6

Najzwyklejszy tydzień. Taki jak kiedyś. Zmieniła, a raczej pojawiła się tylko jedna rzecz.

Codziennie dostaję anonimowe esemesy. 

Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Wszystko zaczęło się tej środy, kiedy poznałam Dylana. To musi mieć coś wspólnego z nim. Te esemesy to właściwie nie są całkiem pogróżki. W sumie nie wiem. Są jak gorzka tabletka okryta słodką powłoką. Na pierwszy rzut oka nawet niektóre z nich są miłe. Dopiero gdy się w nich zagłębiasz, czujesz całą gorycz. Tak, to zdecydowanie bardzo trafne porównanie. Tylko nie potrafię tego zrozumieć. Przecież mu pomogłam, prawda? Dlaczego miał by mi to wszystko pisać?

Włączyłam mojego laptopa i weszłam na instagrama. Obserwuje na nim różne modelki. Ma to być moja motywacja. Kiedyś będę wygrała tak jak one. Niektóre z nich są opalone, a inne całkowicie blade. Chciałabym być opalona. Niestety moja cera jest blada, przez co zawsze opalam się na czerwono, a nie brązowo. To jest kolejny powód nienawiści do mojego ciała.

- Ty nic nie rozumiesz!- z dołu usłyszałam krzyki mojej siostry. Ona nigdy się nie denerwuję. 

Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Chyba nie powinnam podsłuchiwać, ale to sprawa wyjątkowa. Po pierwsze dotyczy mojej siostry, a po drugie... jestem ciekawa.

- To ty nic nie rozumiesz. Widziałem jak na niego patrzyłaś!- usłyszałam głos Michaela. Michael to chłopak mojej siostry.

- Chyba coś pomyliłeś. Jesteśmy razem i nigdy bym nie flirtowała z innym będąc z tobą. Czego ty nie rozumiesz!- krzyczeli po sobie. Nie rozumiałam tego, ale dobrze, że nie było mamy. Lepiej, żeby tego nie słyszała.

- Gdyby mnie tam nie było to pewnie byś się na niego rzuciła!- Michael to taki idiota. Czy on naprawdę nie widzi tego, jak bardzo jest w nim zakochana moje siostra? Nigdy by go nie zdradziła.

- Jak możesz tak mówić? Kocham cię i nigdy bym ci tego nie zrobiła!- wystawiłam głowę zza drzwi, żeby mieć lepszy widok na dwójkę. Czekajcie, idę po popcorn. Nagle sytuacja dramatycznie się zmieniła. Usłyszałam trzask, a potem zobaczyłam moją siostrę trzymającą się za policzek.

On ją uderzył.

On uderzył Audrey.

- To na przyszłość. Żebyś się wreszcie czegoś nauczyła- wysyczał jej w twarz, a potem wyszedł. Tak po prostu. 

Szybko zbiegłam po schodach i zbliżyłam się do kulącej ze strach siostry. Z jej oczu wylewały się litry łez. Makijaż spływał po jej policzkach. Na sobie miała moją czerwoną sukienkę...

- Jesteś cała?- może wcześniej też jej coś zrobił? Przytuliłam ją z całej siły do siebie. Ona wtuliła się we mnie.

- Chyba tak- wydukała. Jej głos drżał. Była przerażona? Czy kiedykolwiek przypuszczałaby, że osoba, którą tak strasznie kochała może tak bardzo ją skrzywdzić? Dla Michaela robiła tak wiele. Czy on nie potrafił tego docenić?

- Opowiesz mi co się stało?

- Gdybym tylko wiedziała. On zawsze był strasznie zazdrosny, ale w jakiejś części podobało mi się, że mu tak na mnie zależy. 

- Och Audrey- wyszeptałam i pomogłam jej wstać- Zrobię ci herbatę, a ty weź prysznic i połóż się już spać- sama nie wiem od kiedy zrobiłam się taka troskliwa.

- Jesteś kochana- wyszeptała przez łzy i poszła do góry.

Ciągle nie potrafiłam uwierzyć, że to przed chwilą stało się na prawdę. Oni byli przecież parą idealną. Tak samo jak mama z tatą. Na samą myśl o tym coś ścisnęło mnie w żołądku. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że oni już nie będą razem. Wciągu tygodnia codziennie rozmawiałam o tym z mamą. Jednak ona już postanowiła. 

Czym zatem jest miłość? Czy można w ciągu jednej chwili stwierdzić, że kogoś już się nie kocha? Przecież nie zawsze jest z górki. Zawsze było tak idealnie. Jedna przeszkoda. Czy to powód, żeby wszystko niszczyć?

Skierowałam się do kuchni i wyciągnęłam herbatę. Postawiłam wodę i... usłyszałam szelest. Gwałtownie podniosłam głowę, by spojrzeć przez okno. Na przeciwko mnie stała jakaś osoba. Przez chwilę widziałam jej twarz na przeciwko, ale potem zniknęła. Serce podeszło mi do gardła. Ogarnęło mnie przerażenie jakiego nie znałam nigdy dotąd. 

Chwilę później usłyszałam dźwięk mojego telefonu, co oznaczało, że właśnie dostałam esemesa. Do oczu napłynęły mi łzy, które już po chwili spływały po policzkach. Płakałam z bezsilności, która właśnie mnie ogarnęła. 

Co mogła zrobić taka dziewczyna jak ja?

Może pójdę na policję?

Na samą myśl o tym zachciało mi się śmiać. Może jeszcze zgłoszę jako głównego podejrzanego Dylana, którego tydzień temu broniłam. To się nazywa czarny humor. Powinnam umrzeć. Tak. To najprostsze rozwiązanie. Zabiję się.

Szybko dokończyłam herbatę i pobiegłam do pokoju siostry. Przy okazji połowę wylałam, ale teraz liczyło się tylko to, żeby znaleźć się jak najszybciej przy drugiej osobie. Nie chciałam być sama.

***

- Wstawaj mała- zaspana otworzyłam jedno z oczu, by przyjrzeć się otoczeniu. Zdecydowanie nie byłam w swoim pokoju.

- Co?- mruknęłam.

- Twoje lekcje zaczynają się za jakieś 20 minut, a jeśli wyrobisz się w ciągu 5 to może nawet się podwiozę- dzień dobroci mojej siostry?

- Jasne- zwlekłam się z jej łóżka i ruszyłam do toalety. Nałożyłam delikatny makijaż, a potem wróciłam do swojego pokoju i wzięłam jakieś rzeczy z szafki. Dzisiaj moim mottem było to 'Byle by było czyste'

Ty o to sposobem wyrobiłam się ze wszystkim w ciągu niecałych 5 minut. Byłam z siebie dumna. Z siebie tak. Niekoniecznie ze swojego wyglądu.

***

- Albert?

- Obecny.

- Oscar?

- Jestem.

- Miley?

Nikt nie odpowiedział. Rozejrzałam się po sali i dopiero teraz zauważyłam, że mojej przyjaciółki nie ma. Wyjątkowo na tej lekcji nie siedzimy razem, więc nie zauważyłam. Wstyd mi przed samą sobą.

- Nie..- już chciałam powiedzieć, gdy drzwi klasy otworzyły się i weszła zdyszana Miley.

- Przepraszam za spóźnienie- powiedziała na jednym wydechu.

- Masz coś na swoje wytłumaczenie?

- To, że zaspałam?- to było raczej pytanie niż stwierdzenie.

- Siadaj. Nie wpiszę ci nieobecności, bo masz szczęście. Akurat dojechałem do twojego imienia- powiedział profesor.

- To super- powiedziała bez cienia entuzjazmu. Coś było nie tak. Czułam to.

Miley specjalnie podeszła do mnie mimo, że jej ławka jest w zupełnie innym miejscu. Chyba chciała mi coś powiedzieć. Jednak nie było jej to dane.

- Blondyneczko  twoje ławka jest po przeciwnej stronie.

- Wiem, ale chciałam otworzyć okno. Strasznie tutaj duszno- powiedziała z zakłopotaniem.

- Ja uważam, że tutaj jest zimno- powiedział Oscar. Moja przyjaciółka wysłała mu mordercze spojrzenie- Jednak rzeczywiście przydałoby się tutaj trochę wywietrzyć- dodał.

- Hmm- nauczyciel nie był przekonany- No dobrze.

Podeszła do mnie i zanim otworzyła okno wyszeptała.

- Wcale nie zaspałam.

Uniosłam brwi do góry na znak, że nic nie rozumiem. Przecież nie musi mi się tłumaczyć.

- Ktoś mnie zatrzymał- wyszeptała bezgłośnie. W jej oczach malowało się przerażenia.

Chyba zrozumiałam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top