12.„ Jesteś autorem najpiękniejszych..."

„ Jesteś autorem najpiękniejszych chwil mojego życia."

Obudziłam się o ósmej rano. Zerwalam się z łóżka ogarnelam się i pobiegłam do kuchni. Zrobiłam sobie płatki kukurydziane z mlekiem. Kiedy jadłam sporządzony przez siebie posiłek do kuchni wszedł Martin.
- Dzień dobry.- Powiedział rozweselony.
- Hej.
- Smacznego.
- Dziękuje.
  Chłopak nalał sobie do szklanki soku pomarańczowego i usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Co dziś robimy z Almerem?
- Nie wiem. Co proponujesz?
- Ja bym go dzisiaj wypuścił z Posejdonem, żeby pobiegał.
- No okej.
  Nasza rozmowę przerwał SMS od Zuzy.
Hej Paula. Ja przyjadę koło 22:00. A tak w ogóle wszystkiego najlepszego!
Na widok wiadomości uśmiechnęłam się pod nosem.
- A ty co tak się uśmiechasz do tego telefonu?- zaśmiał się Martin.
- Koleżanka do mnie pisała.
- Czyżby koleżanka?
- Tak wysłała mi życzenia urodzinowe.
- Masz urodziny?
- Tak
- Które?
- Piętnaste.
- Dlaczego się nie chwalisz? Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuje.
  Po śniadaniu poszliśmy do stajni i wypuściliśmy Almera z Posejdonem. Ja wróciłam do domu i położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać Facebooka. Usłyszałam pukanie  do drzwi.
- Wejdź.- Byłam pewna, że to moja siostra. Jednak się myliłam.
- Co robisz?- Spytał zaciekawiony Martin.
- Leżę.
- Wiesz pomyślałem, że może chciałabyś się gdzieś przejść?
- A gdzie konkretnie?
- Hmm może na miasto?
- No okej. O której?
- Może piętnasta?
- Spoko.
   Była dwunasta, wiec miałam jeszcze dużo czasu. Postanowiłam się zdrzemnąć.        
   Obudziłam się o dwunastej i zaczęłam się przygotowywać. Ubrałam na siebie czarne dżinsy, jakąś zwykła bluzkę i bluzę z adidasa. Rozpuściłam włosy i lekko się pomalowałam. Schodząc po schodach wpadłam na Karolinę.
- Hej. Wszystkiego najlepszego siostrzyczko.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Dziękuje.
- Gdzie ty tak się wystroiłaś?
- Idę z Martinem na miasto.
- Uuu randka? Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi.
- Spadaj.
- Moja siostrzyczka ma chłopaka. - zachichotała.
- To nie jest mój chłopak.
- Dobra, dobra zobaczymy kto miał racje.
- Okej.
- A tak w ogóle o której Zuza przyjedzie?
- Koło dziesiątej.
- Dobra nie zatrzymuje cię już. Biegnij do swojego chłopaka. Tylko nie wracajcie za późno.
- Oczywiście siostrzyczko.
  Zeszłam na dół ubrałam kurtkę i buty po czym wyszłam. Przed domem czekał Martin. Wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Miał czarne dżinsy i granatową kurtkę. Był mega przystojny.
- pięknie wyglądasz.
- Ty też nieźle.- odwzajemniam.
- To co idziemy?
- Pewnie. Ale gdzie?
- Niespodzianka.
Szliśmy dłuższą chwilę po czym Martin się zatrzymał.
- Zamknij oczy- poprosił.
Chłopak złapał mnie za rękę i przeszliśmy jeszcze kawałek.
- Możesz już otworzyć.
Otworzyłam posłusznie oczy i na to co zobaczyłam z wrażenia opadła mi szczeka. Moim oczom ukazał się stolik dwa krzesła. Na stole stał szampan i zapalona świeca. Dookoła było bardzo pięknie ośnieżone drzewa i zamarznięta rzeka. Byliśmy już tutaj kiedyś.
- Wow- wydusiłam z siebie po dłuższej chwili.
- Podoba ci się?
- Jasne. Nie sądziłam, że z ciebie taki romantyk- Zasmialam się, a Martin tylko sie uśmiechnął.
  Usiedliśmy do stolika. Brunet nalał po lampce szampana. Siedzieliśmy tak koło dwóch godzin. Byłam zauroczona jak cholera chłopakiem. Był taki przystojny, a jego oczy były takie piękne. Po długim czasie postanowiliśmy wracać.Było już ciemno. Kiedy byliśmy już na miejscu poszliśmy do stajni. Posejdon i Almer były zamknięte i nakarmione reszty koni nie było. Pewnie mieli kuligi.
  Wychodząc ze stajni popatrzyłam w niebo. Było ciemne. Nie było gwiazd. Widać było jedynie księżyc. W pewnej chwili za mną stanął Martin. Poczułam jego ręce na moich biodrach. Obrucił mnie w swoją stronę po czym zostałam zablokowana między ścianą stajni a chłopakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top