28
Severus Snape
Patrzyłem w jej przerażone i szeroko otwarte złote oczy. Były inne niż ostatnim razem. Nie pochłonęły mnie w wir moich wspomnień, a tylko patrzyły. Pokazywały to, czego nigdy do tej pory nie były w stanie. Co to dziecko widziało, że tak ją to złamało? Wątpię by mogło to być czymś przyziemnym, jak jakieś zwierzę czy iluzja, więc co? Co takiego zobaczyła ta zimna dziewczyna, która do tej pory nie pokazywała swoich uczuć? Jest dumna i odważna, a nie bojaźliwa i trzęsąca się jak liść na wietrze. Do tego historia jej wuja. Ciężko w to wierzyć, że była martwa, ale skoro zaklęcia to pokazało i on sam nie wygląda na kogoś, kto żartowałby z takich tematów, nie został mi nic jak mu uwierzyć. Ta mała paskuda zmartwychwstała. Tylko co się działo w czasie, kiedy była na tamtym świecie? Czyżby widok tamtego miejsca jest tak straszny, że zostawia takie ślady na tak silnej psychice? Jeszcze nikt do tej pory nie wrócił z świata zmarłych z powrotem do żywych, więc nikt nie do końca nie wie co tam jest. Jest jedną osobą, której się to udało. Jednak jak widać ma to swoją cenę. Skierowałem moje spojrzenie na jej wuja, siedzącgo blisko niej i delikatnie głaszcząc jej głowę, jakby była jakimś psem. Zacisnąłem mocniej szczękę, nie pokazując mojego zdziwienia jej stanem i podszedłem bliżej. Każdy mój ruch był obserwowany czujnym spojrzeniem złotych oczu. W tej lekkiej ciemności są bardzo widoczne, co przykuwa uwagę od razu. Nigdy nie widziałem takich oczu. Nawet te Hooch są jak zwykła cytryna przy jej wyraźnym złocie. To nie jest normalny kolor, więc ona też nie jest normalna, o czym już dawno się przekonałem. Przygarnięta przez zwykłą, starą, kobietę, która odeszła z życia Profesorem na uniwersytecie po tym, jak jej syn uciekł z większością pieniędzy. Później mieszkała u jej siostry, która przyprawiała mnie o ciarki. Jej różowy dom był straszny i nawet jednorożca przyprawiłby o mdłości. Po pójściu do szkoły, został zabrana przez tego o mężczyznę obok niej, który jest przyjacielem jej matki. O jej rodzicach nic nie wiadomo zbyt wiele, jakby w większości zniszczone lub nie istniejące. Te dostępne są jej matki, która była charłakiem i przez to została wydziedziczona, choć co było dalej i z jakiego rodu, to już zagadka. Życie tej gówniary przede mną było wypełnione nieszczęściem i każdy normalny człowieki już dawno by się załamał. Była używana, raniona, poniżana, przezywana i oddana jak pies do kogoś innego. A mimo to nadal stała z uniesioną głową, nie pokazując niczego, aż do teraz. Widok na ten stan jest bardziej przerażający dla mnie, niż na początku myślałem.
- G- wykrztusiła coś z siebie, szybko jednak urywając, nie dając nam możliwości usłyszeć co to było. Podobno do tej pory nic się mówiła, więc musiało to być coś ważnego.
Spojrzałem na bruneta obok, który siedział na jej łóżku. Jego oczy były szeroko otwarte i wpatrzone w dziewczynę. Był zaskoczony, co widać, i czekał na więcej. Wątpię by coś jeszcze wykrztusiła, lepiej zająć się zaraz eliksirami na uspokojenie i najlepiej też na bezsenne sny. Pewnie będzie teraz wszędzie widzieć to, czego tak się boi. Widok jej w tym stanie jest okropny. Zaczyna mnie korcić przez sprawdzenie jej wspomnień, ale jest to nie na miejscu.
- On... - znowu coś z siebie wykrztusiła, co w końcu zabrzmiało jak coś, co można zrozumieć.
- Severusie. - słysząc niski głos Francis'a z powrotem na niego spojrzałem. Ten mężczyzna jest na prawdę denerwujący. Nie dość, że jest chodzącym ideałem, to na dodatek czuję, jak mogę mu ufać, nie znając go prawie wcale. Jak to możliwe? Cała ich rodzina jest dziwna, zaczynając od niego i kończąc na najmłodszym. - Mogę mieć do ciebie małą prośbę? - wziął głęboki wdech, delikatnie głaszcząc włosy dziewczyny.
- Zależy co to jest. - warknąłem ciszej, czując na sobie z powrotem spojrzenie złote oczy. Jest ostrożna, jakby nie wiedziała kim jestem. Czy to możliwe, że ma zaćmione spojrzenie lub wspomnienia?
- Jeśli dasz radę, to sprawdź w jej wspomnieniach co jest związane z jej stanem. - powiedział załamanym głosem, pewnie musząc zebrać w sobie wiele siły na coś takiego. W końcu nie jest to pierwsza lepsza prośba.
Od początku byłem ciekaw jej umysłu, chcąc poznać tajemnice jej dziwnego charakteru. Kiedy tylko więcej się o niej dowiedziałem, chciałem wiedzieć co skrywa. Dlaczego jest tak inna. Teraz mam szansę, jednak czy jestem pewien, że chcę to wszystko zobaczyć? Z doświadczenia wiem, co może ukrywać w ciemnych zakamarkach swojego umysłu, nigdy nie chcąc by ktoś tam zajrzał. Mógłbym znaleźć przyczynę jej teraźniejszego stanu, ale pewnie znajdę w tym czasie coś jeszcze. Mimo to jestem gotowy. Jest wystarczająco bystra, by później zrozumieć, dlaczego jej wuj postanowił podjąć się takich drastycznych kroków.
- Nie będzie to problem, jednak chcę wiedzieć, czy jesteś w stu procentach pewien swojej decyzji. - przyglądałem się uważnie mężczyźnie, który spojrzał na mnie z jawną troską i determinacją w oczach.
- Chcę ją odzyskać, a to może być jedyny sposób. Dlatego proszę, znajdź przyczynę.
Bez słowa stanąłem na przeciwko niej, prawie dotykając nogami ramy jej łóżka. Spojrzałem w te jej przerażone oczy, które wydawały się zrozumieć sytuację i się lekko uspokoiły. Najwyraźniej ma kontakt ze światem realnym i jedynie ma problem z czymś w swoim umyśle. Wyjąłem różdżkę z szaty, nakierowując jej koniec w stronę brunetki. Jej usta znowu się lekko otworzyły, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz zagryzła mocno szczękę. Jej spojrzenie zaczęło kierować się na coś za mną, wydając się na chwilę bardziej przerażone niż wcześniej. Zmieszany obserwowałem jak jej ciało sztywnieje, a oddech zatrzymał. W pokoju zrobiło się chłodniej, kiedy jej powieki lekko opadły, a oczy były puste. Opuściłem rękę, nie rozumiejąc sytuacji. Szybko obróciłem się za siebie, napotykając jedynie skrzata domowego trzymającego lustro. Skąd on się tu wziął i dlaczego to ma? Nikt jej nie wzywał i nie prosił o lustro? Z powrotem spojrzałem na głowę rodu, który sprawdzał jej puls i oddech. Sam musiałem to sprawdzić, biegnąc prawie do jej drugiego boku. Wziąłem jej rękę, szybko przykładając palce i szukając pulsu. Nie ma go. Co się, do cholery, z nią dzieje?! Przyłożyłem palce do jej szyi, starając się tam coś znaleźć, co przyniosło te same skutki co przed chwilą. Zmarszczyłem brwi zirytowany, widząc jak jej klatka piersiowa się nie rusza i jak ostatni wydech powietrza opuscza jej płuca. Co się właśnie stało?! Jak to możliwe?!
- Znowu to się stało. - wymamrotał załamany, przyciągając w swoje ramiona dziewczynę.
Nie byłem w stanie odpowiedzieć, samemu musząc sobie to na razie ułożyć w głowie. Teraz wiem, że mówił prawdę i ona na prawdę wtedy umarła. Tylko dlaczego? Nic nie zdążyłem zrobić, tak samo Francis, więc kiedy...? Obróciłem się w stronę wejścia, gdzie przy drzwiach dalej stał skrzat z lustrem, będącym centralnie na wysokości jej oczu. Złapała siebie w swoją własną moc. Skutki użycia jej na sobie jest jej śmierć, jednak powróciła za pierwszym razem, więc teraz pewnie też. Jak ten bahor w ogóle wpadł na tak durny pomysł, by użyć tak niespotykanej i tajemniczej zdolności na sobie? Najwyraźniej przeceniłem jej inteligencję. Nie interesując się w tej chwili przestraszonym Farncis'em i dziwnie zachowującym się skrzatem, ponownie skierowałem różdżkę w jej stronę. Nie zaprzepaszczę takiej możliwości, mogąc w końcu zobaczyć co ją tak zniszczyło.
- Legilimens. - rzuciłem zaklęcie, będąc już po chwili wciągnięty w wir wspomnień.
Patrzyłem na obrazy jej dzieciństwa, widząc jak wyróżnia się już w tym okresie. Była izolowana od ludzi, od kiedy została wzięta przez jej byłą babkę. Brakowało jej stosunków społecznych z innymi w swoim wieku, mając tylko zwierzaki przy sobie i od czasu do czasu natrętnego sąsiada. Można było się spodziewać, że skończy wyprana z uczuć, jednak nie jest ona na nie obojętna. Nadal ma w sobie cząstkę człowieczeństwa. Tylko to nadal nie są te wspomnienia, które szukam. Potrzebuję tych nowszych. Zacząłem dalej je oglądać, natrafiając w końcu na dzisiejszy dzień. Najwyraźniej co dziennie po wstaniu patrzy na zegar i kalendarz, sprawdzając czas i dzień. Mogę jedynie spekulować, ale myślę, że robi to specjalnie. Jednak nie jest to na ten czas ważne. Nie chcąc oglądać części jak się szykuje, od razu przeszedłem do momentu, gdzie gotowa wyszła z pokoju. W tej samej chwili z pokoju na przeciwko wyszedł młody Potter, choć powinienem mówić Graves. Nie słuchałem ich krótkiej rozmowy, czekając już tylko na odpowiedni moment. Nie obchodziło mnie układanie włosów tego bachora James'a, tylko by w końcu poznać sekret stanu tej dziewczyny.
- Harry, zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdybyś nagle zginął? - usłyszałem jej pytanie, zaciekawiony przyglądając jej się w tym momencie. Skąd nagle taka myśl? - Gdybyś tak pewnego dnia po prostu znikł? Co byłoby później?
Co ją tak nagle wzięło na takie rozkminy? Czyżby nasza mała, denerwująca i pozbawiona serca gówniara miała problemy psychiczne? Wątpię w jej słabą wole do życia, nie wydaje się być tego typu osobą, ale niestety nie można być tego nigdy pewnym. Zważywszy na to co przeszła za młodo i brak obojga rodziców od zawsze, mogło jednak wywołać niewielką rysę na jej psychice, która powiększała się z czasem. Pewnie jakieś zdarzenia zaczęły ją nadszarpywać, co mogło doprowadzić ją do stanu depresyjnego i chęci odebrania sobie życia. Tylko co to mogłoby być, skoro w jej wspomnieniach nie zalazłem niczego tak groźnego? Będę musiał z nią kiedyś o tym porozmawiać, jeśli nie znajdę odpowiedzi tutaj, w jej wspomnieniach. Dalej nie słuchałem dokładnie co mówią, czekając już tylko na to, co ma się stać. Działo się to dość szybko i nim dobrze zdążyłem się lepiej przyjrzeć jej poczynaniom, dookoła zrobiła się ciemność. Zapewne to tutaj dowiem się, co stało się młodej Graves. Zacząłem się rozglądać, ale jedyne co widziałem to ciemność. Nawet Hazel zniknęła mi z oczu i nigdzie jej nie było. Co tu się dzieje? Nie tak działa legilimencja. Powinienem widzieć wszystko, co przydarzyło się ofierze zaklęcia, więc dlaczego nigdzie nie widzę tej smarkuli?! Rozglądałem się jak głupi na wszystkie strony, zaczynając iść... Ja idę? Nie możliwe jest chodzić po wspomnieniach, używając jedynie legilimencji. Tylko mała Graves jest w stanie chodzić po wspomnieniach innych osób, nie musząc używać zaklęcia. Czy to możliwe, że nie jest już w jej wspomnieniach, tylko w innym miejscu? Czyżby to wspomnienie, które tak nią wstrząsnęło, było zakazane i nie może wyjść na światło dzienne?
- Zgadza się, Severusie. - ochrypły i niski głos zabrzmiał obok moje ucha. Na jego dźwięk zaparło mi dech w piersiach, zauważając nagle lustro przed sobą. Skąd ono się tu wzięło i kto jest za mną? - Spójrz przed siebie, a się dowiesz. - wziąłem głęboki wdech, czując jak ciarki przeszły po całym moim ciele. Ten głos jest przerażający, nawet dla mnie.
Podniosłem wyżej wzrok, patrząc w swoje odbicie i czarną postać za sobą. Nie widziałem większości twarzy, poza lekkim kawałkiem wystającej części. Jakby czaszka miała cienką warstwę skóry, bez mięśni, żył, nerwów i innych. Do tego miejsce, gdzie powinno być oko. Tej żółci nie da się zapomnieć i nie raz ją widziałem. Są identyczne jak te tej gówniary Hazel. Jak to możliwe? Czyżby ta postać była w jakimś stopniu spokrewniona z tą małą smarkulą? Nie może być inaczej, patrząc na to. Jego ciemna i koścista dłoń spoczęła na moim ramieniu, a ostre szpony lekko wbiły się w moje ramię. Warknąłem nieumyślnie, nie mogąc się kontrolować jak zwykle. Co to jest za potwór i czy ma coś wspólnego ze stanem młodej Graves? Musi, skoro tylko to jestem w stanie teraz widzieć, zamiast jej wspomnień, jakby były chronione. Jednak wygląda jak postać z opowieści dla dzieci, którą zna każdy czarodziej. Nie ma mowy o pomyłce, patrząc na oczy i wygląd. Do tego myśl co może łączyć go z Hazel, patrząc tylko, że nikt inny nie ma tych oczu, jest przerażająca. Ta dziewczyna nie powinna istnieć. Nigdy.
- Jesteś bystry, Severusie. Spodziewałem się tego po tobie. - nachylił się po drugiej stronie do mojego ucha. Nie oddychał, ale bił od niego chłód. - Ta "gówniara" jest mi cenna i jeśli coś jej się stanie, większość osób na tym świecie szybciej zagości w moich progach. Zapewne już wiesz kim jestem i co może mnie łączyć z "tą smarkulą". - ponownie poczułem ciarki, musząc wziąć kilka głębszych wdechów.
- Niestety. - zagryzłem mocno szczękę, słysząc jak marnie i słabo to wyszło. Tak działa strach.
- Jak dobrze, że używasz tej części ciała, o której coraz więcej zapomina. - wyprostował się, kładąc obie dłonie na moich ramionach. Dopiero teraz zauważyłem, jak wysoki jest. - Powiedz to, śmiało.
Jeszcze raz zagryzłem zęby, podnosząc wysoko głowę i patrząc na jego odbicie.
- Jesteś Śmiercią.
- Doskonale, ale co z resztą. - znowu wbił we mnie lekko swoje pazury, na co syknąłem.
- Jesteś ojcem Hazel.
Po tym był tylko jego śmiech i ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top