16.„Tylko będąc z kimś..."
„ Tylko będąc z kimś właściwym zmienisz się na lepsze."
Obudziłam się na kanapie w ramionach Martina.
- Dzień dobry kochanie- usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
- Hej.
- Wyspalas się?- zaśmiał się
- No rzeczywiście. Wszystko mnie boli- zaczęliśmy się śmiać.- A tak w ogóle dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Bo za słodko wyglądasz jak śpisz- uśmiechnął się, a ja nic nie odpowiedziałam.
- Co tam gołąbeczki- usłyszałam śmiejąca się Karolinę.
- A bardzo dobrze- odpowiedział Martin.
- Martin tylko pamiętaj, że jeśli moja siostra będzie przez ciebie płakać to pożegnasz się z życiem- zachichotała.
- Nie martw się włos jej z głowy nie spadnie.
- Mam nadzieje.
Po krótkim czasie cała nasza trójka udała się do kuchni. Kiedy siedzieliśmy jedząc śniadanie przyszła Zuza.
- Hej- przywitała nas siadając do stołu.
- Hej- odpowiedzieliśmy chórem.
- A tak w ogóle jakie macie plany na dziś?- zwrócił się Martin do mojej siostry i przyjaciółki.
- Ja nic.
- Ja chyba tez- dodała Karola.
- Mateusz nigdzie cię nie zapraszał?- zasmialam się.
- Daj mi spokój- prychnęła oburzona.
- To może w takim razie pójdziecie z nami? Zaproponował chłopak.
- Z wielką chęcią.- odpowiedziały razem.
- No to bądźcie gotowe o siódmej.
Po śniadaniu standardowo ja i Martin popracowaliśmy z Almerem. Widać było u konia duże postępy. Cieszę się z tego powodu, ale to i tak nie wystarcza. Do przyjazdu wujka musimy go zajeździć co nie będzie łatwe. Skończyliśmy o dwunastej, później pomagaliśmy panu Edwardowi i Mateuszowi w wywożeniu obornika i w ścieleniu. Ja i Zuza wróciłyśmy do domu o czternastej, wiec postanowiłam się zdrzemnąć.
Obudziłam się o osiemnastej. Zerwalam się z łóżka i poszłam się ogarnąć do łazienki. Ubrałam moje ulubione dżinsy i bluzę z nike. Rozpuściłam i wyprostowałam włosy, a następnie się pomalowałam. Wyszłam z łazienki po czym razem z Zuzą poszłyśmy na pole, gdzie czekał Martin i Karolina.
- A wiec gdzie nas zabierasz? Spytałam zaciekawiona.
- Niespodzianka. Zobaczycie niebawem.- Martin złapał mnie za rękę i wyruszyliśmy w drogę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top