ROZDZIAŁ 6
Od jakiś pięciu minut staliście pod drzwiami kobiety, która zorganizowała przyjęcie. Kłóciłaś się z nim co macie powiedzieć i wymyślić dlaczego żaden z was nie przyniósł, żadnego podarku. Obito był niesamowicie zawzięty w tym co mówił tak, że ledwo mogłaś go przekrzyczeć. W końcu postanowiłaś podejść do drzwi mówiąc ostateczne zdanie:
- Ja pukam, ty mówisz - powiedziałaś do Uchihy stojąc razem z nim o prawie umówionej godzinie
- Dlaczego ja mam mówić? - oburzenie pojawiło się na twarzy białowłosego po dowiedzeniu się, że ma do wykonania poważniejsze zadanie
- Bo przez ciebie się spóźniliśmy! Mówiłam, że ten głupi labirynt nie będzie dobrym pomysłem! - od razu zapukałaś do drzwi słysząc za nimi rozmowy i śmiechy. Po krótkiej chwili otworzyła wam sama gospodyni
- Jesteśmy! - oznajmił jednym słowem Obito nie wysilając się jakoś bardzo co spowodowało pchnięcie go do przodu ze zdenerwowania
- Gratuluję za punktualność - podszedł Kakashi mierząc was morderczym wzorkiem. W jego dłoni widniała szklanka z prawdopodobnie wysokoprocentowym napojem, który był przygotowany tylko dla gości w odpowiednim wieku. Zauważyłaś, że po chwili dłonią zmacał swoją tylną kieszeń, w której znajduje się ukochana książka na co uśmiechnęłaś się sama do siebie
- Na mnie nie patrz! To jego wina! Zachciało mu się ponownie zostać dzieckiem - uniosłaś ręce w obronnym geście chcąc zrzucić całą winę na Uchihe
- Nie będę tego komentować - szarowłosy odszedł w głąb domu podchodząc do swojej grupki znajomych, których dzisiaj niestety poznacie
- Zawsze moja wina! - założył ręce na piersi obrażając się jak dziecko
Hinata uśmiechnęła się zapraszając was do środka. Przysiedliście się do stołu siadając po obu stronach Kakashi'ego. Yuuto męczył was chodzeniem od jednego sklepu z zabawkami do drugiego przez parę godzin dlatego Obito wpadł na pomysł pójścia do nowego, dużego labiryntu zbudowanego zaraz obok placu zabaw. Ty oczywiście byłaś przeciwna temu mając wizję wiecznego chodzenia wśród liści z powodu zgubienia się, ale Uchiha dzięki posiadaniu daru przekonywania spowodował, że zgodziłaś się co było dużym błędem. Przed wejściem dość dużo zjedliście przez co teraz, gdy patrzysz na jedzenie żołądek podchodzi ci do gardła, ale niestety tutaj trzeba zachować jakieś zasady dobrej kultury i cokolwiek spożyć. Problem w tym, że ty na ich temat nie masz żadnego pojęcia, więc zrobienie z siebie głupka to tylko kwestia czasu.
Po udanym posiłku bez żadnych wpadek, Kakashi postanowił was przedstawić swoim znajomym, którzy wyrażali średnie zainteresowanie. Szczerość na początku, to ceniłaś najbardziej. Niektórych kojarzyłaś z dzieciństwa, ale była ich niestety tylko garstka. Jakimś cudem Guy zapomniał o wspólnym treningu, do którego namawiał cię niedługo po powrocie do wioski. Tylko on wykazywał zainteresowanie względem was, ale niestety musiał opuścić imprezę wcześniej z powodu złego samopoczucia. Przyjaciele Naruto byli zupełnym przeciwieństwem tych dorosłych bufonów i z chęcią rozmawiali na przeróżne tematy pomijając fakt, że jeszcze w tym miesiącu toczyli z wami zawziętą bitwę. Pogłębiłaś więzi z Uzumakim ciesząc się, że dzięki niemu przejrzeliście na oczy.
- Takie przyjęcia to nie dla nas - mruknęłaś do Uchihy razem z nim podpierając ścianę już kolejną godzinę - To nie to samo co impreza w Akatsuki - mimowolnie zaśmiałaś się przypominając sobie urodziny Hidana, na których to działy się rzeczy nie do wyjaśnienia
- Tego nie można było nazwać imprezą, a surwiwalem. Większość po odpowiedniej dawce alkoholu miała ochotę każdego zgwałcić lub zabić, ale tęsknię za tym tak jak ty - powiedział delikatnie się uśmiechając
- Kakashi, by nas zabił, gdybyśmy rozkręcili tę imprezę - głośno westchnęłaś myśląc nad sposobem pozbycia się waszej nudy
- Nie, jeśli nie przesadzimy. Przecież czytanie jego książki na głos nie będzie wcale czymś złym, prawda? - trącił cię ramieniem w bok
- Wiesz, wymyśliłam coś lepszego. Patrz na mistrza i się ucz! - odeszłaś od niego wcześniej wręczając mu trzymany napój alkoholowy - Słuchajcie wszyscy! Jako, że nie znamy się za dobrze proponuję grę. Zagrajmy w butelkę!
Szklany przedmiot szybko znalazł się po środku kółka stworzonego z gości, a ty - jak i Obito siedzący obok - nie mogliście się już doczekać rezultatów. Był to wasz ostatni taki luźny wieczór z Kakashim dlatego pragnęłaś, aby go zapamiętał. A gorzej czy lepiej to już jego kwestia interpretacji.
- Kręć....Kiba? - powiedziałaś niepewnie nie chcąc przekręcić imienia
- Dobrze zapamiętałaś! - odpowiedział z uśmiechem zakręcając butelką zaraz po tym jak jego pies zaszczekał radośnie
Uwielbiałaś psy, ale nigdy nawet nie przeszło ci przez myśl, żeby używać ich w walce i trenować na zwierzęcego ninja. Twój zwierzak, którego przywoływałaś za pomocą odpowiedniej techniki tylko przypominał psa, jednak bardzo różnił się od tych z klanu Inuzuka. Kiedyś Kakashi pokazywał ci swoją małą gromadkę, która jeszcze wtedy składała się z małych szczeniaków. Twoją uwagę przykuł wtedy Pakkun, który był najukochańszy z nich wszystkich oraz miał najsłodszy głos. Chciałaś kiedyś poprosić Hatake, by ponownie ci je pokazał.
Los nie sprzyjał ci za bardzo, gdyż za każdym razem jak wypadało na Hatake to nie tobie było dane kręcić. Ale od czego jesteś ty i twoje wspaniałe pomysły. Postanowiłaś pomóc butelce za pomocą chakry, by wskazała na szarowłosego po tym jak zakręcisz. Sasori kiedyś nauczył cię tworzyć prawie niewidzialne nicie z chakry, które są trudne do wykrycia. Rzadko kiedy z nim rozmawiałaś, ale jak już to zawsze czegoś cię nauczył. Nikt nie zauważył twojego oszustwa dlatego misja zakończyła się sukcesem, lecz teraz zostało proszenie w myślach, aby wybrał wyzwanie.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytałaś szarowłosego ze nie zdradzającą żadnych emocji miną
- Niech będzie wyzwanie
- Przeczytaj na głos wybrany przeze mnie fragment twojej książki, którą masz w tylnej kieszeni - uśmiechnęłaś się zwycięsko widząc tworzące się zakłopotanie na jego twarzy
- W końcu dowiem się co Kakashi-sensei czyta, dattebayo!- wykrzyknął uradowany Naruto siadając bliżej Hatake, by lepiej słyszeć
- Wszyscy się dowiedzą - odpowiedziałaś uśmiechając się złowieszczo - No dalej, podaj mi książkę
- Nie wziąłem jej dzisiaj - szybko odpowiedział patrząc na ścianę obok, a utworzone na jego twarzy krople potu zaczęły powoli spływać
- Jasne, jasne myślisz, że jestem ślepa?! Przecież widziałam jak co chwilę sprawdzasz czy jest na swoim miejscu! Bakakashi!! - palce twojej wyciągniętej dłoni poruszyły się w geście oddania książki
Jako, że wzrok wszystkich był skierowany na was, Kakashi był zmuszony oddać ci książkę. Czułaś w środku zwycięstwo, duma cię rozpierała z powodu wymyślenia tak genialnego pomysłu. Dłoń szarowłosego w ślimaczym tempie sięgnęła do tylnej kieszeni powoli wyjmując książkę o zielonej okładce, która po chwili wylądowała w twojej dłoni. Mężczyzna obdarzył cię przy tym nienawistnym spojrzeniem na co odpowiedziałaś uśmiechem.
- To nie ta co ci kupiłam!
- Tamta jest zbyt cenna, żeby ją tu zabrać - odpowiedział mówiąc jak o największym skarbie na świecie
Okryta tajemnicą książka dzięki twoim zwinnym palcom została otworzona jakoś po środku, a ty od razu zagłębiłaś się w wybrany fragment. Przewracałaś kolejne strony chcąc wybrać ten idealny moment, za który Kakashi cię przyjacielsko znienawidzi. W końcu udało się. Urywek opisywał jak główni bohaterzy - młoda kobieta i mężczyzna - spędzają ze sobą namiętną noc. Uśmiech od razu pojawił się na twojej twarzy na co Obito cicho się zaśmiał non-stop patrząc razem z tobą na tekst.
- Ten - podałaś mu lekturę trzymając palec na odpowiedniej linijce - Tylko głośno!
- "Ma-manami-chan...sz-szepnął mężczyzna p-po tym jak jego k-ko-kochanka przejechała d-delikatnymi o-opuszkami p-p-palców po napiętym materiale b-b-bokserek" - twarz szarowłosego osiągnęła już maksymalnie czerwony kolor, a jąkanie nasilało się jeszcze bardziej
- No dalej! - upomniałaś go widząc jak wszyscy goście siedzą w szoku z otwartymi ustami - Nie wstydź się! - zaczęłaś się szaleńczo śmiać
- "Tōru-kun...wymruczała k-kobieta pomiędzy p-pocałunkami jakimi została o-obdarowana przez mężczyznę jej życia" - Kakashi przełknął głośno ślinę - "Z-z-zajmij się nim, p-proszę...rzekł blondyn k-kładąc dłoń brunetki w m-m-miejsce jego okrytego cz-cz-cz-członka"
- Dobra dość! - krzyknęłaś śmiejąc się - Zadanie wykonane! - twoje dłonie jako jedyne zaczęły bić brawo
- Co sensei czyta, dattebayo?!?! Takie książki?!
- Po prostu nasz przyszły Hokage będzie zboczeńcem - dodałaś kładąc dłoń na ramieniu blondyna
- [Imię]!! Obito! - warknął głośno Hatake patrząc na was spod byka
Ten wzrok nie wróżył nic dobrego. Szybko spojrzałaś na swój nadgarstek, gdzie widniał wyimaginowany zegarek mówiąc:
- O jejku jak późno! - podniosłaś się z ziemi - Ja i Obito musimy już iść, bo jeszcze jakieś błyskawice nas dopadną - twoja dłoń chwyciła odpowiednik Uchihy po czym w mgnieniu oka nawet się nie żegnając uciekliście z domu
****
- Chce ci się iść na tą ekranizację książki, o której mówił wcześniej Kakashi? - zapytał białowłosy siedząc z tobą w bezpiecznym miejscu w takim gdzie Hatake was nie dopadnie
- Wiesz...jako, że obejmie stanowisko Hokage z pewnością będzie chciał wyglądać tak, żeby inni go nie rozpoznali, ale nas nie oszuka! - wstałaś unosząc palec wskazujący do góry
- [Imię], jesteś taka wredna
- Całe życie byłam smutna i pełna nienawiści daj mi się teraz wyszaleć. Jak wiesz jestem dość niestabilna emocjonalnie. Raz mam dość życia, a raz śmieję się jak idiotka. To jest naprawdę dziwne uczucie - usiadłaś na kanapie obok Uchihy patrząc na podłogę
- Mam tak samo...uwierz mi wiem co czujesz
Spojrzałaś na zegar wiszący na ścianie obok. Była już późna pora i nie miałaś zamiaru nadużywać gościnności Obito.
- Będę się już zbierać - twoje ciało ruszyło do przedpokoju, aby ubrać buty
- Wiesz [Imię], myślałem czy, by się nie przefarbować na czarny. Jestem teraz przeciwieństwem wszystkich Uchihów - powiedział opierając się ramieniem o ścianę obserwując twoje ruchy
- Nie, tak jest dobrze - zaczęłaś - Mi się podoba - półgłosem wypowiedziałaś resztę słów
- Na pewno?
- Tak - szybko odpowiedziałaś otwierając drzwi - Do jutra!
- Do zobaczenia
Szłaś ciemną ulicą Konohy w ogóle nie śpiesząc się do domu. Twoje ciało uwielbiało spacerować późnymi wieczorami, które swoją ciszą wypełniały twe uszy kojąc przy okazji wszystkie zmysły użyte podczas dnia. Wiał zimny, jesienny wiatr, jednak nie przeszkadzało ci to, a nawet kochałaś to uczucie, gdy natura przeszywa cię, aż do szpiku kości nawet jeśli później spotka cię choroba. Wszędzie się rozglądałaś dostrzegając jak bardzo miasto dzienne różni się od nocnej wersji. Ta druga była spokojniejsza i lepsza. Bez nienawistnych spojrzeń mieszkańców i zbyt radosnych dzieci myślących, że cały świat jest przedstawiony w kolorowych barwach. Tego nie lubiłaś w nich najbardziej. Wszystko było traktowane jak nigdy niekończąca się zabawa. W nocy tego nie było dlatego kochałaś spacerować ciemnymi uliczkami Konohy bez obawy, że może stać ci się krzywda. Przechodząc obok przejścia pomiędzy budynkami twoim oczom ukazała się duża skulona kulka. Znając swoją ciekawość musiałaś zobaczyć co to jest i z lekkim dystansem podeszłaś do nieznanego obiektu, który okazał się być dzieckiem.
- Co ty tu robisz o tej porze dnia?!
Malec podniósł główkę, a ty ujrzałaś jego szklane przez łzy granatowe oczy. Były one pełne strachu oraz smutku. Cofnął się z powodu przerażenia wywołanego przez ciebie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest skrzywdzone i potrzebowało pomocy. Jeszcze tego brakowało, żebyś zaczęła pomagać dzieciakowi.
- Co ci jest? - zapytałaś kucając obok niego
- Pomóż mi... - wyszeptał bardzo cicho, że ledwo mogłaś go usłyszeć jego dziecięcy głosik
Gdyby ktoś się dowiedział, że to przez ciebie jakieś dziecko zamarzło w nocy, na pewno spotkałyby cię duże kłopoty. I tak miałaś ich już wystarczająco dużo, a dodatkowe nie wróżą dobrej przyszłości. Z wielką niechęcią rzekłaś do chłopca idąc w stronę domu:
- Chodź za mną
Jednak po chwili zauważyłaś, że mała istotka nie ruszyła się ani trochę tylko siedzi w jednym miejscu trzęsąc się ze strachu. Zrezygnowana wróciłaś się po niego od razu biorąc go na ręce razem z kocem, którym był okryty. Na szczęście mieszkanie znajdowało się niedaleko dlatego nie musiałaś nieść dzieciaka zbyt długo.
****
- Jak masz na imię? - chłopiec nic ci nie odpowiedział stojąc jak sierota w przedpokoju - Nie chcesz gadać to nie - minęłaś go idąc do kuchni z zamiarem zaparzenia dla siebie - jak i dla niego - herbaty
- [Twoje nazwisko] Mamoru
- Słucham?! [Twoje nazwisko]?! - twój krzykliwy głos rozszedł się po całym mieszkaniu, a ty dodatkowo zrzuciłaś z wrażenia kubek na ziemię roztrzaskując go na małe kawałeczki
- Tak - powiedział nieco głośniej siadając niepewnie na krześle wszędzie się rozglądając
- Gdzie są twoi rodzice? - kucnęłaś zaczynając zbierać rozbitą, tanią porcelanę z podłogi od razu wyrzucając do kosza na śmieci
- Oddali mnie do sierocińca mówiąc, że przyjdzie kiedyś po mnie dziewczyna o nieznanych, diabelskich oczach - na ostanie słowa zadrżał bojąc się nawet je wypowiadać
- Kim ona dla ciebie jest? Dlaczego nagle znalazłeś się na ulicy?
- Uciekłem. Mama mówiła, że jest kuzynką i z powodu pokrewieństwa z nią nie chcą mnie znać
To co usłyszałaś przewyższyło twoje najśmielsze oczekiwania. Jak ktoś mógł być takim potworem i winić za pobratymstwo z morderczynią bezbronne dziecko mające nie więcej niż osiem lat. W okresie jego dzieciństwa, ty prawdopodobnie byłaś członkiem Akatsuki dlatego rodzice chłopca poznali twoją tożsamość przez to, że wszystkie wioski zaczęły się wami interesować. Przed tobą pojawiło się pytanie: Czy powiedzieć mu prawdę o tym kim jesteś, czy pozwolić żyć w nieświadomości bycia tuż obok wyznaczonego przez matkę celu.
Mamoru był kolejnym pokrzywdzonym dzieckiem, które poznałaś. I znowu tym razem była to twoja wina i twojego poprowadzonego życia. Miałaś być wolna i szczęśliwa, miało 'ono' dotyczyć tylko i wyłącznie ciebie, a nie wpływać na inne istoty. Czułaś, że z chłopcem łączy cię jakaś więź, ale nie dało jej się dokładnie określić. Po tym co powiedział od razu zmieniłaś do niego nastawienie. Teraz twoim postanowieniem było ulżenie blondynowi i powiedzenie mu całej prawdy.
- Mały masz niesamowite szczęście - postawiłaś na stole dwa kubki z gorącym naparem - Jeśli mogę tak to ująć - twoje ciało spoczęło na krześle po drugiej stronie drewnianego blatu
- Dlaczego? - sięgnął bladą rączką po naczynie, ale pomimo tak krótkiego czasu zauważyłaś siniaki oraz otarcia na jego przedramionach
- Obietnica twojej matki spełniła się - gorąca herbata trafiła do twoich ust ogrzewając po kolei wewnętrzne partie ciała w tą zimną, jesienną noc
- Jesteś tą o diabelskich oczach? - chłopiec skulił się jeszcze bardziej na krześle dłonią nakrywając koc na głowę
- Nie musisz się bać - upiłaś kolejny łyk - Jak chcesz mogę zapewnić ci dach nad głową...na pewien czas
- Dziękuję - szepnął przykładając kubek do ust, by posmakować gorącego napoju
*****************************************
Hejka! 😄
Miałam zamiar dodać rozdział w niedzielę, ale to byłoby trochę za wcześnie xD
Czy tylko ja jestem tak dziwna, że przy śniadaniu oglądam ile ludzi właśnie umarło i ile się urodziło? 😂
Niech ktoś do mnie dołączy http://worldbirthsanddeaths.com/
Pozdrawiam i przepraszam za jakiekolwiek błędy 🙃
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top