#11

W gabinecie Godaime Hokage siedziało dwóch młodych mężczyzn, którzy czekali na misję. Nadpobudliwy Naruto nie potrafił się nie wiercić, więc w pomieszczeniu można było słyszeć krzyki Tsunade i uspakajający głos Shizune. Sasuke siedział z typowym dla siebie ignoranckim wyrazem twarzy. Jego mimika niewiele wyrażała, dłonie zaś trzymał w kieszeniach spodni.

Od ich powrotu byli na misjach zaledwie kilka razy. Nie wykonywali żadnego zadania od ponad tygodnia, bo jak twierdziła Senju „nie ma dla was żadnej misji”. Nie podobało się to oczywiście mężczyznom, ale cóż mogli poradzić prócz narzekania.

-Babciu Tsunade!! - wykrzykiwał po raz kolejny tego dnia blondyn. Już nawet nie siedział, a stał nachylając się nad biurkiem, by tylko naprzykrzyć się kobiecie. Dla niego to było racjonalne zachowanie, gdyż w ten sposób Hokage będzie chciała się ich pozbyć z wioski, więc przydzieli im misję.

~Tak. To genialne!

-Naruto!!!! Już nie mogę z tobą wytrzymać! - wrzasnęła i pięścią uderzyła w biurko, z którego spadło wiele dokumentów. Uzumaki podrapał się w tył głowy i spojrzał w dół z zamiarem pozbierania tychże przedmiotów. Jednak jego uwagę przykuło zdjęcie wystające z jednej z książek. Widoczna była tylko połowa, ale to wystarczyło. Był na nim czubek głowy z różowymi włosami. Blondyn od razu schylił się i wyciągnął fotografię, by w całości obejrzeć postać na niej znajdującą się. Jego źrenice rozszerzyły się przez widok osoby tak dobrze znanej mu. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Przecież na nim znajdowała się piękna nastolatka z oczami zielonymi jak trawa i uśmiechem, który uwielbiał. Tylko była o ciut starsza niż zapamiętał ją za czasów Drużyny Siódmej.

-Naruto?

Odwrócił to zdjęcie w stronę Kage i zaczął słabym głosem.

-To prze...

Tsunade najpierw nachylona nad blondynem, który zachowywał się co najmniej irracjonalnie, teraz uspokojona odchyliła się na fotelu.

-Sakury nie poznajesz, Naruto? - Blondyn nie wiedząc co powiedzieć, usiadł na krześle i począł ponownie przyglądać się fotografii.

-Ale...?

Przed oczami stanęła mu postać Akemii, którą Naruto mylnie brał za Haruno.

-Czekaj... - powiedziała Tsunade i wysunęła szufladę, po czym zaczęła czegoś w niej szukać.

Naruto jednak nie odrywał wzroku od szczerego uśmiechu przyjaciółki. Przejechał palcem po kartce. Ciągle coś go gryzło... Dopiero po chwili dotarło do niego, co to było.

~Jak Sakura mogła się zmienić w tak krótkim czasie?

Sasuke z ciekawości zajrzał nad ramieniem przyjaciela. Jego oczom ukazał się wizerunek dawnej koleżanki z drużyny. Czy można by pominąć „dawna”? Nie bardzo, biorąc pd uwagę fakt, że dziewczyna należała do przestępczej organizacji i już nie byli przyjaciółmi.

-O! Mam - powiedziała Godaime i podała im inną fotografię. Znajdowała się na niej ta sama osoba tylko starsza. Jej twarz nie wyrażała kompletnie nic. Żaden uśmiech się na niej nie pojawił ani grymas. Rysy były kobiece, twarz piękna, a oczy jakby zobojętniałe na otoczenie.

-To Sakura jakieś trzy miesiące temu. Zmusiłam ją do tego zdjęcia, bo za nic w świecie nie chciała pozować.

Sasuke patrząc na „przyjaciółkę” od razu wyciągnął wnioski.

~Ta dziewczyna... To nie była Sakura. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?!

Uchiha czuł się jakby mu się oczy otworzyły. Wiedział, że coś mu nie pasowała ta osoba, którą spotkali zaraz po przybyciu, ale ona była... na wzór Haruno.

Odwrócił się w stronę skąd dobiegał głos i ujrzał... Różowowłosą dziewczynę w jego wieku, z zielonymi oczami w czerwonej sukience. Młoda kobieta była dość puszystych rozmiarów... Czy to Sakura?”

Więc...

-Kim była ta dziewczyna, która „odebrała” nas spod bramy wioski? Wtedy, gdy wróciliśmy? - zapytał Uchiha, trzymając dłonie w kieszeniach. Mimo, że na zewnątrz tego nie pokazywał, to w środku czuł ciekawość. Musiał być w stu procentach pewny.

-Dziewczy... Aaa. Chodzi ci o Akemii - dodała Senju i oparła głowę na splecionych dłoniach. Uzumaki gwałtownymi ruchami „szalał” wzrokiem od Sasuke do Tsunade, głodny wiedzy. On już całkowicie niczego nie rozumiał. - Dlaczego tak nagle o niej wspomniałe...

Jej twarz w ułamku sekundy zmieniła wyraz z obojętnej na zszokowaną. Głowę uniosła delikatnie ku górze, a brązowe tęczówki wpatrywały się w czarne oczy Uchihy.

-Nie mówcie mi, że... - wybuchła głośnym śmiechem, aż musiała położyć się na blacie biurka.

-CO!?? O co wam chodzi??!! Dlaczego ja nic nie wiem!

~Więc miałem rację... Szkoda, że tak późno.

-Naprawdę uważaliście, że tamta dziewczyna to Sakura? - Nagle spoważniała. – Nie mówcie mi, że ona wam to powiedziała?

-Nie. - Przeciął szybko i zimno Uchiha, chcąc tą sprawę wyjaśnić najszybciej jak to możliwe.

-To ską-

-DO CHOLERY JASNEJ!!!! CZY KTOŚ MI WYJAŚNI O CZYM W OGÓLE MOWA!!!!!???? - wrzasnął blondyn, doprowadzając do zdziwienia nawet Hokage.

-Naruto...

-Pamiętasz Młotku tą dziewczynę, która wyszła po nas kiedy wróciliśmy w treningu?

-No, to przecież Sa-

-To nie była Sakura!

#
Leżał myśląc nad tym co przeszedł, wróć... Co przeszli ostatniej nocy. Spojrzał na ciało śpiącej kunoichi, która oddychała równomiernie i aż nie mógł się nadziwić jak taka młoda i delikatna kunoichi zaufała mu w takim stopniu. To było dla niego wręcz niepojęte. Poddał się jej całkowicie. Nie pamiętał, by kiedykolwiek czuł taką euforię. Może jedynie uczucia do brata były równie silne.

Obudziło go stukanie w szybę. Zareagował natychmiastowo, a gdy ujrzał białego ptaka Paina, najszybciej, a jednocześnie najdelikatniej jak tylko potrafił wyswobodził się z uścisku kunoichi. Chłodne powietrze przesunęło się po jego nagiej skórze powodując uniesienie się włosków, ale nie zareagował na to w żaden sposób.

Rozwinął list, który doczepiony był do ptasiej nogi i zamykając okno ruszył w stronę łóżka. Skrzyp sprężyn rozniósł się po pokoju. Niedługo potem kartka z wiadomością spłonęła w powietrzu, nie pozostawiając za sobą żadnych śladów. Brunet zmarszczył brwi zastanawiając się nad treścią listu.

~Dlaczego Pain tak chciał??

Zadanie wydawało się banalnie proste i wraz z Sakurą ustalili, które czym się zajmie. Mieli wszystko poukładane, dlaczego więc Lider zmieniał decyzję?

Itachi spojrzał na różowe włosy, w których ginęła brzoskwiniowa twarz ukochanej i zastanawiał się nad dalszymi działaniami.

Sakura wiedziała wiele, ale nie wszystko.

Owszem wiedziała, że Tobi i Kakuzu są... dziwni. Ba! Kto w tej organizacji był normalny? Ale oni coś kombinowali. To wiedziała dziewczyna.

Itachi był trochę bardziej poinformowany i swoimi spostrzeżeniami podzielił się ostatnio z Liderem.

Na ostatnią misję, nie licząc tej na której są teraz, Pain ich wysłał po zwój z technikami klanu Tsuchigumo. Misja zajęła im wyjątkowo dużo czasu, co było wręcz niepojęte, to w dodatku sam zwój prezentował się... dość słabo. Okazało się, że najważniejszej techniki, która potrafiła zmieść wioskę w pył nie było. Były tylko jakieś marne nijutsu, na poziomie genina, chunina i kilka jounina. A gdzie są jutsu na skalę rangi S lub A?

Westchnięcie wydobyło się z ust Uchihy, który opadł na łóżko przykrywając się kołdrą i przytulając do dziewczyny. Tylko przy niej mógł się uspokoić i wyciszyć. Ona była jego oazą spokoju i zapomnienia. Była kimś do kogo chciał wracać, dla kogo żyć... Była całym jego światem.

A „cały świat” właśnie otwierał oczy, by móc spojrzeć na ukochanego. Sakura przez chwilę nie ogarniała sytuacji, a czułe pocałunki wcale nie ułatwiały jej tego zadania. Nie doszła jeszcze do siebie, a gesty Uchihy powodowały, że jej umysł zasnuwał się mgiełką.

Oddawała się mu cała. Teraz nie liczyło się nic innego poza bliskością z mężczyzną.

Coś czuła, że od teraz jest to jedno z jej ulubionych zajęć...

#
Stała tyłem do bruneta i przypinała podwiązkę, do której mocowała dodatkową broń. Jej krótkie włosy opadały po obu stronach twarzy, oczy wyrażały skupienie, zaś usta zaciśnięte były w wąską linię. Atmosfera namiętności odpłynęła, gdy para leżała zmęczona wyczynami i padło pierwsze zdanie dotyczące misji.

Itachi obserwował poczynania kobiety w oczekiwaniu na opuszczenie hotelu. Siedział na krześle, a obok jego nogi leżały dwa spakowane plecaki. Teraz tylko Sakura musiała się przygotować i mogli wyruszać. Nie widzieli potrzeby ponownego powrotu tutaj, tak więc w pokoju nie znajdowały się żadne ich własności.

-Chodźmy.

Cichy głos różowowłosej obudził Itachiego z przemyśleń. Dziwiło go to, że Sakura nie podeszła do niego i nie przytuliła jak to miała w zwyczaju, ale nie wnikał w to specjalnie.

~Może ma jakiś powód?

#
Stojąc pośrodku polany, przyglądałam się głowie leżącej koło moich stóp. Brązowe włosy przyklejone były do krwi wypływającej z tętnic i żył, które niczym sznurki ciągnęły się spod urywanej skóry. Reszta ciała mężczyzny znajdowała się koło drzewa, na którego korze rozchlapana była szkarłatna ciecz. Wiatr zawiał mocniej, podnosząc rękaw płaszcza Itachiego, pod którym ujrzałam trzymany zwój. Uniosłam wzrok wyżej i napotkałam czerń tęczówek. Starałam się cokolwiek wyczytać z jego twarzy, ale dziś było to wyjątkowo trudne. Zmarszczyłam brwi w geście niewiedzy i lekko zdezorientowana przyglądałam się mężczyźnie, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Nagle zniknął mi z widoku, a jego obecność poczułam za plecami.

-Zmiana planów – wyszeptał, a mi ciarki przeszły po całym ciele.

~O czym on mówi!!!?

W pierwszej chwili spanikowałam i zdrętwiałam. Nie byłam w stanie się nawet ruszyć. Ton jakiego użył spowodował, że w mojej głowie wytworzyły się najczarniejsze scenariusze.

Czyżby chciał się mnie pozbyć?

-Zwój mamy oddać Painowi.

~Co?

I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki całe napięcie uszło ze mnie. Zszokowana stałam z rozdziawioną buzią i patrzyłam przed siebie. Dlaczego myślałam, że chciał mnie zabić? Zaśmiałam się histerycznie do swoich myśli. Delikatnie spuściłam głowę w dół jednocześnie przykładając dłoń do czoła.

~Boże...

-Też chcę się pośmiać. - Ciepły oddech owiał moją szyję. Ja w trybie natychmiastowym odwróciłam się do niego i cofnęłam o krok. Mój gest zdziwił go, gdyż zmarszczył brwi.

-Dlaczego Yahiko zmienił zdanie?

Zapadła cisza mącona jedynie podmuchami wiatru. Szelest liści dotarł do moich uszu i drażnił je. Ciemne tęczówki uleciały w bok, jakby zadane pytanie go zdenerwowało bądź zawstydziło.

-Powiedzmy, że chodzi o twoje bezpieczeństwo - oznajmił ze śmiertelnie poważną miną.

~Co? O czym on mówi?

Znalazłam odpowiedź na to pytanie w momencie, w którym wyczułam znajomą chakrę. Osobnik znajdował się zaledwie kilkadziesiąt metrów od nas. Czego on tu chciał? Dla niepoznaki głośno prychnęłam.

-Braciszek mógłby przestać być taki nadopiekuńczy!

Warknęłam i skierowałam się w stronę organizacji. Musiałam sobie z Itachim wiele wyjaśnić.

Szybko skoczyłam na najbliższe drzewo i skacząc po grubych konarach biegłam do organizacji. Na szczęście było to zaledwie kilka godzin drogi, więc późnym popołudniem powinniśmy być na miejscu. Jedno krótkie spojrzenie za siebie całkowicie utwierdziło mnie w przekonaniu, że Uchiha za mną podążał.

~Czego do kurwy nędzy on tutaj szukał?

Warczała moja podświadomość gotowa do ataku. Przecież powinien być na misji i to z dala od nas. I dlaczego był sam? To się kupy nie trzymało. Ponownie dzisiejszego dnia ciśnienie mi skoczyło. Gdzie w takim razie podziewał się Tobi?

Patrząc na chronologię ich misji, to kilka ostatnich było do Kraju Wodospadu i Trawy.

Do tego były nieudane.

~Dlaczego ja się pytam, dlaczego? O co w tym wszystkim chodzi?

Warknęłam pod nosem wściekła na wszystko. Na Yahiko, że mi nic nie mówi; na Tobiego i Kakuzu, że coś kombinują; na Tsunade, że się ze mną nie kontaktuje; na Naruto i Sasuke, że mnie opuścili. Ech! Na wszystkich.

-Nie przejmuj się tym. Coś z Yahiko wymyślimy. - W ekspresowym tempie wyprzedził mnie i zerknął przez ramię.

-Braciszek boi się przecieku, prawda?

Momentalnie zatrzymał się na gałęzi, a ja nie wyhamowałam i wpadłam na niego z całego rozpędu. Polecieliśmy w dół. Złapał mnie mocno w talii, ale byliśmy za nisko na jakiekolwiek manewry, więc logicznie rzecz biorąc, zamknęłam oczy czekając na ból.

Jednak zamiast zimnej i twardej ziemi usłanej połamanymi gałęziami i gnijącymi liśćmi, poczułam mocno szarpnięcie, które wypchnęło mi powietrze z płuc.

Stałam na gruncie, który jeszcze przed chwilą był śmiertelnym zagrożeniem dla życia Sakury Haruno vel Tensei – przyszłej Uchiha. Tak, tak. Ja mojego Itachiego nie oddam ŻADNEJ!!!

-Spokojnie - powiedział głaszcząc mnie po głowie niczym dwuletnie dziecko. - Już nic ci nie grozi.

Złożyłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam minę typu ŻARTUJESZ SOBIE ZE MNIE?!!

-Co miało niby być tym zagrożeniem? - zapytałam sarkastycznie.

-Upadek. Ale spokojnie, ja ciebie zawsze uratuję. - Przyłożył usta do mojego czoła i delikatnie je pocałował.

Zaskoczył mnie. Jego spokojne słowa w ogóle nie odzwierciedlały groteskowości tej sytuacji. Co fakt, sama nie zachowałam się zbyt racjonalnie zamykając oczy, ale po nim nie tego się spodziewałam. Coraz bardziej mnie zaskakiwał.

Po kilku godzinach wędrówki szliśmy korytarzem organizacji. Chłód docierał do mojej skóry nieokrytej ani przez płaszcz, ani przez buty. Zawsze denerwowały mnie te korytarze, które po części ginęły w mroku przez zbyt oddalone od siebie lampy. Czułam się rozdrażniona i zawstydzona jednocześnie.

~Czy to normalne?

Zagrywki Tobiego i Kakuzu doprowadzały mnie do szału. Nie widziałam logiki w ich działaniu. Na pewno Yahiko wiedział, że coś się święci. Nie mogłoby być inaczej.

Z jednej strony byli ci kretyni, a z drugiej...

Szybko zerknęłam na idącego obok bruneta. Poczułam jak policzki mi wręcz płoną, napuszyłam je więc i spojrzałam przed siebie.

Od jakiegoś czasu – konkretniej od kiedy przestaliśmy się kłócić – okazywał mi sporo czułości. Jest delikatny i opiekuńczy, co wręcz mnie żenowało. A może to przez to, że nigdy wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji. W końcu zawsze myślałam tylko o Sasuke. Nie zwracałam uwagi na nikogo innego. A teraz jednego Uchihę zmieniłam na drugiego. Boże jak to brzmiało!

-Mam wrażenie, że myślisz o nieprzyzwoitych rzeczach - dodał swoje trzy grosze Uchiha. Co miałam mu powiedzieć?

-N-Nie - zająknęłam się, przez co nie wyszło to zbyt przekonująco. Ale po prostu nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć.

~Że wprawiasz mnie w zakłopotanie...?

Ciekawe jakby zareagował?

-To o czym myślisz Tensei?

-Eh... Wła-W-Wła...

Już dawno nie czułam takiego zakłopotania. Przez głupiego Sasuke nie zwracałam uwagi na żadnych mężczyzn i teraz są tego efekty. Nie jestem przyzwyczajona do TAK bliskich kontaktów, w dodatku z tak onieśmielającym facetem jakim jest Itachi Uchiha. Zachowuję się teraz jak idiotka, która nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytanie.

-Myślę o czymś, co nie powinno ciebie interesować! - krzyknęłam i z dumnie uniesioną głową przyspieszyłam.

-Interesujące.

Powiedział, ale ja nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, tylko dalej szłam w zaparte.

-Do tej pory uważałem, że jeżeli kobieta o mnie myśli, to powinno to leżeć w moim interesie.

Głośno prychnęłam, chcąc wyrazić dezaprobatę.

-Skąd w ogóle pomysł, że o tobie myślę?! - zerknęłam na niego, ale widząc to spojrzenie od razu odwróciłam wzrok.

-A niby o kim... - W ułamku sekundy zostałam przyparta do ściany. Uchiha moje dłonie złapał, po czym przytrzymał nad głową tak, że nie mogłam się ruszyć. Dodatkowo jego czarne oczy świdrowały mnie na wylot. - …miałabyś myśleć, jak nie o mnie.

Uwielbiałam jak jego oddech łaskotał skórę na mojej szyi, ale nie na korytarzu w organizacji, gdzie czułam dyskomfort.

-Wiesz jest wiele ciekawszych kwestii, które mogłabym poruszyć i omówić niż twoja osoba.

Wróciła mi odwaga. Nie jestem do końca pewna skąd, ale myślę, że to przez jego arogancką postawę. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, napierając całym ciałem. Jego męski zapach otaczał mnie zewsząd, doprowadzając do tego, że moje serce biło w zawrotnym tempie.

-Ale ty-

-Itachi!

Chłodny i donośny głos brata był dla mnie jak kubeł zimnej wody.

-O co chodzi? - Głos mojego mrocznego rycerza był równie chłodny co Yahiko. Brunet o dziwo odsunął się tylko o kilka centymetrów i skierował głowę na lidera tej jakże wspaniałej organizacji.

-Coś długo zajęło wam dojście...

Ja nie wyczułam w tej wypowiedzi nic dziwnego, prócz ukrytej wściekłości. Itachi znalazł podtekst, bo słowa które następnie wypowiedział, zwaliły mnie z nóg.

-Do tej pory Sakura nie miała problemów z dochodzeniem.

Z mojej krtani wydobył się głośny pisk, po czym czerwona jak piwonia zakryłam usta. Buddo jak on mógł coś takiego powiedzieć mojemu bratu? Nawet nie zauważyłam jak rozjuszony rudowłosy przyparł do ściany członka klanu Uchiha. Wściekła aura wydobywająca się od lidera była wręcz namacalna.

Słyszałam jak coś mówili między sobą, ale było to tak cicho, że nie zrozumiałam ani słowa. W akcie obrony chciałam skoczyć na Yahiko i odciągnąć go od ukochanego, ale w locie coś mnie oblepiło i już czułam jak się przemieszczam.

Trwało to zaledwie ułamek sekundy gdy wylądowałam na miękkim łóżku w... moim pokoju. Zdezorientowana rozejrzałam się, a na fotelu ujrzałam uśmiechniętą Konan. Chociaż słowo uśmiechnięta nie było zbyt trafne. Ona siedziała z rękoma pomiędzy nogami i nachylała się w moją stronę, a jej usta przypominały uśmiech szaleńca.

-Słyszałam co Itachi powiedział.

-Czy ty wszędzie masz poustawianych motylkowych szpiegów?

Na mój tekst uniosła rozbawiona brwi. W sumie się nie dziwię, bo brzmiało to co najmniej idiotycznie, ale takie były realia.

-Nie. Do prywatnych pokoi nie zaglądam - zaprzeczyła i zamknęła oczy. Przypominała dumną z siebie osobę, co gryzło się z hasłem: inwigilator. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Płaszcz powiesiłam na wieszaku i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę. W ogóle nie przeszkadzała mi obecność kobiety, która również przy mnie się rozbierała. Nie teraz oczywiście.

Stałam w samej bieliźnie, gdy poczułam jak kładzie mi zimne palce na ramionach.

-Robiliście już TO? - wyszeptała i w tej chwili przypomniała mi się jaka była podczas pierwszego spotkania.

-Konan nie uważasz, że to nie-

-No Sakura! Przecież mi możesz powiedzieć.

-Mówiłaś, że słyszałaś co powiedział Itachi. Kłamałaś?

-Chcę po prostu twojego potwierdzenia - rzekła z wyrzutem. Odwróciła się na pięcie i usiadła w fotelu. Westchnęłam i nałożyłam na ciebie czarne rybaczki. Lepiej, żeby to ona wiedziała pierwsza niż Yahiko, chociaż wątpię, żeby Uchiha szczędził w słowach. Może ona będzie w stanie uspokoić Yahiko na przyszłość. W końcu brunet nie powiedział, że ze mną spał.

-Tak.

-YAY!! Wiedziałam!

Przypominała osobę, która stoi na podium.

-Skoro wiedziałaś, to po co pytałaś? - warknęłam.

Puściła mi całuska, a ja wróciłam do szukania bluzki. Nie mogę z nią.

-A wiedziałaś pani wszechwiedząca, że na misji spotkaliśmy Kakuzu?

Zerknęłam w tył i zobaczyłam jak kobieta siada prosto i otwiera szeroko buzię. Gdy zobaczyła mój wzrok zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Grała!

-Przecież to nic dziwnego w tym, że spotkaliście innych członków Akatsuki.

Jej głos był fałszywie miły i spokojny.

-Konan przestań!! Wiem, że oni coś kombinują!! - Odwróciłam się do niej z ubraniem w dłoni. - Przestań mnie traktować jak dziecko! Ale skoro mnie za taką uważasz Pani Dorosła, to wyjaśnij mi dlaczego nie było z nim Tobiego? Wrócił do siedziby?

-E-Eh... Nie.

-Konan przepraszam, że krzyczałam. - Podeszłam do siedzącej kobiety i pocałowałam ją w głowę.

-Sakura... - Wstała gwałtownie i spojrzała na mnie poważnie. W takich momentach po prostu się jej bałam.

-Oni planują zaatakować wioskę.

Czułam jak nogi się pode mną uginają. Przecież celem organizacji było wyłapywanie demonów, by później świadczyć „usługi”. Nie było mowy o żadnym ataku, nie mając całej kolekcji bestii!!!

-Ale Yahiko-

-Yahiko dowiedział się tego od swojego informatora.

~Jak to?

Już nic nie rozumiałam. Osunęłam się na podłogę.

-Czyli Tobi i Kakuzu planują partyzantkę?!!

-Nie krzycz, Sakura!

Zatkałam sobie usta i zamknęłam oczy. Położyłam się płasko na podłodze i bluzkę, którą trzymałam w dłoni nałożyłam na twarz. Beznadzieja.

-Na jaką wioskę chcą napaść?

Mam nadzieję, że mnie zrozumiała.

-Eh. No w tym właśnie problem. Nie wiemy.

-Rozumiem.

-A co w tej kwestii jeszcze wiecie?

-Prawie nic. Podobno ma pomagać im wioska Trawy.

~HA! Wyszło szydło z worka...

Głośno westchnęłam i spojrzałam na Konan.

-Chodźmy potrenować.

Narzuciłam na siebie bluzkę i wstałam.

-Pewnie! Wyżyjesz się na mnie, a nie potrenujesz.

-Chodź, a później się upijemy.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Tutaj miałam przewagę. Konan jak i Tsunade miała słabość do alkoholu. A ja wiedziałam jak się napić, a nie przepić. Ten wieczór był nasz.

A wy chłopcy lepiej się pilnujcie. Nie jestem osobą, która pozwoli na takie swawolki i Yahiko pewnie też nie. Dowiem się co knujecie. Choćby nie wiem co...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top