3. Selfie łatwiejsze
- Czemu aż pięć minut już robisz selfie? - spytał mnie.
- A bo... Mam ochotę. - odparłam wesoło i wróciłam do zajęcia.
Mój kuzyn jedynie na mnie prychnął i wrócił wzrokiem na autostradę, która rozciągała się dookoła nas. Zwykle lubię patrzeć na widoki z oknem, gdy jestem w samochodzie lub autokarze. W szczególności, gdy wracam do domu. Ogarnia mnie wtedy pewnego rodzaju nostalgia. Znowu spotkam się z rodzicami, mój kociak będzie się bawił w ogródku, będę się topić w pościeli...
W moim domu...
- Może zmienimy już płytę? - spytał mnie mój kuzyn Jurek.
- Tak, zmień na co chcesz. - powiedziałam i zatopiłam tym razem nos w telefon.
Oh my god, też dostałam selfiaki od niego!
Od razu wszystko zaserduszkowałam i zaczęły się sypać komplementy. I to oczywiście z obu stron, co nie? Odwróciłam się jeszcze za siebie, gdzie Rubin sobie spał w kontenerku i zrobiłam fotkę.
- Jezu, nawet kotowi musisz fotki i wysyłać ludziom? - spytał Jurek.
Spojrzałam na niego. Wydawał się załamany i rozbawiony zarazem. I zresztą dopiero wtedy się zorientowałam, że puścił w tle chorał gregoriański. Skierowałam więc zdezorientowana wzrok na radyjko.
- Myślałem, że to cię oderwie, ale chyba nawet nie dotarło to do ciebie - powiedział, od razu wyłączając muzykę. - Weź mój telefon i coś tam puść, co chcesz.
Momencik łączyłam wątki. Czemu mój kuzyn, dwudziestoośmiolatek jest taki dziwny dzisiaj i nawet puszcza muzykę kościelną ze średniowiecza, żebym tylko zwróciła uwagę?
A może...
- Zerwaliście?
Przyglądałam się Jurkowi, który był skupiony na drodze z zaciśniętymi wargami. Niby chcę o tym rozmawiać, a niby nie. Albo naprawdę nie rozumiem facetów.
A to podobno kobiety są skomplikowane...
Postanowiłam puścić piosenkę Lauva "i'm so tired...", odłożyłam jego telefon na miejsce i napisałam do mojego poprzedniego rozmówcy. To znaczy... Ta rozmowa zwykle polega na wysyłaniu sobie zdjęć w przeróżnym rodzaju i strzelaniu emotkami ile wlezie, bo chłopak nie umie aż tak po angielsku. Ale napisałam:
"Minhooo, mój kuzyn jest smutny, bo z nim dziewczyna zerwała :c"
Spojrzałam jeszcze raz na Jurka. Stukał kciukiem o kierownicę w rytm piosenki, ale nadal wydawał się być niechętny do gadania. Poczułam się zagubiona. W takich momentach naprawdę się zastanawiam czy znam się na ludziach... Zawsze to wygląda tak. Chcę dobrze, a potem słyszę, że nic nie rozumiem i wszystko idzie źle.
O, Minho odpisał.
"Może zabierz go na jedzenie jakieś? Macie coś po drodze do domu?"
Chwalę google translate.
- Ej, a może... Pójdziemy coś zjeść? - spytałam, zerkając znowu na mojego kuzyna.
Chłopak westchnął, marszcząc brwi.
- Może po drodze będzie jakieś... Coś. - odparł.
Aha...
- Można do KFC, przecież lubisz te kurczaki ostre z kubełka, jak wujek. - a jego tata, brat mojego ojca.
Chłopak zerknął na mnie ukradkiem. Był chyba zaskoczony. Nawet nie chyba.
- Ty chcesz do KFC?
- No a czemu nie?
- A są tam sałatki?
Odwróciłam wzrok na szybę przed nami. On jedynie się zaśmiał. Typowy facet. Najbardziej się ucieszy, jak dziewczyna chce dobrze i przy okazji możesz znaleźć jakiś haczyk i się z niej zaśmiać.
"Sugeruje, że jestem sałatkożercą i się zaśmiał, że chcę z nim iść na fastfood..."
Napisałam do Minho i znowu spojrzałam w kierunku starszego ode mnie kierowcy. Już się nie śmiał, ale jego kąciki ust nadal były uniesione ku górze. Phi, spojrzałam czy Minho mi odpisał. Na razie tylko odczytał.
Pewnie wpisuje w translatora albo pyta kolegów jak co jest po angielsku...
Ech, muszę go podszkolić.
O, jest!
" Nie lubisz mięsa?"
"Lubię, czemu pytasz?"
" Bo kotki lubią mięso, ale raz mi podjadły sushi z awokado 😅"
Aż cicho się zaśmiałam. Wyobrażałam już sobie któregoś z jego kotów, który wykryty na swoim uczynku, jedynie się oblizuje ze smakiem. Ale po chwili sobie zdałam sprawę z czegoś.
Że ja jestem kotkiem?
- Z czego ty się tak śmiejesz? Podziel się, pośmiejemy się razem. - powiedział, a ja spojrzałam na niego z krzywym uśmiechem.
- Twoje bycie nauczycielem skończyło by się oblewaniem każdej blondynki na koniec roku szkolnego. - odparłam, na co ten parsknął krótkim śmiechem.
- Czyli z czego się śmiałaś?
- Nie twój interes. - odgarnęłam włosy za siebie i wróciłam do pisania z Minho.
~*~
Odebrałam rozmowę wideo, leżąc na łóżku brzuchem do koca. Uśmiechałam się, jak głupia do telefonu, gdy zobaczyłam po drugiej stronie Koreańczyka, z którym ostatnio piszę non stop. Jeżeli wysyłanie sobie śmiesznych zdjęć czy filmików można nazwać dialogiem. No, domyślam się, że pewnego rodzaju tak.
- Czeeść! - przywitałam się, machając do niego ręką. On odwzajemnił gest z lekkim uśmiechem.
- Hej, co tam? Jak... Jak tam się czujesz? - spytał nieco koślawo,ale i tak ładnie.
- Czuję się dobrze, leżę sobie na moim łóżku. Tęskniłam za nim. - starałam się mówić powoli, wyraźnie i łatwym angielskim. Ale nie wiem jak mi idzie.
- Aegio. - powiedział i się oboje cicho zaśmialiśmy.
Dobrze, że już wiem co to znaczy.
- Chcesz, żeby ci pokazała swój pokój?
Na to pytanie chłopak pokiwał głową, więc wstałam z łóżka i powoli mu pokazywałam po kolei co i jak, nadal mówiąc wręcz w żółwim tempie. Najsłodsze było to, jak po mnie niektóre słowa powtarzał i powoli to się zmieniało w naukę języka angielskiego. Pokazywałam mu na przykład obrazek na ścianie i mu mówiłam, że to "photo on the wall", a on sobie wymyślił "wallphoto". Starałam się nie śmiać, ale chyba on to chyba zauważył.
I zaczął specjalnie mylić słowa.
W końcu na szybko sprawdziłam na telefonie, jak powiedzieć "nie mów tego źle". I puściłam, ale on tego nie usłyszał chyba. Albo tak, bo zmarszczył brwi.
- 나쁘게 말하지 마십시오! (Nappeuge malhaji masibsio!)! - powtórzyłam i zaczęłam czekać na jego reakcję, po czym się zaśmiał.
Sam chyba zaczął coś wyklikiwać na telefonie i próbował coś przeczytać. Jego mina wtedy wprawiła mnie w niekontrolowany śmiech.
- Hej! Tłoj aksent mni bouli. Boli. - spróbował po polsku.
Moje serce się roztapia.
- Ej, to było niemiłe! - powiedziałam już znowu po angielsku, siadając na łóżku. Przetarlam oczy rękawem.
- Płaczesz? - spytał po chwili.
- Nie wiem. Chyba tak. - pociągnęłam nosem.
- Ach, to dobrze.
Człowieku, ja cię nie rozumiem!
- Tak, bo to ze śmiechu.
- A nie... Tęsknota?
- Hm?
- Aaa... Nie ważne. - machnął ręką.
Czy on właśnie mi coś zasugerował? A może pomylił pojęcia?
Albo myśli, że pomylił, a nie pomylił?
- Jak kotki? - pozwoliłam sobie na pytanie?
Chłopak zaczął coś po koreańsku, ale w końcu sobie przypomniał, że z pewnością tego nie rozumiem i westchnął ciężko. Pewnie już zmęczony myśleniem.
- Bardzo dobrze. - powiedział po chwili myślenia.
- A która godzina u was w Korei?
Zmarszczył brwi. Chyba mnie nie zrozumiał.
- Która godzina? - uprościłam nieco.
- Em... Piątek?
Strzeliłam cichego facepalm'a. A on jedynie się uśmiechnął i patrzył gdzieś w bok.
Trzeba go jeszcze podszkolić...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top