Rozdział 1

— No Karl! Proszę cię, co ci szkodzi pójść? — odparł George.
— Ja i imprezy? Przecież wiesz, że to nie jest dobre połączenie — stwierdził chłopak, biorąc łyk swojego ulubionego energetyka.
— Może poznasz kogoś ciekawego? Może to będzie miłość twojego życia? — nalegał starszy, który zaczął dwuznacznie poruszać brwiami.
— Jezu, niech ci będzie! — wykrzyczał. — Ale spróbuj tylko mnie samego zostawić, a cię ukatrupię!
— Tym się nie przejmuj! Będzie dobrze, zobaczysz. W końcu to impreza u Dreama, a on jest w tym zawodowcem! — zapewnił George. — Kończ pić tego energola i chodź!

    Karl nie przepadał za domówkami. Zawsze wolał siedzieć w domu i oglądać seriale lub anime. Cztery razy mu się zdarzyło pójść, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Każde kończyły się dla niego bardzo źle. Głównie przez pijanych chłopów, którzy próbowali się do niego dobierać. Odechciało mu się wtedy chodzić. Dla George'a zrobił jednak wyjątek. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi i oboje mogli się pilnować.

     Impreza miała się odbyć późnym wieczorem w domu Dreama, ich wspólnego znajomego. George natomiast był jego honorowym gościem. Wiele osób tłumaczyło to tym, że on i Dream mają romans. Jaka była prawda? Mało kto wiedział. Wiadomo było jednak, że dostanie zaproszenia na jego imprezy było bardzo ciężkie, a jako iż George miał możliwość zabrania ze sobą osobę towarzyszącą, to chciał zabrać Karla.

***

    Zbliżała się godzina rozpoczęcia imprezy. Karl wraz z Georgem kierowali się autem w stronę domu Claya. Młodszy wciąż nie był pewny, czy to dobry pomysł iść. Bał się, że znowu coś pójdzie nie tak. George jednak uspokajał go, mówiąc, że Dream i on będą mieć go pod opieką. Aby jakoś się odstresować, postanowił włączyć radio w samochodzie. Zaczęła lecieć jakaś skoczna piosenka, która wpadła akurat mu w ucho. Nie czuł stresu do czasu dotarcia do celu. Oboje ujrzeli na podwórku Claya, który czekał na nich. Uśmiechnął się szeroko na widok George'a wysiadającego z samochodu. Starszy natomiast się zarumienił. Karl wolał nie pytać, o co chodzi.

— Witajcie! Jesteście w samą porę! — przywitał się organizator. — Wchodźcie do środka. Już sporo osób przyszło i się rozgościło.

     Weszli do domu Dreama. Unosił się w powietrzu zapach jedzenia i alkoholu. Od muzyki wydobywanej z głośników o mało Karl nie ogłuchł. Ściągnęli buty oraz odzież wierzchnią i weszli do salonu. Znajdowało się tam dość dużo ludzi, ale Karl nie chciał zbytnio patrzeć na ich twarze. George natomiast znał wszystkich bardzo dobrze i z każdym zaczął się witać. Brunet postanowił usiąść na szarej kanapie przy stole. Wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać Twittera. Powoli zaczął żałować, że tam jest, mimo że dopiero wszedł. Nagle do salonu wszedł Clay z nieznanym dotąd nikomu ze zgromadzonych chłopakiem.

— Moi drodzy, dzisiejsza impreza ma swój powód. Otóż mój najlepszy przyjaciel się do mnie wprowadził! — oznajmił blondyn, skazując dłonią na chłopaka stojącego obok niego. — Przedstawiam wam Nicka, ale możecie mówić do niego Sapnap!

   Karl niechętnie spojrzał na chłopaka. Chciał tylko zobaczyć jego twarz i dalej skupić się na tym, że chce do domu. Cóż, myślenie o powrocie musiało zaczekać po tym, gdy bardziej się mu przyjrzał. Jego serce nagle stanęło, a źrenice zrobiły się o wiele większe. Ledwo mógł przełknąć ślinę. Wszystko to za sprawą tego, że był niesamowicie przystojny. Miał na głowie czarną czapkę, bluzę w tym samym kolorze oraz szare dresy. Widać było na jego twarzy zarost, który bardzo mu pasował. Jaki on jest przystojny, pomyślał. Zdał sobie sprawę z tego, że patrzy na niego zbyt długo dopiero, kiedy zauważył, że on również się na niego patrzy. Karl momentalnie odwrócił głowę w inną stronę, aby nie było widać jego zaczerwienienia przez rumieńce. George, siedzący obok niego zauważył jego zawstydzenie i zaczął się cicho śmiać.


***

     Impreza przebiegała bardzo dobrze. Wiele osób zdążyło już się porządnie napić. Nawet Karl dał się namówić na jednego drinka, mimo iż obiecał sobie, że nie będzie pić. George wraz z Dreamem przez ten czas się gdzieś ulotnili. Nikt za bardzo nie zwrócił na to uwagi. Byli skupieni na dobrej zabawie. Szatyn w tym czasie rozmawiał z kilkoma osobami. Zaczął czuć się swobodniej i już nie miał takiej ochoty wracać. Co jakiś czas spoglądał tylko na Nicka, który robił shoty dla innych. Czuł dziwne ciepło patrząc na niego. Chciał się z nim przywitać, ale uznał, że będzie to zbyt niezręczne. Kontynuował więc rozmowę z poznanym Alexem, który wydawał się mu bardzo interesującą osobą. Karl nie zauważył jednak tego, że jego obiekt zainteresowania również co jakiś czas się patrzył.

     Wybiła 2:00. Kilka osób zdążyło już odlecieć przez nadmiar alkoholu, reszta wciąż świetnie się bawiła do muzyki. Karl zauważył, że George'a i Claya nie ma już długi czas, więc postanowił ich poszukać. Dom organizatora był duży, więc było to dość ciężkie wyzwanie. Pałętał się po parterze, ale nigdzie nie mógł ich dostrzec. Musiał iść na pierwsze piętro. Bał się trochę chodzić po czyimś domu, zwłaszcza takim dużym. Trochę niepewnie zaglądał po różnych pokojach, dopóki nie trafił na czyjś pokój. Światła LED były ustawione na pomarańczowy kolor. Łóżko w rogu pokoju miało pościel w szachownicę, a stojące obok niej biurko z dwoma monitorami oraz mikrofonem również były oświetlone LEDami.

— Wow, ładny ten pokój — powiedział sam do siebie. — Ciekawe czyj?
— Mój. Dziękuję, że tak uważasz.

      Wystraszony Karl odwrócił się za siebie i ujrzał tam Nicka, opartego o framugę do drzwi. Widać było lekki uśmieszek na jego twarzy. Szatyn momentalnie zaczął przepraszać go za wtargnięcie do jego pokoju i próbował się tłumaczyć.

— Spokojnie, rozumiem! — oznajmił Sapnap. — Też miałem go szukać, ale zobaczyłem cię w moim pokoju.
— Możemy spróbować razem ich znaleźć, bo w sumie ty znasz lepiej ten dom ode mnie! — zaproponował Karl.
— Pewnie. Zdradź mi tylko, śliczny, jak masz na imię? — zapytał, a na jego słowa chłopak momentalnie się zaczerwienił.
— K-Karl..

     Wyszli z pokoju i razem udali się w poszukiwania Dreama i George'a. Najbardziej oczywistym miejscem, w którym mogli razem przebywać był pokój blondyna. Nick, wiedzący gdzie powinni iść, zaprowadził Karla pod same drzwi, jednak nie weszli do środka. Dlaczego? Otóż stojąc przed wejściem słyszeli odgłosy jęczenia. Chłopcy od razu zrozumieli, co się tak wyprawia, więc woleli im nie przeszkadzać.

— Boże, nie mało im? Zniknął z tym Georgem gdzieś 3 godziny temu! — odparł zirytowany Nick.
— Czyli George kazał mi iść z nim tylko po to, aby potem mnie zostawić samego i z Dreamem... — nie dokończył przez westchnięcie.
— Trudno, nie przeszkadzajmy im. Może skusisz się na drinka ze mną?

———————————————

Yooo!! 1400 słów, nieźle jak na mnie XDD
W końcu wracam do pisania. Mam nadzieję, że się wam spodoba! Buźki <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top