Rozdział 2


Następnego dnia polecieli przetransportować uszkodzony statek, który się nazywał "Mały Rexcelcior", do tajnej bazy ninja, a potem ruszyli do największej biblioteki w stolicy. Vest-przyjaciele postanowili znaleźć informacje, ponieważ potrzebowali specjalnej energii do zasilenia generatora, dlatego zaczęli od działu z magicznymi artefaktami. Szukali tak długo, że aż litery zaczynały się ze sobą zlewać, co utrudniało czytanie.

Raz znaleźli informacje o krysztale, który posiadał umiejętność otwierania portali do dowolnego wymiaru. Ich zadowolenie znikło od razu po tym, gdy Jay im powiedział, że kryształ został zniszczony kilka miesięcy temu. Dangervest o mało półki z książkami nie przewrócił przez swoją frustrację, gdy odkładał książkę na miejsce.

Po wielogodzinnym czytaniu, wrócili do klasztoru. Teraz pilnowała ich Nya. Ona miała zaprowadzić ich do tajnej bazy, żeby przybysze mogli zobaczyć stan swojego statku.

Ninja otworzyła ukrytą windę i zjechali nią na dół. Wyszli z niej i ujrzeli niezwykle zaawansowane urządzenia. Podłoga i ściany były wykonane z metalu, po prawej stał ogromny komputer, a po lewej kilkunastometrowy mech, który nie został jeszcze skończony, brakowało mu rąk i połowy głowy.

- Ale dużo przestrzeni! - Zachwycił się Emmet rozglądając się wokół, a gdy krzyknął, to usłyszał echo. - Trochę to przypomina batjaskinię.

- No, nawet Bruce Wayne by pozazdrościł. - Zaśmiał się Rex. - Ale i tak nie jest to większe od mojego Rexcelciora.

- Witajcie. - Podeszła do nich nindroidka o zielonych oczach i w stroju samuraja. - Jestem Pixal, znana także jako Samurai X. Wraz z Nyą pomogę wam w naprawie waszego statku.

- To konieczne? - Zapytał Rex niezbyt zadowolony. - Nie lubię jak mi się grzebie w statku.

- Na to już trochę za późno. Przeskanowałam cały statek sprawdzając, czy nie posiada on jakiś bomb.

- Ale i tak wam na to nie pozwalam. - Trzymał się uparcie swojego zdania. Dobrze, że nie grzebali mi w Rexcelsciorze. Ale gdybym go miał, to pewnie nie musiałbym robić niewielkiego statku byleby wydostać się ze swojego wymiaru i bym tutaj nie utknął! Chociaż po tym, co się stało w moim świecie... nawet Rexcelcior mógł zostać wtedy uszkodzony.

- Od czego zaczniemy, Rex? - Dopytał Klockowski.

- Od naprawy generatora. Muszę jeszcze się upewnić, ile dokładnie potrzebujemy energii.

Chcieli użyć swojej mocy, jednak ich ręce się nie zaświeciły, a części nie zaczynały same się odbudowywać.

- Dlaczego nic się nie dzieje? - Emmet spojrzał na swoje ręce.

- Chyba ten wymiar musiał na nas wpłynąć. Każdy ma swoje zasady i nie wszystko przechodzi z jednego do drugiego. - wytłumaczył i mruknął niezadowolony - Czyli będziemy musieli robić wszystko ręcznie. Wyszedłem z prawy. Dziewczyny! - zawołał za Nyą i Pixal - Chyba jednak będziemy potrzebowały waszej pomocy.

Naprawa zajęła im następną połowę dnia. Do generatora podchodzili ostrożnie, ponieważ został uszkodzony. Tak jak przewidział Dangervest, potrzebowali ogromnej ilości mocy, takiej jaką posiadał kryształ wymiarów, który rozbił się na drobne kawałki. Szukanie skutecznej energii może im zająć naprawdę dużo czasu.

***

W nocy archeolog musiał pójść do łazienki, a gdy z niej już wyszedł, to usłyszał kogoś. Na początku myślał, że mu się wydawało. Ziewnął i przetarł oczy, ale znowu coś usłyszał, dlatego postanowił to sprawdzić. Powędrował za odgłosem kroków i zatrzymał się przed wejściem do salonu. Wyjrzał zza drzwi, w środku ujrzał Cole'a, który otwierał tajne wejście do bazy. Co on kombinuje? Śledzenie nie było zbyt właściwym pomysłem, biorąc pod uwagę to, że byli kontrolowani. Ale ciekawość popchnęła go do działania. Poza tym zniszczył chip, który Pixal mu wsadziła w telefon i motor.

Odczekał chwilę i również wszedł do bazy. Znał potrzebny kod do otworzenia drzwi dzięki swojej pamięci fotogenicznej. Ta umiejętność przydawała mu się wiele razy, głównie przy budowaniu.

Gdy drzwi windy się otworzyły, Rex szybko się schował i obserwował to, co planował ninja. Cole niósł jakąś czarną torbę, którą schował do swojego motoru, założył kask i wyjechał.

Gdyby ktoś zwyczajny by go śledził obudzony w środku nocy, to skończyłoby się już teraz. Jednak Dangervest nie jest zwyczajny. Wyjął ze swojej kieszeni niewielkie urządzenie, przycisnął włącznik i z jego statku wyjechał granatowy motor z wielkim "R" po obu bokach. Usiadł na nim, namierzył pojazd Czarnego Ninja na GPS'ie i rozpoczął dalsze śledzenie.

Ninja jechał w stronę stolicy. Niebezpiecznik zobaczył na nawigacji, że Cole zatrzymał się przed barem. Zastanawiało go, dlaczego akurat tam. Czyżby z kimś spiskował przeciwko swoim przyjaciołom?

Zanim dojechał, podziwiał miasto. Rexowi przypominało to Nowy Jork. Ogromne drapacze chmur same mogły oświetlać ulice, a powietrze o dziwo nie było zatrute, a to oznaczało, że w tyn wymiarze technologia jest bardziej rozwinięta niż w wymiarze Emmeta. Nie zauważył także żadnych fabryk, z których by wylatywały kłęby czarnego dymu.

Zaparkował przed lokalem. Ulica nie wyglądała na niezadbaną, czyli jest szansa, że nie spotka tutaj gromady bandytów. Usłyszał muzykę z jego wnętrza, rockową muzykę. Kowboj uwielbiał ten gatunek i uważał to za jeden z najlepszych wynalazków ludzkości.

Przed wejściem do baru założył czapkę kowbojską i bluzę. Nie spakował nic innego do swojego bagażnika, więc musiał liczyć na to, że czarny ninja nie zauważy go w tłumie. Przeszedł przez drzwi i próbował przebrnąć przez tłum. Gdyby nie wysokie buty, to nic by nie widział. Nie należał do bardzo wysokich mężczyzn, a w tym barze zauważył, że większość mężczyzn jest od niego wyższa, przez co nie mógł namierzyć tego, kogo śledził.

Ludzie zebrali się przy scenie i czekali aż wokalista zacznie śpiewać. Krzyczeli "Rocky! Rocky!". Przez chwilę Rex pomyślał, że jego dinozaur będzie śpiewał. Jednego z raptorów właśnie nazwał Rocky, dlatego miał takie zabawne skojarzenie.

Piosenka się zmieniła i gwiazdor rozpoczął swój występ. Dangervest wsłuchał się w piosenkę. Naprawdę dobrze szło mu śpiewanie. Na chwilę postanowił porzucić swoje plany i przecisnął się przez tłum, żeby być bliżej sceny. Ujrzał młodego chłopaka z wąsami, który miał na głowie biały kapelusz z czarnym paskiem, czarne spodnie, kozaki, a jego poszarpana, odpięta kamizelka odsłaniała wyrzeźbiony sześciopak. Zaraz... To nie jest ten czarny? Przyjrzał się jego oczom. Brązowe w odcieniu mocnej kawy, czasami przypominały onyksowe klejnoty. Tak! To on! Ale... po co? Ja tu myślałem, że Kamyczek coś kombinuje, a on se robi po nocach koncerty. Stwierdził w myślach zirytowany, bo właśnie zmarnował swój cenny czas, żeby dowiedzieć się, że jeden z ninja jest piosenkarzem. Ale poza tym, to naprawdę dobrze śpiewa. Będę musiał pościągać sobie piosenki z tego świata. Jestem ciekawy, czy on śpiewa jakiś cover, czy sam stworzył tę piosenkę.

Piosenka się zakończyła, a Cole poszedł do baru i zamówił jakiś napój od barmana. Rex postanowił na razie nie zdradzać tego, że go śledził. Udało mu się wywnioskować kilka rzeczy, na pewno Mistrz Ziemi śpiewał w tajemnicy, czyli odkrył jego prywatny sekret. Nawet nie chciał, żeby obcy ludzie znali jego tożsamość, więc wymyślił sobie pseudonim i zrobił strój. Prawdopodobnie nawet jego przyjaciele o tym nie wiedzą. Musiała to być jego sekretna pasja, ponieważ śpiewał prosto z serca. Rex za to zdobył haka na niego. Skoro zna jego sekret, to w razie konieczności będzie mógł obrócić to przeciwko niemu.

***

Z samego rana Mistrz Wu opuścił klasztor, wcześniej informując o tym swoich uczniów. Nie zdradził im szczegółów, ale nie zaskoczyło ich to. Czasami ich nauczyciel potrzebował samotności, by przemyśleć kilka spraw.

Emmet poprosił lidera, żeby nauczył ich spinjitsu, jednak ten odmówił.

- Aha, już łapię. Czyli nie jesteśmy godni nauczenia się tego wiru, co nie? - Zapytał podejrzliwie Rex. - Czyli w skrócie, jesteście obrońcami Ninjago, ale z nikim innym nie dzielicie się swoimi umiejętnościami?

- Spinjitsu jest zbyt niebezpieczne, żeby wszyscy je znali. - Upierał się przy swoim Lloyd.

- No dobra, darujmy już ten cały magiczny wir, ale moglibyście chociaż nauczyć swoich obywateli walki wręcz, prostej obrony - Stwierdził stanowczo Dangervest - Nie wszystkim będziecie wstanie pomóc, więc chociaż tym moglibyście się podzielić.

Lloyd odwrócił wzrok, a jego usta wykrzywiły się nie do końca w jednoznaczny sposób. Wyglądał tak, jakby był zdenerwowany, zamyślony i miał poczucie winy. Skrzyżował ręce, a jego odsłonięta dłoń mocno ścisnęła rękaw jego koszuli.

- Rex, odpuść. Nie musimy tego umieć. Wystarczy, że mnie poduczysz swojego stylu walki i będzie dobrze. - PPowiedział Emmet i spojrzał na Lloyda. - Jeśli ciebie czymś uraziliśmy, to przepraszamy.

- Nic się nie stało - Pomachał rękoma tworząc krzyż co i raz. - Po prostu jesteście zafascynowani tym, co umiemy. Jednak za mało się znamy, żebym wam zaufał i was tego nauczył. I tak posiadacie moc, która jest niebezpieczna. Wybaczcie, ale teraz muszę iść. - Mówiąc to skierował się do drzwi i opuścił pokój.

- Co tak rozmyślasz? - Dopytał się Klockowski widząc, jak jego przyjaciel patrzy w róg pokoju i drapie się po brodzie, dobrze znał ten gest, sam tak czasem robił.

- Wydaje mi się, że ci ninja kiedyś komuś zaufali, ale okazało się, że to ich wróg i dlatego teraz pod względem zaufania są bardzo ostrożni. W sumie, te zachowanie akurat rozumiem. Sam jestem w stosunku do nich wszystkich i tego całego świata nieufny.

- Cóż, możliwe, że masz racje. Skoczę do kuchni zaparzyć sobie kawę.

- A ja poćwiczę trochę w siłowni. Naprawdę super, że mają tutaj siłownie! Mogę zadbać o swoją budowę nie jeżdżąc do miasta za każdym razem z którymś z ninja. Do później. - Wybiegł z pokoju.

Emmet powoli skierował się do kuchni, idąc usłyszał rozmowę zza drzwi jednego z pokoi. Głosy się zlewały ze sobą, dlatego nie do końca wiedział, kto rozmawiał. Przyłożył głowę do drzwi, żeby lepiej słyszeć.

- Klienci nie przychodzą. Naprawdę trzeba ją zamknąć. - Stwierdziła Nya poważnym tonem.

- A z czego będziemy się utrzymywać? - Wtrącił Kai. - Wiem, że dostajemy od Borga tę całą technologię i złom od rodziców Jay'a, żebyśmy mogli tworzyć różne sprzęty, ale na jedzenie też musimy mieć, a tego nam nikt nie finansuje.

- Posłuchajcie - przerwał im Lloyd - musimy wymyślić jakiś sposób, żeby nasza herbaciarnia znów stała się popularna. Jeżeli nam się nie uda, to każdy z nas będzie musiał znaleźć jakąś inną pracę. Innego wyjścia nie widzę.

Reszta drużyny przyznała rację liderowi. Mimo że trzymali się "Ninja nigdy się nie poddają", to mieli małe nadzieje na to, że uda im się uratować losy herbaciarni. Była dla nich miejscem, które bardzo lubili. Może chwile spędzone w lokalu nie były czymś tak nadzwyczajnym jak ratowanie Ninjago, ale lubili tam spędzać czas właśnie przez tę zwyczajność. Lubili także pomagać ludziom w spędzaniu miłego czasu.

Budowlaniec odszedł od drzwi i szybkim krokiem poszedł do kuchni, żeby go nie zauważyli. Mają problem z lokalem. Musi istnieć jakiś sposób, żeby nie byli zmuszeni go zamknąć. Może Rex się zgodzi pomóc? pomyślał chwytając uchwyt kubka od dołu jednocześnie dotykając spodu palcami małym i serdecznym. (Taki sposób trzymania kubka oznacza osobę uczuciową)

Wszedł do siłowni. Treser raptorów unosił sztangę, która ważyła pięćset kilo jedną ręką bez najmniejszego wysiłku, a to oznaczało, że się jeszcze rozgrzewał.

Prośby Emmeta zdały się na nic, ponieważ Rex nie chciał udzielić pomocy obcym, dlatego budowlaniec postanowił zrobić to sam. Możliwe, że czyni nierozważnie, ale jeżeli nie pomoże, to będzie miał wyrzuty sumienia. Ninja im pomogli im, wzięli pod swój dach, wiadomo, że ze względu na bezpieczeństwo Ninjago, ale mogli ich wsadzić do jakiegoś więzienia i nie dawać im takiej swobody.

Budowlaniec westchnął cicho i opuścił siłownię czując zawód.

- Mogę wam pomóc. - Powiedział Emmet wchodząc do salonu. Słyszał skrawek ich aktualnej rozmowy i jeszcze nie skończyli gadać o herbaciarni. - Powiedzcie tylko, gdzie leży główny problem, to coś razem wymyślimy.

- Nasz lokal był przez pewien czas zaniedbany - zaczął Cole - głównie przez walki, naprawę miasta i inne rzeczy. Po odbudowie miasta mieliśmy dość sporo misji, a w tym czasie powstawały nowe lokale, które zdobyły na popularności.

- Fakt, my też jesteśmy popularni, ale po długiej przerwie ciężko było się wybić. - Stwierdził Kai - Proponowaliśmy naszemu Mistrzowi, żeby promować herbaciarnię za pomocą swoich mocy, ale się nie zgodził. Mówił, że moc nie można przeznaczać na głupoty.

- Moim zdaniem niewykorzystywanie swoich nadzwyczajnych talentów to marnowanie potencjału. - Wciągnął głęboko powietrze szykując się na swoją przemowę. - Posłuchajcie, ja rozumiem, że wasz Mistrz nie chce was przyzwyczajać aż tak do waszych mocy, żebyście mogli się obejść i bez nich, ale skoro ta wasza herbaciarnia jest dla was ważna, to promowanie jej w ten sposób jest najlepszym pomysłem. Pokażcie ludziom, że one służą nie tylko do walki, ale także potrafią stworzyć coś, co ich zachwyci.

- A jak nawet to nie zadziała? - Zasugerował smutno Jay, co w jego przypadku było niecodziennym widokiem.

- Słyszałem, jak mówiliście "Ninja nigdy się nie poddają." - Zacytował Emmet ich własne słowa, które usłyszał na ich treningach. - Poddacie się po pierwszej porażce?

Cała drużyna zamilkła i zaczęli spoglądać na siebie. Postanowili wysłuchać pomysłów Emmeta, jego plan prezentował się dosyć prosto, jednak wymagało to wiele przygotowania. Najpierw będą musieli uszykować lokal, a także zmienić kilka rzeczy w jego wnętrzu, żeby klienci mogli miło spędzać czas przy ładnym wystroju. Również wymyślił, że codziennie mogą sie ubierać inaczej, żeby urozmaicić jeszcze bardziej klimat. Chciał dodać trzy specjalne stoliki dla gości, którzy będą chcieli zagrać w grę. Klienci będą mogli napisać w komputerze swoje imiona do aplikacji, którą stworzy Zane, a potem aplikacja wylosuje pary, które poznają się poprzez wspólne spędzenie czasu w jednym stoliku. Nindroid potwierdził, że żaden lokal nie zrobił jeszcze takiej gry, dlatego klienci na pewno będą chcieli spróbować czegoś nowego.

Reklama herbaciarni jest jednak najtrudniejszym do zrealizowania punktem. Ninja wykonają akrobatyczne występy używając także swoich mocy dla ich urozmaicenia. Wymagało to dużo czasu i kreatywności, a ich popularność jest dodatkową zaletą. Emmet także chciał uczestniczyć w swoim własnym występie, jednak jego moc tworzenia, którą kochał całym sobą, została zablokowana, a za niszczeniem nie przepadał, dlatego postanowił zaprezentować coś innego.

- Jazda na wrotkach? - Zdziwił się Kai.

- Tak. - Założył wrotki, które należały do Jay'a. Miał szczęście, że niebieski ninja także lubi ten sport i w dodatku mają taki sam rozmiar buta. - Jestem w tym całkiem dobry, także w wykonywaniu akrobacji na wrotkach.

Archeolog patrzył jak ćwiczą z okna, pod nosem się uśmiechnął, widząc, jak Emmet upada i zaraz wstaje, żeby kontynuować trening. Odwrócił głowę spoglądając w ciemny kąt pokoju. Przypomniał sobie, dlaczego chciał uciec właśnie do wymiaru swojego przyjaciela. Nie mógł stracić jedynej osoby, która go szanowała z powodu jego strachu. Emmet go nigdy nie odrzuci. Nie chciał się stać po prostu taki jak on, pełen nienawiści, samotności i rozpaczy, a w dodatku jeszcze bardziej się w tym pogrążył po ostatnich wydarzeniach, lecz nie jest wstanie jeszcze mu powiedzieć o tym. Teraz ma szanse chociaż spróbować o tym zapomnieć i myśleć o tym, co jest tu i teraz, a nie o przeszłości.

Westchnął ciężko, odepchnął siebie od ściany, wyszedł z pokoju, a gdy znalazł się na zewnątrz, to jego przyjaciel o mało na niego nie wpadł. Na szczęście złapał go w porę przed uderzeniem o twardy, betonowy chodnik.

- Rex? - Otrząsnął się i wyprostował. - Co tutaj robisz?

- Przyszedłem ci pomóc. Mam nadzieję, że są jakieś wrotki pasujące na mnie.

- Mówiłeś, że to zbyt niebezpieczne, żeby im ufać. - Zauważył zastanawiając się, co wpłynęło na zmianę jego zdania.

- Nie ufam im, tylko tobie. Po za tym, lubię ryzykować. - Mrugnął do niego.

***

Niektórzy wzięli dosłownie "Dzielimy się na pary", ponieważ Jay tańczył z Nyą, Zane z Pixal, Cole musiał z Kaiem, bo Skylor nie mogła przyjść, a poza tym, miała swój własny lokal, więc pomimo, że czerwony ninja jest jej chłopakiem, nie pomogłaby mu w występie. Skylor jednak dała im parę rad dotyczących prowadzenia lokalu. A Rex i Emmet przedstawiali taniec na wrotkach i Lloyd występował sam, przez to, że nie miał pary i przez to, że posiadał wszystkie, główne żywioły, dlatego jego indywidualny występ był wystarczający.

- Tak jak ćwiczyliśmy, będą na początku solo extremalne triki, a potem wspólny taniec również z extremalnymi trikami.

- Jesteś pewny, że nam się uda tak przy ludziach? Niby ćwiczyliśmy, ale to trochę stresujące... - Emmet rozejrzał się wokół. Widownia z ciekawością czekała na występ. Słyszał, jak o nich rozmawiają, głownie zastanawiali się, kim jest ta dwójka.

- Oczywiście, że damy radę! - potrząsnął nim lekko - Skoro daliśmy czadu na ćwiczeniach, to dlaczego nie teraz? Nie stresuj się tymi gapiami. Skup się na tym, co robisz. W końcu kochasz to robić, dlatego nie myśl o promocji, o nich ani o niczym innym. Tylko ty i wrotki, no i ja, bo nie chcę uderzyć głową w beton. Pamiętaj o tym, że nie mamy żadnych kasków ani ochraniaczy.

- Masz rację, damy radę!- Zawołał pewnie, chociaż poczuł lekki strach przypominając sobie to, że przez niego może się stać Rexowi krzywda.

Mieli wyznaczone na pokaz wiele miejsca na ulicy, załatwili to wcześniej z władzą, dlatego bez problemu mogli wykonać swój występ w tym miejscu.

Piosenka, pod tytułem "Moondance" zespołu Nightwish, idealnie pasowała do połączenia figurowej jazdy z agresywną. To także doda nowości dla ludzi z Ninjago, ponieważ ta piosenka nie istniała w tym świecie. Mieli szczęście, że Niebezpiecznik miał ze sobą mp3 z piosenkami niepochodzącymi stąd.

Muzyka zaczęła się spokojnie, przez ten czas obaj się ustawili na swoich pozycjach naprzeciw niewielkich pachołków. Gdy muzyka przyśpieszyła, rozpoczęli. Na początku proste ruchy wykonali w dynamiczny sposób, na przykład rybka, wąż, cross, czy manuele i parę razy zrobili piruety i salta w tył.

Melodia znowu stała się spokojna i wtedy rozpoczęła się część pokazu tańca figurowego. Oboje się skupili, nawet najprostsze ruchy chcieli wykonać perfekcyjnie. Rex i Emmet tańczyli z pasją, gracją i delikatnością. Niebezpiecznik sprawiał wrażenie pewnego siebie i tak się właśnie czuł. Zdawał sobie sprawę z tego, że musi się pokazać z jak najlepszej strony, w tej chwili nie liczyło się dla niego nic innego. Za to Klockowski bardziej się stresował. Lekko drżał, przez co jego ruchy wychodziły sztywnie i czasami spoglądał w stronę gapiów. Dostrzegł, jak jakaś grupa się śmieje, ale nie wiedział, czy z nich, czy z czegoś innego, mimo tego ich śmiech wytrącił go z równowagi. Przez nieuwagę potknął się, ponieważ źle postawił nogę na podłożu.

Zacisnął mocno powieki myśląc, że zaraz mocno przywali o twardy asfalt, jednak poczuł coś innego. Rex go złapał w ostatniej chwili i szybko postawił go do pionu, i obrócił, przez to Emmet wykonał kolejny piruet.

Budowlaniec pomyślał przez chwilę, zaraz wszyscy zaczną się śmiać przez jego potknięcie, ale nie usłyszał tego. Wtedy zdał sobie sprawę, że widownia nawet nie zauważyła, że zrobił coś źle. Rex uśmiechnął się do niego i puścił mu oczko. To był znak, że zaraz rozpocznie się najtrudniejsza część występu. Mimo tego, Emmet poczuł się mniej zestresowany niż wcześniej, dzięki swojemu przyjacielowi, który mu pomógł.

Muzyka znowu przyśpieszyła i zaczęli wykonywać coraz trudniejsze i bardziej dynamiczne akrobacje. Zadziwiło to ludzi, bo patrząc na tę dwójkę mieli wrażenie, że to wszystko jest takie proste. Jednak to jeszcze nie była najtrudniejsza część, a gapie na pewno nie byli przygotowani na to, co miało zaraz nadejść.

Emmet chwycił Rexa za lewą nogę i rękę, i zaraz po tym zaczął się z nim kręcił wokół własnej osi. Nagle mistrz rozwałki podskoczył, a jego partner zaczął się szybciej z nim kręcić. Rex wirował w powietrzu będąc kręcony przez niego do góry i do dołu. To zszokowało publiczność, głównie dlatego, że nie spodziewali się po tym, co wygląda na mniej umięśnionego, takiej siły. Również nigdy nie widzieli takich skomplikowanych akrobacji.

Emmet wciągnął głęboko powietrze. Bał się, ponieważ teraz musi być maksymalnie skupiony, nie mógł się pomylić, a jeżeli popełni błąd, Niebezpiecznikowi stanie się ogromna krzywda. Ale odczuwał także podekscytowanie tym, ponieważ nie mieli na sobie żadnych ochraniaczy ani kasków. Niebezpiecznik stwierdził podczas treningów, że są zbędne, więc ich umiejętności musiały wystarczyć.

Zebrał swoją siłę i podrzucił swojego partnera. Mistrz rozwałki zrobił w powietrzu kilka salt. Emmet go złapał, kręcił się z nim nadal wokół, a potem znowu go rzucił w powietrze. Słychać było przerażone krzyki gapiów: "On zaraz spadnie!", "Niemożliwe", " Nie mogę na to patrzeć!", za to inni wiwatowali i klaskali w rytm muzyki.

Gdy brzmiały ostatnie nuty muzyki, to Emmet złapał go i podrzucił lekko do góry, a Rex wylądował na uniesionych dłoniach partnera i jeszcze na koniec zdjął jeszcze swoją spoconą bluzę i rzucił ją w stronę widowni. Oboje z uśmiechem patrzyli na nich, ponieważ zebrał się dosyć spory tłum. Przez pierwsze 10 sekund od zakończenia muzyki była kompletna cisza. Zupełnie, jakby ich występ zahipnotyzował tych ludzi. Jednak po tych kilku sekundach ciszy rozbrzmiał głośny gwar zadowolenia.

- Właśnie tak reprezentują się kelnerzy z herbaciarni "Głębsza Mądrość"! - Zawołali jednocześnie vest-przyjaciele.

Rex zeskoczył z dłoni Emmeta i przybił mu piątkę.

- Daliśmy czadu! I mówiłem, że ty też dasz radę, chociaż... - przybliżył się do niego - zrobiłeś mały błąd. - Szepnął te ostatnie zdanie, żeby nikt oprócz nich nie słyszał.

- Dzięki tobie nikt tego nie widział. Ciekawe, jak reszcie poszło. - Zastanowił się głośno Emmet.

- Nie wiem, ale ważne, że nam wyszło. Chodźmy rozdawać ulotki. - Pociągnął go w stronę tłumu.

Ulotki zawierały logo lokalu, a z drugiej strony miały mapę, gdzie w mieście znajdowała się herbaciarnia. Broszury poszły szybciej niż świeże bułeczki. Obywatele zaczęli się kierować w stronę knajpy, a vest-przyjaciele też musieli wrócić. Zane, Lloyd i Pixal zaczęli najwcześniej, więc powinni już być w herbaciarni.

Musieli dojechać motorem Rexa. Emmet jechałby swoim, gdyby go skończyli. niestety składanie konstrukcji trwało o wiele dłużej bez ich mocy. Oczywiście właściciel sprzętu prowadził, a drugi musiał usiąść jako pasażer. Klockowski objął go wokół tali. Niebezpiecznik lubił jeździć z dużą prędkością i łatwo by spadł, gdyby się go nie trzymał.

Niebezpiecznik nie lubił przestrzegać przepisów drogowych. Uważał to za nudne, ale nie chciał zostać złapany przez policję, więc opanował się trochę. Nie mieli czasu na konflikt z władzą.

Dojechali, ale nie mogli zaparkować centralnie przy herbaciarni. Zebrały się tłumy, więc plan wypalił. Rex znalazł wolne miejsce i zaparkował swój motor dosłownie kilka sekund przed innym motorem.

Nie mieli już wiele czasu, musieli się jak najszybciej zmienić ciuchy, żeby zacząć obsługiwać klientów. Nie wszyscy jeszcze wrócili ze swoich występów, każda para rąk była natychmiastowo potrzebna.

W herbaciarni naprawdę dużo się zmieniło. Emmet przeprowadził tutaj rewolucje swoimi pomysłami. Obok kasy stała półka z szybą, przez którą można było ujrzeć przeróżne ciastka, babeczki i wiele innych słodyczy. Wszystko zostało upieczone przez Zane'a. Przecznie przez całe trzy dni, dosłownie całe. Czasami bycie robotem jest naprawdę praktyczne, szczególnie jeżeli chodzi o sen, nie musiał przecież spać, chociaż mógł to robić. Także przed herbaciarnią stały miejsca dla gości, wcześniej znajdowały się tylko wewnątrz niej. Nawet z dodatkowymi stolikami, goście musieli czekać aż stoliki się zwolnią, a niektórzy bardziej uparci pili i jedli stojąc lub siedząc na podłodze przy ścianie. Za to Nya wraz z Jay'em tego ranka przygotowali menu i uszykowali stoliki. Doprowadzili lokal do porządku i tak jak zaproponował Emmet, zostało przydzielonych kilka stolików do specjalnej gry.

- Chodźcie tutaj! - Zawołał do klientów Rex włączając maszynę losującą. - Podejdźcie do mojego przyjaciela Emmeta, jeżeli chcecie zagrać w "Losuj, poznaj i baw się dobrze"! O co chodzi w tej grze? Już wam tłumaczę. Dziesięć osób, a najlepiej takie, które się w ogóle nie znają, muszą zapisać swoje imiona w komputerze. Będziecie mogli poznać nową osobę przy herbacie z pysznymi ciastami Mistrza Lodu, Zane'a. Najdłużej takie spotkanie może trwać pół godziny. Trzeba dać zagrać także innym chętnym osobom, dlatego czas jest ograniczony. Ktoś jest chętny?!

Wiele osób zebrało się w kolejce do wzięcia udziału w tej grze, jednak, gdy pierwsze dziesięć osób zajęły swoje stoliki, to większość się rozproszyła. Nie chcieli czekać tak długo, pozostało około dwunastu osób.

Vest-przyjaciele odeszli od komputera, na ten czas wyłączając go. Odbierali i przynosili zamówienia i w tym czasie reszta ninja wróciła do herbaciarni, a za nimi przybyła horda nowych klientów.

- Wow. Chyba im też się udało. - Spostrzegł Emmet patrząc na tłum.

- A dlaczego miałoby się nie udać? Na treningach byli świetni, chociaż my i tak jesteśmy lepsi. - Zaśmiał się.

- Wiesz, że czasami skromność by się tobie przydała?

- Skromność jest nudna.

Niebezpiecznik skierował się do jednego ze stolików. Podał trzy mrożone herbaty i czekoladowe torciki dla trzech młodych pań. Nie było w jego zwyczaju zwracać się do kogoś obcego z wielkim szacunkiem, ale teraz był kelnerem. Traktował to jak przedstawienie, on był aktorem, który musiał zagrać mężczyznę z dobrymi manierami.

Przechodząc pomiędzy stolikami, słyszał czasami, że o plotkują o nim i Emmecie. Nie wszystko udało mu się podsłuchać, ponieważ jego słuch był w pewnym stopniu uszkodzony od nadmiernie głośnego słuchania muzyki.

- Ten z brodą jest naprawdę sexy. Myślicie, że ma kogoś? - Szepnęła brunetka do blondynki.

- Nie wiem i on ma na imię Rex. Ma na koszuli indeks z imieniem. Ja wolę tego drugiego, Emmeta. On jest słodki. - Zachichotała.

Niebezpiecznika nie zdziwiło to, że dziewczyny tak o nich mówią. Spodziewał się tego. Nie przeszkadzało mu to, ponieważ lubił być w centrum uwagi. Jednak zdziwiła go inna rzecz, to, że Emmet tak bardzo się zmienił. Był pewien, że on sam na niego wpłynął, ale musiało też zdarzyć się coś przez ten rok. Co się tak naprawdę z nim działo? Nie spytał swojego przyjaciela o to. Dlatego, że jeżeli on go zapyta, to budowlaniec będzie chciał się dowiedzieć też, co u niego się działo. Cały czas zwlekał z wyjawieniem swojego sekretu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top