokonanym.
Druga Anna poprosiła mnie o jedno - bym nie zmarnował ostatniej szansy na szczęście, jaką podsuwał mi litościwy los.
Anna Orsay, matka Drugiej Anny
Powiedziałam sobie, że nie zostawię mego Edvarda samego i ciężko stroskanego na sercu. Cokolwiek miało się nam przydarzyć, cokolwiek przeznaczył nam Bóg, trwałabym przy nim i bez względu na okoliczności stała u jego boku, chociażby i bez ślubu. Edvard krążył po Surrey Hall jak duch od momentu, gdy odbył rozmowę z Drugą Anną w bibliotece dzisiejszego popołudnia i w obecności prawnika swego, imć McDonalda. Nie chciał mi jednak niczego zdradzić.
– Co mówiłaś? – spytała Lizzie, jedna ze służących, gdy razem sprzątałyśmy rodowe srebra Surrey'ów.
– Niczego nie powiedziałam. – Zapewniłam Lizzie. – Martwiłam się, czy zdążymy na czas ze wszystkim nim zjedzie do nas nowa hrabina Surrey.
– Tak, czy siak, musimy się wyrobić z robotą bez względu na przeszkody. Samo nic się nie wyczyści ani nie ugotuje!
Mej uwadze nie umknął fakt, że Lizzie użyła gorzkiego tonu co do przyszłej pani tego majątku. Zapewne chodziło o to, że nową hrabina miała zostać niewiasta, której w ogóle nie zajmowało nasze dobre samopoczucie lub jego brak.
– Ech, tak się zastanawiałam ... – powiedziałam do zmartwionej Lizzie. – Jak to będzie pod rządami pani Kathy.
– Święta racja. Z czegoś jednak trzeba żyć, nie można z dnia na dzień rzucić dobrej posady, bo drugiej łatwo nie znajdziemy.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam z nią całkowicie. Lizzie martwiła się, że nad Surrey Hall gromadzą się czarne chmury i położą cieniem nad losem mieszkańców majątku. Życie jednak nie zawsze bywało sprawiedliwe i równo obdzielało szczęściem każdego. Zawsze był ktoś, kto dostał mniej.
Nawet mój szef, Connor Doyle, nie zdołałby przewidzieć, ile trzeba było się nagimnastykować w osiemnastym wieku bez tak zwanego "socjalu"! W czasach, gdy nie było mowy o rentach pracowniczych, emeryturach i ubezpieczeniu społecznym, a pracy nie dawało się zbyt często (o ile w ogóle) zmienić na lepszą, trzeba się było trzymać jednej przez wiele lat.
Z tego, co usłyszałam, przyszła hrabina kręciła na wszystko nosem i nic jej nie pasowało. Czy zdąży dorosnąć do roli żony, matki i landlady?
– Dzień dobry. Sir Surrey prosi panią, panno Orsay, aby zechciała przyjść do biblioteki na rozmowę. – W progu sprzątanego przez Lizzie i mnie pomieszczenia, stanął prawnik Edvarda, pan McDonald.
Znałam go dość powierzchownie i z widzenia, gdyż czasem przemykał korytarzami Surrey Hall do gabinetu, przydzielonym mu przez jego pracodawcę. No i zajmował się tymi wszystkimi dokumentami, które wpływały i wychodziły z kancelarii sir Edvarda.
Podążyłam więc za prawnikiem, ciekawa, cóż hrabia, nie, mój Edvard, miał mi do powiedzenia. Gdy pan McDonald przepuścił mnie w progu biblioteki, bym mogła wejść, w środku znajdowali się już rzeczony hrabia i Druga Anna. Ciekawe, co ona tu robiła i o czym rozmawiali zanim przyszłam?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top