24

Hazel Graves

Razem z Panem Lucjuszem weszliśmy do Gabinetu na dole, nie chcąc, by ktoś nam przeszkadzał. Pokój nie był zbyt duży, ale też się mały. Zachowany w zimnych kolorach szarości i ciemnego drewna, tak jak większość domu. Na wejściu od razu stało biurko z kilkoma przedmiotami na nim, jak pióro z atramentem, pergamin i lustro skierowane w drugą stronę na resztę pokoju. Za nim była kanapa pod oknem z bordowymi zasłonami, fotel i niewielki stoliczek. Dookoła na ścianach były biblioteczki i kilka szafek. Do tych wyższych prowadziły niewielkie schody na balkony przy oknie. Przeszłam koło biurka, by usiąść na kanapie, widząc jak pewien narcyz siada na fotelu. Wyprostował się, podnosząc głowę w górę z lekkim, wrednym uśmieszkiem. Trzymał swoją laskę z głową węża dumnie w ręku, patrząc na mnie wyczekująco. Doczekał się. Pewnie jest dumny, że wszystko poszło tak jak chciał. Ręką przejechałam po moich krótkich włosach, nie lubiąc tego gościa. Mam alergię na jego ego.

- Mogę się zgodzić na Pana propozycję, pod jednym warunkiem. - zaczęłam, patrząc na niego poważnie. Widziałam jak jego uśmiech się lekko poszerzył, szybko jednak znikając.

- Za taki talent trzeba płacić, więc proszę. - uniósł głowę jeszcze wyżej, pokazując swoją wyższość, choć pewnie nie dosięga nawet do górnej półki w księgarni.

- Jednak mam jeszcze kilka spraw do sprostowania. Wolę Pana ostrzec i, w przeciwieństwie do wielu, wolę być szczera. - w odpowiedzi ruszył jedynie dłonią, na znak, bym kontynuowała. - Zapewne Pan zauważył, że byłam w stanie przenieść tylko jedną osobę razem ze mną do wspomnień, a nie więcej. Tylko raz udało mi się to z dwiema osobami, ale one mają silną więź ze sobą i było to przypadkiem. Dlatego nie wiem, czy dam radę zabrać samego Ministra Magii do wspomnień jakiegoś przestępcy. - powiedziałam szczerze, nie chcąc mieć później problemów przez niego. Ma wtyki w całym świecie magii, więc lepiej nie ryzykować jeszcze złych opinii z takiego powodu. Na takie ryzyko poczekam jeszcze trochę i najlepiej z czymś tego wartym.

- Kim były te dwie osoby? - warknął, czując pewnie, że jego plan może nie wypalić i nie będzie miał jeszcze więcej przywilejów od Ministra.

- Bliźniaki Weasley.

- Wiedzą o twoim talencie? - zdziwiony patrzył na mnie, opuszczając trochę głowę.

- Ufam im.

- Jestem w stanie zrozumieć ich silną więź, jednak zastanawiam się jak doszło do tego, że oboje widzą wspomnienia jednego. Są połączeni magią? - zastanawiał się, zmieniając swoją pozycję siedzącą. Zabrał nogę i lekko się zgarbił, patrząc w ścianę obok.

- Zapewne tak. Zawsze są razem i nigdy się nie rozdzielają, i tak od urodzenia. - oparłam się do tyłu, sama się zastanawiając nad jedną kwestią. Najlepiej by było tą dwójkę sprowadzić tutaj i zrobić jakieś testy. Zostaliby naszymi królikami eksperymentalnymi.

- Gdyby była możliwość połączenia lub zmieszania magii dwóch czarodziejów, to by byli jak jedna osoby, więc zasadniczo mogłabyś ich razem przenieść? - spojrzałam na niego lekko szerzej otwartymi oczami, będąc w lekkim szoku. Księżniczka jest mądrzejsza niż myślałem.

- Nie jestem pewna co do egzystencji tego typu magii. Nigdy nie czytałam o czymś nawet podobnym. - zaczęłam się zastanawiać, chcąc sobie przypomnieć choćby coś odrobinę podobnego do jego pomysłu. Jakiś czar, historia, zaklęcie, urok, klątwa, cokolwiek. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Będę musiała sprawdzić w księgach starożytnych lub czarnomagicznych. - Możliwe, że magia tego typu jest pradawna lub czarnomagiczna, co może nie przypaść do gustu Ministra. To jeszcze bardziej komplikuje sprawę. - westchnęłam, masując skroń.

- Możesz na razie spróbować wejść w czyjś umysł bez połączenia i sprawdzić, czy uda ci się w ten sposób. - też westchnął, chociaż u niego brzmiało to trochę bardziej złowrogo.

Mógłby się czasem uspokoić. Sama muszę to zrobić, więc nachyliłam się do przodu, cztery raz stukając w stolik. Dopiero teraz zauważyłam jak źle go potraktowałam, nie proponując mu niczego do picia. Dobrze, że wiem, że pija głównie herbaty i to prawie wszystkie, byle średnio gorzkie. Zdziwiony patrzył na mnie, rozumiejąc jednak moje czyny, kiedy Grzechotka się zjawiła z tacą z herbatą. Ostrożnie ją odstawiła i z lekkim ukłonem zniknęła, zostawiając nas samych.

- Zastanawia mnie jednak fakt, dlaczego mam przenieść Ministra do czyichś wspomnień? Nie wystarczy podać oskarżonemu Veritaserum lub użyć zaklęcia Legilimens? - wzięłam swoją filiżankę, czując przyjemny zapach zielonej herbaty.

Musiałam jednak w końcu dowiedzieć się tego konkretnego powodu, dlaczego to akurat ja jestem mu potrzebna. Istnieją przecież Mistrzowie Umysłu, którzy na pewno za dobrą sumę zrobią to bez problemu. No i nie bez powodu jest Eliksir Prawdy, pod którym najsilniejsi czarodzieje powiedzą prawdę. Do tego po co komu chodzić po czyichś wspomnieniach? Nie wystarczy im ich zobaczenia? W sumie to też umiem, patrząc na zdarzenie z Madame Malkin. Czasami sama nie rozumiem mojej mocy, a raczej przekleństwa, chociaż się cieszę, że w końcu nad tym panuję.

- Nie wiem czy słyszałaś, ale jest wiele przypadków odgryzania sobie języka po podaniu eliksiru. Wtedy skazaniec ląduje w Mungu i wraca po uleczeniu, by to powtórzyć i tak w kółko. Jest to z czasem na prawdę denerwujące i zbyt czasochłonne. Co do Legilimencji, to różnie bywa. Wielu ma mocne bariery umysłowe, są wyszkoleni w oklumencji, albo są zdolni zakłócać przegląd lub przekupili legilimenta. Nie jest to nigdy sprawdzone. - wytłumaczył, pijąc po tym swoją herbatę, odprężając się odrobinę. Widać jak jego mięśnie się lekko rozluźniły i trzeba mu się dobrze przyjrzeć, by to zobaczyć.

- Minister nie może sam tego robić? Miałby wtedy pewność.

- Kto powiedział, że to potrafi? - zaśmiał się krótko, co mnie lekko zdziwiło. - Stary dziad ma tylko władzę i poparcie ludzi, nic więcej. Ledwo co umie różdżką machać, a co dopiero legilimencja. Jedyne co potrafi to gadać i mącić, wygrywając tak wybory. - słysząc to i jak nic sobie nie robi z tego, wiedziałam, że ma go w wysokim poważaniu. Tego się nie spodziewałam.

- To czemu chce Pan mu pomóc? Aż tak ceni sobie Pan status społeczny?

- Zgadza się. Im więcej o mnie widzą i o moich czynach, tym lepiej nimi manipulować. - uśmiechnął się, patrząc w swoją filiżankę z lekkim obłędem w oczach.

- Nie lepiej robić to potajemnie i by głównie Minister tylko o tym wiedział? Nie darzyłby Pana większym zaufaniem, wiedząc, że nie dzieli się Pan takim... sekretem? - zastanowiłam się, starając sobie wyobrazić taką sytuację z widoku Ministra. Na jego miejscu nie ufałabym nikomu, ale nie jestem nim. On pewnie by pomyślał, że skoro tylko oni znają taki sekret, to nie będzie możliwości przekupienia lub wyjawienia go. Do tego w razie ryzyka Minister by go krył, obawiając się pewnie, że ktoś jeszcze się dowie i on nie będzie mógł z tego korzystać. Dziwnie się czuję, myśląc o sobie jak o jakiejś rzeczy lub maszynie.

Pan Lucjusz spojrzał na mnie zaskoczony, trzymając nadal herbatę w ręku blisko twarzy. Pewnie w jego mózgu odpalił się mechanizm myślący i analizujący. Ciekawe o czym myśli? Czy mam rację czy nie? Nie zdziwiłabym się.

- Jesteś na prawdę mądrzejsza niż myślałem. - uśmiechnął się, biorąc łyk napoju i odstawiając filiżankę. - Wystarczy po każdym wejściu we wspomnienia podać ci Veritaserum i na pewno nas nie oszukasz.

- Gdyby dotrzymałby Pan obietnicy, nie miałabym powodu do kłamstwa.

- Skoro o tym wspominasz, to co chciałaś w zamian? - patrzył na mnie przeszywająco, obserwując najmniejszy ruch. Napiłam się herbaty i odstawiłam już puste naczynie na tacę.

- Niewinność Syriusza Black'a.

- Słucham?! - prawie wstał z fotela, krzycząc w szoku. Nie spodziewałam się aż takiej reakcji, ale nic na to nie poradzę. Nie jestem jasnowidzem. Dopiero za rok zacznę lekcje o takiej tematyce. - Po co chcesz wypuścić tego kundla na wolność?!

- Dla Harry'ego. - mierzyliśmy się wzrokiem, siedząc nadal na swoich miejscach i nie mając zamiaru odpuścić.

- Ten mały Potter nawet nie jest prawdziwym członkiem rodziny, a ty i twój wuj tylko wokół niego skaczecie!

- Jest moim bratem, czy to się Panu podoba czy nie. Zrobię wszystko dla jego dobra, a Black jest jego jedyną żyjącą rodziną. - zacisnęłam mocniej szczękę, co on też uczynił.

- Tylko dlatego chcesz go wyciągnąć z Azkabanu?

- Tak.

- Jeżeli mam go wyciągnąć, to masz się postarać w swojej pracy. - warknął i przerwaliśmy w tym samym momencie kontakt wzrokowy, skupiając się na Grzechotce nalewającej herbaty jaśminowej.

Chwilę siedzieliśmy w martwej ciszy, pijąc herbatę i będąc zatraceni w swoich myślach. Musiałam wszystko sobie ułożyć w głowie. Teraz moje życie się trochę zmieni, jednak mam nadzieję, że nie będzie mi przeszkadzać w czasie nauki. Wątpię, by dyrektor pozwalał mi tak wchodzić i wychodzić z Ilvermorny, kiedy tylko Pan Lucjusz sobie zażyczy mojej obecności podczas przesłuchania. Ilvermorny w przeciwieństwie do Hogwartu nie otacza żadna bariera, tylko zasłona z chmur i mgły, by nikt jej nie zobaczył. Używanie świstoklika byłoby najłatwiejsze i najszybsze. Przed tym będzie trzeba poinformować wujka i by on się jeszcze na to zgodził. W końcu, zostało mi jeszcze kilka lat do skończenia siedemnastu lat i podejmowania tak ważnych decyzji samej.

- Zastanawia mnie teraz, u kogo jeszcze zrobiłaś sobie wycieczkę po wspomnieniach. - spojrzałam na niego, napotykając jego ciekawski wzrok. Skoro będziemy partnerami, to mogę mu powiedzieć.

- Trochę ich jest, a zaczęło się od mojej pierwszej rodziny zastępczej. Niestety zmarli kilka dni po tym w niewyjaśnionych okolicznościach, kiedy ja byłam w żłobku...

- "Żłobku"? - przerwał mi, patrząc na mnie dziwnie. No tak, czarodziejom trzeba wszystko tłumaczyć.

- Mugole zostawiają tam dzieci za młode do pójścia do przedszkola. Przedszkole jest przed pójściem do szkoły, a do niej idzie się w wieku sześciu lub siedmiu lat. Nie jestem pewna, nigdy nie byłam w mugolskiej szkole. - wzruszyłam ramionami, zastanawiając się nad tym. Nawet nie wiem, kiedy idzie się do szkoły i innych tego typu placówkach. Trudno, nic na to nie poradzę.

- Nie ma tam opiekunek czy nauki domowej? - wydaje się zainteresowany tym tematem, choć pewnie myśli jaki świat magii jest lepszy od tego mugoli.

- Są, tylko głównie osoby bogate lub zamożne mogą sobie pozwolić na taki luksus. - jedyne co dostałam w odpowiedzi to prychnięcie z obrzydzenia. Widziałam jak znowu chwycił za filiżankę, więc zaczęłam mówić dalej. - Wracając do naszego poprzedniego tematu, to będę kontynuować. Po nich byłam u moich "babci", po niej była jej siostra, dalej był wiele razy Harry, Madame Malkin, Dumbledore...

- Dumbledore?! - znowu mi przerwał, tym razem plując prawie herbatą. Na szczęście jedynie sie zakrztusił i trochę opluł. Podałam mu chusteczkę, którą zaczęłam od naszego spotkania w jego rezydencji nosić ze sobą.

- Niestety. Chciałabym zapomnieć większość z tego, co zobaczyłam. - spuściłam głowę, znowu mając obrazy z jego życia w głowie.

- Co widziałaś?! - szybko się powycierał, patrząc na mnie wyczekująco. - Mów co widziałaś!

- Spokojnie, Panie Lucjuszu, już mówię. Chociaż wolę niektórych rzeczy nie ujawniać. - powiedziałam zniesmaczona, przypominając sobie te dwie najgorsze sceny jakie zobaczyłam, zanim zaczął się starać mnie wyrzucić.

- Co to było?! - krzyknął wściekły, nie mogąc prawdopodobnie przepuścić takiej okazji.

- Na pewno chce Pan widzieć? Wolałabym to Panu oszczędzić...

- Mów!

- Sceny dwóch kopulujących mężczyzn.

Jego mina mówiła wszystko. Jego rozszerzone oczy i otwarte ze zdziwienia usta, znaczyły tyle, że tego się w ogóle nie spodziewał. Co się dziwić. Kto by się tego spodziewał po samym Albus'ie Persiwal'u Wulfryk'u Brian'ie Dumbledor'ze? Przecież to istota idealna! On tyle przeszedł! Sam przecież stoczył bitwę z samym Grindelwald'em, którą zwyciężył! Jest posiadaczem wielu magicznych przedmiotów, w tym nawet Czarną Różdżkę i... Kamień Filozoficzny. Teraz wiem, co to był za kamień w skrytce u Gringotta i jaką moc posiada. Pewnie wiedząc, że ja wiem o jego istnieniu i jego miejscu przechowania, to go zabrał. Mam tyle pomysłów na wykorzystanie tego niezwykłego i bezcennego przedmiotu. Mogłabym wytworzyć Eliksir Życia i żyć wiecznie... no dobra, akurat to mnie nie interesuje. Mogłabym po prostu przeprowadzić tyle eksperymentów i stworzyć mnóstwo nowych leczniczych eliksirów. To zapewniłoby mi dobre imię i może jakieś przyjemne stanowisko w Ministerstwie. Tylko, że z czasem coraz mniej mam ochotę tam pracować. Chciałabym najpierw podróżować po świecie, odwiedzić nie zbadane miejsca, znaleźć rzadkie składniki lub stworzyć nowe magiczne przedmioty. Chyba mierzę za wysoko.

- Nie musiałem tego wiedzieć... - odetchnął głęboko, zaczynając masować skronie.

- Mówiłam Panu.

- Lepiej będzie jeśli już wrócę do siebie. Miałem tylko przyprowadzić syna, który nie umie wytrzymać w jednym miejscu bez swojego kolegi. - wstał z fotela, podtrzymując się na lasce, ledwo stawiając pierwszy krok.

- Może meliski na drogę? - wstałam ze swojego miejsca, podchodząc do niego bliżej.

- Obędzie się bez.

- Odprowadzę Pana. - wyszliśmy z gabinetu, idąc do salonu.

- Odezwę się jeszcze, by ustalić szczegóły i od razu powiadomię Ministra o tobie. - stanął w kominku, biorąc kolejny głęboki wdech.

- Proszę jednak o nie zdradzanie mojego imienia. Chcę pozostać mimo to anonimowa. - podałam mu szkatułkę z proszkiem Fiuu.

- Boisz się czegoś? - zakpił.

- Rozpoznania w przyszłości.

- Niech ci będzie. Zatem, do widzenia. - lekko się uśmiechnął i zniknął w zielonych płomieniach.

- Teraz rozumiem, dlaczego chciałaś mieć dwukierunkowe lustro w obu gabinetach. - odwróciłam się w stronę wujka, który stał w wejściu do salonu z założonymi rękami, opierając się o ścianę.

- Takich spraw nie chcę przed tobą zatajać. - odstawiłam szkatułkę na swoje miejsce.

- Wysłałem listy z prośbą o spotkanie do wszystkich moich znajomych, którzy mogą nam pomóc. - podeszliśmy do siebie, stając na przeciwko.

- Myślisz, że się uda?

- Mam nadzieję. Harry tak bardzo się cieszy.

- Poznałby swojego ojca chrzestnego. Nie jesteś zazdrosny?

- Nie, pokochałem Harry'ego jak własnego syna i jedyne czego chcę, to jego dobro. - moje kąciki ust minimalnie się podniosły, słysząc jego słowa i nie czując żadnego smrodu kłamstwa. - Ciebie też kocham, moja mała Hazel. - wziął moją twarz w swoje ręce, patrząc na mnie z ciepłym uśmiechem.

- Wiem, wujku. Gdybym mogła, też bym ci to powiedziała. - wzięłam jego ręce w swoje, nie czując nic, poza wdzięcznością.

- Takie sprawy potrzebują czasu. - przyciągnął mnie do siebie, obejmując mocno.

- Nie chcę mówić takich rzeczy, nie czując ich. - powoli objęłam go, czując się bezpiecznie w jego ramionach.

- Może kiedyś.

- Może.

_______________________

Wesołych świąt Wielkanocnych i smacznego jajka - tylko nie jedzcie tych, co są zielone lub czarne w środku.

Mokrego Lanego Poniedziałku, byście zachorowali w najgorszym czasie na to.

Nie wiem co jeszcze, ale ruszyłam dupę sprzed oglądania seriali i dram i postanowiłam coś dla was napisać. Proszę bardzo, zajęło mi to dokładnie 22 minuty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top