25
Nadszedł czas świąt, który będzie najbardziej nietypowy ze wszystkich. Akurat dzisiaj trzy rodziny spędzą je razem w jednym domu. Już widzę jaka to będzie katastrofa i na pewno ktoś ucierpi. Byleby tym razem wujek nie musiał iść z nimi na Ognistą, by był spokój. Ostatnim razem, kiedy wszyscy się widzieliśmy w podobnym gronie, było na urodzinach Harry'ego. Zobaczymy co z tego wyniknie. Ubrana i gotowa na całe zajście wyszłam z pokoju, stając przed drzwiami na przeciwko. Oby się postarał i dobrze ubrał. Czekając na niego wygładziła jeszcze raz materiał czarnej sukienki z elementami złota. Przedwczoraj postanowiliśmy wszyscy ubrać się pasująco kolorystycznie. Drzwi przede mną się otworzyły, a przez nie wyszedł Harry w swoim stroju. Dobrze wygląda w czarnym i pasuje mu ten kolor, tak samo srebrne ozdoby. Jednak nadal coś było nie tak. Jak zwykle ma problem z ułożeniem włosów, które sterczą mu we wszystkie strony.
- W tył zwrot. - warknęłam, obracając go z powrotem w stronę pokoju i pchając w stronę lustra.
- Co się stało? Źle zapiąłem koszulę? Albo coś pogniotłem? - zapytał, grzecznie stając i się sobie przypatrując.
- Głupi czy ślepy? - wzięłam grzebień z szafki obok, zaczynając czesać jego niesforne kłaki. - Będzie trzeba je jednak znowu przyciąć. Za długie ci nie pasują. - zaczęłam się zajmować jednym z kołtunów.
- Nie ciągnij tak, to boli. - mruknął, ruszając głową.
Westchnęłam, opuszczając ręce bezsilna w walce z jego nieogarniętymi kudłami. Spojrzał na mnie w lustrze, na co stanęłam bliżej niego, przyglądając się nam w odbiciu.
- Harry, zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdybyś nagle zginął? - zapytałam patrząc się nadal w nasze odbicie, widząc głównie moje oczy. Na twarzy młodego pojawiło się zdziwienie połączone z szokiem, patrząc centralnie na mnie. - Gdybyś tak pewnego dnia po prostu znikł? Co byłoby później? - kontynuowałam.
- Hazel, o czym ty mówisz? - jego dolną warga zadrgała.
- Nic, młody, zapomnij najlepiej. - odchrząknęłam, odsuwając się kawałek. - Chcę coś wypróbować i potrzebuję do tego twojej pomocy. - odłożyłam grzebień, delikatnie układając jego włosy rękami.
- Postaram się! - odpowiedział po chwili poważnie.
- Nawet nie wiesz o co chodzi, młody.
- Nie ważne, tak długo jak mogę ci pomóc, zrobię to. Mam wobec ciebie ogromny dług, który na pewno kiedyś spłacę. Ty mi tyle razy pomogłaś, że ten jeden raz nadal nie wystarczy... - przerwałam jego gadanie uderzeniem w tył głowy. - Ał...
- Za dużo mówisz i nawet nie wiesz co to jest. Na przyszłość lepiej się dowiedz, a później pomyśl. - uderzyłam go jeszcze raz, ale lżej, marszcząc lekko brwi.
- Dobrze, Hazel, obiecuję! - uśmiechnął się, obracając w moją stronę. - Ale i tak pomogę ci we wszystkim! - uderzył we mnie, a raczej przytulił. Westchnęłam, oddając gest i wplątałam ręce w jego włosy, układając je porządnie. - Co mam robić? - patrzył na mnie błyszczącymi z ciekawości i determinacji oczami, nie mając nawet zamiaru zmienić zdanie.
- Współpracuj.
Przygryzłam lekko policzki od środka, patrząc z powrotem na lustro. Może się uda, nawet jeśli szanse są bliskie zeru. Ale chcę tego spróbować i do tego potrzebuję drugiej osoby, którą na szczęście jest Harry. Osoba której ufam i żyję już kilka miesięcy, będąc rodziną. Nawet jeśli ciężko mi to przyznać i wolałabym nigdy tego nie mówić, to go kocham i uważam za brata. Za bardzo uczuciowa się przez niego robię. Pora to przerwać i wrócić do rzeczywistości. Pociągnęłam go przed siebie, kładąc mu ręce na ramiona. Wzięłam głęboki wdech, starając się uwolnić moją magię na tyle ile mogę i jest to wskazane na to zajście. Muszę postarać się dotrzeć do jego rdzenia i się z nim połączyć. Harry najwyraźniej wyczuł to, najpierw się wystraszając, by w następnej chwili się rozluźnić. Zamknął oczy, skupiając się tak samo na połączeniu jak ja. Najwyraźniej tyle wystarczyło do pierwszego etapu mojego planu, bo już byliśmy połączeni magią, aż któreś z nas postanowi przerwać łącze. Nie było to jakoś specjalnie niekomfortowe lub dziwne, tylko inne i prawie nie wyczuwalne. Czuć w swoim rdzeniu przyciągnie do drugiej osoby, chcąc być jak najbliżej niej i jak jakaś cząstka magii wyszła w postaci sznura z nią łączącego. Gdyby ktoś to zrobił bez mojej wiedzy, z łatwością bym to zauważyła, pewnie tak jak każdy. Odetchnęłam, trzymając go mocniej i patrząc w swoje oczy w odbiciu lustra. Jest to idealny moment, by spróbować dwóch rzeczy na raz. Za jednym razem mogę sprawdzić swoje wspomnienia i postarać się przenieść nadmierną osobę. Patrzyłam w nie intensywnie, robiąc wszystko, by przenieść nas w moje wspomnienia lub pokazać nam je. Tylko, że to nic nie dało. Nic się nie stało przez następne sekundy. Staliśmy tylko wpatrzeni w nasze odbicie, czekając na cud. To jednak było głupim pomysłem. Mogłam się spodziewać braku rezultatów, w końcu chcę się przenieść do swoich wspomnień. Westchnęłam rozluźniając uścisk na ramionach młodego, zjeżdżając nimi trochę w dół, i na chwilę zamykając oczy. Poczułam ręce Harry'ego na swoich i jak pocieszająco jeździ po nich kciukiem. Najwyraźniej się domyślił mojego planu. Otworzyłam z powrotem moje oczy, widząc na nowo swoje odbicie, ale inne. Wyprostowałam się, sztywniejącą od razu i szerzej otwierając oczy. Przełknęłam ślinę, czując pierwszy raz w życiu coś tak niespotykanego i dziwnego. To uczucie nie podobało mi się i nie chcę go już nigdy więcej czuć. Patrzyłam na siebie, nie widząc przed sobą Harry'ego, ale kogoś innego za sobą. Dookoła nas była ciemność i tylko my byliśmy widoczni w tafli lustra. Powoli podniosłam rękę w górę, dotykając zimnego szkła w miejscu twarzy postaci. Była ciemna, schowana pod peleryną i kapturem, przez co było ledwo widoczna. Jedna rzecz ją wyróżniała na tle tej ciemności i co mnie najbardziej przerażało - jej oczy. One były jarząco żółte i puste. Identyczne jak moje. Ponownie przełknęłam ślinę, która ledwo przeszła mi przez gardło i poczułam jak dreszcz przeszedł mi po plecach. Zauważyłam jak moja ręka się trzęsie, a mój oddech przyspieszył. Postać poruszyła się, wyciągając swoją chudą, kościstą i równie ciemną dłoń w moim kierunku, kładąc ją na moim ramieniu. Poczułam to i jej chłód, który był jak lód. Postać zaczęła się przybliżać, aż nie była kilka centymetrów za mną, na co mogłam poczuć zimno i zapach czegoś gorzkiego. Nachyliła się do mojego ucha, co obserwowałam w lustrze, mogąc lepiej zobaczyć jego twarz. Wydawała się męska, ale pozbawiona większości skóry, zostawiając głównie tylko czaszkę.
- Nie szukaj przeszłości. - powiedział swoim niskim i basowym głosem, który rozniósł się echem w tej pustce.
Pierwszy raz w życiu czuję, że zabrakło mi słów i się boję. Boję się tego czegoś za mną i co może mi zrobić. Jednak martwię się w tym samym czasie o Harry'ego, który zniknął i nie czuję już naszego połączenia. Zniknęło, kiedy tylko otworzyłam oczy.
- Jesteś jeszcze za słaba. - odezwał się ponownie, kładąc mi swoją dłoń na moim drugim ramieniu.
Poczułam jak moje serce przyspiesza, tak samo mój oddech. Dopiero teraz przypomniałam sobie o dłoni na lustrze, na którą powoli przeniosłam wzrok. Zabrałam ją, widząc jak tafla zamarzła lekko dookoła niej. Z brakiem kończyny jakby wszystko nagle się rozmarzło i zniknęło po sekundzie. Wyciągnęłam powietrze nosem, starając się uspokoić. Żyję w świecie, w którym istnieje magia i się nią sama posługuję, więc nie powinno mnie to dziwić. Pewnie to jakaś iluzja, zaklęcie, urok lub sztuczka. Ktoś z wysokim doświadczeniem na pewno byłby w stanie stworzyć coś takiego w mojej głowie. Nagle postać zsunęła swoje dłonie niżej, tak jak ja wcześniej u Harry'ego i wyjrzała przez moje ramię, mocno się schylając. Przekręcił nią lekko w bok, przyglądając się odbiciu. Mogłam w tym czasie przypatrzyć się mu uważnie, widząc głównie dwa żółte punkty na jego twarzy, które były oczami i jak są wpatrzone w jeden punkt przed sobą. Kolejna fala dreszczu przeszła po moim ciele, kiedy poczułam jego oddech na policzku. Był bardzo blisko, prawie mnie dotykał swoją suchą i wybrakowaną skórą. Był okropny, obrzydliwy i straszny. Jeszcze nikt w moim całym życiu nie wywołał u mnie takiej grozy jak on jedynie swoją obecnością. Nie jestem w stanie normalnie czegoś powiedzieć, co nigdy mi się nie zdarzyło.
- To nie twój czas. Jest jeszcze za wcześnie na ciebie. - poczułam jego zimny oddech na policzku.
Swoją chudą dłonią powoli gładził moją twarz, jakby badał każdy jej centymetr. Jego kościste palce były zimne niczym lód, a długie, czarne pazury ostre i jeździły po mojej bladej skórze. Zadrapał mnie kilka razy, co widziałam w lustrze i jak małe rany powstają. Jednak obawiał mnie brak bólu z tego. Niczego nie poczułam i pewnie gdyby nie lustro przed nami, w które cały czas się wpatruję, niczego bym nie zauważyła. Pazurem obrysował moje oko, tworząc niewielką ranę pod nim, z której poleciała krew. Nie byłym w stanie nawet mrugnąć, obawiając się, że to wszystko pogorszy. Nagle zgarnął kroplę czerwonej cieczy spod mojego oka, zabierając rękę.
- Tak delikatna. - zaczął oglądać swój palec, na którym była moja krew.
Cholera, Hazel, co się z tobą dzieje?! Ogarnij się! Byle halucynacji się boisz?! Do tej pory nigdy się nie bałaś, więc zachowaj zimną krew i zrób coś! Nie pokazuj swojej słabości! To tylko twoja wyobraźnia! Tego czegoś nie ma! To nie istnieje!
- Istnieję. - szepnął do mojego ucha, na co przeszły mnie ciarki i zamarłam jeszcze bardziej. On zna moje myśli. - Znam je bardzo dobrze. Słyszę je teraz i słyszałem wcześniej. Cały czas wszystko słyszę. Niczego przede mną nie ukryjesz. - jego głos był wyprany z uczuć i wydawał się dochodzić z każdej strony tego miejsca. - Nie uciekniesz przede mną. Ja zawsze wiem co robisz, gdzie jesteś i z kim jesteś. - wyprostował się za mną, na co lustro się odsunęło od nas. Mogłam zobaczyć jak wysoki jest, przewyższając mnie wielokrotnie i mając na pewno ponad dwa metry. Odziany w poszarpaną pelerynę, spod której w kilku miejscach prześwitywało jego ciało. Chude, kościste i pozbawione w wielu miejscach skóry, pokazując jedynie ciemnoszare kości.
Teraz byłam na prawdę przerażona tą osobą, lub raczej tym czymś. To zna mnie na wylot i mnie śledzi od zawsze. Czym on jest i co ode mnie chce? Dlaczego ja? Co zrobiłam nie tak, że coś takiego się na mnie uwzięło? Podniosłam wzrok trochę wyżej, by patrzeć mu w oczy. Teraz widzę to dokładnie - są identyczne. Nagle zabrakło mi powietrza w płucach i czułam jak moje kolana chcą się poddać. On... Nie...
- Mądre dziecko. Jesteś bardzo blisko, jednak to nadal nie twój czas. Musisz wrócić. - w jednej chwili złapał mnie za szczękę i siłą zwrócił moją głowę w swoją stronę.
W jednej chwili spojrzałam mu prosto w oczy, by w drugiej poczuć jak upadam na ziemię. Oddychałam ciężko, starając się nabrać jak najwięcej powietrza. Błądziłam wzrokiem wszędzie, starając się złapać ostrość, co potrwało zaledwie kilka sekund. Klęczałam na drewnianej podłodze w pokoju Harry'ego, trzymając się za ramiona. Przełknęłam ledwo ślinę, oglądając się dookoła, widząc nagle zmartwionego wuja i Harry'ego obok. Oboje od razu pochwycili mnie w swoje objęcia, opadając na podłogę.
- Hazel, wszystko w porządku? Co ty chciałaś zrobić? - mówił zmartwiony wujek nad moją głową, mocniej mnie obejmując. Nie byłam jednak w stanie niczego z siebie wykrztusić, czując jak cała się trzęsę z szoku i strachu. - Co ci się stało? - złapał ostrożnie moją twarz w swoje dłonie, oglądając ją. Czyli rany zostały.
Otworzyłam przestraszona usta, jednak nie byłam w stanie niczego wykrztusić, mając uczucie duszenia. Co się stało? Jak to wszystko jest możliwe? Kim była ta postać? Czego ode mnie chciała? Cholera, nigdy więcej nie rób eksperymentów na sobie!
- Dobrze, że Harry po mnie przeszedł, kiedy coś było z tobą nie tak. Hazel, proszę cię, nie rób takich głupstw jak teraz nigdy więcej! To było bardzo niebezpieczne! - z powrotem mnie do siebie przycisną, obejmując mocno i kładąc swoją głowę na czubku mojej. Czułam też inne objęcia z mojej prawej, lżejsze i mniejsze.
Powoli odwróciłam głowę w jego stronę, widząc jego wciśniętą twarz w mój bok. Wydaje się być cały i jedynie zmartwiony. Mój oddech się uspokoił i mogłam w końcu normalnie przełknąć.
- Hazel, rozumiesz mnie? Nigdy więcej! - spojrzałam w górę, patrząc w zmartwione oczy wujka. - Jestem w stanie zrozumieć twój zapał do poznawania nowych rzeczy i wypróbowania nich, ale to była już przesada. Spójrz tylko na siebie - podrapana twarz i siniaki na ramionach. - zaczął mi się przyglądać, jednak ja nie byłam w stanie spojrzeć w innym kierunku niż przed siebie. Za dużo się wydarzyło. - Pamiętasz w ogóle co się działo, kiedy tak odleciałaś?
Zastanowiłam się chwilę, co nie było konieczne. Pamiętam jedynie to, co działo się w tej czerni i lustrze, ale nic poza tym. Lekko pokiwałam przecząco głową, nie przestając patrzeć w jeden punkt przed sobą. Oczy wujka zaszły mgłą, będąc smutne i przestraszone. Wziął głębszy wdech, odwracając wzrok ze mnie.
- Byłaś martwa.
______________________________
Już myślałam, że się dzisiaj nie wyrobię, ale się udało.
Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do czekania na następną część.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top