32.„Jeśli nie zaryzykujesz nie dowiesz się..."
„Jeśli nie zaryzykujesz, nie dowiesz się czy było warto."
- Panie doktorze i co z nią- spytałam weterynarza kiedy skończył badać nogę Korony.
- Zerwane ścięgno.- westchnął.
- Jak to?! I co teraz?- spytałam przerażona.
- Przez dwa tygodnie niech nie chodzi w ogóle. Przepisze leki i narazie tyle a za dwa tygodnie zobaczymy. Napewno czeka ją długa rehabilitacja.
- A ile nie będzie mogła chodzić pod siodłem?- spytała załamana Lena
- Zobaczymy, ale z pół roku napewno.
- O Boże- westchnęłam
- Nic tu po mnie tutaj masz receptę i widzimy się za dwa tygodnie .
Weterynarz odjechał, a Lena pomogła mi zaprowadzić Koronę do domu. Wprowadziłam ją do boksu a sama załamana usiadłam na swojej ulubionej ławce. Po chwili dołączyła do mnie Lena. Bardzo mocno mnie przytuliła.
- Będzie dobrze- wyszeptała
- Lenka tak mi przykro nie będę mogła wystartować. Nie mam konia- Dziewczyna spojrzała na mnie po czym jej wzrok skierował się w stronę biegającego po ujeżdżalni Almera.
- Co ty gadasz. Przecież masz konia- powiedziała wskazując na Almera.
- Ale do zawodów został niecały miesiąc .
- Ty i Almer świetnie się dogadujecie. Zawsze można spróbować.
- No nie wiem...
- Uważam, że to świetny pomysł- usłyszałam Martina, który właśnie pojawił się obok nas. Jeżeli nie zaryzykujesz nie dowiesz się czy było warto.
- Właśnie a teraz nie rozpaczaj tylko siodłaj Almera.- Dodała moja przyjaciółka.
***
Kiedy cała nasza trójka wraz z Almerem dotarła do ośrodka ja, Martin i ogier udaliśmy się na ujezdzalnie, a Lena poszła po swojego konia. Wsiadłam w siodlo, a mój chłopak pomógł mi dopiąć popręg. Kątem oka zobaczyłam, że obserwuje nas Kuba. Ten chłopak na serio mnie wkurzał. Spojrzałam na niego po czym szybko nachyliłam się w stronę Martina i złożyłam szybki pocałunek na jego ustach.
- A to za co?- spytał zadowolony.
- Za to, że jesteś- powiedziałam uśmiechnięta po czym ruszyłam po ujeżdżalni. Widziałam jak Kuba patrzy na mnie wkurwiony.
Po kilku minutach stępowania przyszła Lena i trenerka. Almer zaczął się wyrywać jak to ogier. Zaczął galopować z ogromnym wdziękiem, a kiedy próbowałam go zatrzymać ten zaczynał brykać.
- Na woltę- krzyczała Klaudia.
Posłusznie zaczęłam robić coraz mniejsze koła, aż ogier się nie zatrzymał.
- Wszystko okej?- spytała trenerka.
- Tak.
- Dobra a wiec zaczynamy. Dzisiaj porobimy dużo wolt i przejść
Trening minął dosyć szybko. Almer nie sprawiał bardzo dużych problemów z czego bardzo się cieszyłam. Zastanawiałam się czy jest szansa, że wystartuje na nim w zawodach? Czy w ogóle byłby w stanie przejechać cały parkur?
Po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zakryłam głowę poduszka. Chciałam pobyć sama i wszystko przemyśleć. Nie było mi tl jednak dane, bo do obiektu wszedł Martin. Położył się obok mnie.
- Pukać cię nie nauczyli?- syknęłam.
- Niekoniecznie- zaśmiał się.
- Chce zostać sama.
- Chcesz zostać ze mną.- powiedział przyciągając mnie do siebie. Miał racje. Tak cholernie mi tego brakowało.
- Kocham cię- wyszeptalam wtulona w jego tors.
- Wiem- oznajmił całując mnie w czoło.
- Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuję.
Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami. Chciałam zobaczyć co to ale byłam unieruchomiona przez ramiona Martina.
- Co się stało?- spytał zaspany kiedy uderzyłam go w bark.
- Mógłbyś mnie puścić?
- No nie bardzo.- powiedział z chytrym uśmiechem.
- Proszę.
- Coś za coś.- zachichotał. Na jego słowa wywrocilam oczami po czym cmoknelam go w usta.
Kiedy w końcu wypuścił mnie z objęć wstałam i wyszłam na korytarz. Z pokoju mojej siostry dobiegał płacz, dlatego bez wahania tam weszłam. Karolina lezala na łóżku cała zapłakana.
- Co się stało?- spytałam siadajac obok mnie.
- To był tylko zakład.- wybełkotała. Była wstawiona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top