~Rozdział 1~
Nastał wieczór, wszyscy członkowie zaczęli się rozchodzić. Jako pierwszy wyszedł wielce obrażony Snape. Kawał starego nietoperza i tyle. Hermiona zamyślona piła gorącą czekoladę, była taka jaką lubiła, nie za słodka ale jednocześnie nie za gorzka, kiedy wróci do Hogwartu musi iść i napić się piwa kremowego w Trzech Miotłach. Od rozmyślań wyciągnęła ją Ginny.
- Co mówiłaś ? -jęknęła.
- O ty że właśnie mam zamiar uwieść Dumbledore'a. – odparła.
- Że co?
- Nie słuchałaś mnie idiotko! Proszę cię Dumbledore? A ty jak bardzo się cieszysz że będziesz musiała spędzać cały czas w lochach?
Rzuciła ten swój zmieszany uśmiech.
- A już myślałam że spodobała Ci się jego broda. Bardzo cieszę się że mogę pomagać w tworzeniu eliksirów, jak skończy się wojna chciałabym zostać magomedyczką ale żeby to zrobić muszę skończyć eliksiry na wybitny, co z naszym kochanym profesorem na pewno nigdy mi się nie uda. Jeżeli nie zabije mnie w pierwszej sekundzie w której wejdę do sali to będzie 8 cud świata.
-Jestem ciekawa jak on zniesie twoją obecność. Chociaż muszę przyznać że gdyby nie był taki gburowaty nawet mógłby mi się spodobać.
-GINNY! Mam powiedzieć Harremu, że jego dziewczyna czuje coś do nietoperza z lochów?
- Nie przesadzaj tak tylko się nabijam. Zresztą chodź na górę spać, Snape nie toleruje spóźnień.
- Naprawdę tego nie zauważyłam.
Gryffonki udały się do swojego pokoju, obie były zmęczone całym tygodniem przygotowań do powrotu do Hogwartu, nie zdążyły nawet porozmawiać na temat który trapił Hermionę, zasnęły od razu zapominając nastawić budzik.
~*~
Hermiona otworzyła szeroko oczy i wstała z łóżka budząc Ginny. Zerknęła na zegarek, wskazywał punkt 7. CHOLERA JASNA ! Zaspała, pierwszego dnia, na Merlina profesor Snape z wielką chęcią wlepi jej szlaban na cały rok. Szybko pobiegła do łazienki, wzięła błyskawiczny prysznic, ubrała się i zbiegła na dół. Prawie nikogo nie było w kuchni, wszyscy spali. Pani Weasley właśnie skończyła przygotowywać śniadanie.
- Moja droga już wstałaś? – zapytała.
- Zaspałam proszę pani, miałam być o 7 u profesora Snape'a a jest już 7 15!
-Weź śniadanie na drogę! I szybko za pomocą proszku fiuu ruszaj do zamku.
-Dziękuję! – rzuciła i pobiegła do kominka.
Znalazła się w Hogwarcie. Uwielbiała to miejsce od samego początku, czuła się w nim bezpiecznie. Podczas wojny zamek trochę ucierpiał, ale wszystkie szkody udało się naprawić. Ruszyła korytarzem przed siebie w kierunku lochów, jedząc po drodze śniadanie. Nie chciała myśleć co profesor Snape może zrobić jej za spóźnienie.
Zapukała do drzwi i usłyszała warknięcie, za chwilę otworzyły się z trzaskiem. Zobaczyła w nich Mistrza Eliksirów.
-GRANGER! Zdajesz sobie sprawę która jest godzina? O której miałaś być idiotko!? Chyba coś mówiłem?
- Przepraszam panie Profesorze, ale zaspałam.
-Natychmiast bierz się do roboty !!!
Zaczął wyprowadzać ją z równowagi, weszła do Sali, rozglądając się. Wszystko było w idealnym porządku, Snape stał teraz przy jednym ze stołów, ewidentnie był zajęty jakimś trudnym eliksirem. Przystanęła i zaczęła mu się przyglądać. Był bardzo skupiony, idealnie odmierzał każdy składnik, była pewna że nigdy nie widziała kogoś kto robi to z taką pasją.
- Mam wysłać specjalne zaproszenie Granger? – rzucił nie odrywając wzroku od kociołka.
- Nie dowiedziałam się co mam dzisiaj uważyć. – odparła.
- Szacunek Granger!- warknął. Gryffidor traci 10 punktów.
- Niby za co? – krzyknęła.
- Już stracił 20, chcesz grać dalej?
Hermiona pokręciła głową, podeszła do jego stanowiska.
- Mogła bym nareszcie usłyszeć za co mam się wziąć do roboty? – rzuciła.
- Minus 10 punktów! Trzeba ci kupić okulary, Granger? Otwarta książka leży przy kociołku, chyba umiesz czytać?
- Skądże! Wcale nie przesiaduje co najmniej połowy dnia w bibliotece!
-Szlaban Granger.
- A teraz to już pan przesadził! Za co??
- Za spóźnienie, i brak szacunku dla nauczyciela! – warknął Snape.
- I tak muszę przesiadywać tutaj całe dnie! Nie mam czasu na durny szlaban!
– Masz jeszcze weekendy, a teraz bierz się do roboty, bo obiecuje że zaraz wylądujesz w Skrzydle Szpitalnym.
Podeszła do swojego stanowiska. Gruby tom o eliksirach leżał na blacie, zainteresowała się nim bardzo, zawsze chciała go przeczytać, ale nigdzie nie mogła go dostać. Czyżby Nietoperz miał swoją sekretną biblioteczkę? Jeżeli tak, zostanie u niego częstym gościem. Przeczytała nagłówek „Eliksir Wielosokowy". Uśmiechnęła się, przypomniało jej się jak ważyła go w drugiej klasie. Snape rzucił jej złośliwe spojrzenie, dobrze że nikt nie dowiedział się o ich wyczynie, chociaż nie była by taka pewna co do niewiedzy dyrektora. Udała się do schowka po składniki i zabrała się do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top