28
Per. Królestwa Polskiego
Odkąd wybuchła wojna krymska w Petersburgu zrobiło się bardzo przyjemnie. Ani Cara Kota, ani Saszki. Jedyne co przeraża niektórych to to, że przegrają wojnę i będą się wyżywać na nas. I tak będą to robić więc to bez znaczenia. Ja osobiście mam to w nosie. Jedyne co mnie martwi to to, że Miałkołajek wymyślił sobie, że Turcja ma oddać w jego łapy moich rodaków co uciekli po powstaniach, a do tego zażądał też Węgrów. Aż strach pomyśleć sobie co by im zrobił. Ale muszę przyznać, że ostatnio zrobił się jakby spokojniejszy. Powoli bez zbędnej dokładności przecierałam meble w jednej z komnat, gdy wszedł Łotwa. Valters spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
V: Mam dość dziwne wieści. Nie wiem czy są szczęśliwe czy nie.
M: Przynajmniej jakieś masz. Jakie to wieści?
V: Austria i Prusy ogłosiły neutralność w tej wojnie.
M: Jak to? A Święte Przymierze?
V: Może im jest na rękę upadek Imperium Rosyjskiego?
M: Pewnie tak...Zdrajcy...-szepnęłam
V: Co? Bo niedosłyszałem tego ostatniego?
M: Nic takiego. Ciekawe co się dzieje na froncie?
V: Niestety trudno się czegoś dowiedzieć...ale będę dalej próbował...
...Time skip...
Był to zimny lutowy dzień. Przez okno nie było nic widać. Była straszna śnieżyca i nawet palenie w piecu nie dawało zbyt dużo. Siedzieliśmy wszyscy przy piecu kuchennym. Finlandia zrobił gorącą czekoladę, którą podkradł z zapasów cara. W gronie innych państw było cieplej i bardzo przyjemnie. Nagle rozległy się bicia dzwonów. Chyba z całego miasta. Nikt nie miał pojęcia, dlaczego w każdej cerkwi biją w dzwony. Chyba niedoszło do powrotu Aleksandra? Nie chcę go... Po jego interwencji w powstanie Węgierskie było bardzo nieprzyjemnie. Ciągle się na mnie wyżywał i poniżał...nie chcę tego ponownie powtarzać. Wreszcie było mi dobrze, ale jak wróci od nowa się wszystko zacznie. Nagle przyszedł do nas Petersburg. Był jakiś nieswój, jego twarz był całkowicie wyprana z emocji.
P: Macie wszyscy ubrać się w eleganckie stroje i ustawić się przy wejściu do pałacu...
T: Przepraszam, ale o co chodzi? - Zapytał Timo.
P: Zaraz dotrze tu trumna...
T: Jaka do cholery trumna? - Finlandia zaczął się już denerwować nie otrzymają odpowiedzi do swego pierwszego pytania.
P: Car Mikołaj I Romanow zmarł...- po tych słowach wyszedł. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie. Nikt nie wiedział, jak zareagować. Ja nie byłam wstanie ukryć swego uśmiechu. Nareszcie ten potwór zginął. Finlandia i Żmudź odwzajemnili go. Pozostali poszli ich śladem.
Staliśmy wszyscy starając się ukryć radość i czekaliśmy na przybycie trumny. Nagle dzrwi stanęły otworem i wniesiono złoconą trumnę. Zgodnie z poleceniem Moskwy i Petersburga wszyscy uklękliśmy. Dostrzegłam Aleksandra. Stał obok trumny, a przy jego boku stała dziewczyna o kruczoczarnych włosach i azjatyckich rysach twarzy. Wyglądała na pierwszy rzut oka na smutną, ale jak się lepiej przyjrzałam była zadowolona patrząc na trumnę cara. Nagle poczułam wzrok Rosji na sobie. Przez chwilę patrzyłam w jego ciemne niczym nocne niebo oczy. Jego wzrok był łagodny i lekko melancholiczny. Kontem oka dostrzegłam, że jego towarzyszka patrzy na mnie więc szybko spociłam wzrok na podłogę. Resztę tego przedstawienia spędziłam patrząc w podłogę. Następnie zaniesiono trumnę do sali tronowej, gdzie zebrała się rodzina carska. Nam kazano iść do jednego z salonów na stypę. Zostałam jeszcze chwilę i postanowiłam podejść do carewicza. Stała i patrzył pustym wzrokiem w stronę sali tronowej. Podeszłam do niego położyłam dłoń na jego ramieniu. Odwrócił się do mnie. Jego oczy były czerwone od łez.
CA: Wiem jaki był, ale to mój ojciec. - jego głos załamywał się
M: Będzie dobrze Aleksandrze. Musisz być silny.
CA: Przyznam ci się, że bardziej płakać mi się chce z powodu tego, że tron teraz jest mój. Ja nie jestem na to gotowy.
M: Poradzisz sobie.
CA: Ojciec wiecznie powtarzał, że moje pomysły zniszczą to państwo
M: Moim zdaniem masz dobre pomysły, a on ich nie rozumiał, bo zacofany i dobrze o tym wiesz. Idź do rodziny. Pociesz matkę i siostry.
CA: Dobrze...dziękuję
Szkoda mi go. Od dziecka ojciec lubił się na nim wyżywać, biedaczek. Miał poglądy bardzo nowoczesne, ale Mikołaj tego nie lubił. Dla niego było najlepiej jak w kraju panowało zacofanie, a on sobie siedział z kotem na kolanach i miał wyjebane. Saszka chce, sprawić by Imperium dogoniło kraje zachodnie. A kto wie, może to przyniesie coś dobrego memu narodowi. Udałam się na stypę. Wszyscy pili i rozmawiali jak najmilej o zmarłym by Imperium się nie zdenerwował. Podeszłam do Edwarda, Tima, Tallisa i Valtera. Chwile rozmawialiśmy nagle podeszła do mnie partnerka Rosji. Uśmiechnęła się i odciągnęła mnie od reszty.
Z: Jestem Zarina, Chanat Kazański, a ty?
M: Maria. Królestwo Polskie, miło mi cię...
Z: Tak, tak... - Zaczęła mnie oglądać od góry do dołu. - Jesteśmy w podobnej sytuacji.
M: Jakiej sytuacji?
Z: Obie jesteśmy niewolnicami samego Imperium Rosyjskiego. Ale...
M: Ale?
Z: Ty masz lepszą sytuację. Nie wiem, czy wiesz, lecz pewnie nie. Imperium Osmańskie nigdy nie uznał rozbiorów twego państwa.
M: Jak to?
Z: On bardzo cenił twego ojca i ma do tej pory ogromny szacunek do niego. Obiecaj mi coś.
M: Proszę?
Z: Nie popełniaj mojego błędu. Nie ulegnij mu. Nigdy...Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy. - nim zdążyłam coś odpowiedzieć ona już odeszła, a obok mnie pojawił się Rosjanin. Przyznam, że przestraszyłam się na jego widok i lekko się odsunęłam. Wciąż pamiętam te wszystkie rzeczy, które mi robił. Wyglądał na bardzo smutnego. Ucałował mą dłoń, lecz nie puścił jej. Trzymał ją delikatnie i przyglądał mi się. Czyżby aż tak cierpiał po stracie Cara Kota? Ah no tak z kim teraz będzie wiecznie knuł.? Heh idiota
A; Muszę ci coś powiedzieć. Chodź ze mną- musiałam z nim iść, ale nie chciałam. Gdzieś mam to co chce mi powiedzieć. Udaliśmy się do jego gabinetu. Na szezlongu przy kominku siedziała zakonnica. Na nasz widok podniosła się i ukłoniła. Aleksander kazał bym usiadła na ksześle. On stanął za nim i trzymał dłońmi obdarcie, tak jakby w każdej chwili był gotowy mnie złapać za ramiona, bym nie wstawała. Kobieta patrzyła na mnie ze łzami.
A: Może siostra mówić.
Z: Jesteś podobna do niej...
M: Do koga? O co tu chodzi?
Z: Pochodzę z klasztoru, w którym była twoja siostra panienko. Zmuszono nas do milczenia, ale ja już tak dłużej nie mogę. To co spotkało tą biedną dziewczynę...Wstąpiłam do zakonu z wiarą, że będę służyć Bogu, lecz to czego byłam świadkiem zniszczyło cały mój światopogląd.
M: O czym siostra mówi? Co się stało z Basią?
Z: Car Mikołaj płacił od samego początku siostrze przełożonej. Dziewczyna była gwałcona, poniżana, głodzona i ...zamordowano ja na rozkaz cara.
M: J...jak to...za...zamordowano?
Z: Car i jego słudzy zgwałcili ją i brutalnie pobili. Następnie wrzucili pod lód. Dziewczyna przezywała tam prawdziwe piekło. Ja dopiero byłam tam rok, gdy to się zaczęło. Zanosiłam jej jedzenie. Zabroniono nam o tym mówić, ale ja mam dość ukrywania tej strasznej prawdy. Parę dni przed jej zabójstwem, kiedy karmiłam ja, bo sama nie była wstanie już od paru lat, opowiedziała mi o swoim mężu, o straconym dziecku i o tobie. Mówiła, że odkąd zostałaś krajem oddaliłyście się od siebie i ona bardzo tego żałuje. Prosiła mnie bym powiedziała ci, że ona bardzo cię kochała i była zawsze z ciebie dumna. - zaczęłam płakać. A ja uważałam ją przez te wszystkie lata za wariatkę. Jak mogłam...
M: Czy...Eugene...wie?
A: Napisałem mu w liście całe zeznanie. Nakazał by przyjechała ona osobiście by mu to powiedzieć.
M: Dlaczego...dlaczego on je to zrobił...?
A: Gdybym wiedział wcześniej, zrobił bym wszystko, aby to przerwać. - wstałam i skierowałam się do drzwi.- Mario proszę zostań..
M: Chcę zostać sama...- nie czekając na jego odpowiedź wybiegłam zapłakana do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top