[19] wait for me

nienawidzę klasy maturalnej ( stąd późno rozdział )

┍━━━━ ⋆⋅☆⋅⋆ ━━━━┑

ROZDZIAŁ DZIEWĘTNASTY

" wait for me "

┕━━━━ ⋆⋅☆⋅⋆ ━━━━┙

cry baby - the neighbourhood

༻✦༺

Harry wiedział, że obgryzanie skórek wokół paznokcia było szkodliwym nawykiem w stresujących sytuacjach, jednakże nie potrafił robić coś innego kiedy stał przed otwartą szafą o godzinie siedemnastej z zamiarem wybrania idealnych ciuchów, w których mógłby się pokazać w restauracji. Jego cały dzień minął powolnie, ponieważ wstał o godzinie ósmej przez niezakryte zasłony okna, wszystkie godziny przesiedział w domu, głowie swoim tymczasowym pokoju. Oglądał różnorodne filmiki na Internecie, pisał przez długi czas z Deanem o sytuacji jaka zdarzyła się wczoraj i co go dziś czeka, Thomas wysłał mu wiele wiadomości, w których opisuje jak mocno w niego wierzy, jak zasługuje na małą zabawę w swoim życiu oraz o tym aby nie przejmował się przyszłością, tylko cieszył się tym co teraz ma.

Już wiedział co czuła Hermiona przed randką w Ronem...

Było aż dwadzieścia jeden stopni, jednakże przez chłodny wiatr temperatura wydawała się mniejsza niż jaka była w rzeczywistości, dlatego też Harry wiedział, że na pewno ubierze workowate czarne spodnie. Zastanawiał się przez dłuższy czas nad czarną koszulką, ale nie chciał wyglądać aż tak depresyjnie obok atrakcyjnego kelnera także wybrał ciemnozieloną koszulkę na krótki rękaw i na to założy czarną rozpinaną bluzę, gdzie na tyle jest nazwa jego jednego z wielu ulubionych artystów muzycznych. Zdecydował się na białe sportowe buty, które idealnie zgrywają się z jego workowatymi spodniami, dołączył do tego również czarny pasek do spodni oraz naszyjnik perłowy zakupiony przez Internet za dwa funty.

Kiedy spojrzał się w lustro miał mętlik czy wyglądał bardziej na bezdomnego bądź skejtera, co zresztą idealnie opisuje jego styl i obalić to że jest oficjalną osobą. Chwycił dwie rzeczy bez których nie potrafi żyć, czyli telefon oraz słuchawki, przy okazji włożył gumę miętową aby nabrać kelnera że jest naprawdę osobą z ogromną higieną. Telefon miał w pełni naładowany i nie planował być poza domem dłużej niż trzy godziny oraz nie zamierzał siedzieć na telefonie w restauracji, także ufał swojemu urządzeniu, że do godziny dwudziestej trzydzieści będzie posiadało więcej niż dwadzieścia procent. W najgorszym scenariuszu będzie on wracał z rozładowanym telefonem już po zachodzie słońca. Może ktoś go porwie bądź wróci bezpiecznie do domu, szansa pięćdziesiąt na pięćdziesiąt brzmiała wystarczająco ale nie wiedział którą opcję aktualnie wolał bardziej.

Spojrzał się ponownie w lustro, nie do końca dowierzając, że naprawdę wybiera się do restauracji, kiedy obiecał sobie wcześniej iż nie postawi tam już nigdy swojej nogi, jednakże jest już gotów do wyjścia, licząc na to że nie będzie to tragedią. Przez moment zastanowił się czy może czasem nie napisać wiadomości do Draco z tym iż za niedługo się zjawi, lecz doszedł do wniosku że woli trzymać chłopaka w niepewności i napięciu - o ile oczywiście jakiekolwiek ma.  Wychodząc z pokoju nie mógł ominąć wzrokiem zdjęć rozwieszonych na przeciwnej ścianie, która przedstawiała Edwarda, Andromedę i małą w ich dłoniach Dorę. Inne przedstawiało Andromedę przytulającą niemowlę parę minut po porodzie, kolejne paroletnią Nimfadorę z brudną od błotu buzię która dalej siedziała w kałuży przed ich domem, jeszcze kolejne Dorę samą jeżdżącą na rowerze. Harry skierował się do wyjścia, lecz nim położył dłoń na klamce usłyszał głos swojej matki.

— Gdzie idziesz?

Odwrócił głowę aby zobaczyć Lily z kieliszkiem wina w dłoni z uniesioną brwią, była pewnie zdziwiona że zdecydował się częściej wychodzić niż jak ma w zwyczaju i nie był zszokowany jej zmieszaniem oraz ciekawością, ponieważ jednocześnie pragnął pozostać w pokoju ale też nie mógł doczekać się zobaczenia blondyna.

— Do restauracji nad morzem, mają dobre desery — odpowiedział krótko, co mogłoby wskazać że ma zamiar wyjść w kolejnej sekundzie, jednakże nie poruszył się ze swojego miejsca.

— Tam gdzie poszliście z tatą i Edem? — zapytała, podchodząc do niego.

Kiwnął jedynie głową, ponieważ nie wiedział co mógłby odpowiedzieć, a zwykłe tak wydawało się mu być szorstkie w tym momencie. Lily trzymając uważnie kieliszek w lewej dłonie, uniosła swoją prawą dłoń aby poprawić jego koszulkę przy szyi i powiedziała.

— Masz pieniądze? — potaknął głową ponownie. — Napisz do mnie kiedy tam już będziesz i kiedy będziesz wracać abym nie musiała się martwić, za niedługo się ściemni.

— Dobrze, mamo — przewrócił mimowolnie oczami.

— I nie wydaj wszystkiego.

— Zrozumiałe.

— Nie daj się porwać lub okraść.

— Zanotowane.

— Nie przyjmuj rzeczy od nieznajomych.

— Dotarło to do mnie dziesięć lat temu.

— Wziął- — postanowił jej w końcu przerwać.

— Tak wziąłem wszystko, nie będę wchodzić do ciemnych alejek i wezmę rower aby szybciej wrócić — powiedział szybko jednym oddechem. — Nie musisz się tak martwić.

— Zawsze się o ciebie martwię, ale twoje wieczorne bądź co gorsza nocne przechadzki mnie denerwują, ponieważ nie dość że masz słaby wzrok po ojcu, to jeszcze włączasz muzykę póki nie wykrwawi ona twoich uszu, nic nie słyszysz i słabo widzisz.

Uniósł brew oraz zacisnął usta aby nie wyrwało się z niego parsknięcie.

— Naprawdę, mamo? — przechylił głowę.

— Po prostu idź, im szybciej wyjdziesz tym szybciej wrócisz — westchnęła i skierowała się w stronę salonu. — Uważaj na siebie — dodała na odchodne.

Póki nie zniknęła z jego pola wzroku dalej stał w tym samym miejscu. W końcu wydostał się z domu, zamknął drzwi i skierował się do miejsca, które ostatnio pokazał mu Ed, gdzie trzyma swój rower. Natychmiastowo wsiadł na niego i zamknął za sobą bramkę, kiedy wydostał się z posesji. Założył prędko słuchawki oraz kolejno włączył swoją ulubioną playlistę, zaczął odjeżdżać pięć minut później niż zamierzał zacząć swoją piechotę, lecz był pewien że i tak nadrobi stracony czas starszym ale bardzo zadbanym pojazdem wujka. Zaczął stukać palcami wskazującymi w rytm muzyki, delikatnie też poruszać głową, kiedy poczuł piosenkę przepływającą przez całe jego ciało, ale też starał się skupić na drodze aby nie wjechać w coś lub kogoś.

I can taste it , my heart's breaking, please don't say. That you know, when you know — poruszał ustami, jednakże żaden dźwięk się nie wydostawał, gdyż ostatnie czego chciał, to śpiewać kiedy mijał obcych ludzi, a głosu pięknego nie posiadał.  — I can't take it, I'm impatient, tell me, baby. Now I know, you should go.

Rozglądał się dookoła, wzrokiem poszukując nowych rzeczy, które mógł przeoczyć podczas przechadzek, kiedy próbował uspokoić swoje emocje i się nie rozpłakiwać. Dostrzegł parę flag Hiszpanii wiszących na niektórych budynkach, turystów, śpieszących się ludzi którzy rozmawiali przez telefon. Zobaczył że niebo miało inny kolor niż zazwyczaj, jak promienie słońca pięknie padały na budynki przez to tworząc je oszałamiająco łapiące za serce. Mijał dzieci wracające do domu, pary trzymające się za ręce oraz małżeństwa z dziećmi siedzące na zewnątrz innych restauracji.

Dotarł pod swój cel idealnie po trzech piosenkach i też wtedy dopiero zorientował się, że nie miał gdzie oraz jak przypiąć rower, by nikt go nie ukradł. Najwidoczniej nie zanotował tego co powiedziała mu Lily przed wyjściem i musi wypróbować swojego, i tak już tragicznego szczęścia oraz słabej wiary w ludzi, postanowił koniec końców pozostawić rower przed wejściem, niedaleko kamery miejskiej, wierząc w rozgadaną Andromedę, która przekonałaby policjantów do pokazania nagrania kradzieży.

Wszedł do środka restauracji, rozglądając się natychmiastowo za jakimś wolnym miejscem, a szczególnie miejscem w którym za ostatnim razem przesiadywał. Był rozczarowany kiedy zobaczył iż ktoś już je zajmował, jednakże dwa stoliki dalej było wolne, także widok dalej powinien być dobry. Położył telefon na stoliku, wyjął słuchawki z uszu i je schował do kieszeni, na stoliku prócz przygotowanych już dwóch menu leżała dodatkowa karteczka. Chwycił karteczkę w dłonie i zdał sobie sprawę, że była prawie że identyczna do tej, jaką przekazał mu kelner, jedyne co się różniło to większa ilość nowych deserów oraz brak numeru blondyna z tyłu. Wystarczyło mu jedne przeczytanie na zdecydowanie się swojego zamówienia, które będzie podobne do poprzednich, ponieważ jest wybredny w tym co je i pije, boi się trochę próbować nowych rzeczy nawet jeśli ma świadomość iż są dobre, gdyż posiada ogromne zaufanie do swoich komfortowych składników.

Poprawił swoje okulary, poprawki jak na złość zaczęły mu się ześlizgiwać. Mimowolnie po poprawie okularów, przejechał dłonią po swoich kręconych włosach, zaciągając je delikatnie do tyłu, by kosmyki włosów nie wpadały mu przed pole widzenia, wtedy też dostrzegł przechodzącą obok niego czarnowłosą kelnerkę. Przerzucił swój wzrok na jej oczy i złapali kontakt wzrokowy, na co dziewczyna się uśmiechnęła i ominęła go, by wejść do tajemniczego pomieszczenia, który najzwyczajniej był przejściem między kuchnią a salą dla klientów. Nie musiał czekać więcej niż dwie minuty na pojawienie się kolejnej osoby obok jego stolika. Miał głowę delikatnie opuszczoną, wzrok miał na menu jednakże tak naprawdę nie czytał oraz nie przetwarzał słów napisanych przed nim. Dostrzegł ciemne dobrze zadbane buty, nad nimi czarne spodnie z paskiem który je trzymał, unosząc wzrok nie był w stanie ominąć białej koszuli, leżącej idealnie na kelnerze.

— Dobry wieczór, Harry. Cieszy mnie to, że przyjąłeś moje zaproszenie — powiedział Draco, spoglądając na nastolatka z małym ucieszeniem.

— Dlaczego miałbym nie? — odparł Harry bez dłuższego zastanowienia. — Macie pyszne desery i miłą obsługę, oczywiście że wracam — dodał, tłumacząc się szybko, nawet jeśli nie musiał.

— Mówiąc już o deserach, wpadło coś tobie do oka z naszej sezonowej oferty? — zapytał po paru sekundach ciszy, nie wiedząc co innego powiedzieć, prawdopodobnie nie do końca wierząc wcześniejszej wiadomości Pottera o tym że się pojawi.

— Frappuccino z bitą śmietaną, karmelem oraz drobinkami wafla — powiedział wpierw picie, zerknął na kartkę aby upewnić się co do jedzenia. — Do tego deser, um... crema catalana —zgrymasił się, słysząc swój koślawy hiszpański.

Kącik ust Draco poruszył się na duży nacisk na literę r ze strony Harry'ego, skinął głową, powtórzył jego zamówienie trzy razy w głowie, by go nie przekształcić bądź zapomnieć.

— Dobrze, zamówienie za niedługo będzie dostarczone — powiadomił go Draco i skierował się w stronę kuchni, a Harry podążał wzrokiem za jego sylwetką nim zniknął za drzwiami.

Okularnik odwrócił w końcu wzrok w stronę okna, spoglądał na przechodzących wzdłuż morza ludzi, niektórzy byli sami, niektórzy szli za ręce, a jeszcze inni wbiegali do kolan do wody i wpychali swoich przyjaciół ze sobą. Nie widział ich twarzy dokładnie lecz z samej mowy ciała mógł zobaczyć, że większość z nich była szczęśliwa, co delikatnie nagrzało jego serce. Szczególną uwagę przykuła mu dziewczyna w sukience i obok idący niej chłopak, chcąc nie chcąc pomyślał o Hermionie, która od zawsze marzyła o odwiedzeniu Hiszpanii. Często mówiła mu o przechadzkach nad morzem, siedzeniu na gorącym piasku, pływaniu w wodzie oraz chodzeniu do lokalnych klubów aby zobaczyć prawdziwe oblicze imprezowych Hiszpanów. Ciągłe rozmowy o jedzeniu, architekturze, naturze oraz kulturze nigdy ich nie nudziły, Hermiona zawsze wymagała od niego codziennych zdjęć kiedy tylko wylatywał do innych krajów na wakacje. Przypominały się Harry'emu ich rozmowy na kamerce, gdzie Hermiona miała ogromny uśmiech na twarzy i mówiła o tym jak strasznie mu zazdrości, kiedy trzy lata temu był z rodzicami na jednej z meksykańskiej wysp. Wszystkie zdjęcia i filmiki jakie kiedykolwiek jej wysyłał miał zapisane na komputerze w albumie o nazwie " dla niej ".

Prócz Hermiony tak naprawdę nie miał nikogo bliskiego. Była jego najlepszą i jedyną przyjaciółką od wielu lat, do nikogo innego nie posiadał tak ogromnego przywiązania oraz miłości. Drugą mu najbliższą osobą jest Regulus, lecz jemu nie może powiedzieć wszystkiego, gdyż mężczyźnie ogromnie zależy na jego zdrowiu i bezpieczeństwu, gdyby tylko usłyszał jego jedną z wielu historii to wiedziałby iż wszystko w lada chwili trafiłoby do jego matki i miałby szlaban na całe życie. Inną mu trochę bliską osobą jest Dean, piszą ze sobą, od czasu do czasu zagrają i jest to w miarę płytka relacja, ale przynajmniej nie ma w niej nic negatywnego, poza tym Dean tak czy siak najwięcej czasu spędza z Seamus'em i ostatnim czego Harry by chciał to zabieranie im ich wspólnego czasu. Jego dawnym znajomym był kiedyś Ron, lecz z nim nie od dłuższego czasu dobrej relacji, a szczególnie od momentu kiedy okropnie potraktował Hermione. Nostalgicznie myśląc o znajomych w jego życiu przypomniały mu się wakacje z paru lat temu, kiedy przyjaźnił się mocniej z Ronem i mimowolnie resztą jego rodzeństwa, a będąc bardziej specyficznym to jego braćmi bliźniakami Fred'em i George'm, którzy w pewnym etapie zachowywali się jak jego starsi zwariowani bracia.

— Harry? — usłyszał nagle po swojej lewej stronie.

Ocknął się ze swoich myśli i spojrzał w stronę głosu. Zobaczył Draco stojącego obok niego z ciekawością wyrysowaną na twarzy, po chwili do jego nosa wpadł zapach karmelu i wtedy dopiero dostrzegł iż jego zamówienie było położone przed nim.

— Uh, przepraszam, zamyśliłem się — odpowiedział Harry, spoglądając na deser. — Wygląda smacznie — dodał bez większego powodu.

— I jest smaczne,  crema catalana jest jednym z moich ulubieńców, co prawda jest może i podnieto klasyczna ale bardzo dobra — powiedział Draco, a Harry zwrócił uwagę na to w jaki sposób wypowiedział nazwę deseru i zdał sobie sprawę jak źle sam to zaakcentował kiedy składał zamówienie.

— Mam nadzieję, że tak jest — odparł Potter, nie wiedząc w jaki sposób mógłby odpowiedzieć na to inaczej, ponieważ tak jak chciałby utrzymać rozmowę, to również zdawał sobie sprawę iż Draco jest w pracy i nie może utrzymać go przy swoim stoliku jak długo mu się tylko chce, gdyż są jeszcze inni klienci do obsłużenia.

— Jest — Draco uśmiechnął się i nie wydawałoby się jakby chciał odejść od nastolatka w najbliższym czasie. — Co robisz o osiemnastej? — zadał pytanie znikąd.

Harry na moment zamarzł, analizując jego pytanie sześć razy w głowie, myśląc że się tak naprawdę przesłyszał. Rzucił okiem na telefon, położył palec na ekran i wyświetliła mu się tapeta, która była jego starym zdjęciem z Hermioną kiedy mieli osiem lat, przesunął swój wzrok na godzinę i dostrzegł iż była dopiero siedemnasta trzydzieści.

— Wracam do domu? — powiedział niepewnie Okularnik.

Draco skinął głową, zamilkł na parę sekund, przegryzł swoją dolną wargę delikatnie ze stresu i w końcu wydukał z siebie słowa, która trzymał od kiedy tylko dostrzegł Harry'ego.

— Jeśli chcesz zobaczyć parę fajnych miejsc to poczekaj na mnie na tyle restauracji o osiemnastej — i po tych słowach odszedł od stolika, pozostawiając bruneta w szoku.

Harry nie pamiętał ostatniego razu kiedy z szerokim uśmiechem jadł deser.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top