#1
Sakura Haruno trenowała na polu numer trzy. Powiedziała wczoraj Hinacie wszystko, co spotkało ją do tej pory. Nie oszczędzała w szczegółach. Niestety jak większość takich rozmów, doszły do tematu: Naruto i Sasuke. Już minęło prawie pięć lat, odkąd odeszli. Na początku chociaż wiedziała co się działo z Naruto. Jiraya pisał co jakiś czas listy do Tsunade. Później przychodziły one coraz rzadziej, aż w końcu kontakt całkowicie się urwał. A Sasuke? O nim praktycznie nic nie słyszała. Wiedziała jedno: trenował z Orochimaru.
Westchnęła.
Postanowiła o nich nie myśleć.
Miała nową drużynę. W ANBU zaprzyjaźniła się z Saiem i dość często spotykali się. Oczywiście jako przyjaciele. Ona do niego nie czuła tego, co czuła do Sasuke, a on...? Saiowi podobała się Ino.
~Mam nadzieję, że im wyjdzie.
Uśmiechnęła się i spojrzała w stronę słońca. Była pewna, że dzisiejsza temperatura przekraczała trzydzieści pięć stopni Celsjusza. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a w okolicy - człowieka. Większość osób wolała po prostu ochłodzić się w domu, nad jeziorem lub też pospacerować i "przypadkiem" natknąć się na budkę z lodami.
Sama Sakura co chwilę tworzyła jakieś nowe zwierzęta z wody, które uderzały w nią, by mogła się choć trochę ochłodzić. Lubiła gorąco, ale jej wodna natura upominała się o ochłodzenie. Zrezygnowana osiemnastolatka opadła na pośladki, by po chwili położyć się w słońcu. Nagle wpadła na pomysł.
~Ha!
Uradowana w ekspresowym tempie pobiegła na zachód od miejsca treningowego. Przedzierała się między drzewami, by tylko znaleźć się w upragnionym miejscu. Będzie tam mogła odetchnąć i schłodzić się.
~Jeszcze tylko pół kilometra.
Mówiła do siebie, nie zwalniając biegu. Już widziała koniec lasu. Po kilku sekundach wybiegła na piaszczysty teren. Znalazła się na plaży, z której widziała klif, wznoszący się dokładnie czterdzieści siedem metrów nad poziomem morza. Cały teren był kamienisty w odległości kilku kilometrów, dlatego też plażowicze tu nie przychodzili. Po krótkim odpoczynku skierowała się w stronę gigantycznej skały. Biegła wodą, gdyż piasek parzył stopy i uginał się pod ciężarem ciała, co utrudniało bieg. Buty ściągnęła zaraz po wyjściu z lasu, więc miała choć lekkie ochłodzenie. Za pomocą chakry wbiegła na klif. Mogła już teraz wykąpać się w morzu, ale wolała poczekać. Gdy znalazła się na szczycie zdjęła bluzkę i spodenki. W samej bieliźnie stanęła nad wodą.
-Czterdzieści siedem metrów - szepnęła i odwróciła się. Pobiegła jakieś dwadzieścia metrów i zatrzymała się. Z tego miejsca wystartowała i skoczyła. Lecąc w dół czuła mocny powiew wiatru, zaś we krwi adrenalinę. Uwielbiała to. Dlatego też, nie chciała pracować w szpitalu, tylko w ANBU. To był pierwszy powód.
CHLUP.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy. Uwielbiała pływać. Mogła to robić godzinami. A, że miała wodną naturę, potrafiła wychwytywać tlen znajdujący się w cieczy. Jej rekord znajdowania się pod wodą wynosił osiem i pół godziny. Mogła pływać w głębszych obszarach i zbierać małże, i glony. Przepadała za owocami morza.
Po kilku godzinach kąpieli, udała się do wioski. Jednak przed nałożeniem ubrań, poleżała chwilę na skale, by móc się wysuszyć. Krótkie różowe włosy związała w wysoką kitkę, jak to miała w zwyczaju i opuściła plażę.
Tydzień lenistwa minął w zastraszająco szybkim tempie. Jutro jest poniedziałek i znowu zaczną się misje. Rekord jaki pobiła Sakura, wynosił siedemnaście misji na trzy tygodnie. Najbardziej denerwowało ją w tym systemie to, że przez ten czas nie widywała przyjaciół. Dzisiejszego dnia postanowiła udać się do państwa Hyuga'ów. Miała zamiar wyrwać gdzieś Hinatę, by mogły w spokoju spędzić trochę czasu. Ubrana w ciemne spodnie i jasną bluzkę szła powoli do domu przyjaciółki. Nad wioską wisiały ciemne chmury, które od czasu do czasu błyskały się. Haruno uwielbiała oglądać burzę, ale zapach po niej był zniewalający. Po kilku upalnych dniach nareszcie nadeszło ochłodzenie, co odpowiadało Konohańczykom. Po chwili zielonooka kobieta stała pod drzwiami rezydencji Hyuga. Zapukała kilkakrotnie i cierpliwie czekała. W drzwiach ukazała jej się młodsza siostra Hinaty - Hanabi. Sakura na powitanie uśmiechnęła się do niej i zagadała.
-Ohayo. Co u ciebie słychać?
-Ohayo. - Dziewczyna odwzajemnia gest i wpuściła koleżankę do środka - Eh... Nie pytaj. Te misje mogą człowieka doprowadzić do załamania nerwowego.
Sakura westchnęła.
-Jakoś trzeba sobie radzić.
Obie minęły kuchnię i skierowały się na piętro. Jednak przed schodami był salon, z którego dochodził dźwięk rozmowy. Gdy stanęły w progu, gwar ucichł, a oczy zebranych skierowały się na nie. Sakura ukłoniła się głowie rodziny.
-Dzień dobry. - Po chwili uśmiechnęła się - Cześć Neji, Tenten.
-Cze... - Młodzi ludzie nie dokończyli, gdyż ojciec Hanabi wstał z uśmiechem i podszedł do kunoichi.
-Sakura! Jak ja dawno ciebie nie widziałem - rzekł z żalem. - Gdzieś ty się chowała?
-Przepraszam proszę Pana, ale misje robią swoje.
-Oh. Tak, tak... - Otwierał usta, by coś jeszcze powiedzieć, gdy ktoś zapukał do drzwi głównych. - Hinata jest u siebie - powiedział zanim opuścił pomieszczenie.
-Eh... - Westchnięcie wydobyło się z ust brunetki, która pociągnęła gościa na piętro. - Mówił to tak, jakbym nie szła z tobą.
Sakura tylko zachichotała na to stwierdzenie.
-Kawy czy herbaty?
-Kawę poproszę.
Stanęły pod drzwiami Hinaty, które znajdowały się naprzeciw pokoju Hanabi.
-Zaraz wrócę. - Młodsza wróciła skąd przyszła, zaś Haruno zapukała do drzwi.
-Proszę.
Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Starsza siostra Hanabi leżała w poprzek łóżka.
~Śpi?
To pytanie zadała sobie Sakura.
~Nie no... Przecież mi odpowiedziała.
Szybko jednak uzyskała odpowiedź, bo owa osoba zerwała się. Siedziała teraz na łóżku z włosami ułożonymi każdy w inną stronę. Takiej Hinaty, Sakura jeszcze nie widziała.
-Co... co ci się stało?
Hinata zrobiła minę zbitego psa.
-Tęsknię.
-Hm. - Haruno uniosła brwi. - Za kim?
-Za Naruto. - Chwila ciszy - A ty za Sasuke nie?
To pytanie mocno zszokowało Sakurę. Westchnęła tylko i odpowiedziała: - Też tęsknię. Ale wiem, że wróci. Na pewno.
Jej wzrok powędrował na okno.
- Ja też wiem, że Naruto wróci, ale... Ja chcę już.
Sakura zastanowiła się chwilę i postanowiła zapytać:
-Jak wróci... Zamierzasz mu powiedzieć, że go kochasz? - Sakura widziała szok wymalowany na twarzy przyjaciółki. - Masz zamiar spędzać z nim więcej czasu? - Hinata spuściła głowę - Albo gdzieś z nim wyjść?
Sakurze odpowiedziała cisza, do czasu, gdy do pokoju nie weszła Hanabi z napojami.
-Dziękuję - rzekła, odbierając kawę.
-Znowu ją dołujesz? - zapytała najmłodsza z towarzystwa, siadając z herbatą w ręku, na fotelu.
-Nie dołuję. Stwierdzam fakty. - Po upiciu łyka kontynuowała: - Tak bardzo chce, by Naruto tu był, ale z pewnością bałaby się do niego odezwać.
-Oh. So true - przyznała rację.
-Dobra Hinata... - zaczęła różowowłosa, ale białooka jej przerwała.
-A ty Hanabi? Co z Kibą? - dogryzła.
Cała czerwona brunetka spuściła wzrok. Zszokowana Sakura spoglądała to na jedną, to na drugą.
-Kiba? - Jej wzrok przeszywał Hanabi - I ja dowiaduję się o tym dopiero dziś?! Dzięki.
Dziewczyna prychnęła. I na tym ich rozmowa się kończyła. Po kilkunastu minutach, Sakura kroczyła z Hinatą do szpitala. W drodze spotkały kilkoro przyjaciół i oczywiście wypadałoby zamienić z nimi ze dwa zdania. Tak więc droga do lecznicy, która zwykle zajmowała maksymalnie dziesięć minut przeciągnęła się do godziny. Gdy wreszcie dotarły do celu, Sakura udała się do recepcji. Po załatwienia wszystkiego ruszyły na drugie piętro. Na pediatrię.
#
Pięć minut temu rozstałam się z Hinatą i udałam do Hokage. Świetnie bawiłam się dziś z dziećmi, ale od jutra znowu zaczną się misję. Westchnęłam i spojrzałam na deszczowe chmury. Zaraz lujnie jak nic. Wbiegłam po schodach do budynku Kage i nie pukając weszłam do środka. Tradycyjnie uchyliłam się przed lecącym przedmiotem. Tsunade szybko machnęła ręką, a ja zdążyłam tylko zauważyć, że schowała jakiś kawałek papieru. Nie wiedziałam co to było, ale miałam na tyle szacunku, by nie wypytywać.
~Ja nie wpierdalam się w cudze sprawy i liczę, że nikt nie wpierdoli się w moje.
Pomyślałam i usiadłam naprzeciw kobiety, która miała zły humor.
-Jaką mam jutro misję? - zapytałam, a jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Zrobiła zażenowaną minę.
-Tak właściwie... to nie mam dla ciebie zadania.
Ja aż się odsunęłam.
-Proszę?
-No... - Zaczęła przeglądać papiery - Nie mam żadnej poważnej misji. Chyba, że chcesz łapać kota? - zażartowała, a ja to sobie wyobraziłam. - Tak więc masz jeszcze tydzień wolnego.
-Aha. - No co? Nawet nie wiedziałam jak to ująć. - To co mogę robić? Takiego względnie normalnego.
-Szpital. - Westchnęłam tylko i oparłam głowę na splecionych dłoniach. - Od ósmej do piętnastej.
-Taa. Ja już znam to twoje do piętnastej. Pewnie znowu będę musiała tam siedzieć do dziesiątej w nocy.
-Co tak marudzisz! Przecież lubisz pomagać.
-No tak! Ale dzień, góra dwa, a nie tydzień.
-Dobra! Tak bardzo chcesz się rozerwać? Miałam to zadanie dać zaawansowanej jednostce ANBU, ale ty...
-Przecież jestem w ANBU. - Musiałam wtrącić swoje.
Tsunade westchnęła tylko i kontynuowała.
-Ale dam je tobie. - Wyciągnęła jakieś papiery - Masz się jak najwięcej dowiedzieć o Akatsuki... Rozumiemy się?
Bardzo mnie to zaciekawiło.
-Masz ich wypytać o jak najwięcej rzeczy, podczas - zaczęła lekceważąco machać dłonią - tych waszych spotkań.
-No wiesz co! - krzyknęłam oburzona.
~Jak ona śmie coś takiego w ogóle mówić! Tak jakbyśmy spotykali się na tandetnych randeczkach, a nie na misjach!!!
-Dobra już dobra.
-W porządku. Rozumiem zakres misji. Termin?
-Nieokreślony.
-Yhm. - Kiwnęłam głową. Zapanowała cisza. - Coś jeszcze?
-Yyyy. Nie. Idź już. - Tsunade wyglądała na dość skołowaną.
Opuściłam gabinet zgodnie z poleceniem.
Szłam po wiosce z nadzieją, że nie zacznie padać póki gdzieś się nie schowam. Byłam dość niezdecydowana, więc oglądałam wszystkie witryny, licząc, że nagle coś mi się spodoba. I tak trafiłam do budki z ramen.
-Dzień dobry - zwróciłam się do sprzedawcy.
-Witaj Sakura. Co ty dzisiaj sama?
Zmarkotniałam.
-A owszem. Nikogo nie ma. O tej porze każdy szykuje się do pracy.
-Racja. Dobrze, że choć teraz pogoda trochę się ochładza.
-Chociaż tyle - rzekłam. Odkąd wyszłam od Tsunade ciągle myślałam o dwóch sprawach: przyjaciele i Akatsuki. - Poproszę ramen.
Nagle moje przemyślenia przerwał uścisk. Ktoś objął moją szyję i oparł się na mnie. Nim zdążyłam się obrócić, dłoń tej osoby poczochrała mi włosy, przez co wyglądałam jakbym miała grzywkę.
-Ty wiesz co? - Znałam ten głos bardzo dobrze. - Super tak wyglądasz... Z grzyweczką.
Wysoki przystojny brunet dosiadł się do mnie.
-Cześć.
-Poproszę porcję ramen - zwrócił się do sprzedawcy i spojrzał na mnie z uśmiechem. Już wiedziałam dlaczego Hanabi się w nim bujała.
~Ha ha. Ma gust podobny do siostry.
-Co mi się tak przyglądasz? - Objął mnie ramieniem - Podobam ci się? - Zaczął "kusząco" ruszać brwiami.
-Pf... - parsknęłam i obróciłam twarz ku sprzedawcy. - Ani trochę...
~Jak wypytać go czy podoba mu się Hanabi?
Moje przemyślenia przerwał staruszek, dając nam nasze dania. Zaczęłam je pochłaniać. Bądź co bądź, ostatni raz jadłam przed pójściem do Hinaty.
~Hinata! To jest to!
-Co dziś robiłeś? - zaczęłam ostrożnie.
-A. To co zwykle... - mówił przeżuwając makaron. - Trening, trening, pomoc w porządkach domowych, trening - spojrzał na mnie kątem oka - no i nagrywanie pornola.
-Ej! - Uderzyłam go w ramię - Dlaczego mnie do niego nie wziąłeś?!
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a zaraz za mną Kiba. Gdy wreszcie opanowałam się, zaczęłam ponownie jeść "kolację".
-A co u ciebie? - Bardzo dobrze, Kiba.
-A nudy... Byłam dziś u Hinaty. - Przekręciłam oczyma - Załamka.
-Co? - Odsunął się lekko od miski.
-No tęskni za Naruto.
-Aaaa. No oczywiście.
-Hanabi zresztą też...
-Co?! - Spojrzał na mnie. Minę miał poważną, zaś w oczach widziałam zdenerwowanie. - Tęskni za Naruto?
Spojrzałam na niego jak na debila.
-Nie! Eh... Zakochała się biedaczka...
-W kim? - mówił to z takim przejęciem... Kochany.
-A taki... jeden. A co ciebie to tak bardzo obchodzi?
Zarumienił się lekko i powrócił do jedzenia.
Ten rumieniec zdradził wszystko.
~Tak, tak, tak, tak.
Teraz miałam pewność, że on się w niej zakochał.
~Ha! Jestem miszczuniem.
-No jak to dlaczego? - Zaśmiał się nerwowo. - To siostra mojej przyjaciółki.
-Aha. - Kiwnęłam głową na znak, za "wierzę" mu. Pomyślał, że odpuściłam, bo zaczął dzióbać ramen.
-Wiesz co Sakura... Muszę już iść. - Spojrzałam na niego. Rzucił pieniądze i opuścił pospiesznie bar. Widziałam na jego twarzy ból.
~Biedactwo.
Westchnęłam, po czym zaczęłam z uśmiechem jeść ramen. Na szczęście już kończyłam.
~Zaraz do domciu. Musiałam jeszcze ich jakoś zeswatać. Ale jak? Kiba potrafił być nieraz głupszy niż Naruto... Ale nie należy się poddawać!
Nagle usłyszałam śmiech. To przywróciło mnie na ziemię. Sprawcą okazał się sprzedawca ramen. Widząc mój pytający wzrok odpowiedział.
-Zrobiłaś zabawną minę.
Nadęłam policzki jak chomik i zaśmiałam się. Gdy wreszcie skończyłam jeść, zapłaciłam i ruszyłam do wyjścia.
-Dziękuję i dobrej nocy.
-Również dziękuję - krzyknął za mną.
Z uśmiechem ruszyłam do domu.
Jutro do szpitala.
Suna.
Blondwłosy mężczyzna leżał w łóżku i patrzył w sufit. Pochodził on z Konohy, miał tam przyjaciół i tam chciał założyć rodzinę. Przekręcił się na bok i ukazał mu się śpiący mistrz - Jiraya.
Za półtorej miesiąca wrócimy do domu.
Takie słowa odbijały się echem po jego głowie. Tak bardzo już chciał tam być. Zobaczyć się z Sakurą.... Z przyjaciółmi, z babcią Tsunade.
~Ciekawe co tam u ciebie Sasuke...?
Jezu to tak beznadziejne, że aż wstyd udostępniać :/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top