21.„To czego najbardziej sie boimy jest..."
„ To, czego najbardziej się boimy jest najczęściej tym co powinnismy zrobić."
- Paula nic ci nie jest?- spytał zdenerwowany Martin podbiegając do mnie.
- Wszystko okej.
- Napewno?
- Tak trochę boli mnie ręka i głowa, ale jest dobrze.
- Boże tak cię przepraszam, że go nie utrzymałem.
- To nie twoja wina. To przez ten skuter. A teraz idź po Almera muszę na niego wsiąść.
- Lepiej chodźmy do domu musisz odpocząć.
- Nic mi nie jest. Idź po niego.
- Dobra, ale wsiadasz tylko na chwile żeby skończyć na czymś pozytywnym.
- Dobrze.
Chłopak przyprowadził ogiera, a ja szybko na niego wsiadłam. Nie powiedziałam brunetowi, że bardzo bolała mnie ręka. Wiedziałam, że wtedy nie pozwoliłby mi wsiąść.
Porobilam z koniem kilka zatrzymań i zakłusowań po czym rozsiodlalismy go.
Po powrocie do domu umylam się i zaczęłam odrabiać lekcje. Okropnie bolała mnie prawa ręka dlatego pisanie sprawiało mi ogromna trudność. Na szczęście nie mieliśmy dużo zadania, wiec po trzydziestu minutach skończyłam i położyłam się do łóżka. Była dwudziesta, wiec stwierdziłam, że za wcześnie na sen dlatego zaczęłam czytać jakąś książkę, która bardzo mnie zaciekawiła. Moje zajęcie przerwało pukanie do drzwi.
- Czego dusza pragnie?- prychnęłam widząc Martina.
- Mogę wejść?
- Jak musisz.
- Jak się czujesz?- spytał siadajac obok mnie.
- Ręka trochę mnie boli- po tych słowach chwycił za mój obolały nadgarstek i zaczął mu się przyglądać.
- Paula ona jest spuchnięta. Może być złamana.
- Lekarz się znalazł.
- Trzeba to chociaż zawinąć. Chodź.
Chłopak wytargal mnie z łóżka po czym wziął na ręce w stylu panny młodej i zaniósł do kuchni. Posadził mnie na stole i wyjął z jednej z szuflad jakąś maść i bandaż. Podszedł do mnie i ostrożnie opatrzył obolałą rękę. Po tej czynności zaniósł mnie z powrotem do pokoju. Usiedliśmy na łóżku i patrzyliśmy w okno.
- Dziękuje- Wyszeptalam, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę.
- To ja dziękuje.-Powiedział uśmiechając się.
- Za co?
- Za to, że jesteś.- słysząc to uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam głowę na ramieniu chłopaka.
Byłam taka szczęśliwa. Wszystko zaczęło się układać. Kiedy tu przyjechałam nie chciałam żyć. Wszystko było takie trudne. Teraz mam wszystko. Prawie wszystko. Mam ciotkę i wujka, którzy są naprawdę super, siostrę za którą oddałabym życie, chłopaka, który jest wspaniały i Almera, konia o którym zawsze marzyłam. Brakuje tylko moich rodziców. Mam nadzieje, że tam gdzie się teraz znajdują są szczęśliwi tak jak ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top