27

Dylan nie wrócił do domu szybko. 

Nie wrócił o 20.00.

Nie zrobił tego też o 22.00, ani nawet 2.00 w nocy.

Jednak ja czekałam, bo w jakiś sposób czułam się trochę winna.

Gdy około 4.00 w nocy drzwi się gwałtownie otworzyły, wtedy od razu rzuciłam się w tamtą stronę. Miałam nadzieję, że to Dylan. 

- Powinnaś spać- mruknął tylko, gdy mnie zobaczył.

- Nie potrafiłam, bo- przerwałam- Martwiłam się- nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Serio. On się martwił, ja się martwiałam. Dlaczego nie możemy współpracować?

- Och, serio? Nie potrzebnie- skrzyżował ręce. Patrzył na mnie spod uniesionych brwi z widoczną kpiną. Chyba dobrze się bawił, bo teraz było widać u niego widoczną zmianę humoru. 

- Przepraszam, ale nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś tak bardzo mnie kontroluje.

- Chyba powinienem porozmawiać z twoją matką- och, zabawne.

- Przestań.

- Co znowu zrobiłem nie tak?

- Zamknijcie się idioci- przewróciłam oczami, gdy z salonu usłyszałam głos Alana. Nikt mu nie kazał spać w tym miejscu.

- Śpij spokojnie kolego, ja też za chwilę pójdę- powiedział przesłodzonym głosem brunet.

- Jesteś okropny. Ja na prawdę się martwiłam- sama się przeraziłam tego, że właśnie tupnęłam nogą.

- Zachowujesz się jak dziecko. Jeszcze nie jesteś pełnoletnia...

- Może nie jestem pełnoletnia, ale ty nie jesteś dojrzały.

- Mówisz bez sensu, idź spać- popatrzył na mnie z politowaniem i złapał za ramię- Idziemy.

Nie chciałam się sprzeciwiać. O'Brien wrócił do domu cały i nie czułam od niego alkoholu. Nie wyglądał też na naćpanego, więc co mógł robić przez tyle czasu? Skoro on tak bardzo ingerował w moje życie to dlaczego ja nie mogłam się trochę wtrącić?

- Gdzie byłeś.

- Z dziewczyną- odpowiedział krótko.

To by wyjaśniało jego dobry humor.


Dylan


Jeszcze nikt w całym moim 19-letnim życiu tak bardzo mnie nie wkurzył jak ona. Po naszej krótkiej wymianie zdań wsiadłem do auta i pojechałem. Wtedy nie obchodziło mnie, gdzie jadę. Chciałem być jak najdalej od tej irytującej brunetki.

Zatrzymałem się przed McDonaldem. Miałem ochotę na coś cholernie niezdrowego. Właściwie to nigdy nie odżywiałem się specjalnie zdrowo. Bo, po co?

Usiadłem w kącie tego miejsca i delektowałem się pokarmem. Pokarmem- jak to brzmi. Mogłem teraz na spokojnie przemyśleć parę spraw, ale zamyśliłem się. Wiem, że to głupio brzmi i może trochę bez sensu, ale właśnie tak było. 

Totalnie.

Zapomniałem o myśleniu i po prostu jadłem. Czy tylko ja tak mam?

W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę i automatycznie wybudziłem się z tego dziwnego transu.

- Nie sądzisz, że jeszcze trochę za szybko?- powiedziałem z sarkazmem.

- Wybacz, ale musiałam to zrobić. Ona robiła coś czego nie powinna...- kobieta siedząca obok mnie była najgorszą kobietą jaką w życiu miałem okazję spotkać.

- Jestem dumny z twojej decyzji- jak to możliwe, że po tym co zrobiła tak po prostu siada obok mnie i rozmawia?

- Dylan...

- Przestań, kilka razy miałem już pójść do więzienia i nie mówię, że jestem święty, bo tak nie jest- wziąłem głęboki oddech- Ale ty?

- Myślisz, że mi jest łatwo? Ciągle muszę udawać, że...

- Och, jesteś taka żałosna. Zrozum to, że cię nienawidzę. Ze wzajemnością, prawda?

Partnerka rozmowy już nic nie odpowiedziała. Jeszcze przez chwilę siedziała wpatrzona w sufit z zaciśniętymi ustami. Nigdy nie zmienimy nastawienia do siebie. 

Wiem, że teraz znowu tylko gra.

Doskonała aktorka.

***

Wzięłam szybki prysznic zimną wodą. Ostatnio się przyzwyczaiłam do takiej. To wcale nie z wyboru. Chłopcy na biednych nie wyglądają i najprawdopodobniej wcale tacy nie są, ale płacenie za ciepłą wodę to chyba dla nich zbyt wiele.

- Jestem beznadziejna- popatrzyłam do lusterka. Cera pogorszyła mi się i to wcale nie minimalnie. Wyglądałam też trochę jak narkomanka. Pojawiło się też kilka czerwonych śladów. Alergia.

Na Dylana chyba.

Ale schudłam. Było mi widać teraz wyraźnie obojczyki, a na tym punkcie mam obsesję. Wystające obojczyki to coś, o co warto walczyć.

Tylko czy ten efekt zadowalał mnie do końca? Coś było nie tak.

- Żyjesz tam?- Alan się już obudził.

- Tak, tak. Właśnie miałam wychodzić. Zebrałam swoje ciuchy z podłogi i ostatni raz spojrzałam do lusterka. Westchnęłam i nacisnęłam klamkę. Drzwi otworzyły się od razu, a Alan dosłownie wbiegł do łazienki. 

Była dosyć wczesna pora, a ja spałam kilka godzin. 

Dziękuję ci Dylan. 

Nie ma co.

Krótki, ale jest. Właściwie mam już napisany też następny XD no nic

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top