9
- Masz nowy telefon?- moja mama patrzy na mnie podejrzanie. Już ja wiem co sobie pomyślała.
- Yyy kupiłam- w życiu nie miałam tak niezręcznej sytuacji.
- Córeczko myślę, że taki sposób na zdobywanie pieniędzy...- robię się automatycznie czerwona. Dlaczego?
- To nie tak, ja...- na szczęście do pokoju wbiegła szczęśliwa Audrey.
- Mamo, Clary. Pogodziłam się z moim chłopakiem- myślałam, że się przesłyszałam. On ją przecież uderzył.
- Ale on cię- siostra nie pozwoliła mi dokończyć. Posłała mi tylko krótkie, ale jakże wymowne spojrzenie. No tak. Mama przecież nie może się dowiedzieć. Przewróciłam oczami.
- To super- entuzjazm udziela się mojej mamie. Ale ja nie jestem z tego powodu szczęśliwa. Czuję, że moja siostra będzie przez niego płakała jeszcze nie jeden raz- Ja też mam wam coś ważnego do powiedzenie.
- Tak?- podnoszę jedną brew do góry. Wycofała papiery rozwodowe?
- Poznałam kogoś- zakręciło mi się w głowie.
- To wspaniale- moja siostra jest taka uśmiechnięta.
- Może poczekaj przynajmniej do rozwodu- moja propozycja była bardzo rozsądna. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Nie uważam, żeby to było konieczne. I tak nie mam zamiaru wrócić do twojego taty- powiedziała- znaczy waszego- poprawiła się i uśmiechnęła.
- Czy ty ciągle wierzysz w to, że jest winny?- dlaczego moja rodzina jest taka tępa.
- To już nie ma znaczenia- moja mama nie ma uczuć- W każdym bądź razie chciałabym żebyście poznały mojego chłopaka.
- Chłopaka?- powtórzyła Audrey.
- Edmunda- prychnęłam. Co to w ogóle za imię.
- Kiedy?- och ta Audrey.
- Przyjdzie dzisiaj. Chcę żebyście się jakoś zachowywały- mamo nie mamy 5 lat!
- My zawsze się zachowujemy- powiedziałam.
- Oczywiście. Ubierzcie się ładnie. Chcę, żebyście wywarły na nim jak najlepsze wrażenie.
- Claryyyy- o nie.
- Dzisiaj ja ją ubieram- dobrze wiedziałam, że chodzi jej o czerwoną sukienkę
- Ale ona tak ładnie na mnie leży. Ciebie pogrubia- przełknęłam ślinę. Pogrubia. Nie.
- Dobrze, pożyczę ci ją- kłótnia nie miała sensu.
- Wiedziałam- pobiegła do mojego pokoju po sukienkę.
Pogrubia.
Ta sukienka mnie pogrubia.
Czyli sprawia, że wyglądam grubo.
Jeszcze bardziej.
Wolnym krokiem udałam się w stronę kuchni. Stało tam duże lustro. Obok wcześniej zrobiona przeze mnie kawa.
Ciemnobrązowe włosy zaplecione w luźny warkocz.
Szare, puste oczy wpatrujące się przed siebie.
Usta, które już dawno straciły swoją barwę.
- Jesteś hmm... przeciętna- mówię do swojego odbicia w lustrze. To nawet dobrze. Nie lubisz wyróżniać się z tłumu, prawda?- kontynuuję swój monolog.
Sięgam po kubek kawy i upijam łyka. Nie lubię jej, ale pijąc ją czuję się inaczej. Czuję się jakbym była już dorosła.
Byłoby okej. Na prawdę. W sumie nic nie miałam do swojej twarzy. Do odcienia skóry.
Jednak miałam wiele do swojej figury.
Chciałabym wyglądać tak jak moja siostra. Długie nogi, czyli coś na co lecą wszyscy chłopcy. Najlepiej byłoby, gdybym miała nogi Luke'a Hemmingsa.
***
Byłam już gotowa na przyjście gościa. Mimo wszystko nie stresowałam się. Miałam szczerze wywalone na to co on sobie o mnie pomyśli. Mógł uznać mnie za niewychowanego bachora. Było mi jedno. Zresztą jak się do mnie zniechęci pewnie zostawi nas w spokoju.
Właśnie poczułam się jak jakaś wyrodna córka.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Gość już jest.
- Clary o twórz. Ja muszę jeszcze poprawić makijaż- usłyszałam głos mojej matki. Przewróciłam oczami. Mogłam teraz powiedzieć temu facetowi co myślę o związku mojej mamy i jego.
Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku. Wyglądał na trochę starszego od mojej matki. Jednak różnica wieku nie mogła być duża.
- Cześć. Nazywam się Edmund Richardson- miał dziwnie włoski akcent.
- Wiem- nie miałam ochoty udawać miłej- Ja jestem Clary. Córka Rose-podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
- Wpuścisz mnie do domu- nie. Jednak powstrzymałam się przed wypowiedzeniem tego na głos.
- Pewnie- odwróciła się i poczułam czyjąś rękę na moim pośladku. Odwróciła się w kierunku Edmunda, a ten tylko uśmiechnął się bezczelnie. To jakiś koszmar. Zapowiada się bardzo ciekawie.
Po chwili już wszyscy siedzieliśmy przy stole, ale ja nie czułam się ani trochę komfortowo. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka mojej matki. Za jakie grzechy?
- To ile już jesteście razem?- moja siostra starała się podtrzymać rozmowa. Niestety na razie było bardzo niezręcznie.
- Jakiś tydzień- powiedziała moja mama.
- Ale coś czuję, że wasza mama to ta jedyna- co za facet.
- To takie słodkie- Audrey obudź się!
- Musiałbym skorzystać z toalety- powiedział po chwili mężczyzna- Clary, czy mogłabyś mnie zaprowadzić?- całe jedzeni, które przed chwilą dostało się do mojego żołądka teraz pragnęło się wydostać. Moja mama nie może się zgodzić.
- Clary, idź- Przygryzłam wargę, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego. Może to wszystko mi się tylko wydawało.
Szłam pierwsza. Czułam się okropnie.
- Tutaj jest łazienka- nawet tam nie weszłam. Tylko wskazałam drzwi.
- Mogłabyś mi powiedzieć gdzie są ręczniki?- no tak. Nie wyciągnęłam ich. Teraz będę musiała tam wejść. Zrobiłam to i weszłam. Schyliłam się i wstając z ręcznikiem zderzyłam się z ciałem mężczyzny.
- Jesteśmy sami- wyszeptał.
- Będę krzyczeć- powiedziałam. Mężczyzna się zaśmiał. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Dziwne poczucie humoru.
- Przestań- położył dłonie na moich biodrach.
Próbowałam się wyrwać, ale on był za silny. Na dodatek drzwi zamknął na klucz. Zaplanował to. Poczułam jego usta na mojej szyi. Najgorsze uczucie na świecie. Czy on chcę mnie zgwałcić? W mojej łazience? W moim domu?
- Puść mnie- powiedziała roztrzęsionym głosem, ale on to kompletnie zignorował. Krzyknęłam i wtedy mnie puścił. Chyba dopiero teraz zrozumiał, że to co mówiłam to nie były puste słowa. Szybko wybiegłam z łazienki i skierowałam się do drzwi wyjściowych.
Słyszałam jeszcze, że ktoś mnie woła, ale miałam to gdzieś.
Nie będę płakała.
Wbiegłam do jakiegoś sklepu. Pierwszy lepszy. Jednak szybko doszłam do wniosku, że to nie był dobry pomysł.
Chłopak ubrany na czarno stał ze skierowanym pistoletem w stronę biednej ekspedientki. Starsza kobieta miała łzy w oczach. Chłopak patrzył na nią z obrzydzeniem.
- Zostaw ją- krzyknęłam i zdałam sobie sprawę z tego jak wielką idiotką jestem. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Czyli wcześniej mnie nie zauważył. Clary właśnie dostajesz Nobla za głupotę.
Skierował rękę do kieszeni i wyciągnął drugi pistolet. Zaśmiał się.
Niektórzy mają bardzo dziwne poczucie humoru. Przekonałam się o tym dzisiaj już raz, a teraz drugi.
Jednak mój strach mieszał się ze złością. Przypomniałam sobie dotyk Edmunda. Prychnęłam.
- Taki z ciebie cwaniak. Potrzebujesz broni, żeby czuć się silniejszy? To śmieszne.
- Na twoim miejscu bym się zamknął- syknął.
- Nie jesteś na moim miejscu- byłam wściekła. Chłopak strzelił.
Zakręciło mi się w głowie. Kulka przeleciała nad moją głową.
- Na drugi raz cię zabiję- powiedział z obojętnością.
Zrobiłam krok do tyłu i poczułam, że zderzam się z czyjąś klatką piersiową. Zadrżałam. Spojrzałam na chłopaka z pistoletami. W jego oczach zobaczyłam przerażenie.
Kto za mną stoi?
HEJHALO
zastanawiam się czy nie jest za wcześnie na taką sytuację z Edmundem, ale pasuję mi to do całości, więc zostawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top