#10
Czas szybko leci. Można by rzec, że się mylę, jednak spójrzmy na oś czasu. Jedno ludzkie życie, jest niczym pyłek w porównaniu z długością życia wszechświata. Człowiek ma tylko jedno życie, chociaż ja wierzę w reinkarnację. Poważnie. Spójrzmy chociażby na sny. Pojawiają się tam sytuacje i osoby, których nigdy nie widzieliśmy. Ja jestem tego doskonałym przykładem. Dziś śniła mi się wojna. Walczyli na niej moi przyjaciele, ale takiej bitwy nigdy nie przeżyłam. Więc skąd ta myśl wzięła się w mojej podświadomości? Ktoś mógłby powiedzieć, że może to być zapowiedź przyszłej bitwy... Ciężko się i tu nie zgodzić, biorąc pod uwagę fakt, że historia toczy koło. To nie ulega wątpliwości. Zmęczona przekręciłam się na bok, po czym westchnęłam. Nie lubiłam tych momentów, gdy sny nie dawały mi spać. Paradoks, co? A jednak. W Konoha nie miałam z tym problemów, tutaj wręcz przeciwnie. Może było to spowodowane miejscem, które znajdowało się z dala od ludzi. Ach... Zapomniałam dodać, że te sny towarzyszyły mi w noc, w którą Itachiego nie było ze mną. Czyżby seryjny morderca własnego klanu dawał mi spokój i błogostan? To było nie do pomyślenia, ale co w życiu nie jest dziwne. Westchnęłam zirytowana, wiedząc, że i tak nie zasnę. Położyłam stopy na chłodnej posadzce, a dłonie umieściłam po obu stronach bioder. W pomieszczeniu było ciemno, a jedyne światło, wątłe w dodatku, pochodziło ze szpary między drzwiami, a futryną. Ruszyłam do szafy po ubrania, na które składały się spodnie shinobi i czarny podkoszulek Itachiego. Miałam gdzieś zdanie innych, chociaż i tak wszyscy wiedzieli, że coś było na rzeczy. Niektórzy jednak nie potrafili tego przyjąć do wiadomości, mam na myśli Hidana oczywiście. Przebrałam się tutaj, szybko zaścieliłam łóżko i popędziłam do kuchni. Byłam już tutaj ponad dwa miesiące i zdążyłam się nieźle zaaklimatyzować. Miejsca z obręczami już nie bolały tak bardzo, właściwie ból był znikomy, co dodawało mi otuchy. Może to przez częste leczenie chakrą. Minęłam kilka korytarzy, pokój Deidary, Tobiego, Kisame i Kakuzu, i Ta Dam : KUCHNIA. Weszłam do środka i zastałam Wielkoluda i Uchihę przy jednym stoliku, a koło nich krzątał się Tobi.
-Sakura-chan! Co chcesz na śniadanie?! - Ten to jak zwykle miał pełno energii i wigoru. To było męczące, jakby brał ją ode mnie.
-Sama sobie zrobię, dzięki Tobi - mruknęłam grzecznie i zbliżyłam się do mężczyzn. Dopiero wtedy kątem oka zobaczyłam ruch w kącie zacienionego pomieszczenia. Szybkie spojrzenie okiem i zorientowałam się, że to Kakuzu. Zimny dreszcz przeszedł mnie po plecach, a mięśnie napięły się. Już nie czułam się tak swobodnie jak na wejściu.
-Hej. - Usiadłam naprzeciw Itachiego. Kisame już spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: „a gdzie buzi na powitanie?”. Miałam ochotę go kopnąć. Z Itachim mamy taki układ, by nie obnosić się z uczuciami publicznie, bardziej niż to konieczne. Nie każdy musi wiedzieć, jakie nas łączą relacje, zwłaszcza, że to nie ich sprawa. Mi wystarczyło spojrzenie mojego chłopaka, by wiedzieć co miał mi do przekazania, a widząc błysk w oku, uniosłam kąciki ust do góry.
-Cześć. - Niski, rozbawiony głos Kisame, zmusił mnie bym na niego zerknęła. - Jak się spało? - Nachylił się nade mną, a jego usta wygięły się w półksiężyc. Założyłam dłonie na klatce piersiowej i mocnym tonem wyraziłam swoje zdanie.
-Świetnie. - Zmierzyłam go wzrokiem, a widząc jeszcze szerszy uśmiech zmarszczyłam brwi, bo nie wiedziałam co mu chodziło po głowie. Kątem oka widziałam rozbawienie Itachiego.
-Z pewnością. Zwłaszcza, jak wykopałaś Itachiego za drzwi. - Oparł się na krześle, a jego postawa wyraźnie mówiła: Jestem Mistrzem!
Starałam się zachować powagę i udało mi się. Z „obojętną” miną spojrzałam na Itachiego.
-Męczy tym ciebie od rana?
Sekundowe uniesienie kącika ust, było odpowiedzią na moje zadane pytanie. Szybko skierowałam się w stronę Hoshigaki'ego i głośno krzyknęłam.
-Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy!!!!
Zaczął się śmiać. Już chciałam coś dodać, gdy do moich nozdrzy dotarł swąd spalenizny. W mig zerknęłam na kuchenkę, przy której tańcował Tobi.
-O Boże - mruknęłam, widząc ogień w garnku i na patelni. Zerwałam się szybko, by móc cokolwiek z tego odzyskać. W sensie garnki, bo ze śniadania nic nie pozostało.
Podleciałam do gazówki, mijając wysepkę, stos poobijanych garnków leżących na podłodze i kilka brzydkich i śmierdzący plam, by zdążyć nim „śniadanie” wyjdzie z naczynia. W dłonie złapałam butelkę z wodą i szybkim ruchem chlusnęłam na mini pożar. Niestety efekt był odwrotny do zamierzonego. Płomienie wzmogły się, parząc przy okazji mężczyznę, który był odpowiedzialny za cały ten harmider.
-AAAAAAA. - Tobi zaczął się rzucać po pomieszczeniu, przy okazji waląc głową w ścianę, jakby liczył, że ugasi ogień. Zajęła się szafka nad zlewem, jak i śmietnik koło wyjścia. Wkurzona na maksa, złożyłam pieczęcie i użyłam TAIHOUDAN. Pół minuty później stałam oparta o wysepkę i zerkałam na dzieło moje jak i Tobiego. Nie pozostało dosłownie nic. Szafki nad, jak i pod ladą były zniszczone, gazówka wgnieciona w ścianę, a lodówka przebiła się na zewnątrz jaskini. Brunet leżał koło drzwi, a Kisame i Itachi stali koło mnie. Wielkoluda najwyraźniej bawiły zniszczenia, skoro uśmiechał się jak głupi do sera. Wszędzie pachniało spalenizną i martwym ciałem, a przecież nikt nie zginął. Westchnęłam zrezygnowana, bojąc się jak zareaguje braciszek na taki wydatek. Przez myśl przeszło mi, by się w porę ulotnić z kuchni, a wszystko zgonić na Tobiego, ale takie zachowanie byłoby nieodpowiedzialne... I dziecinne.
~A chuj z tym!
Wyszłam szybko z pomieszczenia czując na sobie spojrzenie obu mężczyzn. Chłód ścian uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, tu na korytarzu, gdzie ciepło z kuchni nie doszło. Ale tu było jaśniej, co było dużym plusem, zwłaszcza dla Yahiko, który ciął koszty. Będąc jakieś trzydzieści metrów od drzwi (tak, tam nadal był korytarz bezpośrednio łączący się z kuchnią) usłyszałam trzask. Wyczułam chakrę Uchihy, a jego miarowy chód był dużo spokojniejszy niż mój.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się po kiego grzyba za mną idzie. Ręce włożyłam do kieszeni i dumnie maszerowałam do przodu, udając że go nie widzę. Zaraz! To była najprawdziwsza prawda... Przecież go nie widzę, tylko czuję i słyszę. HEH! Jestem geniuszem. Moim oczom ukazały się ciemnego koloru drzwi do mojego pokoju. Już wyciągnęłam rękę, gdy w miejscu klamki pojawiło się ciało przystojniaka Uchihy. Spojrzałam na niego groźnie, a co! Dzisiaj miałam ochotę, by być niedostępną, więc niech się chłopak namęczy nim dostanie całusa. Nachylił się nade mną, zasłaniając mi dostęp światła. Na policzku poczułam kosmyk jego włosów, które łaskotały przy najmniejszym dotyku, a na podbródku smukłe, zimne palce mężczyzny. Ja tylko stałam z lekko opuszczoną głową, nie wykonując najmniejszych ruchów. Wtem do moich nozdrzy doszedł męski zapach jego wody po goleniu. Cham!!!! I kretyn! Debil jeden!!! Wiedział, że ten aromat działa na mnie jak najsilniejszy afrodyzjak. Zaciągnęłam się mocno, ale nadal pozostawałam w tym samym miejscu. Twarz Itachiego zbliżyła się jeszcze bardziej, ale nie złożył pocałunku na moich ustach, tylko nos oparł o mój policzek. Stał w ten sposób drażniąc mnie. Z łatwością stwierdziłam, że znowu się nie ogolił. On kurwa wie, że mam słabość do mężczyzn z brodą. Och.
-Sakura... - wyszeptał tak zmysłowo, że mało nie padłam. Pocałował moje ucho, a zaraz potem lekko je przygryzł. Jęknęłam cicho, lecz jednak opanowałam się. Nie dam mu się! Z tą myślą dumnie uniosłam głowę do góry, gdzie napotkały mnie czarne tęczówki, w których mogłam zatonąć. Widziałam ten błysk, w chwili, gdy nie mogłam zrobić najmniejszego gestu. Nosem przesunął po moich włosach, składając delikatne pocałunki na mojej skórze, która zaraz zapłonęła żywym ogniem.
-Haruno... Rumienisz się. - Zanim zmysłowy szept dotarł do moich uszu, mężczyzna wciągnął mnie do pokoju. Trzask drzwi towarzyszył mi tylko przez chwilę, dopóki nie minęło oszołomienie. Poczułam jak krew zaczyna szybciej krążyć po moich żyłach, powodując tym samym, że w głowie mi szumiało. Zapalona lampka na nocnej szafce nadawała fantastycznej tajemniczości i intymności. Gdy mnie objął, poczułam jak twarde mięśnie napinają się tworząc barierę nie do pokonania.
-Itachi-kun... - wyszeptałam przy szyi, jednocześnie ją muskając. W pół sekundy mocniej naparł na moje ciało, nawet nie zorientowałam się, kiedy ściągnął mi koszulkę. Nie było to dla mnie istotne, bo mój mózg już pracował na innych obrotach. Teraz nie liczyło się zabijanie czy troska o przyjaciół. Teraz ważna była przyjemność, którą wiedziałam, że Itachi będzie potrafił mi dać.
Palce wplątałam w jego włosy, jednocześnie je rozpuszczając. Męski zapach ze zdwojoną siłą dotarł do moich nozdrzy, przyjemnie je drażniąc. Usta mężczyzny kąsały skórę na mojej szyi i zostawiały na niej mokry ślad.
-Mrrrrr – zamruczałam mu do ucha, a w odpowiedzi dostałam pełen namiętności pocałunek. Teraz nie liczyło się nic, oprócz Itachiego. Nagle oderwał mnie od ściany i łapiąc za biodra obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Jego kroki prowadziły na łóżko, które wydało skrzypiący dźwięk uginając się pod naszym ciężarem.
-Sakura. – Chrypka w jego głosie i pocałunki podniosły mi libido jeszcze bardziej. Może nie byłam w tych sprawach doświadczona, ale podświadomie wiedziałam, co robić.
Mając na sobie tylko stanik i spodnie leżałam rozpalona pod ciężarem ukochanego. Już się do niego przyzwyczaiłam. Nie wiem co by było, gdybyśmy się nie spotkali, ale na pewno moje życie nie byłoby takie piękne.
Wygięłam się do tyłu, gdy pocałunkami zaczął schodzić na dekolt, jednocześnie szukając zapięcia od stanika. Całował jedną pierś, potem drugą, a bielizny jak nie ściągnął tak nie ściągnął. Zaśmiałam się cicho z jego poczynań, jednak gdy tylko zobaczył ten gest, w odpowiedzi ponownie zaczął mnie namiętnie całować. Czułam się, jakby jego usta zostały stworzone do moich. Szybko przekręciłam nas tak, że teraz ja siedziałam na nim. Włosy, które ostatnio podrosły, teraz łaskotały mnie po twarzy. Na chwilę uniosłam biodra by móc spod mojego tyłka wyrwać jego koszulkę. Szybko uniosłam ją do góry. Itachi pozbył się jej tak szybko, jak mojej. Rzuciłam się na niego jak wygłodniałe zwierzę. On miał tak słodkie usta, że nie potrafiłam długo bez nich wytrzymać.
-Tensei... - wymamrotał i łapiąc moje biodra przycisnął do swoich. Westchnęłam głośno w jego usta, wyczuwając wzwód. I dokładnie w tym momencie drzwi do pokoju zostały wyważone.
Wystraszona spojrzałam w tamtym kierunku, i moim jak i Itachiego oczom, ukazała się druga z kobiet w organizacji, trzymająca dłoń na ustach, patrząca na nas oczami jak spodki.
-Konan!!! - Głos Itachiego rozszedł się po pokoju i pewnie po całej organizacji. Nie widziałam go jeszcze tak złego.
-Prze... Przepraszam - powiedziała i zatrzasnęła drzwi. Wyczułam jednak, że nie ruszyła się nigdzie, tylko stała przy drzwiach. Czyli koniec na dzisiaj.
Skierowałam wzrok na bruneta, którego oczy ciskały pioruny. Nie zdążyłam w żaden sposób zareagować, gdy męska dłoń złapała mnie za kark i pociągnęła do siebie. Itachi zgryzł mi wargę podczas obracania. Ponownie leżałam pod nim i zostałam obdarowywana pocałunkami.
Nagle zerwał się z łóżka, na co mimowolnie jęknęłam, wywołując w ten sposób uśmieszek na jego twarzy.
-Dokończymy później.
Powiedział, po czym puścił mi perskie oczko. Sam wyraz jego twarzy sprawiał, że moje serce przyspieszało.
Tak: Przywiązałam się do niego.
To jest pewne. Ciężko mi tylko określić co on czuje...
-Ej! Uchiha, zastanów się – warknęłam wstając z łóżka, jego spojrzenie wyrażało niezrozumienie, a zmarszczone brwi kazały mi kontynuować. - Haruno czy Tensei?
Uniosłam prowokująco jedną brew czekając na odzew. Widziałam jak chciał coś powiedzieć, ale nagle zamknął usta i uśmiechnął się ponownie.
-Sama zdecyduj...
Zostawił mnie pośrodku pokoju z niewiedzą. Byłam niezdecydowana jeżeli chodziło o nazwisko. Haruno przywiązywało mnie do Konohy, ale i do „rodziców”, zaś Tensei do brata, który nawet się o mnie troszczył. Jednak przybierając to drugie nazwisko, czułam się jak bezpański pies. Nic mi ono nie mówiło, nie należałam do żadnej wioski, ale... byłam niezależna.
-Idziesz? - zapytała kobieta stojąca w progu. Oparta o framugę nie przypominała tej speszonej Konan sprzed kilku minut. - Jeszcze raz przepraszam... - wyjąkała z rumieńcami na policzkach. Ha! A jednak. Już myślałam, że te słowa będą zawierały kpinę, a jednak się pomyliłam.
Spojrzałam na nią kojarząc fakty. Po pierwsze: muszę się ubrać. Szybko wzrokiem odszukałam, zdjętą niedawno odzież. Koszulka Itachiego już nim nie pachniała, szkoda mógł zostawić tą dzisiejszą. Sięgnęłam po płaszcz i skierowałam w stronę kunoichi.
-Tak właściwie to co ty tutaj robisz?
Moje nogi utknęły między pokojem a korytarzem. Zaparłam się i dopóki nie usłyszę odpowiedzi, nie ruszę się choćby o milimetr. Zmierzyłam ją od dołu do góry, ale nie doszukawszy się żadnych śladów po igraszkach z braciszkiem, postanowiłam odpuścić.
-Yahiko chciał was widzieć... - powiedziała i założyła ręce za plecy. Ruszyłyśmy powolutku, patrząc pod nogi, a na jej ustach igrał niewinny uśmieszek. Spojrzałam na nią spod byka, i nic się nie odzywając przyglądałam się jej dalej. A nuż widelec znajdę jakąś poszlakę, która pozwoli mi jej dogryźć.
#
Siedziałam na krześle naprzeciw lidera Akatsuki i z uwagą przeglądałam papiery, które informowały nas o celu najbliższej misji. Znajdując się koło Itachiego czułam pewien niedosyt, ale teraz postanowiłam się skupić. Co jakiś czas wyczuwałam jak zerka na mnie, ale nic więcej nie zrobił.
-Misja jasna?
-Oczywiście - mruknęłam, jeszcze raz zerkając na papiery. W sumie nic trudnego: zabić gościa, zabrać mu informacje i przekazać go zaufanemu człowiekowi. Banał. Zaczęłam się podnosić, ale Pain również wstał. Nagle jego spojrzenie stało się, aż do przesady poważne, jego oddech był spokojny, ale pulsująca żyłka wykazywała jego stan.
-Na misji, w czasie wolnym macie trenować! Rozumiemy się? - zapytał patrząc na Uchihę morderczym wzrokiem. Zamurowało mnie. Dosłownie nie wiedziałam co powiedzieć. Jeszcze czegoś tak głupiego nie słyszałam – a przecież przyjaźniłam się z Naruto. Kątem oka widziałam, jak Konan mało nie parsknęła śmiechem, ale w porę się powstrzymała. Z maską obojętności podeszłam do brata, który opierał się o blat biurka i złapałam jego twarz w dłonie, zmuszając go do spojrzenia na mnie. W duchu pękałam ze śmiechu na widok jego miny, która wyrażała zdziwienie, na zewnątrz jednak pozostawałam niewzruszona.
-Oj uwierz mi Yahiko – szepnęłam, nie musiałam podnosić głos, bo w pomieszczeniu było wystarczająco cicho. - Że będziemy intensywnie ćwiczyć - mruknęłam, puszczając jego twarz i wychodząc z pokoju. Nie czułam potrzeby spoglądania na jego minę, by wyczuć złość kipiącą od niego.
-Ubranie na zmianę – jest. Zapas broni – jest - mruczałam po cichutku i sprawdzałam czy wszystko na misję zabrałam. Lepiej by było, gdyby niczego nie brakło, ale różnie bywa. - Apteczka – też.
Spojrzałam po pokoju upewniając się, czy czegoś istotnego nie przeoczyłam. Łóżko stojące naprzeciw drzwi było ładnie zaścielone granatową pościelą – ostatnio zmieniłam, stoliczek obok był prawie pusty – jedynie lampka stała i w tej chwili rzucała światło na pokój. Na ścianach wisiała jedna półka zapełniona książkami.
~Muszę właśnie kupić jakieś półki.
Pomyślałam spoglądając na piętrzące się pod ścianą książki.
Nałożyłam plecak i gasząc światło zamknęłam pokój. Z Itachim umówiliśmy się przed organizacją.
Idąc przez siedzibę naszła mnie pewna myśl. Aż stanęłam zdziwiona i przysłuchiwałam się otoczeniu.
Było za spokojnie.
Ponowiłam chód, jednak był on spokojny i powolny. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam się niekomfortowo nie słysząc wrzasków Tobiego, kłótni Deidary i Hidana oraz wybuchów towarzyszących treningowi. Czyżby coś było na rzeczy? Z tą myślą podążyłam ku wyjściu, by Itachi za bardzo się nie denerwował.
A może tu chodzi o równowagę w przyrodzie. Przecież to oczywiste, że jeżeli miało się przez pewien czas dobry humor, to ten niebawem się skończy. Wiem to po sobie! Według tej teorii, to by się zgadzało... Wypadek z rana mógł rekompensować towarzyszącą mi ciszę.
Tak, to na pewno to.
Świeże i ciepłe powietrze uderzyło we mnie, dając mi niesamowitą przyjemność. W końcu od kilku dni nie byłam na zewnątrz. Uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc, że Uchiha wychwyci ten ruch spod kapelusza. Mój dobry nastrój nie trwał jednak długo. Liście zaszumiały groźnie na wietrze i pomimo tego, że na niebie nie było ani jednej chmurki, po ciele przeszedł mnie zimny dreszcz. Chłód poczułam aż w kościach, gdy usłyszałam to, co miał mi do powiedzenia Itachi.
-Kakuzu i Tobi ponownie ruszyli razem na misję.
#
Blondwłosy mężczyzna siedział i uważnie przypatrywał się zdjęciu stojącemu na nocnej półce. Nie czuł się najlepiej po ostatnich przeżyciach związanych z jego przyjaciółmi. Na pierwszy ogień szła Hinata, z którą chciał porozmawiać, jednak uniemożliwił mu to jej brak. Najpierw udał się do dzielnicy klanu Hyuga, jednak ojciec dziewczyny na tyle przeraził Naruto, że ten zwiał nim wyraził swoją prośbę. Postanowił następnego dnia odszukać jej, gdy ta będzie trenowała lub przesiadywała u kogoś znajomego. Ale, zawsze jest jakieś ALE. Jego plan spalił na panewce, gdyż osiemnastolatka ruszyła na misję. Naruto chodził wściekły i krzyczał nawet na Hokage, chociaż to dla niej żadna nowość.
Zaraz jego umysł jednak przeniósł tor myślenia na inną kobietę. Zapamiętał ją jako roześmianą i pomocną dziewczynkę, która idealnie opanowywała wszystkie jutsu, ale nie miała za grosz talentu do walki. Ciągle myślał jak będzie wyglądało ich spotkanie po latach i został niemile rozczarowany. Już nawet nie chodziło o wygląd – choć musiał przyznać, że nie tego się spodziewał – ale o charakter. Dziewczyna stała się bardziej irytująca niż ją zapamiętał, a to nie podobało mu się. Była słaba i nieporadna, co potwornie gryzło się z wizerunkiem „uczennicy Tsunade”. Gorzka prawda. Przekręcił się na drugi bok w nadziei, że szybko uda się do krainy Morfeusza, co nie szło mu zbyt dobrze ostatnimi czasy. Zbulwersowany zerwał się z łóżka i ubrany w treningowy strój wyszedł na zewnątrz. Chłód panujący na podwórku, nie zrobił na blondynie wrażenia, tylko wzmocnił jeszcze jego postanowienie. Za cel obrał dom Sasuke. Miał ochotę na trening, a wiedział, że przyjaciel z chęcią się uda wraz z nim.
#
Itachi z obojętnym wzrokiem patrzył na pustą ulicę, przy której stał hotel, w którym się zatrzymali. Niczym nie wyróżniająca się droga niknęła w ciemności nocy i tylko przydrożna latarnia oświetlała ją choć w małym stopniu swym blaskiem. Przyglądał się ćmom fruwającym przy źródle światła, jak i lisom, które co jakiś czas przemykały się po drodze, w celu zdobycia pożywienia. Wciąż mokre włosy leżały na lewym ramieniu i moczyły koszulkę, którą mężczyzna na sobie miał. Siedząc tak, przysłuchiwał się odgłosom dochodzącym z łazienki, w której to nastolatka brała kąpiel. Tak chciał wziąć z nią prysznic, ale dziewczyna była nieugięta i prawie siłą wepchnęła go do toalety, a później siłą z niej wyrzuciła.
~O co jej chodzi?
Prychnął pod nosem mężczyzna, nie rozumiejąc zachowania koleżanki. Sam siebie też nie rozumiał, czyżby aż tak bardzo się do niej przywiązał? Czy był to zwykły popęd, czy raczej miłość? Nie wiedział tego. Zamek w drzwiach kliknął, na co ciemne tęczówki zwróciły się z nudnego śledzenia ulicy, na piękną i młodą dziewczynę. Biały ręcznik opinał jej smukłą sylwetkę, uciskając piersi i odsłaniając całe nogi. Włosy okalały jej twarz, na której błąkał się niewinny uśmieszek. W dłoniach trzymała ubrania z dnia dzisiejszego, które zamierzała włożyć do torby. Sięgając po torbę, wypięła się ładnie do Itachiego czekając na efekt. Głośne wciągnięcie powietrza było idealnym dowodem na to, że wywarła na mężczyźnie wrażenia. Gdy tylko włożyła brudne rzeczy, wyciągnęła czystą koszulkę i spodenki, które zamierzała ubrać w toalecie.
~Przecież pokusić troszkę mogę...
Usprawiedliwiła sama siebie, myśląc o Uchiha, który teraz siedział spięty ze wzrokiem utkwionym w drzwiach toalety. Ciśnienie mu podniosła, ale starał się opanować, co nie bardzo się udawało. Przeklął na nią w myślach, zdając sobie sprawę z tego, iż nie zamknęła drzwi. Miał już tego dość. Zerwał się na równe nogi i pokonał dzielącą ich odległość w dwie sekundy. Gdy wszedł do pomieszczenia najpierw poczuł ogromne ciepło, które kontrastowało z chłodem panującym w pokoju. Ujrzał ją. Stała tyłem na środku łazienki, ubrana tylko w koronkowe figi. Widział idealny obrys całych nóg i krągłych pośladków, które teraz miał ochotę złapać obiema dłońmi i sprawdzić ich miękkość. Tuż pod bielizną znajdowała się ciemna obręcz, na której widział spływające krople wody. Pięknie wyrzeźbione plecy nie miały na sobie żadnej skazy w postaci blizn czy znamion, a kark aż prosił się o pocałunki. Ten widok sprawił, że mężczyzna poczuł przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Niewiele myśląc przywarł ciałem do kobiety i mocno ją objął. Gdy zimne palce powędrowały na brzuch przeszedł po jej ciele dreszcz. Wyczuła męski zapach, którym Itachi zawsze pachniał, a który ją zniewalał. Mokrymi pocałunkami obdarowywał jej szyję, mrucząc do ucha słodkie słówka.
Sakura najpierw stała zdezorientowana, nie sądząc, że faktycznie przyjdzie do niej. Zaraz jednak zarumieniła się i rękoma zasłoniła piersi, na które przez jej ramię patrzył Itachi. Często go prowokowała zwłaszcza ostatnimi czasy, ale dzisiaj już nie mógł wytrzymać. Był facetem i miał swoje potrzeby. Odwrócił ją do siebie przodem mocno przywierając do niej ustami. Widziała jego twarz, na której gościło podniecenie. Koszulkę trzymaną w dłoniach wypuściła i zamykając oczy, przyciągnęła bruneta bliżej. Ten gest zrozumiał natychmiastowo.
Nigdy nie czuł tak silnego podniecenia. Kobieta, którą trzymał w ramionach podnosiła jego libido i robiła z nim co chciała. Mógł skoczyć dla niej w ogień, by tylko czuć tą przyjemność rozchodzącą się po ciele. Ich języki rozpoczęły taniec zmysłów, dopieszczając siebie nawzajem. Dziewczyna przestała przejmować się nagością, gdy tylko Uchiha złapał za jej pośladki, które ściskał co jakiś czas. Itachi nie odrywał się od niej nawet na moment, bojąc się, że ucieknie. Ruszył do przodu, napierając na jej ciało aż zimna ściana uniemożliwiła mu dalszą wędrówkę. Dłońmi delikatnie zaczęła bawić się czarnymi włosami bruneta, które przy mocniejszym ściśnięciu wypuszczały wodę. Uchiha jedną ręką jeździł po jej ciele, zostawiając płonący ślad, a drugą gładził jej pupę i udo. Czuł przy klatce piersiowej jak jej serce mocno biło, a usta wypowiadały jego imię.
Kunoichi od rana miała taką potrzebę, ale w żaden sposób tego nie okazywała. Podczas dni płodnych jej popęd na seks wzmagał się niesamowicie, tak że nawet zmuszona była się samo zadowalać. Oczywiście zanim trafiła do Akatsuki, bo później starała się tego nie robić. A mijając Itachiego od czasu do czasu, czuła ten niedosyt, który dziś miała zamiar wypełnić. Złapała za dół jego koszulki, którą momentalnie zdarła z niego, ponownie powracając do jego miękkich ust.
-Tensei... - Uwielbiał ją w ten sposób drażnić. Podniósł ją do góry, trzymając pośladki i owinął jej nogi wokół swoich bioder. Niosąc ją do łóżka starał się w miarę skoncentrować, co – skutecznie zresztą – uniemożliwiała mu dziewczyna, całując i ssąc jego skórę na szyi i koło ucha.
-Itachi-kun... - mruknęła cichutko, wiedząc jak na niego to działa. Kiedyś przypadkiem tak do niego powiedziała, a on później za każdym razem wydawał się być oczarowany. Dlaczego teraz nie? I faktycznie miała rację, Itachi mocnym ruchem złapał za różowe włosy i silnymi wargami zmiażdżył jej słodkie i miękkie usta. I właśnie w tym momencie oboje upadli na łóżko. Gdy otarł się biodrami o nią, wyczuła jego wzwód, na który zareagowała westchnięciem. Czuła jak jej serce chce wyskoczyć z piersi i pofrunąć daleko z radości, którą teraz czuła.
Itachi zsunął się niżej i teraz obcałowywał jej dekolt, na którym nie pozostawiał żadnego wolnego miejsca. Palcami bawił się bielizną dziewczyny, jakby chciał ją zdjąć, ale w ostateczności się wycofywał. Przez to ona czuła niedosyt, za który miała ochotę go ubić. Mężczyzna zerknął ku górze wyszukując oznak, które kazałyby mu się zatrzymać, ale gdy niczego takiego się nie doszukał, poszedł dalej.
Kunoichi jęknęła głośno, gdy mokre usta mężczyzny ssały jej sutek. Jego szorstki język masował pierś dziewczyny tak dobrze, że ona mogłaby już odpłynąć. Itachi pragnął jej jak cholera, ale postanowił dać rozkosz, której jeszcze nie czuła. Ustami bawił się teraz drugim sutkiem, który również stwardniał pod wpływem pieszczot. Jęki dziewczyny były niekontrolowane, ale to właśnie satysfakcjonowało Uchihę.
Zerknęła na mężczyznę i złapała za ciemne włosy zmuszając go do zbliżenia się do niej. Ich usta ponownie spotkały się, pogłębiając podniecenie u obojga. Sakura dłońmi błądziła po umięśnionych ramionach chłopaka, od czasu do czasu drapiąc jego plecy. Stanowczym ruchem zepchnęła go z siebie i szybko złapała za rozporek spodni, które po chwili znalazły się na podłodze w przeciwległym kącie pokoju. Usiadła na jego brzuchu, nachylając się i całując usta chłopaka. Już dawno nie czuła takiej euforii, o podnieceniu nie mówiąc. Przejechała palcami po bliźnie na jego ramieniu i z delikatnością składała pocałunki na jego wargach. Czuła podniecenie, tak cholerne, ale wolała się upewnić, że Itachi będzie czuł to samo. Zaczęła wędrować ustami wzdłuż szczęki, pocałowała jego powieki, nos, czoło, później schodziła coraz niżej, zajmując się szyją, na której zassała się na dłuższy moment.
Itachi złapał za jej pośladki i ponownie je gładził, jakby były najdroższymi skarbami świata. W tym czasie kunoichi szarpnęła za brązowe włosy, zmuszając mężczyznę do odchylenia głowy.
-Itachi-kun - szepnęła mu w momencie, w którym przesunęła biodrami po jego kroczu. Głośny męski jęk przeszył pokój, zadowalając kobietę, która momentalnie znalazła się pod gorącym ciałem ciemnookiego.
-Sakura. Jesteś piękna - wysapał jej cicho, po czym zdarł z niej ciemne figi. Dłużej nie wytrzymywał. Musiał to zrobić. Delikatnie palcem zaczął wodzić po jej łechtaczce, powodując kolejną porcję podniecenia. Coraz ciężej się jej oddychało, nie mówiąc o przyspieszonym biciu serca. Ich języki nie przestawały erotycznego tańca, zaś malutkie dłonie wodziły po ramionach mężczyzny. Prawa dłoń Itachiego masowała piękną pierś Sakury, podczas gdy jego druga ręka zajmowała się niższymi partiami ciała.
Głośny jęk przeszył pokój, gdy Uchiha delikatnie i powoli wprowadził dwa palce do ciała kobiety.
-O Boże - wysapała, trzymając brązowe włosy w zaciśniętej pięści. Dreszcze obejmowały jej ciało raz za razem, oddech stał się płytki i szybki, a ciało domagało się więcej. Nie mógł teraz przestać.
Posuwistymi ruchami wprowadzał palce do jej mokrego i ciepłego wnętrza, potęgując jej jak i swoje podniecenie. Dziewczyna złapała twarz Itachiego w trzęsące się dłonie i całowała każdy jej skrawek, nie zostawiając żadnego miejsca. W pokoju słychać było jęki różowowłosej i szybki oddech bruneta.
-Od kiedy jesteś taka uległa Tensei? - wysapał przez zęby przy jej uchu jednocześnie je przygryzając.
-Od kiedy dajesz mi przyjemność... - wymamrotała i ścisnęła jego pośladki. - Proszę Itachi... - prawie wyszlochała. - Zrób to!
Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jednym szybkim ruchem pozbył się bokserek. Poczuła jak jego członek napiera na jej kwiat, a po chwili to uczucie wypełnienia. Wchodził powoli, bojąc się, że zrobi jej krzywdę. Jednak żaden ból nie nadszedł, tylko od razu błoga przyjemność. Przez chwilę nie ruszał się, chcąc by przyzwyczaiła się do jego obecności. Poczuł skurcze na męskości, które tak cholernie podniecały go, że mógłby zaraz eksplodować. Obiecał sobie jednak, że najpierw zadowoli kobietę, a później siebie. Gdy Sakura dawała mu nieme znaki, zaczął się poruszać. Powolne pchnięcia i jego ręce na całym ciele dawały jej kolejne dawki podniecenia.
-Saki-chan. - Uwielbiał się tak do niej zwracać, było to dla niego charakterystyczne i unikatowe. Nikt nie śmiał do niej w ten sposób mówić! Jego ruchy stały się szybsze i pewniejsze. Wchodził w nią coraz głębiej. Dziewczyna z rozkoszy nie otwierała oczu, tylko całowała mężczyznę, co jakiś czas przygryzając jego wargę, bądź też przejeżdżając po niej językiem. Spełnienie nadchodziło wielkimi krokami. Co jakiś czas, mówili swoje imię, bądź nazwisko. Wchodził w nią coraz głębiej i szybciej. Łóżko wydawało skrzypiące dźwięki przez ich igraszki, jednak żadne się tym nie przejmowało.
-Mocniej! - krzyknęła Sakura dochodząc. Orgazm przeszedł przez jej ciało w postaci fali Tsunami. Jej ciało zdrętwiało i na dobrą chwilę jeszcze Itachi posuwał ją, samemu dochodząc. Poczuła jak ciepło rozlewa się w jej wnętrzu. Teraz czuła się zaspokojona. Uchiha zmęczony położył się w zagłębieniu jej szyi i nie wychodząc z niej wyszeptał jedno słowo.
-Dziękuję.
Jesteśmy już na półmetku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top