30.„ Ciesz się z małych rzeczy..."

„ Ciesz się z małych rzeczy, te wielkie mogą nie nadejść wcale."

   Dziś umówiłam się na trening z Leną na piętnastą. Kiedy wykonałam wszystkie poranne czynności poszłam do stajni, gdzie jak zwykle czekał na mnie Martin. Tym razem lekko mnie zaskoczył, ponieważ Almer był już wyczyszczony i osiodłany.
- Hej- powiedział, gdy podeszłam do niego.
- Cześć. A ty co masz jakiś dzień dobroci?- zasmialam się.
- Dla ciebie zawsze kochanie.- Powiedział z chytrym uśmieszkiem.
  Kiedy wsiadłam na Almera dopięłam popręg po czym go rozstępowałam. Dziś jeździłam na samym halterze dlatego było trudniej niż dotychczas. Ogier nie sprawiał większych problemów. Jazda opierała się głównie na woltach i zmianach kierunku, a także przejściach. Oczywiście nie obyło się bez brykania.
  Po skończonej jeździe Martin rozsiodlal Almera, a ja przygotowałam Koronę. Kiedy klacz była już czysta i osiodłana poszłam się przebrać. Założyłam niedawno kupione przez siebie bryczesy z lejem silikonowym i czarny crop. Gdy skończyłam się stroić ubrałam sztyblety i sztylpy, a następnie poszłam po Koronę.
- Ja przyjdę później, bo nie chce mi się iść na nogach.- Oznajmił Martin, kiedy wsiadałam na Koronę.
- To czym przyjedziesz? Traktorem,- zakpilam
- Mateusz mnie przywiezie.
- Okej.
- Uważaj na siebie.
- Dobrze mamo- zasmialam się, a chłopak przelotnie mnie pocałował.
  Stajnia nie była daleko. Wystarczyło przejechać przez niewielki las. Droga zajęła mi około piętnastu minut. Widok, który zobaczyłam po dotarciu na miejsce był niesamowity. Był to ogromny obiekt mieszczący w sobie wiele hektarów pastwisk, kilka stajni i ujezdzalni. Znajdował się tu również basen dla koni, lonzownik i solarium. Zsiadłam z Korony, która była bardzo zainteresowana nowym miejscem i ruszylysmy przed siebie szukając Leny. Po drodze nie znalazłam przyjaciółki, ale napotkałam chłopaka, którego postanowiłam zapytać czy jej gdzieś nie widział. Byl to szatyn dosyć przystojny i wysportowany. Miał mniej więcej szesnaście lat. Widać było, ze należal do tych stajennych „ Wyższych sfer" , które zawsze mnie irytowały.
- Hej widziales może Lenę?- spytałam obojętnie, a chłopak od razu na mnie spojrzał.
- Tak jest na rozprężalni za stajnią.
- Dzięki- już miałam odejść kiedy chłopak złapał mnie za ramie.
- A my się chyba jeszcze nie znamy. Jestem Kuba.- powiedział ze szarmandzkim uśmieszkiem.
- Paulina- uśmiechnęłam się lekko.- Sorry ale muszę lecieć bo mam trening.
- Okej mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy.
- Tia oby- po tych słowach obróciłam się na pięcie i ruszyłam wraz z klaczą w wyznaczone przez chłopaka miejsce.  Na całe szczęście była tam Lena.
  Dziewczyna siedziała już na swoim karym wałachu i rozmawiała z jakaś kobietą, która jak się okazało była instruktorką, z którą miałyśmy mieć trening.
- Już myślałam, że zrezygnowałaś- zaśmiała się Lena.
- Miałam lekki problem z trafieniem tutaj- oznajmiłam.
- Jestem Klaudia i będę waszą trenerką.- powiedziała kobieta stojąca obok mojej przyjaciółki.
- Paulina miło mi- kobieta uśmiechnęła się na moje słowa po czym uścisnęli moja dłoń.
- Dobra wsiadaj i zaczynamy trening.
Rozpoczęliśmy jazdę, która była naprawdę bardzo ambitna. Najpierw rozgrzalismy konie ma drągach, później skoczyliśmy kilka niewielkich krzyżaków, a na koniec po dwa razy przejechałysmy cały parkur. Korona spisała się na medal. Nie miała najmniejszego problemu ze skokiem. Sama wymierzała sobie odległość. Nie zaliczyliśmy ani jednej zrzutki, a Lena i jej walach mieli dwie. Byłam dumna z klaczy i zadowolona z siebie. Cały trening obserwował Martin, który bardzo nam kibicował. Oglądał nas także poznany w stajni chłopak- Kuba. Cały czas czułam na sobie jego wzrok co bardzo mnie denerwowało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top