3
To, że zasnęłam w czasie oglądania tego filmu, wcale nie świadczyło o tym, że był nudny. Jedynym usprawiedliwieniem tego było moje zmęczenie. Zapamiętałam tyle, że główna bohaterka ma tak samo na imię jak ja.
- Masz przy sobie pieniądze czy musimy jeszcze iść do twojego domu?- zapytała się moja przyjaciółka.
- Oczywiście, że wzięłam- powiedziałam.
Nie miałam ochoty wracać po szkole do domu. Właściwie ostatnio robiłam wszystko, żeby spędzić w nim jak najmniej czasu. Po tym jak mój ojciec dostał się do więzienia, moje relację z mamą bardzo się zepsuły. Kiedyś potrafiłyśmy rozmawiać o dosłownie wszystkim. Teraz nasze rozmowy są gorsze niż między największymi wrogami. To nie są żarty, a ja bardzo chcę żeby wszystko było takie jak dawniej. Jednak boję się, że to już niemożliwe.
- Jeszcze tylko 2 lekcje i czekają nas szalone zakupy!- entuzjazm Miley był zaraźliwy.
Weszłyśmy do klasy i udałyśmy się na swoje miejsca. Siedzenie w ostatniej ławki miało wiele plusów. Właściwie same plusy.
Do klasy szybkim krokiem wkroczyła pani Wolker. Jej rude loki były teraz wyprostowane. Szczerze, wyglądała okropnie.
- Nie pasuję pani proste włosy- Miley powiedziała to zdecydowanie dla jej dobra.
- Baker, zdecydowanie nie pytałam się ciebie o zdanie- powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Ale ona powiedziała prawdę i...- Albert chciał coś powiedzieć, ale to nie miało sensu. Nauczycielka historii była teraz bardzo zdenerwowana.
- Myślę, że jesteś zbytnio rozgadani. Wezmę zatem kilka osób do odpowiedzi- powiedziała i zaśmiała się tak, jakby przed chwilą powiedziała coś bardzo zabawnego- Liczyłam na jakiś kreatywny komentarz z waszej strony.
Cudownie, znając moje szczęście...
- Foster. Może ty pierwsza- ona mnie nienawidzi. Zdecydowanie- Ale ruchy, ruchy.
Wstałam bardzo wolno. Przy okazji popatrzyłam na zegarek i doszłam do wniosku, że nie ma sensu przedłużać. Zostało jeszcze 35 minut i za ten czas zdążyłaby mnie spytać jakieś 50 razy. Wzięłam zeszyt do ręki i jeszcze wolniej udałam się w stronę biurka nauczycielki. Poszłam specjalnie okrężną drogą, obok Oscara i Alberta. Wiązało się z tym ryzyko jakiegoś zbędnego komentarza, ale raz się żyję.
- Psst- usłyszałam odgłos dochodzący najprawdopodobniej ze strony chłopaków. Zaczyna się- Nie wiedziałem, że go znasz, ale kazał mi cię pozdrowić- zmarszczyłam brwi.
- Kto?- powiedziałam szeptem.
- Dylan.
- Co się tam dzieję? Jeszcze chwilę i wpiszę ci jedynkę bez twojej odpowiedzi- była nerwowa. Ale ja teraz jeszcze bardziej.
- Jesteś blada- stwierdził jeszcze Oscar. To były ostatnie słowa jakie usłyszałam.
***
- Budzi się- usłyszałam stłumione głosy.
- Chyba jednak nie będziemy musieli dzwonić po karetkę- powiedział ktoś.
- Złapałem ją, więc nie powinna mieś wstrząsu- co jest?
Próbowałam się podnieść, ale jakieś ręce uniemożliwiły mi ten ruch. Ciągle próbowałam zidentyfikować miejsce, w którym się teraz znajduję. Nie wiem ile czasu minęło.
- Myślę, że możesz już wstać- powiedziała nauczycielka.
- Miley i Oscar weźcie ją pod rękę. Dzwoniłam do jej mamy, ale nie odbierała. W takim razie myślę, że ktoś z was musiałby odprowadzić ją do domu- jeszcze nie wszystko do mnie docierało.
- Chodź mała- powiedziała do mnie moja przyjaciółka i podała mi rękę. Wstałam z lekkim wahaniem.
- Zwolnię waszą trójkę- powiedziała pani Wolker.
W milczeniu szliśmy pod szatnię. W mojej głowie migotały różne obrazy, ale nie potrafiłam ich do końca zidentyfikować. Kidy wyszliśmy ze szkoły odezwał się Oscar.
- Zemdlałaś- powiedział.
- Brawo geniuszu- kocham moją przyjaciółkę. Oscar tylko przewrócił oczami.
- Zrobiłaś to po tym jak powiedziałem ci o Dylanie- stwierdził.
Teraz w mojej głowie zobaczyłam przebłyski wydarzeń.
- Uhm Chyba tak- powiedziałam tylko.
- Nie mówiłaś mi, że poznałaś jakiegoś faceta- oburzyła się Miley.
- Bo nie poznałam.
- Plączesz się- oznajmiła.
- Nigdy nie powiedziałam, że go znam- byłam na nich zła. Strasznie bolała mnie głowa. Dlaczego nie mogli iść w ciszy?
- Dylan chciał ci też podziękować- powiedział Oscar.
- Za co?- właściwie chyba już ostatnio dziękował. Jednak ciągle nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Poczekaj. Dylan. Ten Dylan? Skąd znasz tego gangstera?- moja przyjaciółka była przerażona, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Czy ty powiedziałaś gangstera?- nie potrafiłam pohamować śmiechu.
- Dilera, szefa gangu. Cokolwiek- wzruszyła ramionami.
Miałam jej powiedzieć? Jeśli chłopak rzeczywiście był taki niebezpieczny to na pewno nie miałam zamiaru kontynuować tej znajomości. Zresztą i tak go zamkną, więc to nie ma sensu.
- Nie rozmawiajmy o tym- powiedziałam krótko.
Nawet się nie zorientowaliśmy, a już staliśmy pod moim domem.
- Czyli zakupy odpadają- powiedziała ze smutkiem dziewczyna.
- Chyba żartujesz, idziemy- oznajmiłam. Moje słowa nagrodziły mnie ciekawe spojrzeniu dwojga znajomych.
- Przed chwilą zemdlałaś...- zaczął, ale ja nie dałam mu skończyć.
- Wiem, ale mam ochotę na zakupy- jestem nieodpowiedzialna.
- Nie wiem czy to dobry pomysł- skrzywiła się Miley.
- Jeśli nie chcesz to pójdę sama.
- Żartujesz?- obruszyła się moja przyjaciółka.
- To ja już nie jestem potrzebny- powiedział Oscar- Nara- takie jest właśnie pożegnanie typowego dresa.
- Żegnaj- powiedziałam.
***
- Te czarne rurki są genialne. Szkoda, że nie było mojego rozmiaru- mówiła z wyczuwalnym smutkiem moja przyjaciółka- Przejdę na dietę i będę miała jeszcze lepszą figurę niż ty.
- Chciałabyś- powiedziałam i dostałam kuksańca w bok od przyjaciółki.
- Te zakupy są wyjątkowo udane- uśmiechnęła się.
Zgadzałam się z nią. Wszystko co kupiłam było idealne. Zaopatrzyłam się w bordowy sweterek, 2 pary spodni, czarną sukienkę, nową bieliznę i sporo kosmetyków.
Było już późno. Zimą robi się bardzo wcześnie ciemno, ale późna pora nawet mnie niepokoiła.
- Chodźmy na skróty- powiedziała Miley.
- Nie jestem pewna. Tam nie ma żadnej latarni, domu- mówiłam.
- Przecież nic się nie stanie- była przekonana.
Skręciliśmy w boczną uliczkę. Rzeczywiście było bardzo spokojnie. Sama nie wiedziałam czego się bałam.
- Clary. Czekałem na ciebie- usłyszałam dosyć znajomy głos.
- Uhm czekaj- próbowałam dostrzec w mroku sylwetkę, ale nie potrafiłam. Po chwili wyłoniła się przede mną postać. Chłopak miała na sobie czarny kaptur. Poznałam go jedynie po głosie. Dylan. Obok niego stało kilku innych chłopaków. Właśnie mam przed sobą cały gang.
- Nie zajmę ci dużo czasu- powiedział chłopak.
- To dobrze- odpowiedziałam za co moja przyjaciółka posłała mi mordercze spojrzenie. Nie tylko ona się bała, ale ja nie chciałam pokazać strachu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top