Drugs and Ducks
BlackMetalowaPanda kazała mi napisać one shota o kaczkach, o dobrych kaczkach. I to mi się bardzo nie podoba.
Nie wiem gdzie Ty dziewczyno widziałaś "milutkie kaczki, pomagające ludziom".
Możliwe, że gdyby nie groźby zabicia mnie przez kaczki, jak tego nie opublikuję, to bym tego nie pisała. Ale no, moje jakże kochane dziecko Bloody-Honey mi niestety groziło.
Przejdzmy teraz do one shota:
Bloody-Honey siedziała razem ze swoją armią kaczek w bazie bardziej tajnej i lepiej chronionej niż Strefa 51. Tak jak zawsze, zlecała tym bezwzględnym mordercom i pedofilom, kogo mają tym razem dorwać.
Jeśli ktoś uważa, że w starożytnej Sparcie byli wyszkoleni wojownicy, to niech popatrzy na kaczą armię. Spartanie nie dorastają w swym wyszkoleniu kaczkom do pięt. Ups, wszystkowiedzący narrator popełnił błąd. Ty tych kaczek nie zobaczysz, to są małe automaty działające tak, jak bardzo rozwinięte technologicznie rzeczy, których nie widziałeś nawet w snach i które pojawią się na Ziemi może za setki lat. Są tak sprawne i tak szybkie, że jesli będą chciały, zgwałcą Cię i zabiją tak, że poczujesz ból dopiero jak już znikną. Racja, znowu błąd. Będziesz przecież wtedy martwy, więc to co poczujesz, kiedy kaczy ogon będzie już na drugim końcu Twojego miasta, to odór wlasnej śmierci. Ale jeśli zechcą, to mogą torturować Cię godzinami, aż wyzioniesz ducha. To też potrafią zrobić niezauważone.
Oczywiście, jesli chcą, lub jeśli ich władczyni im tak rozkaże, mogą nie znikać sprzed Twoich oczu, nawet gdy je zamkniesz. Ich ostre dzioby rozszarpujące jeszcze żywe ciała i zjadające ciepłe wnętrzności będą nawiedzać Cię w koszmarach. A Twoje sny to będą same koszmary, same koszmary o kaczkach. Kaczki nie dadzą Ci spokoju, doprowadzając Cię do obłędu. Narrator może to potwierdzić.
I taki sen pełen kaczek miała matka wcześniej wspomnianego Mioda. Sen był jeszcze bardziej brutalny niż zwykle, co strasznie ją rostrzęsiło. Bała się, że jest on proroczy. Zawsze gdy nie daje sobie rady idzie do swojego doktora-dilera, który jest sympatycznym panem chodzącym w czarnej kominiarce. To dzięki niemu i jego różowym tabletkom ma dziecko. Miała się zgłosićdo niego po kolejną paczkę tych tabletek, gdyż zawsze chciała mieć dużo dzieci, jednak nie chce, żeby jej maleństwa dorastały w świecie opanowanym przez kaczki.
Wracając z trzema kilogramami leków od pana, który powoli leczy ją z obłędu, została oczywiście zaatakowana przez stado kaczek. Ledwo im uciekła. Tak mało brakowało do zetknięcia się z tymi dziobami. Uciekała najszybciej, jak umiała przez las pełen porozrzucanych wszędzie kości. To mogło dać jej do myślenia, mogła pomyśleć i się wycofać. Nie zrobiła jednak tego. Biegła łamiąc swymi glanami kości biednych, kaczych ofiar, jakby były one delikatnymi gałązkami.
Nie patrzyła przed siebie, aż poczuła, że spada. Spadała, a trzy metry pod nią siedziały kaczki, które już ostrzyły swoje szpony i dzioby. W tym samym czasie, tuż obok niej, jej dziecko spokojnie wchodziło po drabince, nie wiadomo nawet w jakim celu. Trufle i pizze przynoszą jej kaczki. Może wychodziła na randkę ze swoim tatą? Tego się jednak nigdy nie dowiemy. Władczyni kaczek uśmiechnęła się szatańsko i gdy już stanęła na leśnej ziemi, włączyła automatyczne zamykanie bramy, żeby jej matka nie miała jak się wydostać. Kobieta jednak zdążyła złapać się drabinki nie wpadając w rój kaczek i miała dziesięć sekund na wyjście, inaczej zginie. A kaczki wciągały ją do siebie, więc miała tą czynność utrudnioną. Wielka była jednak wola walki matki Mioda, więc udało się jej opuścić to przerażające miejsce. Jak najszybciej pobiegła do domu i zasnęła w specjalnym schronie, który w sumie i tak nie byłby w stanie uchronić ją przed tymi bestiami.
Kolejnego dnia nic już nie było takie, jak dawniej. Obudziła się, a przed nią stała kaczka z tacą pełną słodkości, obok druga trzymająca koszulkę z wizerunkiem Marilyna Mansona. To było bardzo, ale to bardzo podejrzane, zwłaszcza, że nie miała urodzin, ani nic podobnego, a w przeddzień te same kaczki chciały ją zabić, a może nawet i zrobić gorsze rzeczy. Jedno jest jednak pewne, to nie byłaby bezbolesna śmierć. Teraz na pewno chcą ją otruć. Wybiegła więc z domu z krzykiem.
Widziała, że przed nią idzie samotnie małe dziecko, które zaraz wejdzie na ruchliwą ulice. I weszło, wprost pod koła tira. Ona nie zdąrzyła dobiec i uratować tego maleńkiego istnienia. Zamknęła oczy i się rozpłakała. Gdy zaczynała je powoli otwierać, będąc przygotowana na ujrzenie zmasakrowanego ciała dziecka, zobaczyła coś, co było ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewała. Obok niej szła kaczka razem z tym dzieckiem. Uratowała je przed tragicznym losem. Teraz pewnie szuka jego rodziców.
Matka Mioda była roztrzęsiona i zaszokowana bardziej niż kiedykolwiek indziej. Gdy przechodziła obok domu, którego właściciel nie umie posługiwać się zapalniczką i zobaczyła kilkanaście kaczek, które odbudowywały spaloną posiadłość, straciła przytomność. To nie może być prawda. Kiedy tą przytomność odzyskała, zobaczyła pochylającą się nad nią kaczkę z apteczką. Tego już za wiele. Jak tak dalej będzie, to zaraz zostanie zamknięta w psychiatryku, bo tego psychicznie nie wytrzyma.
Wszędzie były pomagające ludziom kaczki. Przeprowadzały ludzi przez ulicę, składały wizyty domowe starszym i schorowanym, napadały na gangi złodziejskich gwałcicieli. Wszędzie, gdzie było coś złego, pojawiała się bohaterska kaczka, czyniąca dobro. Prowadziły jeszcze akcje charytatywne i kacze koncerty na rzecz niepełnosprawnych. Ich charakter zmienił się o 180 stopni. Te stworzenia chciały przecież wszystkich zgwałcić i zabić. Przejąć władzę nad światem. Chciały sprawować nad nami dyktatorską władzę. Z ludzi chciały zrobić niewolników, którzy nie mają nic do powiedzenia. A w tamtej chwili ewidentnie nic do siebie nie pasowało.
A co się robi, jak nic do siebie nie pasuje? Oczywiście, że idzie się nałykać tabletek, żeby nie zwariować do samego końca. A jeśli nie ma miłego pana od tabletek? Jeśli go nie ma, to idzie się wtedy spać. To też nie jest zbyt wesoła czynność, gdyż kaczki są wszędzie. Lepsza jednak kaczka w śnie, niż na żywo.
Zaczął się kolejny dzień. Słońce budziło ludzi swymi rażącymi, irytującymi promieniami. Krzyki biednych ludzi również nie pomagały w spaniu. Zaraz... Krzyki ludzi? Czyżby kaczki im nie pomagały? Kobieta zerwała się szybko z łóżka, wypatrując przez okno, co się dzieje. Jej oczom ukazały się kaczki atakujące małe dzieci. W końcu, po tym całym dniu udawania, ukazały swoją prawdziwą naturę.
Jednak co im odwaliło w tamten dzień? Cofnijmy się do sceny wydostawania się z bazy kaczek. Może i matce Mioda udało się stamtąd wydostać, ale torebka z tabletkami została u tych podłych istot. Trzy kilogramy jakiś psychotropów i nie wiadomo czego jeszcze. Źle to pomieszasz, podawkujesz i dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Kaczuszki najwyraźniej musiały to zeżreć, nie czytając dołączonej do leków karteczki, na której znajdował się sposób ich użycia, więc w tych małych móżdżkach sterowanych przez władczynię tej potężnej i okrutnej armi, wszystko się pozmieniało. Wszystko robiły na odwrót. Zamiast bardzo szkodzić, bardzo pomagały.
Nigdy nie ufajcie kaczkom.
Nigdy.
~~~
Napisałam to coś dwa razy dłuższe niż wystarczająca ilość słów.
Zauważyłam, że zapomniałam o dialogach.
W końcu koniec.
Nie mogłam się za to zabrać i tego dokończyć.
To jest złe.
Straszne.
Okropne.
Ta nominacja to wielkie zło.
Niegdy więcej.
I nie ufajcie kaczkom.
###
Trochę poprawiłam ten shit, więc publikuję go od nowa. Ale wcale nie wygląda lepiej xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top