11

Kilka dni później

Szanowny Pan McDonald, prawnik na usługach Edvarda Surrey'a, hrabiego

Dwie niewiasty, które zjawiły się niespodziewanie w majątku hrabiego, chlebodawcy mego, miały zostać na dłużej albowiem pan mój przyjął obie na służbę. I traktował nieznajome tak samo jak pozostałych swych pracowników. Grzecznie i z szacunkiem, aczkolwiek z lekkim dystansem.
Bo choć dzięki nim w istocie pozostawał  panem na swych włościach, nie mógł zachować się inaczej, bo wyróżnienie świeżo przybyłych panien służebnych wzbudziło by podejrzenia wśród reszty służby, a może i nawet uwagę konstabla zwróciło by szczególne położenie niewiast, jakie się u nas zjawiły, nie chcąc po dobroci odejść.
Wypytałem je szczegółowo na tę okoliczność, oczywiście każdą z nich z osobna, ale nie miałem do czego się przyczepić, ich słowa pokrywały się ze sobą, chociaż poznały się dopiero w Surrey Hall. Ale nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że coś tu nie pasowało. Szczególnie jeden drobny fakt. Poruszały się po dworze z wyjątkowo dobrą znajomością głównych pomieszczeń, wiedziały, czego i gdzie szukać, no i jeszcze jedno. Jedna i druga były tegoż samego miana i nazwiska: Anna Orsay. Potwierdziły zgodnie, że nie są szczególnie przy groszu ani nie łączą ich więzy krwi.
No dobrze, to skąd u nich wiedza na temat dzieł sztuki zgromadzonych przez poprzedniego hrabiego, imć Williama?
Obecny bowiem uznawał za stratę pieniędzy kupno jakiegoś bohomazu po horrendalnej cenie. No, ale i ja wszystkiego też nie rzekłem o sobie sir Edvardovi. Myślałem, że ten mąż taki sam jak i jego rodzeństwo, przyrodnie gwoli ścisłości. Że jeno na zysk patrzy i ludzi ma za nic, alem się pomylił. Stary hrabia doprowadził moją rodzinę do ruiny i bezwstydnie przejął, co do niej przynależało. Zniszczył nam życie, skazując matulę moją na wstyd i sromotę. Wiele złego przez niego doświadczyliśmy, ale nie poddałem się, dopóki nie osiągnąłem swego celu. Zdobyłem wykształcenie i podjąłem pracę u samego hrabiego Surrey'a, pragnąłem potraktować tegoż podobnie jak jego ojciec nas. Ale gdy pojąłem, że lepszą zemstą okaże się wspomożenie młodego Surrey'a w jego dążeniu ku wysadzeniu prawowitych dziedziców gwałtownego w poczynaniach rodziciela, że tamci jeszcze gorszą alternatywą dla tutejszych dzierżawców niż bękart, który przynajmniej umie dbać o tych, co mniej majętni od niego i nie karze bezpodstawnie za winy nie popełnione, postanowiłem nie mówić Edvardovi o sobie więcej niż musiałem rzec, gdy zadał jakieś mi pytanie.
Czasem lepiej jest powściągnąć język niźli potem katusze ponosić. Ale,  wracając do tematu dwóch niewiast, które zatrudnił sir Edvard... Mnie się mocno wydaje, że one jednak są ze sobą wzajem spowinowacone, wprawdzie rysy ich twarzy nie zupełnie identyczne, ale gesty przez nie używane, czy też sposób poruszania się i akcent, dziwny i nietutejszy, bom nie słyszał takowego w Anglii ... Ale nieco jednak podobny do angielskiego, tyle że  z akcentowaniem na inną sylabę. Tyle jest różnych mów na świecie!
No i jeszcze coś. Zauważyłem, że czy to w mej, czy w obecności hrabiego, a pana mego, pilnują się ze słowami, a jak jest w towarzystwie innych sług, postanowiłem się wywiedzieć u tychże. Co mi szkodziło wiedzieć? Lepiej to niż się potem rozczarować.
No i się wywiedziałem, com sobie postanowił. Służący chętnie podzielili się ze mną swoimi spostrzeżeniami na temat nowych pracownic. Przeważnie byli pod wrażeniem ich pracowitości, ale ich uwagę przyciągnął sposób, w jaki się wyrażały - jak osoby wykształcone, szkołowane, a nie z dołu drabiny społecznej. Umiały czytać i pisać, co już samo w sobie było niezwykłe. 
Sir Edvard polecił mi w sekrecie, bym z zachowaniem dyskrecji zażądał od nich wyznania prawdy. Inaczej... Nie miały tu czego szukać. Ale, sądząc po tej ich pewności siebie, jaką demonstrowały wcześniej, kto wie, czy by usłuchały nawet stanowczego polecenia! I kto wie, czy sam hrabia Surrey naprawdę by tego pragnął. Uchwyciłem wielokrotnie spojrzenie, tęskne i rozmarzone, które posyłał tej, która zjawiła się w naszych stronach nieco szybciej od tej drugiej. Tak to się zwykle zaczynało na tym padole łez. Od czyjejś zachcianki mógł spłonąć i rozsypać się jak popiół na wietrze świat drugiego człowieka.
Tak było i z moją matulą, która w całej swej naiwności zaufała i pozwoliła omamić się poprzedniemu właścicielowi ziem Edvarda, a potem ostała się jej w podzięce sromota i hańba. Uznałem, że to nie wina mego pracodawcy, w końcu sam był nieślubnym potomkiem i pewnie doskonale rozumiał, jak to jest żyć w społeczności, gdzie wieści o skandalach i innych wydarzeniach z życia jej członków szybko się roznoszą. Postanowiłem także, że słowem się nie zdradzę przed sir Edvardem o tych trudnych chwilach, jakie wcześniej przypadły mi w udziale.
Ani o sfałszowanym testamencie jego rodziciela.
– Panie McDonald? – Hrabia pojawił się jak mgła o poranku na wrzosowiskach i nie mógłbym inaczej nazwać jego zachowania jak zaaferowanie. 
– Cóż mogę pomóc, sir? – Wstałem zza biurka i lekko skłoniłem przed tymże głowę.
– Postanowiłem zaręczyć się i zdecydowałem, która niewiasta zostanie mą małżonką.
Bardziej już nie mogłem czuć się zaskoczony. Pewnie nietęgo wyglądałem z głupią miną oraz wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczami, ale wcale mnie to nie deprymowało. Zacząłem składać mu życzenia z tej jakże pomyślnej dla mego pana wieści. – Dziękuję panu  – odezwał się hrabia.
– A co z tymi dwiema niewiastami, Bóg wie skąd? – Obawiałem się ich po trosze, bardziej o żywot pracodawcy się lękałem niż o swój, więc dmuchałem na zimne.
– Obie zostaną tutaj  – powiedział hrabia, czerwieniejąc na twarzy.
Na sekundę odwrócił wzrok ode mnie i uśmiechnął się sam do swoich myśli. Pomyślałem, że... Że będą z tego spore kłopoty w przyszłości, gdy nowa hrabina wprowadzi się do mężowskiego dworu i na własne oczy ujrzy niecodzienne niewiasty. Może nawet je wyrzuci na bruk, jeśli zachowają się niestosownie. Ale kim ja byłem, żeby go oceniać?
Dopóki nikogo nie krzywdził, to świadczyło, że pan Surrey umiał wyznaczyć sobie granice, których nie mógł przekroczyć?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top