8
Per. Saksonii
Wszystko było już gotowe. Prawie wszyscy goście już dotarli, poza moimi braćmi. Zapatrzyłem się przez chwilę na dekoracje zdobiące ogród. Niespodziewanie ktoś do mnie podszedł. Był to Imperium Rosyjskie. Na jego widok poczułem niepokój i zacząłem się jąkać.
S: A...Aleksandrze...Miło cię widzieć. I c..co sądzisz o d...dekoracjach?
IR: Dekoracja Jak każda inna. Gdzie twoja narzeczona?
S: A...no...ona...zaraz tu przyjdzie.
IR: Chcę ją poznać
S: Jak sobie życzysz.- kiwnąłem na mego sługę, aby ją wezwał- Ah ten mundur leży na tobie idealnie, a te…
IR:Dosyć! Przestań się głupio podlizywać. A jak już musisz to rób to dobrze.
S:A..ależ oczywiste...wybacz
Staliśmy tak chwilę w milczeniu, gdy podszedł do nas młody kamerdyner Rosji. Od razu przykuł moją uwagę, miał coś w sobie co sprawiało, że miałem wrażenie iż jest on krajem. Był to wysoki, dobrze zbudowany, młody mężczyzna o jasnych włosach i oczach niczym błękit oceanu. Mówił coś do Aleksandra, lecz nie zrozumiałem ani słowa, pewnie gadali po rosyjsku. Wreszcie dostrzegłem Barbarę. Wyglądała naprawdę bardzo ładnie, a ja jeszcze nigdy tego nie stwierdziłem o żadnej kobiecie. Była ubrana w satynową suknię w kolorze kremowym wykończoną koronką. Jej ciemne loki były upięte wysoko i przystrojone białymi kwiatami. Jej smukłą szyję upiększał sznur pereł. Jej dłonie były zakryte przez śnieżno białe rękawiczki. Kamerdyner mego towarzysza cały się zarumienił, a Aleksander miał obojętny wyraz twarzy.
S: No nareszcie. Ileż mamy na ciebie czekać?
KW: Wybacz panie…
S: Oh mniejsza ..Poznaj Imperium Rosyjskie.
IR: A więc to ty jesteś Księstwo Warszawskie...przypominasz twego ojca Jana, lecz bardziej wpadasz w matkę matkę.
KW:Pan jako pierwszy to zauważył…
IR: A ty Litwo co sądzisz?
L: Nie mam zdania. Nie znałem rodziców panienki.
IR: Może to i lepiej...
Litwa? Ten kamerdyner to Litwa? Co za głupiec z tego Aleksandra. Chyba już całkiem zapomniał o dziadkach tej dziwki. Powinien pomyśleć zanim obecną Polskę zapozna z obecnym Litwą. Wolę nie wiedzieć co by było jakby się połączyli. Nastała cisza. Nagle Aleksander głośno westchnął, a Basia zbladła. Odwróciłem się w kierunku gdzie patrzyli. Dostrzegłem mych braci. Austria był bardzo bogato wystrojony. Tylko szkoda, że o sto lat temu byłby modny. Po cholerę mu te buty na obcasie i te cholerne spodnie do kolan uszytę z brokatu. No i te okropne białe pończochy. Ochyda. Przynajmniej Prusy był ubrany w zwykły mundur galowy. Gdy tylko nas dostrzegli podeszli jak najszybciej.
A: Nareszcie. Barbaro nawet nie wiesz jak bardzo mi brakowało twoich ataków paniki i astmy. Ty wstrętną mała niewdzięczności wiedz, że jestem na tyle wspaniałomyślny i miłosierny, że chcę ci wybaczyć żeś wyjechała bez mojej zgody…
IR: Ogarnij się Reinhardzie. Przestań robić jej jakieś idiotyczne wyrzuty sumienia
A: Idiotyczne? O nein. One są bardzo poważne.
IR: Tak samo jak twój strój. Przypominam, że to przyjęcie zaręczynowe a nie bal przebierańców.
A: Oh...Jak śmiesz...ty.. ty ..bezczelny...Jesteś po prostu gorszy i nieznacznie się na modzie
S: Zacznijmy już ceremonię.
Per. Księstwa Warszawskiego
Przez cały obiad Austria patrzył się na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i obrzydzenia. Bałam się spojrzeć mu prosto w oczy, bo to mogło być jak płachta na byka. Po posiłku rozpoczęły się tańce, rozmowy i wiele innych atrakcji. Naszczęście Austria nawet się nie ruszył od orkiestry. Po paru tańcach z innymi państwami stanęłam sama pod jedną z kolumn. Po chwili podszedł do mnie Litwa.
L: Piękny dzień na zaręczyny, szkoda, że z niewłaściwym człowiekiem.
KW: Tak. Masz rację...Nazywam się Barbara.
L: Nikolaj
KW: Czy mogę o coś spytał?
L: Oczywiście panienki
KW: Mów mi po imieniu...jak to jest, że jesteś następcą mego dziadka?
L: Widzę, że mało jeszcze wiesz o krajach...Byłem sierotą, a on mnie przygarnął. Gdy nadszedł drugi rozbiór, który go zabił przekazał mi swe brzemię. Kiedyś myślałem, że to da mi szczęśliwe życie, lecz teraz już wiem, że to bardziej przekleństwo niż dar.
KW: A...jaki on był?
L: Niewiesz?
KW: Zginął gdy była bardzo mała… nie pamiętam nawet jak on wyglądał ..
L: Był dobry...bywał czasami bardzo wymagający, często się denerwował...dużo wymagał ode mnie, ale wiem dlaczego tak robił...bardzo cierpiał przez utratę swej żony. Wiedział, że ona bardzo cierpi i jest torturowana, a on nie jest w stanie nic zrobić. To powoli go wykańczało. A ja dopiero po latach zrozumiałem jego ból. Będąc dzieckiem nawet nie zdawałem sobie sprawy z jego uczuć. Ale postanowiłem dokończyć jego dzieło.
KW: Jakie dzieło?
L: Walkę o niepodległość.
Per. Imperium Rosyjskiego
Nadszedł czas na główną część ceremonię. Oficjalne zaręczyny pobłogosławione przez Watykan. Młoda para stanęła na podeście wraz z Państwem Kościelnym. Adalbert uklęknął przed są wybranką, chwycił ją za rękę i wyciągnął pierścionek.
S: Panienko Barbaro ..czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Dziewczyna wyglądała na najbardziej nieszczęśliwą osobę na świecie. Była cała blada, szmaragdowe oczy połyskiwały przez zbierające się łzy, usta wyrażały ogromny smutek, jej klatka piersiowa unosiła się bardzo nierówno. Spojrzałem na Austrię i Prusy. Ewidentnie dobrze się bawili. Reinhard wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, Wilhelm uśmiechał się ironicznie patrząc na Adalberta, który od czekania na odpowiedź zmienił kolor na lekko czerwony. Wszyscy zebrani zaczęli coraz głośniej szeptać między sobą. Ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się do tej osoby. Był to Nikolaj.
L: Słyszysz panie jakby ktoś pędził koniem?
IR: Да (Tak).
Mój kamerdyner się nie mylił. Nim ktoś się spostrzegł na środek wjechał Francja. Zeskoczył z konia i podszedł do Barbary i Adalberta. Trzymał w ręku jakiś list. Podał go Watykanowi. On powoli przeczytał go.
W: Niniejszym nie ma zgody na wasze zaręczyny
S: Was!? Dawaj to.- wydarł mu list. Z każdą następną linijką stawał się jeszcze bardziej czerwony ze złości.
F: Mój cesarzy Napoleon Bonaparte zakazał wam zaręczyn i oddał pieczę nad Księstwem Warszawskim w moje ręce.
A: Nein! Nie zgadzam się! Adalbercie zrób coś w tej chwili!
S: Niemasz prawa Francjo…
F: Tak się składa, że mam i dobrze o tym wiesz. A teraz wynoś się. Jeżeli ty waszą królewska mość będziesz chciał zobaczyć się z nim to będziesz musiał jechać do Saksonii bo stopa Adalberta już tu nie postanie.
Król: Ależ oczywiście...jak sobie życzysz.
Tchórze. Jak mogą tak łatwo poddawać się temu żabojadowi. Kiedyś raz na zawszę wyjaśnimy kto rządzi w Europie. Ty już tylko kwestia czasu.
Im dłużej widziałem jak Eugene i Barbara obdarzają się uczuciem śmiertelników czułem coraz większe zafascynowanie tym. Jak kraje mogą obdarzyć się czymś aż tak wielkim? To zwykłym śmiertelnikom są pisane takie uczucia, a nie nam państwom. Dlaczego tego nie rozumiem? Dlaczego nie widzę w tym żadnego sensu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top