#20

„TAK.”

To jedno słowo rozchodziło się w umyśle Itachiego jak uderzenie kościelnego dzwonu. Nie sądził, że Sakura bez żadnych obiekcji, bez przemyśleń odpowie pozytywnie na jego pytanie. Tak po prostu.

Patrzył w jej zielone oczy, które teraz błyszczały jak dwa prześliczne szmaragdy. Itachi uważał, że zawsze miała piękne tęczówki, które jego zdaniem błąkały się między wiosenną łąką a lśniącym szmaragdem. Teraz jednak, dokładnie w tej chwili przekonał się, że jeszcze nie były tak wspaniałe jak podczas zgody na jego oświadczyny.

Zgodziła się.

Zgodziła się zostać jego żoną. Od tej pory nie będzie się musiał zastanawiać czy wołać do niej Haruno czy Tensei... Po prostu zawoła ją swoim nazwiskiem.

Przez nie do końca zaciągnięte zasłony do ich sypialni wpadały promienie słońca i kładły się na jej rozwianych włosach. Letni wiaterek przyjemnie muskał ich skórę, na której co chwilę pojawiały się dreszcze.

-Sakura... - wymsknęło mu się mimo woli, na co kobieta uniosła delikatnie powieki patrząc na niego z takim uczuciem, że aż zaparło mu dech w piersiach.

-Tak, Itachi?

Nie wiedział co mógłby powiedzieć. Kobieta pomyślała, że coś od niej chciał, więc wypadałoby się odezwać.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też, głuptasie.

Nie był w stanie się odezwać, uśmiechnąć, mrugnąć czy chociażby wziąć oddech. Była taka piękna. Nie była idealna, nikt nie był. Ale wszystkie jej niedoskonałości były dla Uchihy nieważne. Liczyła się tylko ta kobieta, która zabrała jego serce we władanie i która oddała mu swoje.

Uchiha szybko pozbył się reszty jej ubrań, po czym położył ją koło siebie by móc bez żadnych przeszkód przyglądać się jej giętkiemu i kobiecemu ciału. Sakura nie czuła zażenowania tylko czystą euforię, która promieniowała z niej jak ciepło ze Słońca.

Radość na jego oświadczyny, która ją ogarnęła była niesamowita. Nie sądziła, że zrobi to tak szybko. Wiedziała, że prędzej czy później by do tego doszło. Kisame niekiedy dogryzał, że brakowało im tylko obrączek, by mogli uchodzić za „najdziwniejszą parę świata”. Sakura całkowicie nie rozumiała tych zaczepek, których słuchać musiał jej chłopak.

Nie wiedziała też, że nikt nie obstawiał jej związku z Uchihą. Każdy z nich brał pod uwagę Deidarę – przystojnego blondyna, który miał w sobie dużo uroku. Ale Uchiha...? Ten zimny, oschły, nieprzystępny zabójca klanu...?

-Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie... - powiedział wzruszony. Sakura jednak nie mogła sobie nie pozwolić zażartować.

-Widziałeś wszystkie kobiety świata, że wydajesz taką opinię? - Brunet ujrzał w jej oczach błysk radości i parsknął śmiechem.

-Jesteś niemożliwa.

-I to moja największa zaleta.

Itachi nie mając więcej ochoty na rozmowę, naparł na nią ciałem i pocałował. Jego usta z ogromną pasją pieściły kunoichi, która chichotała za każdym razem, gdy podgryzał jej skórę. Męskie, szorstkie dłonie błądziły po całym jej ciele przyprawiając ją o gęsią skórkę i przyspieszone bicie serca.

Sakura oplotła nogami jego biodra i zamknęła oczy, gdy usta Itachiego niebezpiecznie krążyły od ucha, przez szyję aż do piersi.

Jej skóra była delikatna, miękka i pachniała... Sakurą. Tak po prostu. Pachniała sobą. Zapachem, za którym Itachi tęsknił na misjach.

Nagle Uchiha mocno pociągnął ustami za sutek, który po chwili zaczął ssać. Sakura wydała z siebie cichy pisk i opadła na poduszkę. Jej ciało naprężyło się w oczekiwaniu na jego wejście, do którego sporo brakowało.

Zdenerwowana tym, że na jego biodrach cały czas były spodnie warknęła pod nosem przekleństwo i oderwała od siebie mężczyznę. Uchiha czując odepchnięcie i widząc jej minę, pomyślał, że coś źle zrobił. Jego przypuszczenia, że dziewczyna miała dość, rozwiały się kiedy tylko został gwałtownie popchnięty na materac. Kobieta nachyliła się nad jego klatką piersiową, którą zaczęła z lubością całować. Jej zgrabne palce szybko rozpięły pasek jego spodni.

Haruno zjechała ustami aż na podbrzusze. Szybko ściągnęła spodnie i bokserki. Słyszała nad sobą głośny i nierówny oddech chłopaka, który ucichł w momencie, w którym ona złapała za jego stojące przyrodzenie. Jego ciało spięło się i jak omamiony ścisnął jej pierś.

-Sakura... Sakura... Sakura... - powtarzał jak mantrę zachrypniętym głosem.

-Jestem, kochanie. - Ich usta znalazły się same jak prowadzone przez kogoś z zewnątrz.

Itachi szybko przewrócił się z Sakurą, tak by to ona znalazła się na dole.

-Później musisz mi pokazać całe swoje mieszkanie - powiedział z uśmiechem błąkającym się po ustach.

-Całe... - dodała z figlarnym spojrzeniem.

-Dużo później...

W pokoju można było jeszcze usłyszeć kobiecy chichot, który po pewnym czasie przerodził się w głośne jęki.

#
Niebieskowłosa kobieta stanęła pod zgliszczami Wioski Ukrytej w Liściach. W oddali ujrzała swojego ukochanego, który na jej widok uniósł kąciki ust ku górze i odwołał swoje ciała. Wbiegła w jego ciepłe ramiona, które zakleszczył wokół niej jak metalowy pancerz. Była dla niego za cenna. Nabrał w płuca jej zapach i zamknął oczy zadowolony z jej obecności.

-Yahiko...

-Spokojnie Konan. - Wiedział, że martwiła się o wszystkich i nawet pocieszające słowa na nic się zdały, dopóki nie ujrzy znajomych. Dopóki nie potwierdzi jego słów.

-Gdzie Sakura?

-Poszła do domu - odezwał się i obróciwszy się do niej bokiem złapał w talii.

-Więc...

-Z Itachim – dodał, by rozwiać jej wszelkie wątpliwości. Kobieta wiedziała, że jeżeli Sakura i Itachi gdzieś znikali to nie po to, by wąchać kwiatki. Uśmiechnęła się i pocałowała swojego ukochanego.

-Powiedz mi wszystko... Co na to Hokage byśmy zostali? Mamy gdzie mieszkać? Jak czują się wszyscy?

-Spokojnie Konan. Jesteś głodna? Może pójdziemy do jakiejś knajpy i tam spokojnie porozmawiamy.

Kobieta kiwnęła głową. Starała się być potulna wiedząc, że chłopak był zmęczony i pewnie marzył mu się sen. Strach o najbliższych jednak nie pozwalał na uspokojenie się, przez co ciągle była poddenerwowana.

Nie minęło kilka minut jak usiadła w kącie przy stoliku w do połowy zapełnionym lokalu. Ciepło jakie tu panowało zmusiło ją do zdjęcia wierzchniej odzieży. Została w samym podkoszulku, który miał dość spory dekolt, na którym Yahiko zawiesił wzrok. Konan wiedząc co robił jej chłopak, uśmiechnęła się pod nosem i jak gdyby nigdy nic przeglądała kartę dań.

-Zjadłabym ramen. - Rudowłosy kiwnął i oddalił się, by złożyć zamówienie. Konan rozejrzała się po pomieszczeniu w celu zidentyfikowania znanych jej osób. Jednak jak na złość nie doszukała się nikogo, kto należał do organizacji. Widziała za to wystraszone spojrzenia pozostałych klientów, którzy jasno mówili by sobie stąd poszli.

Kobieta czuła się trochę nieswój, ale nie dlatego, że mogliby ich zaatakować – przecież ona i Yahiko wystarczająco byli silni, ale dlatego, że byli na ich terenie. Konan brała pod uwagę, że spotkają się z brakiem akceptacji, ale starała się to ignorować.

-Teraz mogę odpowiedzieć na twoje pytania.

-Nie chcą nas tutaj.

-Na razie tak. Później to się zmieni.

-Skąd wiesz? - zapytała nie wierząc w żadną sensowną odpowiedź ukochanego.

-Oni szaleją za Sakurą. - Z tajemniczym uśmiechem powiedział wskazując w stronę lokalu. Niebieskie brwi wyskoczyły do góry. - Kucharz mi tak powiedział. Podobno nasza Sakura poleczyła ponad dziewięćdziesiąt procent mieszkańców wioski.

-I myślisz, że zaakceptują nas tylko dlatego, że jesteś jej bratem? - Jakoś w to nie wierzyła. Nie wiedziała, że Yahiko starał się ją pocieszyć. Dla niego nie było istotne czy jego lubili czy nie. To ich problem.

-Kto wie... Raczej tak.

Konan westchnęła i oparła głowę na splecionych dłoniach. Tak bardzo pragnęła natknąć się na Haruno, z którą mogłaby porozmawiać, ale wiedziała, że dziś się już nie spotkają. Nie łudziła się.

-Więc... Co chciałaś wiedzieć?

-Hmm... Co Hokage o nas myśli?

-Kage nam zaufała i normalnie na wszystko pozwoliła. Wystarczająco wykazaliśmy się w walce. No chyba, że coś nabroimy... ale tu o naszą dwójkę bym się nie martwił, prawda?

-Prawda - potwierdziła i spojrzała na plecy ukochanego, gdy ten poszedł odebrać posiłek. - Co z mieszkaniem?

-Na razie mieszkamy w hotelu, za który nic nie musimy płacić. Hokage zdaje się mieć na tyle dobre relacje z mieszkańcami, że ci pozwalają na dodatkowe usługi w razie wypadku.

-Czyli, że... Nie rozumiem.

-To znaczy, że w razie kryzysu – na przykład wojny – niektóre usługi są za darmo. Wiesz darmowy nocleg, czy posiłki. Wiele rodzin straciło wszystko podczas wojny...

-To świetnie, że tak potrafią się poświęcić.

-Racja.

-A co z resztą? Jak się czują?

-Niestety – powiedział mężczyzna grobowym tonem – wszyscy przeżyli.

Konan zaśmiała się na to, po czym kopnęła go od stołem.

-Przestań tak mówić. - Posłała mu całusa i zabrała się za jedzenie.

#
Sakura patrzyła jak Itachi i dwóch kelnerów przesuwają stoliki, by mogła się przy nim zmieścić większa liczba osób. Ubrana dzisiaj była w czarną sukienkę, którą dostała od Konan i niewysokie szpilki. Włosy miała lekko pofalowane, a to za sprawą niebieskowłosej kobiety, która uparła się, by zrobić przyjaciółkę na bóstwo.

-Nie uważasz, że zajmiemy ciut za dużo miejsca? - zapytała aksamitnym głosem, na co cała trójka podniosła wzrok. Haruno była dzisiaj nadzwyczaj piękna i co ważniejsze – spokojna. Przez co sprawiała wrażenie subtelnej kobiety, którą oczywiście nie była.

-Ale nie możemy zająć mniej. Nie jeżeli chcemy wszystkim o tym powiedzieć w jednym czasie. Jeżeli kogoś pominiemy, to będzie się na nas fochał do końca życia... Na przykład Deidara – powiedział racjonalnie. Sakura miała ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy jej ukochany użył słowa: fochać. Jednak nie mogła się z nim nie zgodzić. Deidara, Naruto, Kiba albo Tenten nie wybaczyliby im, gdyby dowiedzieli się o ich ślubie od kogoś innego.

-Może masz rację...

-Na pewno mam. Poza tym od razu damy im zaproszenia.

I nie mówiąc nic więcej powrócił do przesuwania mebli. Wkurzyło go trochę to przyglądanie się kelnerów, ale odpuścił ze względu na ukochaną.

-Poza tym... To jest już tak blisko, że im szybciej im powiemy tym lepiej dla nas - dodał gdy w jego myślach przewinął się Kisame czy Yahiko. Śpieszyło mu się z jeszcze jednego powodu, jakim był Deidara. Mężczyzna ciągle rościł sobie pozwolenie na posiadanie Sakury co było tak absurdalne, że wręcz surrealistyczne. Zwłaszcza, że od kilku miesięcy się umawiała z nim.

Nagle zadzwonił dzwoneczek przypięty do futryny, który informował o przybyciu nowych gości. Wielka radość ogarnęła Sakurę na widok brata i jego ukochanej. Haruno czym prędzej zbliżyła się do pary i uściskała Konan.

-Tak się cieszę, że przyszliście pierwsi - powiedziała Sakura przyglądając się przyjaciółce. - Dobrze wyglądasz.

-Jeszcze dużo czasu nim pojawi się brzuszek.

-Co racja to racja... Powinniście usiąść.

-Nie musisz Sakura zachowywać się jakbym miała urodzić zaraz.

Haruno posłała jej karcące spojrzenie.

-Kto jak kto, ale ja wiem ile trwa ciąża i jakie są jej skutki. Po prostu uważam, że powinnaś się oszczędzać jak tylko możesz. Co ci szkodzi...

-Dobra, już dobra! Usiądę tylko przestań marudzić!

#
Sakura patrzyła na zebranych z wielkim uśmiechem. Od pół godziny wszyscy zajęci byli rozmową i jedzeniem. I od pół godziny nikt się jeszcze nie pokłócił. Haruno czuła, że zaraz coś się stanie, zaraz ktoś wybuchnie. Postanowiła, że powinni szybciej powiedzieć wszystkim o zaręczynach. Delikatnie szturchnęła chłopaka i posłała mu ciepłe spojrzenie. Dłoń, na której miała pierścionek położyła mu na udzie. Biżuterię dostała dziś rano w jego posiadłości, która o dziwo stała nienaruszona.

Uchiha popatrzył na nią szukając w niej oparcia. Nie wiedzieć czemu, ale stresował się. Jak jeszcze nigdy, nawet podczas samych oświadczyn, nie był tak zdenerwowany jak teraz.

Sakura uniosła subtelnie kąciki ust do góry dając mu tym gwarancję, że w niego wierzyła. Brunet nabrał sporą dawkę powietrza w płuca i wstał.

-Zebrałem was tutaj wszystkich, by powiedzieć wam jedną ważną rzecz. - Każdy spojrzał na niego z ciekawością. Co niektórzy popatrzyli po sobie, a później zerkali to na Sakurę to na stojącego chłopaka. - Pobieramy się z Sakurą.

Mówiąc to patrzył na kobietę. Nie był w stanie widzieć ich min, które wyrażały przeróżne emocje. Wolał patrzeć prosto w zielone tęczówki, które zawierały pokłady ciepła i miłości.

Konan pisnęła głośno i objęła siedzącą obok Haruno.

-Gratulacje!

Do niektórych to jeszcze nie dotarło i po prostu siedzieli i patrzyli oniemieli na parę. Zarówno Kiba jak i Naruto otworzyli usta na całą szerokość zaś ich oczy mało z orbit nie wyszły. To co powiedział przed chwilą brunet, nadal nie dotarło do nich. Było to tak irracjonalne, że aż trudne do uwierzenia.

Itachi zerknął na brata, który siedział z poważną miną i patrzył prosto w jego czarne oczy. Szczękę miał mocno zaciśniętą, ale nic więcej nie wskazywało na niezadowolenie. Starszy z braci bał się, że mogło się to Sasuke nie spodobać jako, że Haruno była/jest jego przyjaciółką. Sam nie wiedział co siedziało w głowie Sasuke, któremu nagle mogło się odwidzieć odpychanie Haruno.

-Nie wierzę!

-Ja też.

Sakura zachichotała na widok stojących blondynów, którzy nagle zaczęli się ze sobą zgadzać.

-Wiedziałem, że tak będzie - odezwał się zadowolony Kisame, który przyjął tą nowinę jak informację o pogodzie.

-A ja nadal nie mogę uwierzyć! - dołączył się Hidan.

-Nie za szybko? - zapytała Tenten, która siedziała koło Nejiego.

-Nie. Uważamy, że to odpowiedni czas. Oboje jesteśmy już pełnoletni... Poza tym na co mamy czekać? Aż któreś z nas zginie na wojnie?

Powiedziała Sakura bez przemyślenia swoich słów. Zaraz ugryzła się w język i ze współczuciem spojrzała na Kibę i Hinatę, którzy nagle zbledli.

Wszyscy (nawet członkowie dawnego Akatsuki) wiedzieli o co chodziło. Nikt nie odezwał się nawet słowem, a atmosfera robiła się coraz gęstsza.

Sakura chrząknęła myśląc nad tym co powiedzieć, by zmienić tor rozmowy. Rozważała nawet przeproszenie przyjaciół, gdy odezwał się – po raz pierwszy – Sasuke czym przyciągnął uwagę.

-Kiedy ślub?

-Za tydzień - powiedzieli zgodnie co wmurowało w krzesła wszystkich zebranych. Nawet Kisame. Nikt nie wiedział co powiedzieć, by nie wejść na niebezpieczny teren, więc po prostu siedzieli cicho. - Dlatego chcieliśmy od razu was zaprosić na ślub i wesele - dokończyła swą myśl Haruno i sięgnęła po picie. Gdy tylko dotknęła ustami szklanki rozejrzała się po towarzystwie. Nikt nie wydawał się jej obrażony, zniesmaczony czy chociażby zbulwersowany tym wszystkim, ale też nie siedziała w ich głowach by móc to potwierdzić.

-No cóż... Ktoś musiał być pierwszy - powiedział z uśmiechem Kisame i chwycił za talerz z sushi. On jako jeden z niewielu brał pod uwagę, że „taka kolej rzeczy” i nie robił z tego wszystkiego jakiegoś cyrku na kółkach. - To kto następny? - zażartował i posłał wyzywające spojrzenie Yahiko.

Itachi dopiero wtedy odważył się usiąść. Spojrzenie jakie posłała mu Sakura rozgrzało go w środku. Przez jego ciało przelała się fala ciepła niosąc ze sobą dreszcze.

-Co tak...

Strzępki rozmów dochodziły do zakochanych, ale oni byli tak pochłonięci sobą, że nie reagowali na to. Sakura położyła dłoń na plecach Itachiego. Dopiero wtedy dotarło do niej jak stresujące było to przemówienie. Biała koszula Uchihy kleiła się do jego pleców. Haruno pomasowała napięte mięśnie mężczyzny i zacisnęła pocieszająco swoją dłoń na jego.

-To gdzie i o której ten ślub? - zapytała uśmiechnięta Tenten.

-W przyszłą sobotę w posiadłości Uchiha. Godzina...? - Spojrzała na ukochanego, który dokończył za nią.

-Piętnasta.

I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wśród zebranych atmosfera całkowicie uległa zmianie.

-Gratulacje! - powiedziała Tenten unosząc kieliszek z sake do góry.

-Gratulacje. - Jak jeden mąż powiedzieli prawie wszyscy. Jednak nikt prócz Konan nie żałował sobie alkoholu.

-Dziękujemy. - Zielone tęczówki po raz kolejny zrównały się z czernią, która pochłaniała całą jej miłość.

-Posiadłość Uchiha... Która dokładnie część?

Sakura słysząc pytanie Saia posłała pytające spojrzenie ukochanemu.

-A czy któraś jest zamieszkana?

-Nie. Na razie... Nie wiem. Podobno Tsunade-sama wpadła na to, by tam umieścić część ludzi, którym zabrano domy. To jedyna cała dzielnica Konohy, która stoi nietknięta.

Różowowłosa zagryzła wargę i spuściła wzrok. Przecież dzielnica była tak duża, że bezproblemowo mogliby się tam pomieścić wszyscy członkowie Akatsuki i ich (przyszłe) rodziny i jeszcze byłoby mnóstwo miejsca wolnego.

-Porozmawiam z Tsunade i dam wam wszystkim znać co i jak.

-Właśnie! Formalności na potem! - krzyknęła Ino czym zdziwiła Sakurę. - Na razie świętujmy nową parę.

-Sakura... - Zanim jednak zabawa się rozkręciła, głos zabrał Uzumaki. - Jesteś w ciąży?

Haruno oniemiała pod ostrzałem spojrzeń przyjaciół.

-Nie bądź głupszy niż Deidara, Naruto.

-Hej!

#
Sakura kładła się zmęczona do łóżka, w którym leżał już jej ukochany. Dzisiejszy dzień był dla obojga bardzo męczący – jak się okazało przekazanie tej wieści Tsunade i Kakashiemu było o wiele trudniejsze niż zakładali.

-Itachi...

Weszła pod zimną kołdrę i szybko przylgnęła do bruneta, który swymi silnymi ramionami objął ją i mocno przycisnął do siebie.

-Co się stało?

-Sasuke.

Podniosła wzrok ku górze, gdzie patrzył na nią zaskoczony mężczyzna.

-Co Sas...

-Mam wrażenie, że był... niezadowolony.

-Niestety nie wiem co siedzi mu w głowie, kochanie.

-Może uważa, że nie powinniśmy być razem. Że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra...

-Sakura! Co ty gadasz?! - Odsunął ją do siebie, by móc z całą mocą spojrzeć jej w oczy. - Jeżeli się wahasz co do ślubu...

-To nie tak! Kocham ciebie! Po prostu... - westchnęła nie wiedząc jak ubrać myśli w słowa. - Sasuke... Nie widzisz, że coś nie gra. Coś...

-Dlaczego nagle interesuje ciebie zdanie Sasuke?

Haruno popatrzyła na niego oszołomiona. Na ułamek sekundy ją zamurowało.

-To twój brat... A mój przyjaciel. Tak samo ważny jak Yahiko, Konan czy Hinata.

Itachi oparł się o zagłówek i wzrok przeniósł na sufit.

-Nie widzisz, że coś go trapi... Jest jakiś nieswój.

-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Tak naprawdę! Bez owijania w bawełnę!

-Ponieważ chciałam, żeby był naszym świadkiem na ślubie! - powiedziała Haruno gniewnym tonem, który nabierał na sile z każdym słowem.

Itachi zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Podczas gdy on myślał, że Sakura zaczęła ponownie coś czuć do jego brata, to ona pomyślała o tym co ważniejsze podczas ślubu. Całkowicie zapomniał, że potrzebni są świadkowie... Widział zranione spojrzenie ukochanej i aż miał sobie ochotę dać w gębę. Tak dla wyrównania stron. Nim się obejrzał Sakura leżała tyłem do niego przykryta pod samą szyję. Uchiha widział, że miała zamknięte oczy ale gwarantował, że jeszcze nie spała. Za szybko.

Pluł sobie w brodę za napady złości, które kierował w stronę ukochanej. Zacisnął zęby i szybko opuścił łóżko. Haruno nawet nie drgnęła, przez co wiedział, że była obrażona.

~Ma prawo! Kretynie.

Itachi w mgnieniu oka nałożył ubranie i ruszył ku drzwiom. Z dłonią na klamce przystanął i posłał Sakurze krótkie, ale tęskne spojrzenie.

-Zaraz wrócę - wyszeptał, nie będąc pewnym czy usłyszała. Jeżeli tak, to świetnie grała, bo nic nie dała po sobie poznać.

Chłodnawe powietrze w Konoha ostudzało burzącą się krew Itachiego, który na złamanie karku gonił przed siebie. By tylko jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu brata. Musiał sobie z nim to wszystko wyjaśnić... No i poprosić go o bycie świadkiem tak, jak chciała Sakura.

Głośne pukanie do drzwi obudziło młodszego brata Itachiego i zwlekło z łóżka.

-Idę, idę...

Sasuke niemal warknął widząc brata, który budził go o tak późnej porze.

-Czego ty...

-Musimy porozmawiać.

Zdziwiony, ale i poddenerwowany wpuścił brata do swojego małego mieszkanka. Nie potrzebował większego, bo ani nie musiał go z kim dzielić, ani nie przebywał w nim całymi dniami.

Przeszli do kuchni, która była po sąsiedzku z salonem. Itachi usiadł koło stołu, podczas gdy Sasuke nastawił czajnik z wodą.

-Nie za późno na wizytę? - zapytał i oparłszy się o blat zmierzył brata wzrokiem. Nie miał bladego pojęcia, co sprowadziło Itachiego o tej porze.

-Mam do ciebie ważną sprawę...

-Sakura ciebie przysłała?

-Nie do końca. - Ciemne spojrzenie, skierował na splecione na stole palce.

Młodszy z nich, uważnie przypatrywał się bratu.

-Chciałem z tobą wyjaśnić kilka spraw.

-Słuchaj... - Sasuke przeniósł wzrok, na zegarek wiszący nad drzwiami. Jego wskazówki, wskazywały trzecią siedemnaście a dźwięk, który wydawał echem odbijał się w umyśle Sasuke. - Ja wiem, że... zrobiłeś to wszystko... z rozkazu. Rozumiem to, chociaż nie popieram. Jednak, nie możesz ode mnie wymagać, że nagle zmienię do ciebie nastawienie.

-Nie wymagam tego od ciebie. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że chociaż to rozumiesz.

-Więc...

-Chodzi mi o Sakurę i nasz ślub.

Kątem oka, dostrzegł jak ciało Sasuke drgnęło. Jego mięśnie się napięły, w oczekiwaniu na słowa. Sasuke nie rozumiał siebie i nie wiedział dlaczego, ale zawsze gdy ktoś poruszał sprawę Sakury, czuł pewien... niepokój. Czuł, jakby wchodził na grząski teren, który w każdej chwili, mógł uciec mu spod stóp.

-Co masz na myśli...?

-Sakura... - Itachi postanowił wyjaśnić najpierw tą sprawę. Tą która jego zdaniem, jest najprostsza i najbezpieczniejsza. – Uważa, że masz... że jesteś do niej... Twierdzi, że uważasz, że ona nie jest dobrą kandydatką dla mnie, że nie nadaje się na Uchiha.

Sasuke zmarszczył brwi, starając się zrozumieć tą uwagę. Nie mógł jednak pojąć, co ma piernik do wiatraka.

-Chodzi mi o to, że... Czy twoim zdaniem Sakura nadaje się na Uchiha?

~Nadaje się?

Sasuke zadał sobie to pytanie, po czym zalał herbatę. Nie wiedział co powiedzieć. Potwierdzić, zaprzeczyć? Nie miał bladego pojęcia, na co ta wiedza potrzebna była Itachiemu, a tym bardziej Sakurze.

-Nadaje się... Czekaj! - Nagle jak grom z jasnego nieba, coś wpadło mu do głowy. - To brzmi jakbyś ty mnie o błogosławieństwo prosił. - Sasuke sam nie wierzył w to co powiedział, ale już nic innego, mu nie przychodziło do głowy. Parsknął śmiechem.

-Można tak powiedzieć - poparł go. - Sakura myśli, że masz do niej jakieś uprzedzenia.

-Nie mam, nie mam... - mruknął młodszy z nich i ponownie oparł się o kuchenny blat, powoli sącząc gorący napój. - Przecież nie dałem jej powodów, by tak uważała.

-Ja sam, nie mam bladego pojęcia, skąd jej to przyszło do głowy. Ale przyszło i to należało wyjaśnić.

-Dlaczego więc, sama nie przyszła?

Itachi wzruszył ramionami i oparł głowę na dłoni.

-Może nie chciała... Może się bała... A może po prostu uważała, że ja jako twój brat, bardziej się nadaję na tą rozmowę.

Przez chwilę, w pomieszczeniu panowała absolutna cisza. Żaden z mężczyzn się nie odzywał, tylko przebywał w swoich myślach. W umyśle Sasuke znajdowała się teraz Sakura, która całkiem nieproszona chodziła w tę i z powrotem. Ciekawiło go, skąd młoda Haruno wpadła na taki pomysł. Kątem oka zerknął na brata. Fakt, że nie zachowywał się wobec niej szczególnie przyjaźnie, nie dawał żadnego powodu, by tak uważać. Przecież nikogo, nie traktował nad wyraz miło i uprzejmie. Dodatkowo, uratował ją na wojnie raz czy dwa... nie powinna w ogóle myśleć, że miał do niej jakieś uprzedzenia.

-Jest jeszcze jedna sprawa... - Itachi przyciągnął uwagę Sasuke. - Z Sakurą chcielibyśmy, byś to ty był świadkiem na naszym ślubie.

Sasuke mało nie zakrztusił się herbatą.

-Co? - Odsunął się od blatu i zmierzył brata wzrokiem, jakby go pierwszy raz na oczy widział. - Dlaczego akurat ja?

-Jesteś moim bratem.

-A Yahiko Sakury.

-Nie chcesz?

Sasuke otworzył usta i nabrał powietrza, jednak słowa nie wydusił. Nie wiedział, czy chciał czy nie. Mimo, że nigdy o tej roli nie myślał, to czuł przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego ciele na myśl, że jego brat i przyjaciółka o nim pomyśleli. Że nie zapomnieli.

-Tego nie powiedziałem. A co z Yahiko?

-Yahiko zostanie naszym świadkiem jeśli ty się nie zgodzisz, więc... nie zwlekaj z odpowiedzią.

-Dobrze - powiedział Sasuke, jeszcze oszołomiony propozycją.

-Dobrze zostanę świadkiem, czy dobrze zastanowię się?

-Zastanowię się.

-Sasuke... - Młodszy z brunetów spojrzał w identyczne jak jego oczy. - Chciałbym, żeby między nami było wszystko okej. Jesteś moim młodszym bratem.

#
-Możesz pocałować pannę młodą.

To były ostatnie słowa kapłana, nim poczuła ciepłe i spragnione usta ukochanego. Nie widziała go od wczorajszego poranka, a to za sprawą dziewczyn, które wyciągnęły ją na wieczór panieński.

-Kocham cię... - Usłyszała koło ucha cichy szept, który przeniósł się po jej ciele, jak rozgrzana fala Tsunami. Szybko odpowiedziała, tymi samymi słowami i ponownie go pocałowała.

Za sobą usłyszała gromkie brawa, które starały się dotrzeć, do jej umysłu zasnutego mgłą. Wszyscy zebrani, z uśmiechami na ustach zaczęli im gratulować. Oczywiście, pierwsze ciepłe słowa usłyszeli od świadków, którymi byli Temari (długo nie mogła w to uwierzyć) i Sasuke (długo się zastanawiał nad propozycją).

Ceremonia odbywała się w dzielnicy klanu Uchiha, którą sprzątali przez kilka ładnych dni.

-Mam nadzieję, że szybko dogonicie nas z dzidziusiem. - Puściła im oczko Konan i pogłaskała szwagierkę po ramieniu, które okryte było białą koronką.

-Nie musicie się spieszyć - dodał Yahiko, na co Sakura parsknęła śmiechem.

-Zobaczymy jak to wyjdzie.

Na przyjęciu nie zabrakło oczywiście Kakashiego, pozostałych nauczycieli oraz sanninów.

-Sakura, ma na sobie piękną sukienkę - odezwała się Hinata, patrząc na przyjaciółkę. Sukienka różowowłosej, sięgała kolan i była prosta oraz delikatna. Górę zdobiła koronka, a rękawy sięgały łokcia.

-Czy ja wiem... - Głos zabrała Ino. - To jej ślub i powinna być bardziej... - Zaczęła przed sobą machać dłońmi. - Odstrzałowa.

-Nie każdemu, pasuje bycie gwiazdką... - Tenten stanęła w obronie panny młodej.

-To jej ślub.

-Właśnie... - wtrąciła się Temari, żegnając spór. - Jej ślub, niech ubiera się jak chce.

Po kilku godzinach imprezy, gdy wszyscy byli przynajmniej po ośmiu kieliszkach, koło Sakury usiadł Sai. Jego twarz, przyozdobiona była uśmiechem, który jednak nie sięgał oczu. Itachi, kątem oka zerknął na mężczyznę, ale nie widząc nic niepokojącego w jego zachowaniu – odpuścił.

-Jak się czuje panna młoda?

-Bardzo dobrze - odezwała się Sakura i położyła dłoń, na ramieniu przyjaciela. - Czego najwyraźniej, nie mogę powiedzieć o tobie... Co jest Sai?

Brunet patrzył na kieliszek, którym się bawił palcami. Musiał poukładać sobie w głowie, co dokładnie chciał powiedzieć kobiecie. Przez cały tydzień rozmyślał czy warto było jej to tłumaczyć i wciągać ją w te sprawy, ale musiał z kimś porozmawiać. A kto nadawałby się lepiej, niż najbliższa przyjaciółka?

-To nic takiego... Po prostu, męczy mnie ta sprawa z... Ino.

Dopiero po wymówieniu imienia blondynki, spojrzał w zielone oczy.

-O co właśnie chodziło? Bo nie rozumiem... Dlaczego mam wrażenie, że wasz związek rozpadł się przez... Sasuke.

-Bo to prawda. Gdy do Wioski wrócił Uchiha, nagle... Odwidziałem się jej.

Sakura zagryzła wargę i posłała Saiowi współczujące spojrzenie. Jeżeli to faktycznie była prawda, to Yamanaka postąpiła jak ostatnia świnia. Młoda pani Uchiha, nie miała prawa jej oceniać – Sakura zdawała sobie z tego sprawę – ale nie mogła też znieść bólu, z jakim zmagał się jej przyjaciel.

-Myślałam, że to stan przejściowy...

Sai spojrzał na nią, jak na ostatnią idiotkę po czym machnął dłonią.

-To już nie ważne. Już po wszystkim.

-Rozumiem... - mruknęła Sakura i nachyliła się nad kolegą. - Mogę wiedzieć jedną rzecz? - Gdy tylko ujrzała kiwnięcie Saia, kontynuowała. - Czy jeżeli Ino, zechciałaby do ciebie wrócić... To czy...

-Nie zechciałaby.

-Ale jeśli...

-Nie. - Mocny ton bruneta spowodował, że po ciele kobiety przeszedł dreszcz. - Dla mnie, to już koniec. Jeżeli nawet chciałaby wrócić... Ona dla mnie się już nie liczy.

Sakura co jakiś czas, posyłała spojrzenia do siedzącej w najdalszym kącie Ino, która jak gdyby nigdy nic rozmawiała z Shikamaru i Temari.

-Nie wiem co ci powiedzieć, Sai.

-Nic nie musisz.

-Jestem twoją przyjaciółką, więc... Hmm... Znajdziesz sobie lepszą dziewczynę... No i ten...

-Pocieszanie słabo ci idzie.

Sakura w mgnieniu oka, uderzyła przyjaciela na tą zaczepkę.

-Ała... - Ten wyczyn, przyciągnął uwagę pana młodego. - Twoja żona, jest nadpobudliwa i agresywna.

Nim Uchiha zdążył się odezwać, głos zabrała Sakura.

-Nigdy więcej, nie licz na słowa pocieszenia ode mnie.

-Dobra już dobra... Zmieńmy temat. Jakiś grobowy nastrój zapanował.

Nie minęła godzina, jak doszło do małej sprzeczki. Oczywiście sprawcami byli nadpobudliwi blondyni, którzy sprzeczali się, który z nich jest bliższym przyjacielem panny młodej. Sakury wtedy nie było w pomieszczeniu, tak więc nie miał kto rozstrzygnąć sporu.

-Znam Sakurę-chan dłużej, dattebayo! - wykrzyczał Uzumaki, stojąc naprzeciwko Deidary, który uśmiechnął się szyderczo.

-Za to Sakura, lubi mnie bardziej.

-Jasne... Wmawiaj tak sobie!

Kłótni nie było końca. Na początku, nawet nikt nie zwrócił uwagi na tą rozmowę, lecz później przyciągali coraz to większą uwagę. Aż koniec końców, wszyscy zebrani siedzieli i patrzyli na mężczyzn. Język plątał się bardziej Naruto, ale za to Deidara kiwał się to w przód to w tył. Wielu zebranych, kręciło głowami na ten widok, ale nikt nie interweniował.

-Po prostu, jesteś gorszy ode mnie...

-No chyba ty...

-Dość! - Donośny i stanowczy głos Nejiego, wstrzymał kłótnię między „wrogami”. - Jesteśmy na weselu Sakury i Itachiego, i jeżeli wy uważacie się za tak wspaniałych przyjaciół Sakury, to do cholery nie spieprzcie jej ślubu.

Dopiero teraz, blondyni spojrzeli po sobie. Obaj odwrócili wzrok i już bez żadnego słowa, zajęli poprzednie miejsca.

Uchiha nie chciał wcześniej ingerować, bo nie widział sensu. A tu się jednak okazało, że ktoś inny go wyręczył. Spojrzał na Hyugę i w momencie, gdy ich tak różne spojrzenia się zrównały – kiwnął mu w podziękowaniu głową.

Wtedy też, do pomieszczenia weszła Sakura. Zdziwiona ciszą przystanęła i rozejrzała się po towarzystwie.

-Co jest?

-Już nic.

-Aha... - Po chwili wzruszyła ramionami i chciała usiąść, koło świeżo poślubionego męża, gdy została wezwana dłonią do Tsunade.

-Sakura...

-Już cię wzięło?

-Nie czepiaj się no... Ze mną jeszcze nie piłaś...

-Tsunade, nasze wspólne wypady do baru, zawsze kończyły się brakiem pamięci... - Spojrzała na siedzących obok sanninów, którzy poparli blondynkę. - Na swoim ślubie, też mam się schlać z tobą?

-Odmawiasz Hokage?

Sakura westchnęła, widząc jak Jiraya polewa dodatkowe dwa kieliszki. Orochimaru kiwnął dłonią na pana młodego, który widząc zrezygnowane spojrzenie ukochanej, ruszył w ich kierunku.

-Nooo, to za parę młodą...

I tak Tsunade, wymyślała coraz to nowsze toasty. A to za pana młodego, a to za pannę młodą...

Po którymś kieliszku, Itachi powiedział dość, jednak Hokage nie chciała wypuścić ze swych szponów Sakury. Zresztą... po opróżnieniu dwóch butelek i Uchiha przestała odmawiać. Po jakimś czasie, Orochimaru wyszedł twierdząc, że jemu już dość. Jeszcze raz złożył życzenia młodej parze i ślad po nim zaginął.

Sakura chwiejnym krokiem, odeszła od Tsunade i przysiadła się do Temari.

-Nie powiem, Sakura. Twój ślub i Itachiego to był dla mnie szok, ale jeszcze bardziej niż tym, zaskoczona byłam wyborem mnie na świadkową. Dlaczego akurat ja?

-Bo cię lubię.

-Myślałam, że wybierzesz swoją bratową...

-Ona będzie chrzestną, mojego pierwszego dziecka. Nie chciałam tylko jej, w ten sposób wyróżniać. Za bardzo cię lubię...

-A Hinata?

-Hmm... Hinata... przeżywa teraz ciężkie chwile. Podobnie jak Kiba.

Shikamaru kiwnął głową, którą po chwili oparł na ramieniu blondynki.

-Sama zresztą widziałaś... Wznieśli dwa toasty i wybyli.

-Wiem...

-No i nie mamy prawa, ich za to winić - odezwała się Sakura. - Cieszę się, że w ogóle się pojawili.

-Prawda... - powiedział Nara i zachwiał się delikatnie.

-Wiesz Sakura... My się chyba już zbieramy. Sama widzisz, że ten idiota już przysypia.

-Kto jest idiotą, wredna babo?

-Ty, a któż by inny?

Uchiha zaśmiała się serdecznie i ucałowała na pożegnanie oboje, po czym przysiadła się do Tenten i Nejiego. Niby zaczęła z nimi rozmawiać, ale kątem oka zerkała na Yamanakę. Nie wiedziała co, ale chciała coś od niej wyciągnąć. Chciała zobaczyć co nią kierowało i czy faktycznie, znowu kochała Sasuke.

-Jak zabawa?

-Świetnie Sakura. Nie przejmuj się nami.

-Właśnie, to twój ślub. - Brunetka posłała jej prześliczny, szeroki uśmiech. - I wiesz co...? - Wtedy Neji, wiedząc co jego ukochana chciała powiedzieć, również uniósł kącik ust do góry. - Neji mi się oświadczył.

-Aaaaa – Sakura pisnęła czym ściągnęła uwagę wszystkich. - Gratulacje.

-Dzięki, ale to wszystko twoja zasługa.

-Moja?

-No tak... Wydaje mi się, że Neji zrobił to, po twoim ostatnim przemówieniu. Wiesz... że nie ma na co czekać.

-No już, no już... - Głos zabrał brunet i pocałował kobietę.

-Trzeba za to wypić - odezwała się Sakura biorąc do ręki sake, które po chwili znalazło się w trzech kieliszkach. - Wasze zdrowie. - I nie czekając na parę, wypiła napój.

Toastom nie było końca. Sakura obleciała cały stół dokoła, aż nieźle upita wylądowała koło Ino. Yamanaka uśmiechnęła się do kobiety, choć Sakurze wydawało się, że był to wymuszony uśmiech.

-I jak impreza?

-Dobrze. Uważam, że nie powinnaś tyle pić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę noc poślubną.

Mimo iż kobiety rozmawiały normalnie, to ciągle gdzieś tam czaił się cień. Gdzieś tam w umyśle była pewna blokada, która nie umożliwiała im prowadzenie normalnej rozmowy.

-Sakura... Ja wiem, że ty masz do mnie żal. Uważam jednak, że nie powinnaś ingerować w moje sprawy.

-Ingerować? - Zdziwiona Sakura uniosła głowę i zmierzyła blondynkę. - Przecież nic się nie wtrącam.

-A rozmowy z Saiem?

Poziom zszokowania wzrastał w Uchiha z minuty na minutę.

-Jaja sobie ze mnie robisz? - Kobieta czuła budzącą się w niej agresję. Nie chciała wybuchać, ze względu na dzień jaki był, ale Yamanaka sama ją prowokowała. - Przyjaźniłam się z Saiem, na długo przed waszym spiknięciem się. To oczywiste, że gdy go rzuciłaś chciałam z nim porozmawiać, pocieszyć. Nie jestem tak zimna jak ty.

Głośna rozmowa między kobietami, przyciągnęła uwagę większego grona. Oczywiście osób, które jeszcze nie odleciały pod stołem.

-Sakura, spokojnie. - Ciepłe ramiona męża, otoczyły ją dokoła i odciągnęły delikatnie od przyjaciółki.

-Nie wtrącam się. Po prostu nie mogę patrzeć na...

Uchiha w ostatniej chwili, ugryzła się w język i machnęła na blondynkę dłonią.

-Tobie już starczy. - Stanowczy głos bruneta, rozbrzmiał nad uchem. Sakura jednak, nie chciała się zgodzić z Uchihą. Nie miała dość, ona nadal mogła pić i imprezować.

-Ja nigdzie nie idę...

-Idziesz. Język ci się plącze i wdajesz się w kłótnie, na własnym weselu. Sakura!

-Dobra. - Podniosła ręce do góry, odwracając się do Itachiego przodem. Nie zwracając uwagi na Yamanakę, Sakura zaczęła się żegnać z każdym (trzeźwym) po kolei.

-Sasuke ty łobuzie, pilnuj się... - powiedziała, gdy go przytuliła.

-Pijackie mądrości?

-Po prostu cię ostrzegam...

Po chwili jej uwaga, przerzuciła się na Saia, który przytulił ją do siebie jak młodszą siostrzyczkę.

-Trzymaj się Sai. Tego kwiatu jest pół światu, jak to mówią...

-Pocieszycielka! - prychnął i zmierzwił jej włosy, które już nie przypominały starannie zrobionego koka. - Udanej nocy. - Puścił jej oczko i odstawił w ramiona męża.

Sakura posłała jeszcze jedno zimne spojrzenie Ino, która nie była jej dłużna. Itachi jednak, szybko wyprowadził Sakurę na korytarz, gdzie narzucił jej swoją marynarkę.

-Chodź kochanie... Tobie już za dużo.

-Nieprawda.

-Prawda, prawda. A ja mam jeszcze plany wobec ciebie.

Sakura słysząc te słowa, przylgnęła do męża całym ciałem. Jej usta w mig odnalazły jego i poczęły pracować.

-Chodź do domu. - Wyszeptał jej brunet, prosto w usta i odsunął ją od siebie, choć dość niechętnie.

Para, bez słowa wyszła z budynku i skierowała się, w stronę ich tymczasowego mieszkania, które było zaledwie ulicę dalej.

Szli trzymając się za ręce, jednak ich krok nie był spokojny, a szybki i poddenerwowany. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, rzucili się na siebie. Nie liczyło się dla nich nic, prócz siebie nawzajem. Oboje pachnieli alkoholem, ale to im nie przeszkadzało.

Całowali się tak namiętnie, jakby świat miał zaraz się skończyć. Ubrania ściągali z siebie, w ekspresowym tempie. Nim doszli do sypialni, byli w samej bieliźnie. Itachi zapowietrzył się, czując pod palcami pas do pończoch.

Wpadli do sypialni i trzasnęli drzwiami. Uchiha przycisnął ją do siebie i naparł na jakiś mebel. Chyba komodę.

Itachi obrócił ją, tyłem do siebie. Sakura podparła się dłońmi o blat i wypięła pośladki w stronę chłopaka. Itachi, zaczął całować jej kark i schodził coraz niżej. Rozpiął stanik, który jednym ruchem opadł koło dłoni, rozłożonych na komodzie. Jedną ręką, przejechał po jej piersi i skierował w dół, w stronę majtek.

Zaczął powoli, odpinać klamerki. Szybkim ruchem zdjął jej koronkowe, białe majtki. I ku zaskoczeniu Sakury, z powrotem przypiął pas do pończoch.

-Itachi...?

-Dzisiaj będzie tak - rozkazał i ukląkł. Jego palce, zręcznie znaczyły kręgi na najdelikatniejszym miejscu kobiety, czym wywoływał fale rozkoszy.

-I-Itachi...

Odchyliła głowę do tyłu i zacisnęła zęby. Było jej tak przyjemnie, że ciężko jej było oddychać.

Itachi szybko, odwrócił ją do siebie przodem. Gwałtownym gestem, zwalił wszystko z blatu, na którym posadził ukochaną.

Uchiha oparła się o ścianę z głośnym jękiem, podczas gdy jej mąż, scałowywał słodycz z jej piersi.

-Sakura...

Kobieta nie mogąc wytrzymać, zsunęła bokserki mężczyzny jak tylko mogła i zadowolona, złapała za stojącą męskość.

Głośny męski jęk, przeszył pokój.

Sakura powolnymi ruchami przesuwała palcami, po całej męskości ukochanego. W jego oczach, widziała pragnienie tak silne, że już sama nie mogła wytrzymać. Itachi jak otumaniony, zaczął ją całować. W tym geście, wyczuła pożądanie, żądze i głód jak jeszcze nigdy. Przesunęła się na kraniec mebla, gotowa na przyjęcie męża, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi. Itachi zamarł, jednak Sakura nie miała najmniejszego zamiaru, iść otwierać drzwi.

-Kotku...

-Zostaw! To nasza noc poślubna! - krzyknęła, po czym naprowadzając jego męskość, przycisnęła biodra bruneta do swoich. Z ust obojga, wydobył się głośny jęk i dla Itachiego, już nie liczyło się nic poza ukochaną. Złapał za pierś Sakury, ustami znaczył ślad koło ucha, a biodrami wykonywał powolne ruchy. Kobieta, chwyciła ciemne włosy i mocno ścisnęła. Zamknęła oczy, gdy usta małżonków odnalazły się. Pożądanie które ogarnęło ich ciała, było jak wulkan, który tylko czekał na erupcję. Ruchy Itachiego stały się szybsze, systematyczne.

Sakura była tak wilgotna, że Itachi szalał w środku. Nie przeszkadzał mu, niewygodny mebel, ani dźwięk dobijania się do drzwi, który po chwili ucichł.

Przez ruchy małżonków, mebel stukał o ścianę, wydając jednoznaczny dźwięk.

-Sakura!!

Ich gardła, wydały z siebie głośne krzyki, informując wszystkich w okolicy o udanym seksie.

Po chwili, Itachi z pewnym utrudnieniem, przeniósł się z Sakurą na łóżko. Oboje padli koło siebie. Nawet nie mieli siły, by się przykryć czy chociażby objąć.

Oboje usnęli, ciesząc się wspólnym życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top