31

Zacznę od tego, że nienawidzę najnowszej aktualizacji wattpada, a moją reakcję na nią było przekleństwo. No nic, zapraszam do czytania :))

- Cholera, nawet nie wiecie jak bardzo bolą mnie stopy- właśnie układałam nowo zakupione rzeczy w szafkach i byłam pełna podziwu dla siebie. Nawet nie wiedziałam, że jestem w stanie wyszukać tak po prostu, całkowicie sama, tyle przecenionych rzeczy. 

Kupiłam pełno perełek za tak niewielką cenę.

Kocham zakupy.

Kocham wyprzedaże.

Kartę kredytową przyniosła mi do szkoły Audrey. Z pozdrowieniami od rodzicielki. Nie, no całkiem miło, że o mnie jeszcze pamięta. Myślę, że ten Edmund dużo zrobił, żeby zapomniała. Mam mu dziękować?

I pewnie cieszyłabym się jeszcze bardziej z moich ubrać i karty, gdyby nie Dylan siedzący właśnie w tej chwili na "moim" łóżku.

Ja rozumiem, że jest chwilowe. Pewnie nie powinnam się przyzwyczajać, jednak cieszę się chwilą. 

- Zastanawiam się, co mógłbym zrobić- brunet patrzył na swoje stopy, co było dziwne- Gdyby ktoś mi je pomasował- ostatnie słowo przeciągnął.

On sobie teraz chyba żartuje.

Postanowiłam go ignorować. Przez ostatnie kilka dni moje życie było męczarnią. Nie chodzi mi o seryjnych zabójców, Kate, albo Edmunda.

Chodzi mi o wygraną ekipę. Nie tylko Dylan wykorzystywał mnie jak tylko mógł, ale i jego znajomi. Czasami było to śmieszne, ale czasami bardzo denerwujące.

Otóż nie byłam dziewczyną obrażającą się o wszystko. Miałam granicę, ale miałam też dystans. Jeśli się obrażałam- to, albo na chwilowy pokaz, albo najzwyczajniej w świecie- dla żartów.

- Mam zawołać Daniela?- zapytałam przesłodzonym głosem. Proszę niech się zgodzi. Masowałam mu plecy, brzuch, a nawet dłonie. Jednak nie będę masowała mu stopy. Czego on jeszcze nie wymyśli, żeby mu masować...

- Hmm- chłopak udał, że się zastanawia- Zawołaj mi tu Alana.

- Nieeee!- z innego pokoju usłyszałam krzyk blondyna- powiedz mu, że zapłacę. 

- Nie potrzebuję twoich pieniędzy- Dylan ziewnął- Bolą mnie w tej chwili stopy.

- Nie za bardzo wykorzystujesz tej wygranej Portugalczyków?- ostatnie słowo wypowiedziałam głośniej.

- Zakład to zakład- stwierdził- Alanku, ile mogę czekać?

Mogłam wyjść z tego pokoju, ale mimo wszystko nie mogła mnie ominąć ta przezabawna sytuacja. Chłopcy śmiali się, gdy masowałam brunetowi palce u rąk, więc czas na mnie.

- Dobrze, że dałeś mi ten nowy telefon- wyjęłam z kieszeni- Ten ma lepszy aparat.

- Nawet nie próbuj- Alan patrzył w moją stronę z wyraźnym mordem w oczach.

- Ej, co to dla ciebie. To raczej nie zniszczy twojej kariery- zaśmiałam się, ale potem zamilkłam, bo Dylan dziwnie na mnie patrzył. A co, jeśli wymyśla właśnie nowe zadanie?

Blondyn usiadł na łóżku obok wygranego i złapał jego nogę. Chwilę później znajdowała się na jego kolanach. Zacisnął usta i powoli zaczął masować.

- Jak mi dobrze, mocniej, o tak!- Dylan bawił się świetnie, a ja jeszcze lepiej. Słysząc te głosy po chwili do pokoju zebrał się cały dom. Patrzyli z zaciekawieniem  na całą sytuację. Telefony były we wszystkich rękach, a ja sama dusiłam się ze śmiechu.

Już nawet nie wiem, czy chodziło mi o sam masaż. Brunet wczuwający się w sytuację potrafił na prawdę dobrze grać, a co za tym szło- wszystko wychodziło bardzo śmiesznie.

- Kocham was- wykrztusił z siebie Daniel, a ja przytaknęłam głową.

Chłopcy są cudowni. Może to zdanie brzmi najzwyczajniej w świecie dziwne, ale taka była prawda. Na dodatek ci, z którymi zamieszkałam. Może byli młodzi, ale potrafili o siebie zadbać. Jak na każdą młodą osobę w tym wieku- podziwiałam ich.

W pewnym sensie byli dla mnie wzorem.

Wzorem i nadzieją.

Dlaczego?

Bo ich sytuacje też na początku były beznadziejne. Jednak w końcu doszli do tego, o czym zawsze marzyli.

Nie ma szans, żeby taki Edmund mi przeszkodził w czymkolwiek.

Jeszcze im wszystkim pokażę.

Rozdział strasznie krótki i w ogóle miało go dzisiaj nie być. Hemmings ma urodziny

snap; kristyphore        może kiedyś coś tam dodam lol

na tt się trochę udzielam so, nazwa taka sama

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top