34
- Szkoła- moja mama stała nade mną i delikatnie głaskała mnie po twarzy. Byłam chora?
- Jak co dzień- powiedziałam i zakryłam twarz poduszką.
Rose westchnęła. Jakby coś leżało jej na sercu. Wiedziałam, gdy coś było nie tak. Znałam ją lepiej niż ktokolwiek inny. W końcu byłam jej córką. Czasami też najlepszą przyjaciółką.
-Zarezerwuj sobie czas po szkole- powiedziała cicho- Pojedziemy rodzinnie do kawiarni.
-Rodzinnie? Czyli ty, Audrey i ja?- chciałam, żeby teraz powiedziała 'Oczywiście córeczko, spędzimy ten czas tylko we trójkę' Oczywiście, że się pomyliłam.
-Edmund też jest jak rodzina- zasugerowała delikatnie.
-Nie dla mnie- przestało mi się chcieć spać. W jednej chwili byłam zdenerwowana i wypoczęta. Nie mogłam mieć do niej pretensji. No może tylko o to, że ostatnie trochę mnie olała. Chyba wolałam ją w wersji nadopiekuńczej. Cieszyłam się z wolności jaką mi dawała, ale w środku brakowało tych jej zakazów. W końcu była moją matką.
-Dlaczego nie możesz się do niego przekonać! Popatrz na to ile nam dał? Spalił nam się dom. Zostaliśmy w efekcie bez niczego!
-A on tak przez przypadek pojawił się jakiś czas przed? Mamo otwórz wreszcie oczy! Nie widzisz tego wszystkiego, bo jesteś nim zaślepiona. Nim i tymi wszystkimi rzeczami. To chore!
- Dlaczego nie możesz zachowywać się jak twoja siostra?
- Mam zajść w ciążę z chłopakiem, który mnie uderzył?- ciężko oddychałam. Byłam wściekła.
-Nie wiesz co mówisz. Lepiej nie idź dzisiaj do szkoły. Przynosisz już i tak dużo wstydu- wszystko co powiedziała zakończyła trzaśnięciem drzwiami.
Znowu chciało mi się płakać.
Albo jest czas, gdy w ogóle tego nie robię i jestem wtedy załamana moim brakiem uczuć, albo przeginam na całości. Mogę wtedy siedzieć i płakać, a gdy w serialu wysycha roślinka- planuję jej pogrzeb. Czy to normalne?
Wiem, że powiedziałam dużo. Tylko czy, któreś z moich zdań zdołają ją obrazić? Albo coś, co powiedziałam było nieprawdą?
Czy tylko ja mam tu otwarte oczy?
Szybko wyciągnęłam z szafy stare jeansy i jakąś bluzkę należącą z całą pewnością od Dylana. No, co? Była bardzo wygodna.
Nie miałam czasu na makijaż. Zresztą nawet gdybym miała czas to brak kosmetyków byłby w tej sytuacji wyjątkowo odczuwalny. Coś mogłabym pożyczyć od mamy, ale na pewno nie po fakcie, który miał przed chwilą miejsce. Audrey pewnie by mnie zwyzywała- znalazłaby jakiś powód.
-Boli mnie oko- usłyszałam siostrę, gdy stanęłam przy drzwiach frontowych.
-Mam ci je pomasować?- powiedziałam i przewróciłam oczami.
-Gdybyś tylko potrafiła...
***
-Nie wiem jak to zrobiłaś, ale gratulacje- nauczycielka fizyki patrzyła na mnie ze zdziwieniem i widocznym zadowoleniem. Nigdy nie zachwycałam ocenami z tego przedmiotu, ale Daniel sobie z nim radził.
-Bardzo dziękuję- uśmiechnięta skierowałam się do swojej ławki.
-Chyba będę musiał zacząć brać u ciebie korki- Oliwer siedzący w ławce obok mnie, puścił mi oczko. Od razu się odwróciłam. Nie chciałam, żeby widział mojego zadowolenie na twarzy. No, bo hej! Wkurzył mnie kila razy, ale to jednak Oliwer.
Chłopak ma dziwny kolor włosów. Coś między rudym, a blondem. Na jego twarzy jest kilka pieprzyków. Wygląda to dziwnie uroczo. Typ jego urody jest na prawdę wyjątkowy. Dlaczego to ja muszę być taka przeciętna?
Może gdybym zafarbowała się na jakiś inny kolor?
I to była myśl.
Miałam zamiar od razu po szkole wybrać się po farbę do włosów o kolorze czarnym. Ale takim bardzo intensywnym kolorze. Będzie idealnie.
- Dobra ocena nie sprawia, że masz teraz nie uważać na lekcjach- głos surowej nauczycielki był skierowany idealnie do mnie.
Nic nie odpowiedziałam. Usiadłam wygodniej na krześle i rozprostowałam nogi. Gdyby nie kłótnia z moją rodzicielką to byłabym zdecydowanie zadowolona z dzisiejszego dnia.
A może kłótnia też przejdzie do pozytywów? Może moja matka zastanowi się nad tym wszystkim i odejdzie od tego idioty?
Marna nadzieja, ale nigdy nie mogę jej stracić.
- Wiesz jakie zabawy preferuje Allah?- Albert siedzący z tyłu sali rozmawiał ze swoim przyjacielem. Teraz pewnie powie coś niezbyt śmiesznego, ale i tak sam będzie się z tego żartu śmiał.
-Każde?- jego zdezorientowany kolega patrzył na niego z politowaniem.
-Tylko te bombowe!- krzyknął i zaczął się śmiać.
Pokręciłam z rozbawieniem głową. To było takie głupie, że aż trafiało w mój gust. Ludzie nie rozumieją mojego poczucia humoru. Jednak widzę, że Albert to robi. Może przynajmniej ze względu na to powinnam dać mu drugą szansę?
Dzwonek na przerwę zadzwonił wyjątkowo szybciej. Znając życie pewnie chłopcy coś majstrowali przy tym sprzęcie.
Jednak byłam im wdzięczna.
Chciałam już iść po tą farbę.
- Spieszysz się gdzieś?- koło mnie pojawił się Albert, który miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor.
- Do sklepu. Mam zamiar zmienić fryzurę- powiedziałam dumna.
- Z tego co wiem to z tym raczej idzie się do fryzjera.
- Chcę tylko farbę- powiedziałam i wzruszyłam ramionami- Poza tym chcę zrobić to sama. Nie mam też zbyt dużo czasu. Mama zabiera nas dzisiaj do jakiegoś super miejsca.
-Kawiarnia?
-Niestety.
-Farbujesz się, żeby zrobić jej na złość?- mówiąc to krzywo się uśmiechnął.
-Aż tak bardzo nie zależy mi na jej uwadze.
-Mylisz się- był pewny. Tylko, że ja nie.
-Chcę tylko czegoś nowego. Chciałabym wyróżniać się z tłumu.
-Czyli przyciągać uwagę. Czy nie o tym mówiłem?- wyglądał na zadowolonego z siebie. W końcu miał racje.
-W twoich ustach brzmiało to inaczej- byłam zrezygnowana, bo w mojej głowie wszystko co ustaliłam wyglądało zupełnie inaczej.
-Nie mam pojęcia, ale mam dla ciebie radę- nachylił mi się do ucha- Ale nie farbuj tych włosów. Odrosty nie wyglądają atrakcyjnie- gdy tylko skończył to zdanie odwrócił się i podszedł do nauczycielki, żeby jeszcze przez chwilę móc z nią porozmawiać.
***
Gdy tylko wyszłam z łazienki mogłam spotkać się z krytycznym wzrokiem mojej rodzicielki. Wypalała dziurę w mojej twarzy, co było wyjątkowo bolesne. Ja jednak dałam radę. Odwróciłam wzrok, ale z gracją.
Tak przynajmniej wyglądało to w moim odczuciu.
- Nieważne- powiedziała patrząc ciągle za mną- Za pięć minut masz być na dole- jej chłodny ton sprawił, że zrobiło mi się zimno.
- Będę- tylko tyle dałam z siebie wydusić. Chyba nie zapomniała o porannej rozmowie. W sumie ja też, ale ona przeżyła to inaczej.
- Zapomniałam o jednym- moja mama była już na dole, ale krzyknęła z tamtego miejsca- Kupiłam ci sukienkę, którą masz mieć dzisiaj na sobie. Mam nadzieję, że trafiłam w rozmiar.
- Też mam jaką nadzieję, mamo- uśmiechnęłam się słodko mimo tego, że ona nie mogła zobaczyć mojej miny.
Do pokoju weszłam wolno. Bałam się tej sukienki?
Była koloru morza. Nie oceanu. Ocean zawsze kojarzył mi się z czystą wodą, wręcz krystalicznie. No, a morze często jest zanieczyszczone. Moja sukienka też miała kolor takiego 'brudnego' niebieskiego. Ale miała swój urok.
Wzięłam sukienkę i podeszłam do drzwi pokoju. W razie, gdy ktoś chciałby wejść to ja swoim ciałem przytrzymam drzwi.
Sukienka o dziwo była dobra. Nawet trochę za duża.
Eh nie oszukujmy się. Wisiała na mnie co wcale nie wyglądało atrakcyjnie, dlatego wzięłam pierwszą lepszą bluzę z szafy, którą miała zakryć za bardzo wystające kości.
***
Restauracja, która nie była kawiarnią, zajęła chyba miejsce wyciętego lasu deszczowego. Była ogromna i chyba niezbyt tanie. Chyba, że te złote elementy w oknach, drzwiach i na krzesłach, były sztuczne.
- Co zamówicie dziewczyny?- przewróciłam oczami słysząc sztucznie miły głos Edmunda. Nawet niektóre dziewczyny nie są tak sztuczne jak on.
- To- moja siostra wskazała swoim palcem zakończonym długim różowym paznokciem.
Spojrzałam na wybraną przez Audrey potrawę i zobaczyłam, że jest to najtańsza z potraw. Mama kazała jej taką zamówić czy dziewczyna nauczyła się oszczędności?
Na złość wybrałam jedną z najdroższych dań. Niech płaci.
- Widziałeś ją gdzieś?- facet w garniturze przechadzał się między stołami i wcale nie ukrywał tego, że kogoś szuka.
- Nie, może nie przyszła- drugi w ciemnych okularach wzruszył ramionami.
- To niemożliwe. Albert mówił wyraźnie, że dzisiaj wychodzi- gdy usłyszałam to imię, prawie się zakrztusiłam. Cholera. Szukają mnie.
- Mówił wyraźnie, że brunetka, niezbyt szczupła.
- Rzeczywiście szczegółowy opis- drugi z sarkazmem podsumował wypowiedź pierwszego.
- I tak nie ma tu dużo brunetek. Jeśli już jakaś to nie zachwyca wiekiem. Wszystkie chyba na emeryturze.
- Zbieramy się?
- Kate nas zabije- wymruczał.
- Nagle jeden z nich spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się delikatnie, a ja spróbowałam to odwzajemnić, ale na mojej twarzy musiał się pokazać ten dobrze znany grymas.
- To ona.
Byłam w górach i jutro znowu jadę, więc jestem taka hepi, że mam kilka rozdziałów na zapas. Na Vampsów będzie można wygrać m&g, więc pomódlcie się za mnie help
Trochę długi, ale przynajmniej zaczęło się coś dziać.
Pod koniec XDDDDDDDDDDDDDD
Wybaczcie błędy, ale końcówkę teraz dopisałam i mogłaby dodać to najszybciej w środę sooo, chyba lepiej teraz
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top