30
Osoba trzecia PoV.
W długim i ciemnym korytarzu, gdzieś na niższych piętrach w Ministerstwie Magii, rozchodziły się dźwięki kroków dwóch osób. Jedne były cichsze od drugich, które ewidentnie były na lekkim obcasie. Szli w tym samym tempie, ramię w ramię, stawiając identyczne kroki obok siebie. Lekkie światło na końcu korytarza oświetliło ich sylwetki, kiedy stanęli na przeciwko drzwi. Jedną z postaci był mężczyzna o długich, platynowych włosach i w czarnym ubraniu. Spojrzał na niższą osobą o drobniejszej posturze. Miała ubraną czarną pelerynę z kapturem zasłaniającym jej twarz.
- Jesteś pewna, że wyzdrowiałaś i dasz radę? Nie chcę się zbłaźnić na oczach samego Ministra, kiedy tak mi zaufał. - warknął cicho, poprawiając swoją szatę i kierując wzrok na drzwi przed sobą.
- Inaczej by mnie tu nie było. - bladą dłonią naciągnęła kaptur jeszcze bardziej. Cień i materiał zasłaniały teraz najmniejszy cal jej twarzy.
Mężczyzna już się nie odezwał, tylko wyciągnął swoją różdżkę i machną nią w stronę drzwi. Mógłby je otworzyć dłonią, ale w końcu jest czarodziejem i musi to pokazywać. Nawet jeśli jest to straszne lenistwo i poleganie na swojej magii. Obojgu pokazało się dość spore pomieszczenie z lekkim oświetleniem i zaledwie kilkoma osobami. Na środku lewitował zakuty w kajdany dorosły mężczyzna o ciemnych włosach, które zakrywały jego twarz. Widać po nim zaniedbanie, brud, kilka ran i jak jest strasznie blady i wychudzony. Gdy tylko ich dostrzegł starał się odezwać, ale brak języka mu w tym przeszkadzał. Po jego jednej stronie, czyli na przeciwko wejścia, stał sam Minister, trzech aurorów i jeszcze jakaś kobieta. Dwójka przybyłych jednak skoncentrowała się głównie na najważniejszym z nich.
- Panie Ministrze. - przywitał się z nim blondyn uściskiem dłoni. - Miło mi Pana znów widzieć. Mam nadzieję, że zdrowie dopisuje, tak samo jak wygrana na najbliższych wyborach. - zachichotał krótko i sztucznie, chcąc jedynie jakoś zacząć rozmowę i podlizać się mu. Chce zachować swoje wysokie stanowisko, a dobre kontakty z nim są częścią tego.
- Mnie również, Panie Malfoy. Dziękuję za troskę, czuję się niesamowicie i pełny energii! - zaśmiał się, odwzajemniając uścisk i lekko klepiąc drugiego mężczyznę po ramieniu. - Zostawmy najlepiej te sprawy na jakieś bardziej przyjemne okoliczności. Teraz chciałbym poznać tę osobę, o której zdolnościach się od ciebie nasłuchałem. Chcę wiedzieć czy na pewno jest tak jak mówiłeś. - jego spojrzenie zrobiło się bardziej poważne i stanęło na postaci za nimi. Nie widział jej twarzy, ale po posturze poznał, że musi to być młoda osoba i pewnie kobieta. Akurat nie dziwi go ten fakt, znając historie wielu czarownic, które odkryły swój talent w młodym wieku. Tyle, że jej ma być niespotykany. To go zaciekawiło i spodobało. Wizja szybkich i bezproblemowych procesów skazanych czarodziejów jest niesamowicie zachęcająca i mniej czasochłonna niż dotychczasowa.
- Oczywiście. - Lucjusz odszedł na bok, nie chcąc zasłaniać Ministrowi widoku. - Podejdź. - powiedział ostro, co dało się usłyszeć od razu. Nie będzie krył swojej niechęci do dziewczyny, nawet w takiej sytuacji.
- Spokojnie, jeszcze wystraszysz naszego gościa. - ponownie poklepał go po ramieniu, nie przestając patrzeć jednak na osobę w kapturze.
- To mnie nie wystraszy. - jej głos był chłodny, pozbawiony uczuć. Z dziwnego powodu każdemu przeszły ciarki na ten dźwięk. Zaskoczony Lucjusz spojrzał na nią, myśląc, że będzie siedzieć cicho i spokojnie i robić wszystko co jej się powie. Nie spodziewał się jakichkolwiek odpowiedzi z jej strony. - Zacznijmy najlepiej, nie mamy całego czasu tego świata. - odwróciła się w stronę skazańca, czekając na pozwolenie.
- Zaczekaj, moja droga. Nie tak szybko. Chciałem się jeszcze dowiedzieć kilku ważnych dla mnie i Ministerstwa spraw. - podszedł bliżej dziewczyny, jednak ręka jego zaufanego sprzymierzeńca zatrzymała go.
- Lepiej będzie dla Ministra trzymać się od niej z daleka. Tak na wszelki wypadek. - lekko się uśmiechnął, jednak jego oczy były poważne.
Starszy mężczyzna odchrząknął i poprawił krawat, przytakując głową blondynowi obok. Z powrotem odszedł na dwa kroki do tyłu, patrząc jedynie na postać w czarnej szacie, odwróconej do niego tyłem. Czuł się zirytowany i jakby jego autorytet został podważony.
- Rozumiem. Moja droga, prosiłbym cię o przedstawienie się i wytłumaczenie jeszcze raz na czym polega twoja zdolność. Moi ludzie nie zostali wtajemniczeni, więc będzie dla nas wszystkich lepiej, jeśli będziemy na tym samym poziomie. - spojrzał z wymuszonym uśmiechem na swoich ludzi, starając się tak ukryć swoją urazę.
- Pozostanę najlepiej anonimowa ze względu na moją przyszłość. Nie spieszy mi się być najbardziej znienawidzoną osobą całego Świata Czarodziejów. Przechodząc dalej, moja zdolność polega na tym, że mogę w kilka sekund dowiedzieć się wszystkiego, patrząc się na tę osobę. Jest to dość różne. Raz mogę spacerować po jego wspomnieniach i oglądać każdy detal z każdego kąta. Za to następnym razem po prostu widzę wszystkie informacje przelatujące przed moimi oczami. W większości przypadków jestem w stanie nad tym zapanować i wybrać jedną z tych opcji. Jest też jednak możliwość, że zostanę wyrzucona z czyjegoś umysłu jeśli jest wystarczająco silny i obeznany w tym temacie. - odpowiedziała na prośbę Ministra, starając się zachować choć odrobinę szacunku do niego, co było dość ciężkie. Nie przepada już od pierwszej chwili poznania mężczyzny za nim. - Teraz proszę mi wybaczyć, ale zacznę już. - podeszła bliżej lewitującego mężczyzny, który nadal nie mógł się ruszać.
- Ministrze, będzie lepiej jeśli już zaczniemy. Załatwimy to szybko, tak jakby to było przyszłe przesłuchanie innego więźnia, kiedy to wszyscy byliby obecni. - blondyn starał się uspokoić starszego mężczyznę, nawet jeśli sam był zdenerwowany zachowaniem swojej osoby towarzyszącej.
- No dobrze, Lucjuszu, masz trochę racji. Jednak kiedy następnym razem będziemy w sali, ma się mnie słuchać. - spojrzał na niego poważnie, po chwili jednak zabierając wzrok z powrotem na postać w czerni. Jest w końcu nadal ciekaw jej zdolności i jak to działa. W razie gdyby się jej udało, mają przygotowany Veritaserum, by na pewno ich nie oszukała.
Postać chwyciła szybko za głowę skazańca, szokują tak innych w pomieszczeniu, i nakierowała jego głowę w swoją stronę, by spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna się nie opierał, wierząc, że ona może poznać prawdę i go wyciągnąć. W jednej chwili oboje z nich znaleźli się na niewielkiej łące, widząc jak kilka dzieci się bawi. Mężczyzna z wrażenia prawie opadł na kolana, ale w ostatniej chwili złapała go dziewczyna obok niego. Spojrzał zszokowany na nastolatkę o czarnych włosach obok siebie, która patrzyła na wielki zamek przed nimi. Sam tam spojrzał rozpoznając swoją starą szkołę - Hogwart. Zaczął się dalej rozglądać, nie mogąc uwierzyć jak to w ogóle możliwe. Wszystko wygląda tak realistycznie i nawet zaczęło mu się wydawać, że czuje trawę pod swoimi stopami. Jakby przenieśli się w czasie.
- Te są za stare. - usłyszał jej głos, od razu na nią spoglądając. Puściła jego ramię, klaszcząc raz. Wtedy cały świat zawirował, a oni nagle znajdowali się w niewielkiej uliczce w małym miasteczku. Mężczyzna zaczął się rozglądać, od razu poznając to miejsce. Zmarszczył brwi i zacisnął pięści. Dobrze wie co tu się stało. To tutaj zaczęło się jego piekło. - Tego szukałam. - zdenerwowany jeszcze raz na nią spojrzał.
- Co zamierzasz?! Chcesz mi jeszcze raz pokazać, jak zostałem wrobiony?! Mam znowu przez to przechodzić, żebyś ty jakoś zapunktowała u Ministra?! Nawet o tym nie myśl! Zakończ to, ty mała dziewucho! - wkurzył się, wiedząc co zamierza. Nie da się tak łatwo i nie da jej tego czego chce. Będzie się opierać, przeszkadzać lub nawet próbować ją wyrzucić ze swojego umysłu, byleby nie udało jej się osiągnąć swojego celu.
- Wystarczy już. Jestem tutaj by udowodnić twoją niewinność, Panie Black. - spojrzała na niego swoimi złotymi oczami, które wyrażały jedynie skupienie.
- Proszę...? - odebrało mu mowę na ten moment. Nie pamięta by się przedstawiał lub by ktoś z podwładnych Ministra mówił kim jest. Do tego jej powód... Czyżby była pierwszą osobą, która wierzy, że jest niewinny?
- Jestem tu głównie z twojego powodu i jak widać, Pan Lucjusz wywiązał się z naszej umowy. - spojrzała na osobę obok na chwilę i obróciła się w drugą stronę, co mężczyzna również uczynił. - Innym razem opowiem ci więcej, najlepiej jak wrócisz ze mną. - wzrok skierowała na akcję dziejącą się przed nią.
Brunet również wiedział co się dzieje, poznając siebie i drugiego mężczyznę. On był grubszy i jakby z lekko rudawymi włosami, które mogły się takie tylko wydawać przez światło w tym miejscu. Był to jego były kolega z czasów szkolnych, który jest winny jego wyrokowi.
- Nie mamy dużo czasu, więc będę musiała przyspieszyć proces. - jeszcze raz klapnęła w dłonie, a świat jedynie lekko zafalował i przenieśli się zaledwie chwilę później, kiedy było widać to, co przesadziło o losie mężczyzny. - To powinno wystarczyć.
"Zdradziłeś ich! Naszych przyjaciół! A oni tak ci ufali, Peter!" Usłyszeli krzyk Black'a, który był tak samo zdenerwowany jak jest teraz, musząc przeżywać to jeszcze raz. Grubszy mężczyzna zaklęciem odciął sobie palec i w zaledwie jednej chwili rzucił jakieś potężne inne zaklęcie, które wysadziło część dzielnicy w powietrze. Nie słyszeli nic z tego, będąc tylko w martwej ciszy, po usłyszeniu tylko tej jednej wypowiedzi skazanego mężczyzny. Black przeżył tylko dlatego, że w ostatniej chwili użył zaklęcia ochronnego. Kiedy wybuch ustał, mężczyzna rzucił swój palec na spaloną ziemię i zniknął nie wiele po tym.
- To mi wystarczy. Resztę podkoloryzuję. - mruknęła i ostatni raz klasnęła, co wróciło ich do rzeczywistości. Znowu stała w czarnej szacie na środku sali obok więźnia. Puściła go i zaczęła iść z powrotem do reszty zebranych. - Podacie mi Veritaserum czy chcecie mi uwierzyć na słowo? - mruknęła, patrząc po ich minach, które wyczekiwały wyników jej czynów.
Minister jedynie ruchem ręki, nie odrywając spojrzenia od postaci przed sobą, rozkazał jedynemu z wtajemniczonych podanie jej eliksiru prawdy. Szybko go wyjął i podał go odpowiedniej osobie, wracając na swoje miejsce. Dziewczyna szybko otworzyła go i wypiła bez namysłu, wiedząc, że to część umowy i tylko tak zdobędzie ich zaufanie.
- A więc, słuchamy co masz do powiedzenia. - powiedział za innych Lucjusz, samemu chcąc dowiedzieć się, czy Black jest winny czy nie.
- Peter Pettigrew żyje i to on ich zdradził. Prawdopodobnie przyłączył się do Sami Wiecie Kogo i tylko tak mógł mu się jakoś przydać. Odciął swój palec i wysadził dzielnicę w powietrze, by zrzucić wszystko na Black'a. - zamknęła fiolkę, rzucając ją do osoby, która ją jej dała. Mówiła prawdę, choć część z tego było tym, co dowiedziała się razem z wujem jakiś czas temu. Najwyraźniej to wystarczyło i serum prawdy nie wykryło kłamstwa, więc mogła to śmiało powiedzieć.
- To znaczy, że Black jest niewinny... - sam Minister nie mógł teraz uwierzyć w to co usłyszał. Tyle lat trzymali niewinnego mężczyznę w Azkabanie. Dopiero jakaś nieznana im dziewczyna musiała im to udowodnić. - Co teraz? - złapał się za skroń. Przecież jak prasa się o tym dowie to zniszczy to jego karierę. Wszyscy będą trąbić, że trzymał niewinna osobę w Azkabanie przez ponad dziesięć lat. Nie może puścić Black'a wolno, to go zrujnuje.
- Mam pomysł. - szybko spojrzał na postać, będąc teraz otwartym na wszystko. - W czasie jego przesłuchania to nie Minister wydał wyrok, prawda? - oczy mężczyzny aż pojaśniały. Ona ma rację. To nie on wydał wyrok. - Minister może tylko powiedzieć, że przeglądając stare pergaminy, znalazł sprawę Black'a, która zawierała zbyt wiele nieścisłości. Dlatego postanowił Pan Minister powtórzyć proces, używając tym razem Veritaserum i doświadczonego czarodzieja w Legilimensji. To wystarczy prasie i zadowoli wyborców, widząc w Ministrze kogoś, kto walczy o sprawiedliwość. - wyjaśniła swój plan, który od razu przypadł do gustu mężczyźnie. Będzie musiał jak najszybciej wprowadzić go w życie.
- Jesteś bystra i utalentowana. - przyznał, patrząc na nią i widząc w niej dobrego podwładnego, który na pewno doprowadzi go do wielu lat rządów jako Minister świata Magii.
- Skończyłam na dzisiaj. Będę już wracać. - zaczęła się kierować w stronę drzwi, a blondy, który przyszedł tu razem z nią, od razu do niej dołączył. Zostawili Ministra i jego pomocników samych, razem z ich przemyśleniami.
- Zwołajcie prasę. Jeszcze dzisiaj.
_____________________________
Ta... trochę nic nie było, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top