Rozdział 10.


Część 2. 

Wszystko w tej części będzie z widoku Rachel. 


Światła migotały, błyszczały. Pot spływał mi po twarzy, łopatkach. Muzyka była na tyle głośna, że zagłuszała mój wstyd, a jasne światła rzucały cień na moje upokorzenie. Ludzie przyglądali mi się, kiedy stałam na podeście, ale nie widzieli tego, co ja. Nie widzieli moich blizn. Nie widzieli łez spływających po policzkach. Nie widzieli zaciśniętej szczęki ze złości. Widzieli, to co chcieli zobaczyć. Dziwkę tańczącą dla nich. Chcieli to zobaczyć i to widzieli. Tanią dziwkę, która nie zauważa, że wsadzali plik jednodolarówek w moje majtki zwinięte w dziesięciodolarówkę. Udawałam tak samo jak oni. Zmuszałam się do uśmiechu, do rozluźnienia mięśni szczęki. 

Bar był zatłoczony. Dlaczego? Wiedziałam tylko tyle, że koleś o nazwisko O'Bryan, który był szanowanym prawnikiem, zarezerwował cały budynek dla swojego kolegi, który za kilka dni miał wziąć ślub. Nie lubiłam tego typu imprez, ale szef kazał mi przyjść, bo ponoć klient uwielbiał rude. Niestety, rozkaz to rozkaz. Potrzebowałam pieniędzy, a szef to rozumiał. Za "przełamanie się" płacił mi podwójnie plus mogłam wziąć cały napiwek. Nie miałam wyboru. Zebrałam swoje rzeczy z szafki w szkole i poszłam do "pracy". Zanim przyszłam był już tłok, a jak weszłam na scenę, liczba osób nagle się podwoiła. Nawet nie zauważyłam kiedy. 

- No mała!! Kręć tyłkiem!! - Usłyszałam za sobą. Spojrzałam przez ramię nie przestając tańczyć. O'Bryan. Klient. Musiałam robić to, co chciał. 

Wypięłam się zaciskając powieki. Mężczyźni zawyli, jak dzikie zwierzęta. Zarumieniłam się, ale wiedziałam, że światła to ukryją. Wyprostowałam się zarzucając włosy do tyłu. Oparłam dłonie o rurę i zrobiłam szpagat. To tylko jeszcze zwiększyło falę wyzwisk w moim kierunku. "Suka", "kurwa", "dziwka". Robiło mi się niedobrze, gdy na nich patrzyłam. Kiedyś ledwo powstrzymywałam wymioty, ale już po pół roku, nauczyłam się przyklejać do ust sztuczny uśmiech, który mężczyźni brali za seksowny.

Czułam do tej pracy odrazę. Ciarki mnie przechodziły na samą myśl, że któryż z mężczyzn mógłby mnie dotknąć, gdyby tylko chciał, gdy tańczę. Na szczęście, Mark, zaprzyjaźniony ochroniarz, pilnował, żeby nikt nie dotknął tancerki, kiedy miała występ. Byłyśmy wtedy nietykalne. Szczególnie ja. Wiedział, co czułam do nich i to rozumiał. Miał córkę w moim wieku. 16 lat... Dopiero skończyłam, ale Mark uważał mnie za dziecko. Opłacało się być młodą w tym klubie. Miało się przywileje, o których starsze mogły tylko pomarzyć. 

Muzyka zmieniła się na powolną, wręcz zmysłową. Szef wyszedł ze swojego pokoju i wskazał na zegarek. Wiedziałam, co to oznaczało. Mark także. Podszedł do mnie i podał mi za dużą bluzę. Szybko ją założyłam zasłaniając prawie nagie piersi i kawałek pupy. Mężczyźni patrzyli na mnie tęsknie nawet wtedy, gdy na podwyższenie z rurą weszła inna tancerka. Podeszłam do O'Bryana. Wysokie obcasy stukały o podłogę. Stał na końcu dużej grupy, więc nie bałam się, że ktoś inny nas usłyszy. 

- Zamawiałeś pokaz, prawda? - zapytałam. 

Był facetem koło trzydziestki, całkiem przystojnym, ale to nie zmienia, że mnie obrzydzał. Miał na sobie garnitur. Lustrował mnie chłodnym spojrzeniem piwnych oczu. Uśmiechałam się wiedząc, że jakby nawet chciał, nie miałby, czego mi zarzucić. Ubrałam to, co on chciał- skąpe czerwone bikini z cekinami, które tylko podkreślały moje włosy. Wysokie, złote obcasy odsłaniające prawie całe stopy. Idealnie. Tak jak chciał. 

- A no, mała - powiedział ochrypniętym głosem. 

Zmarszczyłam nos. 

- Nie jestem "mała". Proszę mi mówić Cameron. Znał pan moje imię, gdy pan zażyczył sobie mój taniec. 

- Tak, Cameron. Steve! Zawołaj Dave'a! - krzyknął do kolegi, który wybałuszał na mnie oczy. Pomachałam mu z lekkim uśmiechem. 

Po chwili, pośród tłumu, wyłonił się mężczyzna o wyglądzie informatyka. Był wręcz chudy z kilkudniowym zarostem. Na nosie tkwiły okulary w prostokątnej oprawie. Miał na sobie koszulę i wytarte dżinsy. 

- To jest Dave? - zapytałam. 

- No tak - odparł ostro O'Bryan. 

Szybko podbiegłam do informatyka i wzięłam go pod ramię. Byłam niższa od niego o kilka centymetrów. Uśmiechnęłam się szeroko patrząc mu w zaskoczone oczy. 

- Hej. Jestem Cameron. Pójdziesz ze mną, dobrze? - powiedziałam słodko zaciągając go do pokoju, gdzie miałam mu dać "pokaz". Jedynie dałam cały napiwek Markowi i zniknęliśmy w pomieszczeniu, którego bardziej nienawidziłam od podestów... 

Krzesło, rura, łóżko, szafka i ogromne lustro tuż za ramą łóżka, by mógł widzieć mój tył przy tańcu. Włączyłam schowane radio. Z głośników popłynęła zmysłowa piosenka. Stał za mną, jakby nie wiedział, co miałby innego zrobić. Zrzuciłam bluzę poruszając biodrami. Przyglądał mi się nieśmiało. Rumieniec wystąpił na jego twarzy. Szczerze, tak mały gest, a sprawił, że od razu go polubiłam. Popchnęłam go na łóżko poruszając się zmysłowo. Przygaszone światła i cichutka muzyka działała na jego zmysły. 

- Słyszałam, że lubisz, jak się tobą rządzi - wypaliłam po kilku minutach tańczenia. - Dlatego nie powstrzymuj się. Możesz mnie dotykać, nic więcej. Nie powstrzymuj się. To nie prośba, Dave. To rozkaz. 

Pokaz nie trwał więcej niż 45 minut, dlatego po dwóch godzinach byłam pod drzwiami swojego domu. W ręku ściskałam pieniądze, które udało mi się zarobić w ciągu kilku godzin. Zapukałam w rozwalające się drzwi i weszłam. Nigdy w mieszkaniu nie czułam się, jak w domu. Bo to nie był mój dom. 

- Rachel? - zawołał ojciec z pokoju. 

Mieszkanie śmierdziało alkoholem i czymś przypalonym, co zapewne było "obiadem". Wzdrygnęłam się widząc rozwalone ściany, butelki i strzykawki. Kopnęłam je, by móc postawić buty. 

- Tak, to ja, tato - odpowiedziałam niechętnie. 

Mieszkanie przypominało śmietnik albo klub po kilkudniowej imprezie. Tylko, że tutaj zawsze tak wyglądało i śmierdziało. W salonie było tylko gorzej. Ojciec leżał z butelką piwa w ręku, a matka leżała na podłodze najwyraźniej odsypiając domówkę. Kilka obcych ludzi, jak zwykle, także u nas nocowało. Wszyscy śmierdzieli alkoholem. Nawet nie otworzyli okna. 

- I co tam masz? - warknął nawet nie odrywając oczu od telewizora. 

Starałam się nie patrzeć na ojca, gdy podawałam mu pieniądze. Burknął coś pod nosem biorąc je w tłuste, spocone łapy. Szybko się odsunęłam. 

- Cholera, odkąd skończyłaś te pieprzone 16 lat, to przynosisz coraz mniej kasy - zwrócił uwagę. 

Nie odezwałam się, choć tak wiele słów cisnęły mi się na usta. Nie mogłam uwierzyć, że zdołał takie coś powiedzieć. Nie po tym, gdy dali mi z matką wybór- albo będę zarabiać albo wyrzucą mnie z domu. Dali mi limit, ile miałam zarabiać. W żadnym fast foodzie nie dałabym rady, a kto wynajmie pokój szesnastolatce? Nikt. Próbowałam. Dlatego musiałam pracować jako tancerka. Nie wiedzieli o moim zawodzie, bo nigdy ich nie obchodziłam. Dlatego zawsze, gdy mogłam, to milczałam. 

Kiedy się nie odezwał, pobiegłam do swojego pokoju- do jedynego pomieszczenia, gdzie mogłam być całkowicie sama ze swoimi emocjami. 

Przyłożyłam pięść do ust osuwając się na ziemię, by nikt nie usłyszał mojego szlochu. I tak nikt, by się nim nie przejął. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top