ღSzαrpιę ѕιę dopóĸι, ɴιe czυję вólυ, α z вóleм przycнodzą ѕłowα ღ
Życie jest jak niesprawiedliwy wyrok. Z jednej strony kolorowy a, z drugiej czarny. Zupełnie jak showbiznes. Zanim go poznajesz i wchodzisz do tego całego bagna, to myślisz że będzie fajnie, a potem? - Potem jest tylko gorzej. Nigdy nie sądziłem, że życie może być tak okrutne. Na początku zawsze jest kolorowo, a wszyscy dookoła kłamią, że zawsze będzie tak pięknie jak pierwszego dnia. Pamiętam jak poznałem pewną brunetkę, która była tak samo zagubiona jak ja. W końcu mieliśmy zagrać w jednym filmie, a to był pierwszy raz, gdy mieliśmy okazję zobaczyć show biznes. Na samą myśl zrobiło mi się smutno, bo właśnie ten film miałem zagrać z Dylanem. Pieprzonym kłamcą. Miał tu ze mną być. Miał wrócić. Miał wrócić do miasta. Miał wrócić do mnie.
Pamiętam jak po podpisaniu kontraktu podszedłem do drobnej brunetki i z radością ją przytuliłem, nawet jeśli jej nie znałem. Mimo wszystko dziewczyna odwzajemniła gest, przy okazji mocno się uśmiechając. Spojrzałem na nią, dokładnie ją obserwując i zapamiętując każdy szczegół. Niska brunetka, o błękitnych oczach również lustrowała moje ciało. Po chwili wystawiła rękę przede mnie, którą szybko przyjąłem.
- Teresa - oznajmiła, na co i ja się przedstawiłem.
- Thomas. - odpowiedziałem. - Miło mi. - powiedziałem szczerze, nie mając pojęcia, że ponad dwa miesiące później moje życie zamieni się w piekło.
Pamiętam jak syn jednego z większych producentów organizował imprezę. Oczywiście z racji naszej popularności, ja wraz z Teresą również byliśmy tam zaproszeni. To była nasza pierwsza impreza, na której ludzie okrzyknęli nas parą, co było naprawdę dobrym tematem. Wszystkie gazety o nas pisały a, producent uznał, że możemy zarobić na naszym związku, więc oczywiście się zgodziliśmy i już na kolejnych imprezach pojawialiśmy się jako para. Para, która nigdy zaistnieć nie powinna. Teresa wiedziała, że jestem gejem. Mimo wszystko nikomu nie powiedziała i w pełni to akceptowała. Jednak ogrom jaki później się pojawił doszczętnie ją zniszczył. Tan dzień jakim była wielka osiemnastka Dereka Hala. Nigdy nie zapomnę jej przerażonej twarzy gdy, zobaczyłem jak ją ktoś poniewiera po schodach, aż do jednej z sypialni. To był jeden z ostatnich widoków jakie widziałem. Tan noc to nie była zwykła impreza. To była noc, w której oszukali wiele młodych dziewczyn i parę chłopców, w tym mnie i Teresę. Nie było cukierków a dragi. Alkohol również miał w sumie ich pełno. Napoje również, szczególnie te leżące na stole. Mogłem się spodziewać, że to się tak skończy jak się skończyło. Tej nocy nie tylko ja dostałem wiadomość z nagraniem, gdzie dzieje się okrutna rzecz.
Nie umiała sobie poradzić z bólem, cierpieniem i szantażem dlatego zaczęła się ciąć, a gdy to nie pomagało, piła i brała używki, które dawał jej ten bydlak. I choć wciąż udajemy parę, to tak naprawdę nigdy nie była szczęśliwa.
Czuję jak na myśl o wspomnieniach, po moich policzkach zlatują szkarłatne łzy. Nie zatrzymuję ich. Nie potrafiłbym. Moje serce jak i ciało drży pod wpływem emocji, które są tak silne, że ich również nie potrafię opanować. Mimo że, błękitnooka przeszła już operację i jej zdrowiu nic nie zagraża, to wciąż płaczę. Dylan widząc zaistniałą sytuację mocno mnie do siebie przytula.
- Nie płacz, Tommy. - Szepta w moje prawe uszko, wplatając palce w moje blond kosmyki. - Nie płacz kochanie. - dodaje mi otuchy ale, to nie pomaga. - Proszę idź odpocząć. - odpowiada cicho, kołysząc moje drobne ciało. - Proszę chodź chwilę.
I w tym momencie w drzwiach staje starszy mężczyzna, który z łzami w oczach spogląda na brunetkę. Podchodzi do niej i całuję ją w czoło. Tuż za nim wchodzi jeszcze jeden mężczyzna, choć obojętny do widoku który zastaje. Dopiero po dłuższej chwili, dociera do mnie, że znam tego człowieka. Moje serce zaczyna mocniej bić niż powinno dlatego nachylam się do Dylana i cichutko szeptam.
- Muszę się przewietrzyć. - odpowiadam, na co brunet pełen zrozumienia, kiwa głową.
Staram się nie zwracać uwagi mężczyzny który jako drugi wszedł do pomieszczenia. Powoli ruszam w stronę wyjścia, wciąż mając nadzieję że mnie nie rozpozna. W ostatniej chwili, gdy już sięgałem dłonią klamki jego wzrok kieruję się na mnie. Teraz spoglądam na zdradzieckie zielone spojrzenie, pozwalając mu na kilkusekundowe spojrzenie. Mimo wszystko nie jestem w stanie określić, czy mnie rozpoznał dlatego odwracam wzrok i wychodzę z pomieszczenia.
Wychodzę z budynku najszybciej jak się, w tym celu korzystając z wyjścia ewakuacyjnego. Gdy tylko znajduję się na świeżym powietrzu, biorę głęboki wdech. Moje ciało ciągle drży, a serce nie potrafi się opanować. Dobrze znam tego mężczyznę, na tyle dobrze by chcieć go zapomnieć. Jedyne o czym w tym momencie marzę, to by się okazało, że mnie nie rozpoznał.
- Thomas Brodie Sangster.... - dobiegł mnie jego niski głos, a zaraz po tym czuję jak moje ciało jest przyparte jego ciałem do muru budynku. - Ciekawe czy Twój tatuś wie, że ciągle jesteś w mieście? - pyta, unosząc wysoko brew. - Ale nie martw się. - Zaraz oddam mu zgubę. - szepta w moje ucho, a ton jego głosu sprawia że chcę uciec jak najdalej się da.
- Co masz na myśli?
- Dobranoc, Tommy.
***
Budzę się w ciemność, choć mimo wszystko rozpoznaje miejsce. Próbuję sobie przypomnieć, co się stało, ale wciąż nie potrafię. Ostatnie, co pamiętam, to moment naszej ucieczki, ale co było potem? Moje serduszko bije mocnej kiedy słyszę kroki, a zaraz później jego głos. Głos przed którym próbowałem uciekać, ale nie zdołałem. Głos który za każdym razem sprawia, że na moim ciele pojawia się nieprzyjemny dreszcz, a moje ciało otula się strachem. Głos z lekką chrypką, który każdej nocy katował mnie w tym miejscu do momentu, aż będę błagał o litość. Głos mojego ojca sprawia, że powoli cofam się ku ścianie.
- Myślałeś, że uciekniesz? - pyta szczerze, gdy moje plecy dotykają zimnego muru. - Ty naprawdę myślałeś, że się nie dowiem, o tym wszystkim? - ponawia pytanie, a widząc, że nie odpowiadam, uderza mnie z pieści. - Jesteś nikim i to właśnie sprawiło, że nie zdołałeś mi uciec. - Twoja matka już poczuła karę zemsty a, teraz czas przyszedł na Ciebie. - kuca przy mnie, przypatrując mi się. - Błagaj o litość.
- Nie! - mówię cicho, a gdy każe mi powtórzyć, to robię to zdecydowanym głosem. - Nie pozwolę Ci byś mnie znów krzywdził. - Wolę byś mnie zabił. - wstaję pewnie jednak chwilę później ląduję na ziemi. Moje ciało wie, co będzie następnie jednak tym razem próbuję walczyć. Pierwszy raz szczerze próbuję walczyć.
Czuję jak zadaję mi pierwszy cios w nos, policzek, w brzuch, a na samym końcu w twarz. Próbuję odpierać ataki, on jednak to zauważa. Ściąga pasek ze swoich spodni, poczym chwyta moje nadgarstki, mocno je obwiązując. Nie muszę długo czekać, by zobaczyć jak moja dłoń siwieje. Czuję jak pulsuję, a mocny uchwyt paraliżuję mnie w tamtym miejscu. Już nie walczę dłońmi, ale próbuję nogami. I je mężczyzna szybko obezwładnia, wyciągając z kieszeni nóż. Siada na moich kostkach, śmieję się jak zawsze, gdy się nade mną pastwi. Odpina moje spodnie, sprawiając że moje ciało momentalnie owiewa zimne powietrze. Moje skóra okrywa się dreszczem jak i gęsią skórką. Cholernie się boję, bo nigdy nie był aż tak przerażający. Zdejmuję je z moich nóg, odrzuca gdzieś w kąt poczym przykłada ostre narzędzie ku moim udom. Pomimo bólu, który odczuwam, gdy nóż przebija moją skórę, chcę spojrzeć na jego twarz. Wyglądamy zupełnie tak samo, a jednak jesteśmy inni. Nasze serca biją tak samo, a jednak inaczej czują. I to właśnie wypisane było w jego spojrzeniu, bo gdy tylko spojrzałem w jego oczy dojrzałem iskierkę. Iskierkę, która oznacza, że zażył kolejną porcję tego świństwa. Świństwa, które go zabija. I pomimo, że powinien go nienawidzić, to zdałem sobie sprawę, że ten człowiek to mój ojciec. Ojciec, który popadł w ruinę jaką są pieniądze i ich zły użytek.
Nagle do mojej głowy nabiegło drobne, ale jedno z najpiękniejszych wspomnień z nim w roli głównej jako mój ojciec. Jeden z najpiękniejszych dni, które spędziłem jak dziecko ze swoim rodzicielem. Miałem osiem lat, gdy przyjechaliśmy do studia nagraniowego. Pamiętam jak moje serce było szczęśliwe, gdy poszedł tam ze mną.
- Tato, a myślisz, że ta piosenka spodoba się mamie? - pytam cichutko, spoglądając na kartkę z tekstem piosenki, którą sam napisałem. Byłem z siebie taki dumny a, jednocześnie wciąż przekonany że była do niczego. - Bo boję się, że jej się nie spodoba. - mówię smutno, na co mój tata spogląda na mnie, lekko kręcąc głową. Bierze mnie na ręce, poczym całuję moje drobne czoło.
- To najpiękniejsza piosenka jaką kiedykolwiek słyszałem. - chwali moją twórczość, czym powoduję moje buraczkowe policzki. - I najcudowniejszy wokalista, o równie anielskim głosie. - uśmiecha się szczerze, pokazując swoje białe ząbki. - Mama będzie zachwycona, nie ma innego wyjścia. - odparł pewnie, poczym wniósł mnie do studia.
- Tata ma rację. - szepnęła Veronica, spoglądając na mnie z podziwem. - Piszesz cudowne teksty piosenki. - Wyznaję dziewczynka, o kilka lat młodsza od swojego braciszka. - Dziwię się, że chcesz żebym, to ja pomogła Ci śpiewać. - jej wzrok ląduję na butach, co oznacza, że czuję się gorsza. - Nie powinnam tu być.
- Bez Ciebie ta piosenka nie istnieje. - schodzę z objęć mojego ojczyma, podchodzę do mojej siostrzyczki i mocno ją do siebie wtulam. - To nasza rodzinna kołysanka. - oznajmiam wesoło, głaszcząc jej drobne ciało. - A ty też jesteś moją rodziną. - Kocham Cię, Vi. - szeptam w jej uszko, na co dziewczyna szeroko się uśmiecha.
- Ja ciebie też, Tommy. - oświadcza, poczym gestem wskazuję drzwi wejścia, które po chwili przekraczam.
Przywitaliśmy się z ludźmi, którzy mieli nam pomóc z prezentem na dzień matki. Spędziliśmy w studiu bite dwie godziny, nagrywając singiel na płytę. Tata grał na gitarze, a ja śpiewałem do rytmu, który wydobywał się z jego instrumentu. Gdy w końcu skończyliśmy nagrywać, pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze studia. Tata nacisnął na pilota, który otworzył samochód. Jak to ja, musiałem wsiąść na miejsce pasażera, gdyż nie lubiłem jeździć z tyłu. Oparłem głowę o szybę, wpatrując się w cudowne krajobrazy miasta jakim było, Hollywood. Patrzyłem jak w mgnieniu oka, znikają budynki, a potem pojawią się następne. Jechaliśmy całą drogę w ciszy jednak, nie przeszkadzała mi ona. Gdy tylko wróciliśmy do domu, ojciec podał mi płytę i z wielkim uśmiechem ruszył tuż za mną.
Wbiegłem jak szalony do pomieszczenie, wołając moją rodzicielkę, która znajdowała się w kuchni. Spojrzała na mnie ciekawsko, opierając się o kuchenny blat. Ja natomiast schowałem prezent za plecami, zastanawiając się nad życzeniami. Uśmiechnąłem się w jej stronę z tak szczerym uśmiechem jak nigdy dotąd, ale naprawdę chciałem jej podziękować, za to że jest. Za to że mogę na nią liczyć. I za to, że pomimo wszystko Cię kocha. Moja siostrzyczka w mgnieniu oka znalazła się, ku mnie.
- Mamusiu, wszystkiego najlepszego. - mówi, wtulając się w ramiona naszej rodzicielki. - Zdrowia, szczęścia, pomyślności. - dokładam się do życzeń, a po chwili wręczam jej płytę do której oprócz piosenki, była dołączona płyta z naszymi wspomnieniami. - Kochamy Cię i życzymy spełniania marzeń, ale i do końca tak wielkiego serca, jakie masz. - Krzyczymy tak głośno jak się da, w końcu niech cały świat wie, że mamy najwspanialszą mamę i rodzinę jaką można mieć.
Powrót z przeszłości dostarcza mi jego kolejny cios w brzuch. Moje serce kroi się na pół, nie mogąc znieść tego bólu. Moje wnętrzności krzyczą z bólu, choć ich krzyk jest niemy. Płaczę. Krzyczę. Cierpię. Płaczę, ciągle puszczając nowe łezki. Krzyczę z bólu, który jest tak piekielnie ostry jak najostrzejszy scyzoryk. Cierpię, bo nie mogę znieść myśli, że to mój ojciec zadaje mi tyle bólu. Czuję się coraz gorzej. Moja psychika czuła, widziała i przeżyła już za dużo. Moje ciało za dużo razy straciło swój blask. Moje życie było do bani, mimo że był ktoś kto próbował o mnie walczyć. Dylan, mama i Kaia. Chciałem walczyć, ale już nie potrafiłem. Chciałem stać się aniołkiem, by móc zobaczyć się z moją siostrzyczką. Chciałem raz na zawsze zapomnieć o bólu, cierpieniu i złu tego świata. Chciałem po prostu odejść, a był na to tylko jeden sposób.
Czuję jak blondwłosy mężczyzna tnie, maltretuje i niszczy moje już zniszczone ciało. Czuję jak przechodzi z miejsca na miejsce. Jak z ud, nóż zmienia położenia, na mój policzek. Z każdego miejsca wylewa się krew. Mimo wszystko to nie boli, tak jak zaboli to moich przyjaciół, rodzinę czy Dylana.
Droga Mamo.
Jesteś dla mnie wszystkim i zawsze będziesz. I choć tego nie usłyszysz, to Cię kocham. Wybaczam każdy Twój błąd, bo mimo wszystko nie umiem Ci nie wybaczyć. Jeszcze raz tak mocno Cię kocham...
Droga Tereso.
Mam nadzieję że, mimo wszystko zapomnisz o bólu, który Ci ludzie Ci sprawili. Byłaś świetną przyjaciółką, ale tak naprawdę nie zasługiwałaś na przyjaźń ze mną. To po części Cię zniszczyło, tak samo jak sława. Mimo wszystko chce żebyś żyła szczęśliwie. Kocham Cię.
Drogi Tato
Wybaczam Ci, bo nie wiesz, że masz problem. Wybaczam, bo jeśli człowiek nie umie wybaczać, to nie jest człowiekiem.
Drogi Dylanie
Byłeś wszystkim, co najlepsze. Wszystkim, co mogłem mieć i co sprawiało, że pomimo bólu miałem uśmiech na mojej twarzyczce. Przepraszam. Naprawdę przepraszam, ale ja już nie mogłem. Kocham Cię, słoneczko.
Gdy tylko mój rodziciel rysuję krwawe linie po moim brzuchu, zaczynam się wiercić, tak żeby nóż wbił się ostro w moje ciało. Szarpię się dopóki nie czuję bólu, a z bólem przychodzą słowa. Słowa dobrze znanej mi melodii. Melodii na dobranoc. Zaczynam śpiewać tekst, choć czuję się coraz słabiej.
I teraz choć upadnę
I kolejna łza spadnie
Nie boję się odejść
Puścić w niepamięć
Wszystko co złe
Bo teraz rozumiem
Co oznacza kochać
I wybaczać
Bez was tego nie umiałem
I wtedy jakby świat zaczyna się kręcić. Wszystko się rozmazuję. Wszystko oprócz spojrzenia i jego słów.
- Tommy? -
- Przepraszam tato....- mówię czując jak już ostatni oddech opuszcza moje ciało. - Przepraszam. - A zaraz potem słyszę krzyk.
Ostatni raz spoglądam w bok. Brunet stoi tam ze łzami. Nie potrafiąc nabrać kolejnego wdechu, dlatego bezgłośnie szeptam „Kocham Cię", po czym zapadam w głęboki sen.
✺𝒫𝓇𝓏𝑒𝓅𝓇𝒶𝓈𝓏𝒶𝓂.✺
𝒮𝒸𝒽𝓇𝓏𝒶𝓃𝒾ł𝒶𝓂.
𝒫𝓇𝓏𝑒𝓅𝓇𝒶𝓈𝓏𝒶𝓂.
𝒲𝓎𝒷𝒶𝒸𝓏𝒸𝒾𝑒.𝒩𝒾𝑒 𝓂𝒶𝓂 𝓈𝒾ł𝓎 𝒿𝓊ż 𝒹ł𝓊ż𝑒𝒿 𝓉𝑒𝑔𝑜 𝒸𝒾ą𝑔𝓃ąć 𝒹𝓁𝒶𝓉𝑒𝑔𝑜 𝒸𝒽𝒸𝒾𝒶ł𝒶𝓂 𝓉𝑜 𝓏𝒶𝓀𝑜ń𝒸𝓏𝓎ć. 𝒞𝒽𝑜ć 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑒𝓌𝓃𝒶, 𝒸𝓏𝓎 𝓏𝒶𝓀𝑜ń𝒸𝓏𝓎ć 𝓉𝑜 𝓈𝓏𝒸𝓏ęś𝓁𝒾𝓌𝒾𝑒 𝒸𝓏𝓎 𝓌𝓇ę𝒸𝓏 𝓃𝒶 𝑜𝒹𝓌𝓇𝑜́𝓉?𝒟𝓁𝒶𝓉𝑒𝑔𝑜 𝓉𝑜 𝓌𝓎 𝓌𝓎𝒷𝒾𝑒𝓇𝓏𝒸𝒾𝑒. 𝐵𝑜 𝓂𝒶𝓂 𝓅𝑜𝓂𝓎𝓈ł𝓎 𝓃𝒶 𝑜𝒷𝒶 𝓏𝒶𝓀𝑜ń𝒸𝓏𝑒𝓃𝒾𝒶.𝒟𝑜𝒷𝓇𝒶𝓃𝑜𝒸 𝓁𝓊𝒷 𝑀𝒾ł𝑒𝑔𝑜 𝒹𝓃𝒾𝒶
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top