18.„Kocha się za nic..."

„ Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do milosci."

Obudziłam się o dziesiątej. Okropnie bolała mnie głowa, więc wstałam i poszłam do kuchni żeby się napić. Siedział w niej skacowany Martin.
- Kac morderca nie ma serca?- zasmialam się
- Żebyś wiedziała. A tobie nic nie ma?- spytał zdziwiony.
- Głowa mi pęka- odpowiedziałam siadajac obok niego.
Włączyłam telefon, który jak się okazało był od wczoraj wyłączony. Od razu zasypał mi spam wiadomości.
Masz 40 nieodebranych połączeń od Maria. Masz dwadzieścia nowych wiadomości od Maria.
- O cholera- krzyknęłam
- Co się stało?
- Ciotka dzwoniła wczoraj czterdzieści razy.
- Zadzwoń do niej.
- I co jej powiem? Sorry ciociu, ale zrobiliśmy sobie imprezę w szkole i wyłączyłam telefon?
- Powiedz, że ci się rozładował.
- No dobra.
Po namowach chłopaka zadzwoniłam do Marii. Ta po chwili odebrała.
- Paulinko. Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. Gdzie wy byliście?! Była u was nasza sąsiadka i mówiła mi, że nikt nie otwierał.
- Yyyy.. bo my już spaliśmy.
- Wszyscy? W sylwestra o dwudziestej drugiej?
- To znaczy ja i Zuza, a Karolina była u koleżanki.
- A Martin?
- Siedział u siebie i słuchał muzyki. Pewnie dlatego nie słyszał dzwonka.
- No cóż mam nadzieje, że mówisz prawdę. A moglibyśmy dać do telefony twoja siostrę.
- Yyy... ona poszła do sklepu przed chwila i jej nie ma.
- Dobra to zadzwonię później. Pa
- Papa.
Rozlączylam się i spojrzałam na Martina.
- Właśnie gdzie Karolina?- spytałam a brunet zaczął się śmiać.
- U Mateusza.
- Co?!
- No sam nie wiem tylko tyle się dowiedziałem.
Posiedzieliśmy jeszcze chwile z chłopakiem, a potem poszliśmy jeszcze spać. Czułam się okropnie.
***
- Paulina wstawaj- usłyszałam głos Martina.
- Czemu niby?
- Przyszła wasza sąsiadka.
Po tych słowach wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Ubrałam na siebie bluzę z nike i jakieś dżinsy, włosy przeczesałam palcami i pobiegłam do drzwi, gdzie stała sąsiadka. Była to starsza kobieta. Miała może koło siedemdziesiątki. Szczerze chyba mnie nie lubiła. Ja z reszta tez nie tryskałam radością na jej widok.
- Dzień dobry pani Ludwino.- przywitałam ją ciepło. Na szczęście kobieta miała dobry humor.
- Dzień dobry Paulina. Mogę wejść?
- Yyy tak zapraszam.
- A wiec miałam sprawdzić czy nie robicie żadnych głupot.- oznajmiła siadając na kanapie.
- Ależ skądże my?- w tym momencie przyszedł Martin, który usiadł obok mnie.
- No cóż w tym wieku młodzież robi różne rzeczy- powiedziała uśmiechnięta.- A wy jesteście parą rozumiem?- spytała spoglądając na nas.
- My nieee. Jesteśmy przyjaciółmi- odparłam.
- No oby, bo jesteście jeszcze za młodzi na związek- widziałam po minie Martina, że miał jej już dość.- A gdzie jest Karolinka i ta twoja koleżanka?
- Yyy Karolina poszła na zakupy, a Zuza uczy się.
- Uczy się w ferie?
- No tak. Nawet pani nie wie ile teraz lekcji zadają- dodał Martin.
- No cóż to ja już pójdę. Przyjdę wieczorem was skontrolować.
- Dobrze pani Ludwino. Do widzenia- powiedziałam kiedy kobieta opuściła mieszkanie.
Ja i Martin postanowiliśmy dziś nie pracować z Almerem, bo oboje nie uczyliśmy się najlepiej. Dlatego wypuściliśmy ogiera i Posejdona na wybieg. Karolina wróciła dopiero koło siedemnastej. Wtedy stwierdziliśmy, że wspólnie obejrzymy jakiś film.

----------------------------------------------
Rozdział trochę mało ambitny, ale obiecuje że kolejny będzie ciekawszy :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top