8.
Drogi Janie!
Dużo czasu minęło, od kiedy się ostatni raz widzieliśmy, przed pamiętną próbą. Powiedziałam wtedy dla żartu, że gdy już będę sławna, może nie będę chciała się spotkać z grajkiem z metra. Dzisiaj oddałabym wszystko, żeby się z Tobą zobaczyć. Wszystkie zagrane spektakle w teatrze, każdą zaśpiewaną piosenkę... By spędzić z Tobą jeszcze jedną chwilę. By móc zaśpiewać z Tobą chociaż jedną piosenkę.
Znacznie bardziej niż z Tobą związana byłam z Anką. Dlatego Twoje odejście boli mnie nie tylko dlatego, że mi samej jest przykro, ale też dlatego, że zostawiłeś Ankę. Zostawiłeś ją samą, chociaż ona Cię kochała.
Nie spytałeś jej, czy zaśpiewa z Tobą. Zgodziłaby się. Wydaje mi się, że wiedziałeś o tym. A mimo to nie poprosiłeś. Dlaczego?
Uratowałeś nas. Pokazałeś, że nasze marzenia wciąż mogą się spełnić. Że jesteśmy wiele warci. Ja sama byłam wtedy pogubiona, uciekłam z domu, nie miałam żadnego konkretnego celu. Ty i Anka to najlepsze osoby, jakie w życiu spotkałam. Czułam się niesamowicie, mogąc uczestniczyć z Wami w przygodzie. I w Waszej miłości, jakkolwiek trudna i ukryta ona była. A nasz musical? On nadał mojemu życiu nowy kierunek. Niby wcześniej wiedziałam, że grać w teatrze, ale przedtem, na przesłuchaniach u Filipa nie umiałam jeszcze odnaleźć się w musicalowym świecie. Nie miałam nawet pomysłu na siebie, więc jak mogłam grać kogoś innego? Ale w naszym własnym spektaklu było już inaczej. Może to dlatego, że sami mogliśmy go tworzyć i nic nie było nam narzucone? A może dlatego, że każdy z nas odnajdywał w nim siebie?
Było nas tak wielu... Niektórych twarzy już nie pamiętam, z niektórymi dalej mam kontakt. Anka wciąż pozostała moją przyjaciółką. Jestem pewna, że Ty nie kojarzyłeś wtedy nas wszystkich. Byłeś wśród nas, ale jakby obok. To było dobre dla wszystkich, nam wystarczała sama Twoja obecność, a Ty przecież nie chciałeś się przywiązywać, prawda? W każdym razie zawiązało się tam wiele przyjaźni, jedni poznali więcej osób, inni mniej, ale najważniejsze, że byliśmy tam razem. Grupa uciekinierów z domu, niedorobionych artystów, ambitnych jeszcze nie aktorów, muzyków, tancerzy. Ale to, dlaczego znaleźliśmy się na tej stacji, nie miało znaczenia. Ważne były nasze marzenia i to, że marzyliśmy wspólnie. Dzieliliśmy się pięknymi snami niczym opłatkiem przy wigilijnym stole. Którego nie mieliśmy.
Szkoda, że nie chciałeś marzyć z nami do końca. Miałeś swoje własne pragnienia, które już nie zbiegały się z naszymi. Nigdy nie zdradziłeś nam, co dokładnie wydarzyło się między Tobą a Filipem, ale widziałam, jak ogromny miało to na Ciebie wpływ. Myślę, że nie dałbyś rady wrócić na scenę. Wolałeś pozostać w cieniu, stać się anonimowym grajkiem ze stacji metra. Naprawdę chciałeś tak przeżyć swoje życie, czy po prostu nie potrafiłeś inaczej? Znałeś inny sposób, ale wybrałeś właśnie taki. Co siedziało wtedy w Twojej głowie? Pragnienie wolności? Nienawiść do Filipa? Pogarda dla pogoni za pieniędzmi? Strach? Niestety już się nie dowiem. Mogę tylko zgadywać.
Wiesz, że Filip czasami o Tobie wspominał? Zależało mu na Tobie, cokolwiek Ty o tym myślałeś. Kochał Cię. Do dzisiaj nie wiem, czy Ty kochałeś jego. Czy może za bardzo zbłądziłeś w swoim braku wybaczenia i poczuciu krzywdy? Czy pielęgnowałeś w swoim sercu pogardę dla niego i jego świata? Może. A może przyczyna była całkiem inna. Za każdym razem, gdy reżyser coś o Tobie wspominał, czułam się winna. Że mogłam, że wszyscy mogliśmy bardziej nalegać. Że może, gdybyśmy Cię nie zostawili... Najgorsze było to, że patrzyłam na twarz Anki i widziałam w jej oczach niewyobrażalne cierpienie. Chciała je ukryć, ale ja zbyt dobrze ją znałam. Wiedziałam, jak bardzo Cię kochała. I miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Bo to wszystko mogło potoczyć się inaczej. Ale jest, jak jest. I nie zmienimy tego, że odebrałeś sobie życie.
Gdy się rozstawaliśmy, powiedziałam, że wiem, co czujesz. I naprawdę tak było. Sama poznałam przecież życie w metrze. Mimo wszystko, było prostsze niż to na górze. A znałam Cię już na tyle, że miałam świadomość, jak bardzo nie chcesz tam wracać. Życie... jest jakie jest. Może nam się wydawać, że jest inne, ale to złudzenia. Chociaż może tylko mi się wydawało, że Cię rozumiałam. Nie chciałam odchodzić od Ciebie i od Anki, jednak wiedziałam, że nie mogę zmarnować tej szansy. W końcu po nią przyjechałam do Warszawy. Tylko nie miałam pojęcia, że przed tą próbą to będzie nasze ostatnie pożegnanie w ogóle. Zachowałabym się inaczej, przytuliła Cię, powiedziała, jak bardzo byłeś dla mnie ważny. Cóż, nadal jesteś. Nie spodziewałam się, że kilka chwil później popełnisz samobójstwo. Uważałam, że jesteś zbyt silny na to. Myślałam... już nawet nie wiem, co myślałam. Cholernie trudne to wszystko było. Życie bez Ciebie... ze świadomością, że na stacji metra już nie ma pewnego szczególnego grajka, który chciał przeżyć życie we własny sposób i przy okazji umilić ludziom oczekiwanie na pociąg. To było w cholerę trudne. Wszystkim nam ciężko było się po tym podnieść. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co musiała czuć Anka.
Jak Ty mogłeś ją tak zranić? Dla niej liczyłeś się tylko Ty. Zostałaby z Tobą na tej stacji, to było jej szczęściem, które Ty jej odebrałeś. Już nigdy więcej nikogo nie kochała i chociaż podniosła się z rozpaczy wiem, że wieczorami wciąż cierpi. Ja założyłam rodzinę, a ona wciąż jest sama. I tak mnie to boli. I to Ty tak sprawiłeś. Wiedziałeś, że ona Cię kocha, od samego początku... wiedziałeś, prawda? Anka wyznała Ci miłość dopiero na samym końcu, ale Ty wiedziałeś wcześniej, czyż nie? Jeśli nie, to przepraszam. Mogłeś sobie po prostu nie poradzić z tym, że ktoś Cię pokochał. Mogłeś nie być na to gotowy. Co nie usprawiedliwia tego, jak bardzo ją skrzywdziłeś. Kazałeś Ance się wynieść, wygoniłeś ją ze swojego życia. Potrzebowaliście się nawzajem, a Ty odrzuciłeś szansę na inne życie. Myślę, że się bałeś.
Nawet nie potrafię się na Ciebie długo gniewać. Czasem śnię o tym, że wszyscy znów jesteśmy na stacji metra. Anka zwierza mi się ze swojego zakochania, śpiewamy napisaną przez Ciebie kolędę, wymyśloną dla niej. Czuję niewyobrażalne szczęście. A potem się budzę obok mojego męża i myślę o życiu, które mogłoby być. Mimo że jestem szczęśliwa, wiem, że zawsze w głębi serca będę tęsknić za Tobą, za śpiewaniem w metrze. Wróćmy do tamtych czasów, proszę.
Tęsknię za Tobą.
Żegnaj, Janie.
///
Radosnych i zdrowych świąt kochani!
Tak szczerze, jest dobre czy kijowe?
I postać jest chyba dosyć łatwa do odgadnięcia, prawda?
Zostały jeszcze dwa "rozdziały", listy od osób najbardziej związanych z Janem, więc szykujcie chusteczki, o ile uda mi się napisać je dobrze xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top