27.„ Niektórzy niszczą szczęście innych..."
„ Niektórzy niszczą szczęście innych z zazdrości, bo nie potrafią znaleść swojego własnego."
Minęło pięć dni od mojego zerwania z Martinem. Od tego czasu ignorowaliśmy się totalnie. Chłopak wychodził wcześnie i wracał późno, żeby mnie nie widzieć. Cholernie bolało. Tęskniłam za tymi wszystkimi dniami spędzonymi razem. Każdego dnia pytałam Leny czy Martin spotyka się z tą dziewczyną. Powiedziała, że spędzają każda chwile razem, ale chłopak nie wyglada na szczęśliwego. Ja nie byłam w stanie iść w tym tygodniu do szkoły. Nie mogłam patrzeć na kogoś kto był dla mnie całym światem. Nawet moja siostra nie wiedziała, że zerwaliśmy. Właściwie to mało co była w domu, bo cały wolny czas spędzała z Mateuszem. Szczerze to jej zazdrościłam. Ja natomiast codziennie sama musiałam pracować z Almerem, co nie było proste, bo śnieg stopniał, a na ujeżdżalni zrobiło się błoto. Każdego dnia brałam któregoś z koni i jechałam w teren. W ten sposób udawało mi się przez chwile nie myśleć o chłopaku, który tak bardzo mnie zranił.
Dziś wstałam o jedenastej. O trzynastej miałam iść z Leną na kawę, wiec postanowiłam się ubrać. Założyłam na siebie białe dżinsy i bluzę z adidas'a. Następnie poszłam do łazienki, gdzie pomalowałam i uczesalam się. Zajęło mi to trochę czasu, dlatego szybko zjadłam śniadanie, założyłam buty i poszłam do Leny. Dziewczyna czekała na mnie przed swoim domem.
- Hej Paula.
- Cześć.
- Co tam u ciebie?- spytała gdy szlysmy w stronę kawiarni.
- Do dupy.
- Będzie dobrze zobaczysz.
- Nic nie będzie dobrze. - westchnęłam.
Resztę drogi przeszłyśmy w milczeniu. Kiedy byłyśmy już na miejscu obie zamowilysmy Late Macciato po czym usiadłyśmy do jednego ze stolików. Przez godzinę gadałyśmy o jakichś pierdołach. Później postanowiłyśmy wracać. Odprowadziłam Lenę pod jej dom i poszłam w swoją stronę.
Po drodze spotkałam Martina i tą zdzirę. Kłócili się. Czyżby ich związek nie wypalił? Ominęłam ich szerokim łukiem i pobiegłam w stronę domu. Martin niestety mnie zauważył, ale nie pobiegł za mną.
Kiedy dotarłam do mieszkania przebralam się i poszłam do stajni. Osiodlalam Almera i pojechałam tam, gdzie zwykle. Koń o dziwo nie brykał. Szedł bardzo grzecznie przez co bardzo się zdziwiłam. Gdy byliśmy na miejscu zsiadlam z ogiera i założyłam mu kantar. Który wzięłam ze sobą i przywiązałam do jednego z drzew. Po tym usiadłam i zaczęłam patrzeć na płynąca rzekę.
- Miałem ci tego nie mówić, ale nie mogę tak dłużej. - usłyszałam bardzo dobrze znajomy głos.
- Czego chcesz. Przecież ty mnie już nie znasz- czułam jak łamie mi się głos.
- Muszę ci wszystko wytłumaczyć. To nie tak jak myślisz. Ona nic dla mnie nie znaczyla.
- No mów co masz do powiedzenia.- mówiłam coraz bardziej drżącym głosem.
- Ta dziewczyna to Weronika. Chodziłem z nią kiedyś, ale zerwaliśmy.
- I znowu zaczęliście- wtrąciłam
- To nie tak. Wiesz kiedy ja poznałem wszedłem w nieciekawe towarzystwo. Zadawałem się z dilerami. Jednym z nich był jej brat. On jest naprawdę niebezpiecznym gangsterem. Kiedyś pożyczył mi niezła sumę kasy, która po pewnym czasie spłaciłem. Przestałem się z nimi zadawać i poznałem ciebie- po tych słowach przerwał.
- Mów dalej.
- Weronika nigdy nie pogodziła się z tym, że Z nią zerwałem, a kiedy zobaczyła nas razem wściekła się. Chciała abym do niej wrócił i kiedy dałem jej do zrozumienia że mam ją gdzieś powiedziała o tym swojemu bratu. Ten spotkał się ze mną i groził, że jeśli z tobą nie zerwę zrobi z tobą to samo co z moją siostrą. Że zniszczy nas obojga.
- Miałeś siostrę?
- Tak była rok młodsza ode mnie. Ten skurwiel ją porwał, przetrzymywał i wykorzystywał. Kiedy uciekła zgłosiła sprawę na policję, ale znowu jej groził i wycofała je. Po tym popełniła samobójstwo. Nie chciałem aby cokolwiek ci się stało. Dlatego zgodziłem się na to. Dziś rano znaleźli brata Weroniki martwego. Kiedy się dowiedziałem od razu powiedziałem jej, że to koniec. Chciałem cię przeprosić. Chce, żebyś wiedziała, że nie potrafię bez ciebie żyć.
- Muszę to wszystko przemyśleć.
- Rozumiem. Poczekam ile będziesz chciała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top